Re: Dzieciaki przy kreatywnej robocie.

1
Dla tych, co nie lubią czytać długich wypowiedzi:
Chcę zatrudnić dzieciaka do pracy przy grze komputerowej
A teraz do sedna, prędzej czy później:

Dziewczyna mojego brata, nazwijmy ją Justyną ma młodszego brata. Chłopak ma 10-12 lat (ciężko stwierdzić) i jakoś tak się złożyło, że wybrał się z nami na basen. Justyna wyjaśniła młodemu czym się zajmuję, tj. programowaniem, grafiką i gamedevem (tworzeniem gier) i chłopak mocno się zainteresował. No pytań nie było końca, a nie na wszystko łatwo było odpowiedzieć. Odpowiedziałem co wiedziałem i niedawno dowiedziałem się, że chłopak jest strasznie pochłonięty tym co mówiłem no i ogólnie bardzo się zajawił. Tak zaczęła mi chodzić po głowie myśl, by go może "zatrudnić"?

Większość z was ma dzieci pewnie w moim wieku i stąd ten wątek. Ja jako dzieciak zajebiście bardzo chciałbym w czymś takim uczestniczyć i chciałbym mu coś takiego dać. W dużej części ma to altruistyczne i pchane uczuciem powody, dlatego chciałem się was poradzić, ale z drugiej strony wiem, że dzieciak mógłby wiele wnieść do naszej pracy. Ci z forumowiczów, którzy grają, wiedzą czym jest "uwarunkowanie wyjadacza", czyli lubienie gier, które odpowiadają naszym czasom. Każdy z naszej grupy ma pewne oczekiwania co do tego jak ma wyglądać gra i nie do końca zgadzamy się co do tego jak wyglądają gry dzisiaj. Jednak mamy proste podejście - gry nie są dla nas, ale dla graczy. Młody jest własnie dzisiejszym graczem, jeszcze nie do końca dojrzałym, ale wie czego oczekuje i wydaje mi się, że mógłby wnieść na prawdę dużo do projektu.

Tak czy inaczej praca nad czymś takim nie jest łatwa dla zwykłego gimnazjalisty, dlatego myślałem, by zajmował się raczej prostymi rzeczami. Gra nad którą pracujemy wg. mnie jest na tyle prosta dla samego level design (czyt. samego składania świata z gotowych elementów), że mógłby sobie z tym poradzić, a i przy okazji to jest rzecz, która najbardziej jara dzisiejszą młodzież, bo bezpośrednio odpowiada za to jak gra wygląda i jak się w nią gra.

Wiem, że gość jest młody i na pewno nie będzie to młody Leonardo, więc będzie to wymagało nauczenia go odpowiedniego myślenia, a i także spełniania wymagań graczy, a nie tylko swoich własnych. Także tego, że trzeba popracować nad tym, by gra się przyjęła i trzeba poświecić trochę czasu na to. To nie stanowi dla mnie problemu, bo to nie pierwszy raz, gdy pracuję z młodymi, ale...

Tak czy inaczej dochodzi sprawa rodziców i do tego zmierza ten wątek. Jakbyście zareagowali na taką propozycję dla waszego syna (11-12lat) od gościa w moim wieku (23 lata) ? Po pierwsze pomyślałem o tym, że rodzicie mogliby pomyśleć o wykorzystywaniu dzieciaka. Tego nie zamierzam i jestem w stanie mu zaoferować jedną, dowolną grę co miesiąc lub dwa albo jakiś gadżet do ustalonej kwoty - powiedzmy 150zł. Co o tym myślcie? Z drugiej strony finansowanie młodego mogłoby wydawać się dziwne dla rodziców.

I to, co wiem na pewno - stanę się jego autorytetem przez jakiś czas. Potrafię więcej słuchać niż mówić, więc niewiele na dzieciaka przeleję, ale praca przy takim czymś, to tak na prawdę nauka wolnego, niezależnego myślenia. To bezpośrednio dąży do porzucenia autorytetów, co uważam za dobre, ale może utrudnić wychowanie. Tak więc mogłoby to się, tak myślę, odbić na jego wychowaniu przez rodziców, ale z drugiej strony przyczynić do nauki przekładania pracy na pieniądze i wartościowej kreatywności. Większość z nas zaczynała od czegoś podobnego, by ostatecznie trafić do zupełnie różnych dziedzin kreatywności. Jedni zostali grafikami, inni ilustratorami, inni programistami, a jeszcze inni scenarzystami.

Piszę "Ja", ale tak na prawdę mowa o całym zespole. Przeanalizowaliśmy sobie to i owo i doszliśmy do takich wniosków, jakie napisałem. I piszę o akurat tym konkretnym młodym, ale mowa tak na prawdę o wielu innych dzieciakach, którzy przejawiają chęci w rozwoju w tym kierunku, a którzy zostali zaproponowani przez chłopaków z zespołu. Bardzo chciałbym się dowiedzieć co o tym myślicie.
Ostatnio zmieniony 22 wrz 2015, 1:52 przez k4cz0r200, łącznie zmieniany 2 razy.
Ani z kamienia ni z gliny tylko z Jasiowej przyczyny
Ani z kamienia ni z wody tylko z Jasiowej urody

Re: Dzieciaki przy kreatywnej robocie.

2
k4cz0r200 pisze:Po pierwsze pomyślałem o tym, że rodzicie mogliby pomyśleć o wykorzystywaniu dzieciaka. Tego nie zamierzam i jestem w stanie mu zaoferować jedną, dowolną grę co miesiąc lub dwa albo jakiś gadżet do ustalonej kwoty - powiedzmy 150zł. Co o tym myślcie? Z drugiej strony finansowanie młodego mogłoby wydawać się dziwne dla rodziców.
pogadaj najpierw z rodzicami. przedstaw im pomysł, ustalcie reguły współpracy oraz wynagradzania dzieciaka.
możliwe, by chłopak dostał od nich zgodę - pod warunkiem, że będzie przestrzegał ustaleń. w jego wieku priorytetem jest przecież chodzenie do szkoły + odrabianie lekcji.

k4cz0r200 pisze:I to, co wiem na pewno - stanę się jego autorytetem przez jakiś czas. Potrafię więcej słuchać niż mówić, więc niewiele na dzieciaka przeleję, ale praca przy takim czymś, to tak na prawdę nauka wolnego, niezależnego myślenia. To bezpośrednio dąży do porzucenia autorytetów, co uważam za dobre, ale może utrudnić wychowanie.
nauka samodzielnego myślenia nie musi wykluczać szacunku do rodziców. warunek jest jeden - nie kwestionować ich decyzji, ani tym bardziej w żaden sposób nie krytykować ich przy potomku.

k4cz0r200 pisze:Tak więc mogłoby to się, tak myślę, odbić na jego wychowaniu przez rodziców, ale z drugiej strony przyczynić do nauki przekładania pracy na pieniądze i wartościowej kreatywności.
'z drugiej strony' nakłada odpowiedzialność na 'nauczyciela'.. :rolleyes:
Ostatnio zmieniony 22 wrz 2015, 16:16 przez Lunadari, łącznie zmieniany 1 raz.
"Kochamy się, bo ona tak samo mi się nie podoba jak ja jej, i nie ma nierówności."
Witek Gombrowicz

Re: Dzieciaki przy kreatywnej robocie.

3
- Myślałem jeszcze o tym, by pogadać najpierw z dzieciakiem, a ten pogada z rodzicami. To nie są obcy ludzie i nie raz robię dla nich różne rzeczy, od jakichś ulotek po zaproszenia na ślub nie dawno albo nawet naprawa komputera (standard). Zresztą to prawie już rodzina. Chciałem zarzucić mu pomysł i zobaczyć co wymyśli, a jeśli będzie chciał, to współpracować z nim i wtedy byłaby ta rozkmina z rodzicami. Pracujemy po pracy i w wyznaczonych godzinach, a więc nie mógłby wiele zdziałać poza tymi godzinami. Pewnie by się zajawił tym bardziej niż chodzeniem do szkoły, ale do tego przymuszą go na pewno rodzice, a tego co tu się nauczy nie da mu żadna szkoła. Nijak nie uda się udowodnić mu tego, że szkoła jest ważniejsza - to jest wada. Znaczy wada lub zaleta zależnie od punktu widzenia. Z drugiej zaś strony za parę lat będzie zadowolony, że zauważył wcześniej, że szkoła nic mu nie da poza wpasowaniem się w schemat. Wydaje mi się, że takie proszenie rodziców o pozwolenie, to takie swego rodzaju udowodnienie, że to coś poważnego. A prawda jest taka, że to niczym nie różni się od pogrania z nim w grę przez sieć czy pogranie w piłkę.

- Tu nie chodzi o brak szacunku do innych, ale większy szacunek do własnych decyzji. Jeśli małolat nauczy się myśleć po swojemu, to zauważy błędy rodziców. Bardziej coś w te mańkę. Nasze rozmowy nie wychodziłyby dalej niż to co dzieje się na ekranie ;) Ja nie zamierzam być jego tatą czy wujkiem i jeśli rodzice goniliby go do nauki, to nie wstawiałbym się za nim. Nie chcę być jego przyjacielem obrońcą, a jeśli miałbym już coś powiedzieć, to by wrócił gdy będzie miał czas albo żeby się nie łamał, bo praca nie ucieknie.

- Z tym nie będzie problemu myślę. Tzn. moja odpowiedzialność, to nauczyć go robić to co robi dobrze i do końca, bo to jest wymagane do tego co robimy. A reszta - jego sprawa. Gdyby miał dostawać ode mnie coś raz na czas, to nauczyłby się szacunku do tego na co zapracował i poniekąd też do tego, na co zapracowali dla niego rodzice. To co by tu robił niczym nie różniłoby się od tego co robi ze znajomymi grając w minecrafta. Wspólny pomysł i jego realizacja, żadnych umów o pracę tu nie ma ani siedzenia w biurze. Ot zwykłe wspólne zabijanie czasu przy komputerze, tylko trochę bardziej uporządkowane i systematyczne.
Ostatnio zmieniony 28 wrz 2015, 15:13 przez k4cz0r200, łącznie zmieniany 1 raz.
Ani z kamienia ni z gliny tylko z Jasiowej przyczyny
Ani z kamienia ni z wody tylko z Jasiowej urody

Re: Dzieciaki przy kreatywnej robocie.

4
k4cz0r200 pisze:Pewnie by się zajawił tym bardziej niż chodzeniem do szkoły, ale do tego przymuszą go na pewno rodzice, a tego co tu się nauczy nie da mu żadna szkoła. Nijak nie uda się udowodnić mu tego, że szkoła jest ważniejsza - to jest wada. Znaczy wada lub zaleta zależnie od punktu widzenia. Z drugiej zaś strony za parę lat będzie zadowolony, że zauważył wcześniej, że szkoła nic mu nie da poza wpasowaniem się w schemat
w praktyce szkoła nic nie daje - niech będzie.
jednak gdzie, jeśli nie w szkole młody człowiek otrze się choćby i w znikomy sposób o kulturę i sztukę?
skupiając się jedynie na wyuczonym fachu być może będzie zarabiał kasę, lecz stać się może przy tym dzikim robotem bez socjalnej ogłady. krótko mówiąc - tuman z jednokierunkowym, ograniczonym myśleniem wpatrzony w monitor.
hilfe!
Ostatnio zmieniony 29 wrz 2015, 18:31 przez Lunadari, łącznie zmieniany 1 raz.
"Kochamy się, bo ona tak samo mi się nie podoba jak ja jej, i nie ma nierówności."
Witek Gombrowicz

Re: Dzieciaki przy kreatywnej robocie.

5
Nie chcę go za nic w świecie odciągać od szkoły, ktoś go w końcu musi nauczyć choćby i podstaw gramatyki by nie wyrósł na analfabetę.
jednak gdzie, jeśli nie w szkole młody człowiek otrze się choćby i w znikomy sposób o kulturę i sztukę?
U nas ;) Są artyści, pisarze i programiści. Każdy zapalony na swój sposób, jarający się czymś innym. Ja nawet byłem na spotkaniu z Mateuszem Skutnikiem, znanym ilustratorem i pisarzem. Wyszedłem z autografem, a nigdy bym nie przypuszczał, że trafię w takie rejony. Na warsztaty do barcelony też dostałem zaproszenie, ale od koleżanki i moja dziewczyna miała mieszane uczucia :P Podobnie mnóstwa rzeczy dowiedziałem się na temat książek (poznałem wielu ciekawych autorów), odnalazłem wielu ciekawych artystów, o których istnienia nie wiedziałem i żywo zainteresowałem się komiksem. Nasz główny ilustrator prowadzi warsztaty dla dzieci, głównie obracające się wokół grafiki warsztatowej i sztuki nowoczesnej, zresztą jest rozpoznawalnym, ale niszowym artystą. Jeśli już gdzieś dzieciak miałby łyknąć namacalną, obecną kulturę i sztukę, to na pewno nie w szkole ;) No chyba, że miałby jarać się Kochanowskim czy Mickiewiczem ze skrótów twórczości z podręcznika albo ze streszczeń ciężkich do przełknięcia książek. Nie chcę uogólniać, ale nie spotkałem żadnej osoby, która faktycznie zainteresowała się sztuką czy kulturą ze szkoły. Tam to jest podane w bardzo bolesnej formie i jeszcze karzą tego wszystkiego się uczyć i recytować na ocenę :O
Ostatnio zmieniony 29 wrz 2015, 20:13 przez k4cz0r200, łącznie zmieniany 2 razy.
Ani z kamienia ni z gliny tylko z Jasiowej przyczyny
Ani z kamienia ni z wody tylko z Jasiowej urody

Re: Dzieciaki przy kreatywnej robocie.

6
k4cz0r200 pisze:Nie chcę go za nic w świecie odciągać od szkoły, ktoś go w końcu musi nauczyć choćby i podstaw gramatyki by nie wyrósł na analfabetę.
no i matematyki chyba? bo bez niej w przyszłości polegnie po pierwszej wypłacie :ahah:

k4cz0r200 pisze:Nasz główny ilustrator prowadzi warsztaty dla dzieci, głównie obracające się wokół grafiki warsztatowej i sztuki nowoczesnej,
to super. popieram ciekawe zajęcia dla małolatów - jako uzupełnienie.
nie zapominaj, że sztuka nowoczesna nie wywodzi się z Marsa, a z sumy stuleci na Ziemi.
i na takich czy to wolontariackich, czy tez odpłatnych warsztatach dla dzieci, pan ilustrator nie będzie tracił czasu na wszechstronne ich dokształcanie. od tego jest.. no, co?? - szkoła podstawowa + średnia!

k4cz0r200 pisze:No chyba, że miałby jarać się Kochanowskim czy Mickiewiczem ze skrótów twórczości z podręcznika albo ze streszczeń ciężkich do przełknięcia książek.
nikt nie musi się jarać :rolleyes: wystarczy jak się dowie, że tacy istnieli :P

k4cz0r200 pisze:Nie chcę uogólniać, ale nie spotkałem żadnej osoby, która faktycznie zainteresowała się sztuką czy kulturą ze szkoły. Tam to jest podane w bardzo bolesnej formie i jeszcze karzą tego wszystkiego się uczyć i recytować na ocenę :O
ocena to stosowna płaca za robotę, czyli wynagrodzenie włożonego wysiłku w ćwiczenie komórek mózgowych; oczywiście na danym etapie życia (młodego) człowieka. czyż to nie płaca, inaczej opłacalność podejmowanego jakiegokolwiek 'trudu', to Twój ważki argument..?
dzieciak, który uczył się będzie tylko tego co łatwe i przyjemne, w dorosłym życiu również oczekiwał będzie wyłącznie sielanki. byle przeszkoda, błacha porażka życiowa sprowadzić może takiego na manowce.
jak donoszą media - zakłady karne, nie mówiąc już o psychiatrycznych są i tak dość przepełnione..
w bierzącym roku, tj. 2015 położono - pierwszy od II ŚW! - kamień węgielny pod budowę szpitala psychiatrycznego :rolleyes:. miejmy nadzieję, że zdążą z wykończeniem budowy do czasu, zanim potencjalni geniusze bez podstaw wykształcenia - niczym aspołeczni autystycy z wyboru - osiągną pełnoletność.
Ostatnio zmieniony 29 wrz 2015, 21:27 przez Lunadari, łącznie zmieniany 1 raz.
"Kochamy się, bo ona tak samo mi się nie podoba jak ja jej, i nie ma nierówności."
Witek Gombrowicz

Re: Dzieciaki przy kreatywnej robocie.

7
Lunadari pisze:no i matematyki chyba? bo bez niej w przyszłości polegnie po pierwszej wypłacie :ahah:
To, co dostaje w gimnazjum wystarczy aż nadto. W technikum jest powtórka z rozrywki lub w klasach rozszerzonych wprowadzenie jeszcze do pochodnych, całek, macierzy itd. To już zupełnie zbędne w większości przypadkach, a tam, gdzie się przydaje jest internet. Nie tak dawno z kumplem ogarnialiśmy system kontroli kamery po krzywych beziera, a do tego używaliśmy "bicubic interpolation" (nie mam pojęcia jak to się nazywa po polsku), a to macierz. Wpojenie tego zajęło nam parę minut, a w szkole odbywa się to właściwie przez cały semestr :O Kumpel miał to na studiach, ale nic nie kumał, a ja nie studiowałem i jedynie teoretycznie wiedziałem co to jest macierz z racji zawodu. Wiedza jest za friko, jest ogólnodostępna i dużo lepiej zapodawana w internecie niż w szkole moim zdaniem. W szkołach, w każdym razie w polskich, jest bardzo archaiczna metoda nauczania, kompletnie nieskuteczna, a jakiekolwiek zmiany wprowadza się baaardzo powoli. Do tego uczy się schematycznego, prostoliniowego myślenia. Wiele firm porzuca zupełnie wymogi wykształcenia, ostatnio bardzo duża korporacja EY, słynna z nacisku na wykształcenie, zupełnie przestała zwracać na to uwagę podczas rekrutacji. Czasy się zmieniają :P

Przykład: codecombat.com
Internetowa gra, przez którą dzieciaki uczą się programowania. A szkołach nadal zapodaje się suchą teorie i zdawanie na ocenę, a gry traktują jak zło. Archaizm.
Lunadari pisze:to super. popieram ciekawe zajęcia dla małolatów - jako uzupełnienie.
nie zapominaj, że sztuka nowoczesna nie wywodzi się z Marsa, a z sumy stuleci na Ziemi.
i na takich czy to wolontariackich, czy tez odpłatnych warsztatach dla dzieci, pan ilustrator nie będzie tracił czasu na wszechstronne ich dokształcanie. od tego jest.. no, co?? - szkoła podstawowa + średnia!
Wszelkie skróty z zamierzchłej przeszłości są na każdym kroku. W filmach, grach, książkach, nawet memach w internecie, a różne kółka nauczycielskie z przykładnymi uczniami prowadzą jakieś eventy dokształcające kulturalnie (prowadzone w ten sam archaiczny sposób). Nic człowieka nie ominie, a w tych czasach jak człowiek nie wie kim był Mickiewicz, to wychodzi na debila. Człowiek na debila zazwyczaj nie chce wychodzić, więc zajrzy w google, takie czasy. Szkoła jeśli już, to go skutecznie zniechęci do czegokolwiek, co było lekturą lub zadaniem, a przypominam, że w takich gimnazjach godziny zajęć jeraz są od 10 do 18 :O W tym dwie religie i matematyka na końcu. Toż to cały dzień z głowy i powrót ze szkoły w nocy. Potrafi człowieka zmęczyć, a szczególnie takiego młodego. Jakiekolwiek zabawy w szkole zazwyczaj i tak są zakazywane, no chyba, że na WF :O

Lunadari pisze:nikt nie musi się jarać :rolleyes: wystarczy jak się dowie, że tacy istnieli :P
J.w, to go nie ominie jakby nawet skończył po podstawówce.

Lunadari pisze:ocena to stosowna płaca za robotę, czyli wynagrodzenie włożonego wysiłku w ćwiczenie komórek mózgowych; oczywiście na danym etapie życia (młodego) człowieka. czyż to nie płaca, inaczej opłacalność podejmowanego jakiegokolwiek 'trudu', to Twój ważki argument..?
dzieciak, który uczył się będzie tylko tego co łatwe i przyjemne, w dorosłym życiu również oczekiwał będzie wyłącznie sielanki. byle przeszkoda, błacha porażka życiowa sprowadzić może takiego na manowce.
jak donoszą media - zakłady karne, nie mówiąc już o psychiatrycznych są i tak dość przepełnione..
w bierzącym roku, tj. 2015 położono - pierwszy od II ŚW! - kamień węgielny pod budowę szpitala psychiatrycznego :rolleyes:. miejmy nadzieję, że zdążą z wykończeniem budowy do czasu, zanim potencjalni geniusze bez podstaw wykształcenia - niczym aspołeczni autystycy z wyboru - osiągną pełnoletność.
Mówisz tak jakby o jakimś innym, idealnym życiu. Pomijając pojedyncze jednostki, dzieciaki zdają na 2 i 3, byleby zdać. Czwórka, to rzadkość, a piątka co najwyżej z WF. Na studiach standardem jest 3. Bo chodzi tylko o to, by zdać i wrócić do domu, zająć się czymś przyjemnym i nie musieć poprawiać (czyt. uczyć się na siłę jeszcze więcej). Ocena to w takim wypadku kara, a nie żadna nagroda. Nagrodą powinna być cenna wiedza, a tego człowiek uczy się dopiero wtedy, gdy przestanie mu się to wymuszać. Znam ludzi, którzy byli prymasami i nie wyglądają na takich, którzy się niczego nie boją i radzą sobie w życiu. Wręcz przeciwnie, raczej to są te grupki, które cyt. ks. Kaczkowskiego "chodzą na oazę, chwytają się za swoje tłuste rączki, patrzą w swoje pryszczate mordki i śpiewają chwałę panu". Zresztą są poniżane za dzieciaka i wielu z nich to zostaje do końca życia, a jak się później okazuje cała ta nauka była wymuszana przez rodziców i stąd biorą się osobowości chwiejne emocjonalnie. Nie będę uogólniał, bo moim obecnym szefem jest prymas, zresztą CM niemało osiągnął, a coś mówił, że był przykładnym uczniem. Ale to żaden standard, pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że rzadkość.

Piszesz o tych zakładach karnych, ale to z kolei przesadzanie w drugą stronę, a i za takimi osobami w większości przypadków kryją się problemy rodzinne, źli rówieśnicy itd. Nie raz mówi się, że to jest po prostu bardzo duża energia, ale skierowana w złą stronę, a którą można ukierunkować odpowiednimi zajawkami. Są i młodociani bandyci, ale to już całkowita skrajność i słaba nauka tu nie jest powodem, ale raczej skutkiem.

PS. Narzeka się na problemy z nauką u młodych w tych czasach, a faktem jest, że masa z nich ma taką wiedzę, że by Ci szczęka opadła. Tylko to jest wiedza potrzebna im do tego co akurat robią, tego co lubią. I to jest imho dobra droga. Przeciętny gimnazjalista potrafi zrobić cudaczne rzeczy z redstone w grze minecraft, a wszystkiego uczy się z internetu, sam. A niektóre konstrukcje, to poziom zaawansowanej elektroniki. Pozornie bez znaczenia i przysłowiowego chleba to nie przyniesie. Teraz. Jeśli zaś nie będzie się go zmuszać do porzucania swoich zainteresowań, jak to robi się teraz, może się to przerodzić w wiele bardzo dochodowych zawodów. Taki redstone uczy logicznego myślenia dużo bardziej niż klepanie wzorów na matematyce.
Ostatnio zmieniony 30 wrz 2015, 1:14 przez k4cz0r200, łącznie zmieniany 2 razy.
Ani z kamienia ni z gliny tylko z Jasiowej przyczyny
Ani z kamienia ni z wody tylko z Jasiowej urody

Re: Dzieciaki przy kreatywnej robocie.

8
k4cz0r200 pisze:Teraz. Jeśli zaś nie będzie się go zmuszać do porzucania swoich zainteresowań, jak to robi się teraz, może się to przerodzić w wiele bardzo dochodowych zawodów.
w pewnym sensie masz w całym wpisie rację, choć wydaje mi się, że patrzysz dość jednostronnie.

w żadnej z dekad nie brakuje pasjonatów. pokolenie moich rodziców potrzebne informacje czerpało choćby z 'Młodego Technika" czy 'Małego Modelarza' itp., wczytując się pilnie w tekst i studiując rysunki techniczne. dzisiaj wszystko jest (prawie) podawane na tacy w formie filmików na youtube. faktem jest, że rzeczywiście znakomicie ułatwia to działanie.

jednakże moim zdaniem, zaglądanie do googla tylko wtedy, gdy człowiek boi się, że wyjdzie na głąba, jest troszkę - nie wiem - czy bardziej smutne czy zabawne :rolleyes:. przecież musiałby wcześniej przewidzieć sam z siebie - po co ma do googla w ogóle zajrzeć.
"Kochamy się, bo ona tak samo mi się nie podoba jak ja jej, i nie ma nierówności."
Witek Gombrowicz
ODPOWIEDZ

Wróć do „Świat w naszych oczach”

cron