Krzysztof K pisze:Ja?! pisze:pod warunkiem że jest opiekun bardziej rozwinięty od tego wcielonego w materii, opiekunowie nie biorą sie z nikąd, swą wiedze i doświadczenie zdobywają życiem.
Twój post zwrócił moją uwagę na pewną istotną kwestię związaną z tym tematem.
Posiadanie "Duchowego Opiekuna" wiąże się czasem ze sporym ryzykiem.
Zdarza się, że dusze o niskiej moralności, czy etyce podszywają się pod kogoś, kim w istocie nie są.
Zupełnie tak jak w życiu są ludzie lubiący strić się w piękne, ale cudze szaty.
Taki byt, potrafi słać przekazy z pozycji autorytetu opiekuna duchowego, ale są to przekazy fałszywe.
Człowiek, szczególnie małodoświadczony lub młody, łatwo daje sią wtedy omotać.
Jest przeświadczony o prawdziwości swoich przekazów, czy wizji, a w rzeczywistości jest ofiarą manipulacji.
Los takich, nabranych ludzi bywa bardzo nieciekawy,
Ja miałam na myśli rzeczywistego Opiekuna, ale tu, Krzysiu, przyznaję Ci rację, Ja?! zamiast 'żartować', jak to odebrałam, mógł właśnie o tym mówić. Trzeba więc zaznaczyć, że, niestety, znaczna część dusz, z którymi człowiek wchodzi w kontakt, to 'przebierańcy'...
. I dlatego ja trzymam się daleko od spirytyzmu i tego typu praktyk. Nie mamy punktu odniesienia, łatwo możemy ulec czemuś 'nie z tego świata' i może nam się wydawać, że to nasz Opiekun...
A rzeczywisty Opiekun ujawnia się niezwykle rzadko i wciąż nad nami czuwa, nawet jeśli wydaje nam się, że mamy z nim kontakt, biorąc jakąś tam dusze z poziomu pierwszego na niego. Ja mojego (naszego) nie znam. Znam tylko moją bratnią duszę, która weszła w tę rolę, ale nie dosłownie. Jest takim 'żywym łącznikiem', oczywiście za zgodą Opiekuna, który czuwa nad wszystkimi bratnimi duszami.
Artur pisze:To teraz porozmawiamy o BHP kontaktu?
To też jest propozycja 'bingo'
. Ja mogę powiedzieć, jak to wygląda od mojej strony, ale wiadomo, każdy jest inny i podejdzie inaczej.
Otóż ja zachowałam 'ograniczone zaufanie'. W sensie - musiałam zdobyć pewność, że On to On. I On mi to udowodnił ponad wszelką wątpliwość.
Poza tym - postarałam się zdobyć wiedzę na te tematy i 'przesiać ją przez sito' mojego odczucia. Nie wierzę we wszytko, co na ten temat napisane i co mówią inni, liczę się z subiektywnością i z błędami w interpretacji. Jeśli jakiejś informacji nie czuję, nie przyjmuję.
A wiedza mówi, że nie ma potrzeby znać Opiekuna, że nie ujawnia się, nie taka Jego rola i nie ma 'pożytku' z ujawnienia się. Są tylko nieliczne przypadki, kiedy ten 'pożytek' (dla człowieka, rzecz jasna) jest, ale to nie moje doświadczenie, więc tego nie opowiem.
Wiem też, że często się zdarza, że do kontaktu z nami jest 'wydelegowana' dusza osoby, która znaliśmy za życia i z która wiążą nas więzy miłości. Bo tę osobę rozpoznamy i tej zaufamy (zwłaszcza że ona jest w stanie nam udowodnić swoją tożsamość). I wtedy ona będzie tym 'przekaźnikiem' informacji dla nas.
(U mnie to trochę bardziej skomplikowane, bo ja mojej bratniej duszy za jej życia nie znałam, dowiedziałam się o istnieniu tego człowieka w dniu jego śmierci, ale i tak mam 100%-ową pewność, że to o niego chodzi
).
Wiedza mówi też, że najczęściej w kontakt wchodzą dusze z poziomu I, które jeszcze nie oderwały się od życia na Ziemi i tęsknią za rozmowami z ludźmi. Są gotowe na cokolwiek, byle by ten kontakt zaistniał i trwał.
W ogóle wiedzy na te tematy jest bardzo dużo, nie sposób tu ją przedstawić, ale ja osobiście zalecałabym daleko posunięta ostrożność. Nie chodzi o to, żeby wejść w kontakt z jakąś duszą, to nic takiego i nic nie daje. Chodzi o to, żeby wiedzieć, z kim ma się do czynienia i w jakim celu. To musi być jasno określone i w żadnym wypadku nie kolidować z naszym odczuciem życia. Nie możemy dostawać treści, które będą sprzeczne z naszymi poglądami i odczuciem. Jeśli tak jest - można mieć pewność, że nie chodzi o duszę Opiekuna. Od Niego na 100% tego nie dostaniemy, wprost przeciwnie: to, co od Niego dostajemy, jest idealnie wpasowane w nas samych, taka 'kropka nad i' idealnie pasująca do nas. Opiekun czuwa przecież nad naszym harmonijnym rozwojem, a nie destabilizacją wewnętrzną. On wie, na czym nasz rozwój ma polegać i czego nam brakuje na dany moment. Inna dusza tego nie może wiedzieć.
Dużym 'błędem' jest wierzyć we wszystko, co przychodzi z 'drugiej strony' od nie wiadomo kogo. Jeśli ktoś potrafi wejść w kontakt bez świadomości, co to daje i 'z czym to się je', ryzykuje ogromnie pod wieloma względami. Najważniejszym tu jest uwierzenie we wszystko, co się słyszy od 'nieznajomego' i pozwolenie sobie na dosłowne zmanipulowanie umysłu, co daje efekty jeszcze gorsze, niż byłoby się w sekcie
.
(Wypadałoby też znać siebie samego na tyle, żeby umieć rozpoznać w sobie odczucie prawdy od odczucia fascynacji czymś 'nie z tego świata', czyli co pochodzi z serca, a co z głowy)