Dobra, pozastanawiałam się nad sytuacjami, które mogą zabić lub skrzywdzić.
1/ Przypuśćmy, że ktoś ma depresję i rozłoży sobie karty, bo chce coś tam kluczowego w swym życiu sprawdzić i uzyskuje wynik negatywny- jeśli w stu procentach mu zawierzy, może targnąć się na swoje życie, albo ogólnie "spaść" jeszcze niżej.
2/ Do tego można doliczyć samospełniającą się przepowiednie, na zasadzie podświadomego dążenia do uzyskania danego efektu. Np. wyszło mi niepowodzenie, więc przestaję podejmować działania np. w walce z chorobą, w walce o pracę gwarantującą przetrwanie, itd.
3/ Albo wyobraźcie sobie, że ktoś stawia sobie tarota na usunięcie ciąży (abstrahując od całej debaty na temat aborcji jako takiej i prawa do niej, to jest to troche kiepskie pole do robienia sobie "zabawy" z kartami na tak lub nie).
4/ Istnieje uzależnienie od kart, którego skutkiem jest kompletna niesamodzielność w podejmowaniu decyzji. Brałam udział kiedyś w anglojęzycznym forum nt. kart tarota. Są tam ludzie, którzy robią po kilka rozkładów dziennie na totalnie wszystko. Moim zdaniem kompletnie upośledza to ich zdolność decyzyjną, to trochę tak jakby całkowicie stracili zaufanie do samych siebie.
Pewnie dałoby się takich przykładów jeszcze trochę namnożyć.
Podzielam zdanie, że karty, to narzędzie. Podobną krzywdę może nam zrobić też np. niekompetentny psycholog.
Ja mam w domu talię od kilku lat, ale sięgam do niej bardzo sporadycznie. Czasem po prostu mam straszną ciągotę i wiem, że to jest TEN moment. Ale rzadko kiedy zajmuje się sobą, zazwyczaj mam jakieś prośby pozbierane od zaprzyjaźnionych osób. Natomiast nie "przepowiadam" przyszłości, tylko robię w zasadzie analizę jakiejś dziedziny życia w teraźniejszości (czyli jest to w dużej mierze psychologia) i ewentualne wskazówki w jakim kierunku idzie sytuacja/co można by zrobić. Poza tym zawsze zastrzegam, że mogę się mylić i na pewno nie rozkładałabym komuś kart na coś co mogłoby zaważyć śmiertelnie poważnie na jego losie. Wyznaję też zasadę intuicyjnego posługiwania się kartami. Jak mi nie idzie, to po prostu je odkładam i "widzimy" się innym razem, nic na siłę.