Re: SF staje sie faktem.

31
Kaczor:
odniose sie myslnikami do Twoich akapitow.
- jesli wirtualny swiatek uwazasz za prawdziwy, to po co spotykales sie z wirtualnymi znajomymi w realu? Widocznie jednak czegos braknie temu wirtualnemu? Dlaczego nie poprzestales na wirtualnych kontaktach z dziewczyna? Kamerka pokaze Ci to, co ktos chce zebys zobaczyl. Na skajpie mowic mozna wszystko, co do lba wpadnie.
- a nie sadzisz, ze teraz spoleczenstwo jest sterowane przez media? Pytanie: kto steruje mediami? Internet tez nalezy do tej dziedziny zycia - bardziej medialnej niz realnej.
- doswiadczenie przydatne - gdzie? W realnym zyciu, prawda?
- nie, nie stanie sie: zbroja bedzie schronieniem dla slabosci. To bedzie przebranie - nie ubranie kreuje czlowieka, Kaczor.
- kazda maska kryje twarz.Jest wiec falszem ukrywajacym prawde. Prawda nie oslania sie falszem, pamietaj o tym. I nie obawia sie byc soba.
- ingerencja w nature? To sie zawsze zle konczy. Sztucznym tworem niewiele majacym wspolnego z zywym czlowiekiem.
- superinteligencja, panowanie nad Wszechswiatem...
A z jakiej racji?
Mozg elektronowy jest imitacja prawdziwego, i nigdy go nie zastapi. Inteligencja rozwija sie poprzez uczucia, ktore w tej wizji pominales beztrosko. Bez nich mozg jest komputerem.
- na kim mozna zarobic. Mowisz z pozycji pijawki czy hieny?
- i Ty sie godzisz na to?
- tu masz troche racji - ten kto nie ma nic do ukrycia, nie kryje sie. Ale to ma byc jego swiadoma decyzja, inaczej jest to bezprawne wkraczenie w prywatnosc czlowieka, do ktorej kazdy ma prawo. Chcialbys zeby ktos bez zaproszenia, wiedzy i zgody wlazil do Twojego domu grzebal w szufladach, itp? Zastanow sie po co ten ktos to robi. Wlamuje sie.
- widzisz: i tu jest sęk. Jesli ktos Cie zniewoli. Jesli bedziesz o tym wiedzial - mozesz sie nie zgodzic. A jesli nie wiesz: moze juz jestes, i nie wiesz? Moze juz ktos steruje Twoimi myslami, a Ty uwazasz je za swoje, samodzielne i niezalezne? Moze ktos manipuluje Twoimi nastrojami, zebys podazal w strone ktora pasuje jemu. A Tobie?
Ostatnio zmieniony 10 lut 2015, 11:40 przez ayalen, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: SF staje sie faktem.

32
- jesli wirtualny swiatek uwazasz za prawdziwy, to po co spotykales sie z wirtualnymi znajomymi w realu? Widocznie jednak czegos braknie temu wirtualnemu? Dlaczego nie poprzestales na wirtualnych kontaktach z dziewczyna? Kamerka pokaze Ci to, co ktos chce zebys zobaczyl. Na skajpie mowic mozna wszystko, co do lba wpadnie.
Daj mi chociaż jeden powód dlaczego nie miałbym się spotkać z kimś, kogo poznałem w internecie jeśli jest między nami jakaś więź? Niczego nie brakuje "temu wirtualnemu", jest to po prostu czymś zupełnie innym, a jeśli ktoś uważa, że to jest całe jego życie, to ma z tym poważny problem, nic poza tym. A na skajpie można powiedzieć tyle co człowiekowi w twarz - kłamstwo i tak wyjdzie na jaw, więc w czym problem? Co to za różnica?
- a nie sadzisz, ze teraz spoleczenstwo jest sterowane przez media? Pytanie: kto steruje mediami? Internet tez nalezy do tej dziedziny zycia - bardziej medialnej niz realnej.
Tak uważam, ale co to zmienia?
- doswiadczenie przydatne - gdzie? W realnym zyciu, prawda?
No i oczywiście także w internecie, w grach komputerowych (e-sport), zarządzaniu zasobami ludzkimi (też) w internecie. No ale czemu ty chcesz rozdzielać jedno od drugiego? Tak jak napisałem - moje pokolenie uznaje internet za część życia. Można się spotkać z kimś w necie, poznać go, a później widzieć się z nim w realu. Bo dlaczego nie? Po co zatem tkwisz tutaj skoro wiesz, że to jest nieprawdziwe czy cośt am?
- nie, nie stanie sie: zbroja bedzie schronieniem dla slabosci. To bedzie przebranie - nie ubranie kreuje czlowieka, Kaczor.
- kazda maska kryje twarz.Jest wiec falszem ukrywajacym prawde. Prawda nie oslania sie falszem, pamietaj o tym. I nie obawia sie byc soba.
Ja to wiem, kocie. Nadal akceptuje maski jako część człowieka, umiem przez nie całkiem nieźle spojrzeć i mi to wystarczy. Poza tym nie przepadam za towarzystwem skrajnie szczerych, skrajnie dobrych i skrajnie idealnych osób - to po prostu nie są ludzie, z którymi się dogaduje ;) Nie lubię tej maski.
- ingerencja w nature? To sie zawsze zle konczy. Sztucznym tworem niewiele majacym wspolnego z zywym czlowiekiem.
- superinteligencja, panowanie nad Wszechswiatem...
A z jakiej racji?
Mozg elektronowy jest imitacja prawdziwego, i nigdy go nie zastapi. Inteligencja rozwija sie poprzez uczucia, ktore w tej wizji pominales beztrosko. Bez nich mozg jest komputerem.
A z takiej, że można. Że ja chce. Że ja CZUJĘ, że tak ma być. Ty sobie czuj co chcesz, a jeśli czujesz, że pomijam uczucia, to wczuj się we mnie. Ja nie wierzę w duszę, boga, et cetera. Ja wierzę, że mózg to organ, którego można zastąpić, a idealnie odtworzony zastąpi człowieka. Cyfrowy wiec mózg będzie mną, w ciele robota. Nie potrzebuję być człowiekiem, nie muszę nim być, by czuć, myśleć nawet cyfrowo. Będę sztuczną inteligencją i różnicy mi to nie zrobi. Czułbym się świetnie.
- na kim mozna zarobic. Mowisz z pozycji pijawki czy hieny?
Z pozycji usługodawcy. Coś Cię chyba ugryzło. Jeśli chcesz być człowiekiem, który wszystko wszystkim za darmo i z wielką chęcią, to droga wolna, ale nie narzucaj mi swojego zdania. Ja potrzebuję ludzi, którzy czegoś nie potrafią, by móc to zrobić za nich i mieć co za to zjeść. Tak to działa, a jeśli Ci nie pasuje, to już nie do mnie pretensje, ale do tego, kto wymyślił handel.
- i Ty sie godzisz na to?
Godzę czy nie to nie jest ważne, gdy nie wiem czy tak jest i że się nie dowiem ;P Co to za różnica? W tym podglądaniu przeszkadza wstyd czy tam ew. jakieś jeszcze uczucia. One są wywołane ŚWIADOMOŚCIĄ, że ktoś mnie podgląda. Gdy tego nie wiem problem nie występuje. Godzę się? "Ale na co?"
- tu masz troche racji - ten kto nie ma nic do ukrycia, nie kryje sie. Ale to ma byc jego swiadoma decyzja, inaczej jest to bezprawne wkraczenie w prywatnosc czlowieka, do ktorej kazdy ma prawo. Chcialbys zeby ktos bez zaproszenia, wiedzy i zgody wlazil do Twojego domu grzebal w szufladach, itp? Zastanow sie po co ten ktos to robi. Wlamuje sie.
- widzisz: i tu jest sęk. Jesli ktos Cie zniewoli. Jesli bedziesz o tym wiedzial - mozesz sie nie zgodzic. A jesli nie wiesz: moze juz jestes, i nie wiesz? Moze juz ktos steruje Twoimi myslami, a Ty uwazasz je za swoje, samodzielne i niezalezne? Moze ktos manipuluje Twoimi nastrojami, zebys podazal w strone ktora pasuje jemu. A Tobie?
No dokładnie w tym sęk. Pewnie już ktoś to robi, a mi to tito. Jestem tutaj, by osiągnąć jakiś tam cel i umrzeć, jestem z tego powodu szczęśliwy, mam gdzieś czy to moje szczęście, skoro je odczuwam. Jeśli zaś ktoś będzie mi grzebał w moich szufladach, to nie jest to tragedia - wszystko zależy jakim kosztem, z jakim tez podejściem na to spojrzę. Nadal jakby mnie w pudle zamknęli i nigdy nie wypuścili, to jest możliwe, bym był tam wolny i szczęśliwy. Wszystko zależy od punktu widzenia. To jak z tym, że ja bym kota głaskał, a ja urodzony w azji kota bym zjadł - kwestia przyzwyczajeń.
Ostatnio zmieniony 10 lut 2015, 12:14 przez k4cz0r200, łącznie zmieniany 2 razy.
Ani z kamienia ni z gliny tylko z Jasiowej przyczyny
Ani z kamienia ni z wody tylko z Jasiowej urody

Re: SF staje sie faktem.

33
k4cz0r200 pisze:Fenomen postaci wirtualnych zadziwił mnie strasznie dopiero na tym forum. Znacie się niektórzy po parę lat i nigdy nie spotkaliście się np. na piwie.
o ile pamiętam, kilka osób z tego właśnie forum spotkało się w realu i były to raczej osoby z Twojego Kaczor pokolenia ;) niestety nie bywają już tutaj. z czasem zaczęli pisać na innym forum nawzajem o sobie mało pochlebne wspomnienia..
tak oto zaistniał pośród wspomnianych - 'wyższy' poziom interakcji międzyludzkich.

k4cz0r200 pisze:Dopiero fakt, że jesteście ode mnie starsi po 10-20 lat uświadomił mnie, że jesteście innym pokoleniem, macie inne podejście.
heh, trafne spostrzeżenie :lol: nie muszę chyba dodawać, iż za Tobą kroczą już kolejne, z jeszcze innym.. podejściem ;)

k4cz0r200 pisze:Ja w internecie prowadziłem prawdziwie życie, zresztą nadal prowadzę.
skoro tak uważasz, niech tak będzie.

k4cz0r200 pisze:Sterowanie człowiekiem byłoby problemem, ale nie jestem pewny czy faktycznie mogłoby do tego dojść. Wydaje mi się, że ludzie są zbyt przewrażliwieni na punkcie manipulacji, niewolnictwa i prędzej przeprowadziliby ogromne powstanie zamiast dać się zniewolić.
w pierwszej połowie XX wieku nie używano co prawda elektroniki do sterowania ludźmi, a jednak ze wschodu sterowano całym naszym narodem przez pół wieku. jesteś pewien, że brakowało ludzi, którzy się na to nie godzili? niestety więcej było tych uległych i gotowych iść z prądem.. 'czasów' :/

k4cz0r200 pisze:Nadal jeśli bylibyśmy sterowani nieświadomie, to nigdy nie stanowiłoby to dla nas problemu lub byłby on zamiatany pod dywan, trochę jak teraz.
na razie sterowani 'nieświadomie' jesteśmy śmieciowym jedzeniem, przemyślnie narzucanym na każdym kroku zbędnym konsumpcjonizmem. gdy ludzkie rybki całkiem połkną haczyk, będzie za późno na zastanawianie się czy stanowi to problem czy nie.

k4cz0r200 pisze:Potęga tych społeczności jest niesamowita. Odpowiednio poprowadzona internetowa grupa potrafi zdziałać bardzo wiele i wiele namieszać w mediach.
nie kwestionuję tego i właśnie o tym pisałam: zebrać się i coś zdziałać, lecz na krótko.
akcja pod tytułem zbieramy kasę na protezę dla kolegi, zbieramy się i wylewamy piwo z beczek homofobistycznego producenta, klikamy like'i żeby ktoś sobie coś z nich uskrobał na zbawczy cel, itd.
a realnie?
coś jest nie tak, bo inaczej z jakiego powodu przybywałoby stale gabinetów psychiatrycznych i psychologicznych?

k4cz0r200 pisze:Swój pozna swego. Jeśi w internecie poznasz człowieka, który ma takie same problemy jak ty, to po spotkaniu go w realu dogadasz się z nim świetnie, co nie znaczy, że z innymi równie dobrze.
podobnie podsumować można by znajomości zawarte w pociągu czy samolocie. ludzie często potrafią nadawać na tych samych falach choćby tylko dla zabicia czasu ;) jeśli nie ma dalszych wspólnych znajomych u których można by zweryfikować te tzw. 'takie same problemy', to któraś ze stron dość szybko potrafi zmienić maskę na inną. naturalnie nie przeczę, że zdarzają się wyjątki.

k4cz0r200 pisze:Poza tym tak, internetowe atuty odzwierciedlają się w życiu. Ja nauczyłem się panować na grupą, bo byłem administratorem zarządzającym prawie setką moderatorów.
praca (wszystko jedno odpłatna czy nie) przez internet, a życie w internecie nie jest dla mnie tym samym.

k4cz0r200 pisze:Bardziej chodziło mi o to, że awatary nie są wystawione na opinię publiczną. Nikt ich nie wyśmiewa, że udają, przez to przestają się wstydzić, że udają.
jak to nie są wystawiane na opinię publiczną? są i nie raz krytykowane. poza tym nie wierzę, że nikt na ich podstawie nie wyrabia sobie poglądu na temat właściciela.
co się tyczy zaś samego wyśmiewania, to nie ma ono raczej sensu w przypadku czegoś, coś z łatwością ulec może zmianie.

k4cz0r200 pisze:Zastanów się jakby to było gdyby nikt nikogo nie oceniał? Tak właśnie by to wyglądało w tym świecie, o którym mowie.
kluczowe pytanie: co tak na prawdę kryje się za fantazją o idealnym świecie?? dlaczego chcesz odrzucić naturalność natury? brak akceptacji w ogóle czy tylko samoakceptacji?

k4cz0r200 pisze:Problem staje się zawsze wtedy, gdy wychodzą na jaw personalia, ale anonimowo nawet najgorsza porażka nie stanowi takiego problemu, bo zawsze można spróbować jeszcze raz, z innym awatarem.
hmm, w realnym życiu można wiele razy rozpoczynać coś od nowa i pod tym samym nazwiskiem. to kwestia odpowiedzialności oraz zdolności do ponoszenia konsekwencji ze swojej porażki. doświadczenie pokory czyni człowieka silniejszym wewnętrznie.
wygodna zmiana awatara i palenie głupa, że jest się kimś innym niż było co prawda może maskować w oczach innych użytkowników, lecz czy wewnętrzny smrodek nie pozostaje? jak sądzisz?


k4cz0r200 pisze:Za którymś razem, gdy ubierze zbroje, to stanie się rycerzem. Ważny jest jednak trening. Jeśli tylko miernota zauważa swoje błędy, to się dopracuje. Wszystko zaczyna się od chcenia,
o właśnie o to chodzi :) by chcieć dostrzegać własne słabości i robić coś z nimi, a nie tylko chować się za wymyślonym parawanem.
sęk w tym, że udawanie rycerza w tłumie podobnych udawaczy jest przyjemnie łatwiejsze. natomiast chęć stania się prawdziwym rycerzem wymaga wysiłku. tym samym zaledwie uprawdopodobnione kłamstewko choćby powtarzane tysiąc razy czy też przebierane, wystarczy raz jeden nie więcej, wystawić na próbę, by prawdziwość 'rycerza' zweryfikować.


k4cz0r200 pisze:Imitacją? A skąd wiesz, że Ci, którym chcemy być nie zakładają maski?
masz na myśli zwyczajne naśladowanie kogoś?
w moim przekonaniu czerpanie wzorców, a ślepe naśladownictwo nie jest tym samym.
Platon był uczniem Sokratesa, ale nie nosił przecież jego 'maski'. inaczej byłby zwykłą imitacją.

k4cz0r200 pisze:Mi się wydaje, że tak jest, nigdy nie spotkałem się z człowiekiem, który w ogóle nie udaje. Jedni bardziej, drudzy mniej, ale to mówi wiele o człowieku, wiec maska jest tym człowiekiem, tak na prawdę "charakter", to maska. Bez masek jesteśmy wszyscy tacy sami.
charakter, osobowość nie jest maską, a czymś co nas od siebie odróżnia. inaczej bylibyśmy bez refleksyjnymi kupkami mięsa.


k4cz0r200 pisze:Nadal jednak tu bardziej chodzi o rozwój człowieka. Eliminowanie jego wad, które przeszkadzają w rozwoju, panowanie nad wszechświatem.
ależ człowiek posiada w sobie wszelkie narzędzia do eliminowania 'wad' oraz rozwoju osobistego. nie potrzeba do tego sztucznych symulacji ani elektronicznych zamienników szarych komórek. wystarczy ogarnąć w sobie to co przyszło w naturalny sposób i nie zakłamywać oryginału.
zresztą, kto niby ma decydować o konieczności eliminowania takich czy innych wad? kto miałby być na tyle obiektywny by bezdyskusyjnie określić zestaw wad do usunięcia?
w historii był już jeden co próbował wyeksponować wartość jednej rasy ponad inne. czy o taką przyszłość ludzkości Ci chodzi?

co miałeś na myśli pisząc fantazję o panowaniu nad wszechświatem? komu, po co, na co, do czego takie hasło ma służyć??

k4cz0r200 pisze:To jest problem filozoficzny, bo pytaniem jest po co tu jesteśmy? Ja wierzę w to, że po to, by się rozwijać, dowiadywać coraz więcej. Jak dla mnie wyeliminowanie wszelkich wad człowieka, superinteligencja jest jednym z kroków w rozwoju.
także uważam, że jesteśmy tu po to by się rozwijać. jednakże rodzimy się z żywych organizmów, odczuwamy emocje, żywimy uczucia i póki co wolno nam jeszcze samodzielnie myśleć.
podejrzewam, że 'wyczekiwana' sztuczna superinteligencja może odebrać nam te zdolności.


k4cz0r200 pisze:Ci, którzy myślą, że jeden zawód wystarczy zazwyczaj kończą źle. Ja się tego na szczęście nauczyłem wcześniej, ale nie każdy potrafi to zauważyć, więc zawsze będzie ktoś, na kim można zarobić.
nie no, Ameryki nie odkryłeś. tego typu przekonanie od dawna należy do przeszłości.
Ty zarobisz na kimś, ktoś zarobi na Tobie - normalka w usługach.
zwróciłam na coś innego uwagę, mianowicie na przekonanie o tym, że jako jedyny mógłbyś wpaść na genialne rozwiązanie ;).


k4cz0r200 pisze:Jak dla mnie prześwietlenie mojego mózgu byłoby nic nie znaczące. Dla mnie tak, a jeśli dla Ciebie nie, to myślę, że możesz się po prostu nie zgodzić. Dla Ciebie byłaby to egzystencja za wszelką cenę, a według mnie uczciwa zapłata. Kwestia chyba tego co kto uważa za dobro, zło czy wolność.
heh, prześwietlamy swoje mózgi na różnego rodzaju badaniach lekarskich i nie ma w tym nic nadzwyczajnego, dopóki nikt nic w nich nie zmienia co miałoby wpływ na świadomość oraz wolną wolę człowieka.
jeśli uważałbyś za 'uczciwą zapłatę' zgodę na poblokowanie własnego układu limbicznego w zamian za zdolność widzenia w podczerwieni lub umiejętność bez wysiłkowego przyswajania sobie dowolnej wiedzy, to wybacz, ale dałbyś przyzwolenie na wyzucie się z cech człowieczeństwa i stałbyś się po prostu marionetkowym robotem.


k4cz0r200 pisze:Nadal nie wierzę w to, by można było sprawić takie Equilibrium. Nawet w korei północnej ludzie mają szczęście, odnoszą sukcesy, cieszą się życiem i na prawdę kochają wodza.
przy okazji 'radośnie' uprawiają kanibalizm :rolleyes:
Ostatnio zmieniony 10 lut 2015, 17:42 przez Lunadari, łącznie zmieniany 1 raz.
"Kochamy się, bo ona tak samo mi się nie podoba jak ja jej, i nie ma nierówności."
Witek Gombrowicz

Re: SF staje sie faktem.

34
o ile pamiętam, kilka osób z tego właśnie forum spotkało się w realu i były to raczej osoby z Twojego Kaczor pokolenia img/smilies/wink niestety nie bywają już tutaj. z czasem zaczęli pisać na innym forum nawzajem o sobie mało pochlebne wspomnienia..
tak oto zaistniał pośród wspomnianych - 'wyższy' poziom interakcji międzyludzkich.
Nie znam historii i nie wiem o co poszło, ale bywa i tak. Internet nie jest super medium dla interakcji ani pozbawionym wad i nie o to tutaj chodziło. Ot poznać w internecie kogoś i spotkać się z nim jest tak samo możliwe i realne jak poznanie kogoś w pociągu i spotykanie się z nim później. Zawsze można nigdy nie przekroczyć bariery "zwykłego pitu pitu", co zazwyczaj kończy się zawodem i to nie jest problem internetowy, ale bardziej ludzki. Nadal tak podstawowe rzeczy jak poznanie człowieka są jak najbardziej możliwe. Wyższy poziom interakcji tyczył się czegoś innego, ale o tym napisze w odpowiedzi na inny fragment Twojej wiadomości.
nie kwestionuję tego i właśnie o tym pisałam: zebrać się i coś zdziałać, lecz na krótko.
akcja pod tytułem zbieramy kasę na protezę dla kolegi, zbieramy się i wylewamy piwo z beczek homofobistycznego producenta, klikamy like'i żeby ktoś sobie coś z nich uskrobał na zbawczy cel, itd.
a realnie?
coś jest nie tak, bo inaczej z jakiego powodu przybywałoby stale gabinetów psychiatrycznych i psychologicznych?
podobnie podsumować można by znajomości zawarte w pociągu czy samolocie. ludzie często potrafią nadawać na tych samych falach choćby tylko dla zabicia czasu img/smilies/wink jeśli nie ma dalszych wspólnych znajomych u których można by zweryfikować te tzw. 'takie same problemy', to któraś ze stron dość szybko potrafi zmienić maskę na inną. naturalnie nie przeczę, że zdarzają się wyjątki.
No ale to jak najbardziej jest realne. Lajki, to zwykłe łańcuszki i fejsbukowa moda - to nie są internetowe społeczności. Facebook, myspace czy inne fotki, to tylko portale społecznościowe. Tutaj wchodzi się razem ze swoimi przyjaciółmi z reala właściwie - to trochę coś innego. Internetowe społeczności, to zgrana grupa, która cały czas się powiększa. Niektórzy znają się po parę lat (ja z nimi jestem od 5), a inni są świeży i zawsze mile widziani. Takie rzeczy jak zebranie kasy swojemu koledze, wysłanie listów potrzebującej koleżance, etc., to tylko jedne z niewielu akcji. Np. użytkownicy wysyłają sobie paczki. Tak po prostu. Wsadzają tam fajne prezenty i wysyłają dalej, za free. Jedynym obowiązkiem jest zrobienie wtedy paczki dla kogoś innego i wysłanie mu jej. Ludzie sami sobie pomagają, rozdają rzeczy niejednokrotnie bardzo drogie, etc. Co innego mięliby robić, by nie uznać tego za "coś zdziałać, lecz na krótko."? Demaskowanie przestępstw internetowych, czarny PR dla nieuczciwych firm, to jedne z najpotężniejszych i najbardziej permanentnych działań takich grup. Odbija się to bardzo na rzeczywistości i gdyby nie internet, to ludzie poznani w pociągu by tego nie zrobili ;P


No i najważniejsze - cały czas wchodzą ze sobą w interakcje. Na ulicy mijasz setki ludzi i jeśli uśmiechniesz się chociaż do jednego, to będzie sukces. Wchodzisz do internetowej społeczności, powiesz słówko i natychmiast słucha cię setki osób. Dyskusje są publiczne, tworzą się całe grupy, etc. I tak dzień w dzień, od rana do wieczora pełna komunikacja, funkcjonowanie społeczne. To już nie rozmawianie z panią z warzywniaka z rana, ale rozmawianie z połową kraju z rana. Jak dla mnie jest to wyższy level. Nie dziwne więc, że przybywa gabinetów psychiatrycznych - ludzie chcą się dowartościować na fejsie, a ktoś ich sprowadzi brutalnie na ziemie i jest osobiście skrzywdzony i tym podobne problemy. Jednak to są portale z imienia i nazwiska, na portalach społecznościowych, gdzie jest się pod nickiem jest to z pewnością lżejsze z powodu tej możliwości nauczenia się na błędach i spróbowania jeszcze raz.
praca (wszystko jedno odpłatna czy nie) przez internet, a życie w internecie nie jest dla mnie tym samym.
Ta moja praca, to było przesiadywanie z ludźmi, tak jak tutaj. I nie byłem zatrudniony, ot po prostu spieniężyłem ilość odwiedzin dzięki reklamom. Nadal ja tam byłem częścią dużej grupy ludzi, którzy znali się parę lat. Niejednokrotnie z widzenia oraz nawet imienia i nazwiska i miejsca zamieszkania.
jak to nie są wystawiane na opinię publiczną? są i nie raz krytykowane. poza tym nie wierzę, że nikt na ich podstawie nie wyrabia sobie poglądu na temat właściciela.
co się tyczy zaś samego wyśmiewania, to nie ma ono raczej sensu w przypadku czegoś, coś z łatwością ulec może zmianie.

uczowe pytanie: co tak na prawdę kryje się za fantazją o idealnym świecie?? dlaczego chcesz odrzucić naturalność natury? brak akceptacji w ogóle czy tylko samoakceptacji?
No właśnie nie są wystawieni na opinię publiczną. Mogą być obrzucani błotem, ale to nie do nich, ale do ich awatara. Mogą awatara zmienić i wszystko naprawić. Mniej kompleksów, bo nikt nikogo specjalnie tak nie skrzywdzi, a za to kogoś nauczy jak się zachować, by nie naruszać praw rządzonych przez grupę, przez społeczność.

I to nie była fantazja o tym idealnym świecie. Ja bym nie chciał żyć w czymś takim, po prostu powiedziałem, że byłoby to wcale nie tak złe - w nawiązaniu do tych awatarów. Po prostu byłoby na pewno ciekawym przeżyciem, ale na pewno nie zamiennikiem rzeczywistości.
Ostatnio zmieniony 10 lut 2015, 19:08 przez k4cz0r200, łącznie zmieniany 1 raz.
Ani z kamienia ni z gliny tylko z Jasiowej przyczyny
Ani z kamienia ni z wody tylko z Jasiowej urody

Re: SF staje sie faktem.

35
Imitacją? A skąd wiesz, że Ci, którym chcemy być nie zakładają maski?

masz na myśli zwyczajne naśladowanie kogoś?
w moim przekonaniu czerpanie wzorców, a ślepe naśladownictwo nie jest tym samym.
Platon był uczniem Sokratesa, ale nie nosił przecież jego 'maski'. inaczej byłby zwykłą imitacją.


k4cz0r200 napisał(a):

Mi się wydaje, że tak jest, nigdy nie spotkałem się z człowiekiem, który w ogóle nie udaje. Jedni bardziej, drudzy mniej, ale to mówi wiele o człowieku, wiec maska jest tym człowiekiem, tak na prawdę "charakter", to maska. Bez masek jesteśmy wszyscy tacy sami.

charakter, osobowość nie jest maską, a czymś co nas od siebie odróżnia. inaczej bylibyśmy bez refleksyjnymi kupkami mięsa.
Taki Sokrates mógł zgrywać tego kim nie jest, więc platon biorąc z niego przykład mógł brać przykład z jego maski. Np. nieprzenikniona pewność siebie była maską, która pozwalała Sokratesowi przestać się bać - z boku nikt tego nie widział, bo maska się sprawdzała. Platon stałby się pewny siebie jak maska swojego mistrza, etc ;)

No i może za bardzo poleciałem z tym charakterem, ale według mnie maska definiuje człowieka. Ludzie zakładają maski nieświadomie i z nimi powinno się rozmawiać - tzn. z maskami. Rozmowa bezpośrednio ze słabością człowieka oznacza jego natychmiastową reakcję obronną. Trzeba więc zacząć od maski, by dotrzeć do środka, którego nigdy całkowicie nie odkryjemy. Zawsze będziemy przewracać maski, dlatego według mnie są po prostu częścią człowieka.
jeśli uważałbyś za 'uczciwą zapłatę' zgodę na poblokowanie własnego układu limbicznego w zamian za zdolność widzenia w podczerwieni lub umiejętność bez wysiłkowego przyswajania sobie dowolnej wiedzy, to wybacz, ale dałbyś przyzwolenie na wyzucie się z cech człowieczeństwa i stałbyś się po prostu marionetkowym robotem.
Nad samym blokowaniem bym się już zastanawiał. Usuwanie tego co ja chce, spoko, ale jak ktoś miałby mi coś usuwać bez mojej zgody, to trochę kiepsko. Nadal gdyby to było robione nieświadomie, to problem by nie istniał. Mi mimo wszystko chodziło i śledzenie mojego mózgu, czytanie moich mysli czy cośtam - na to mogę pozwolić kosztem podczerwieni w oczach.
także uważam, że jesteśmy tu po to by się rozwijać. jednakże rodzimy się z żywych organizmów, odczuwamy emocje, żywimy uczucia i póki co wolno nam jeszcze samodzielnie myśleć.
podejrzewam, że 'wyczekiwana' sztuczna superinteligencja może odebrać nam te zdolności.
Sztuczna superinteligencja może mieć naszą świadomość i nasz mózg. Stalibyśmy się tą superinteligencją - trzeba byłoby tylko porzucić wadliwą ludzkość. Byłaby to ludzkość 2.0, ludzkość nowoczesna, ludzkość elektorniczna. Homo novus ;)
ależ człowiek posiada w sobie wszelkie narzędzia do eliminowania 'wad' oraz rozwoju osobistego. nie potrzeba do tego sztucznych symulacji ani elektronicznych zamienników szarych komórek. wystarczy ogarnąć w sobie to co przyszło w naturalny sposób i nie zakłamywać oryginału.
zresztą, kto niby ma decydować o konieczności eliminowania takich czy innych wad? kto miałby być na tyle obiektywny by bezdyskusyjnie określić zestaw wad do usunięcia?
w historii był już jeden co próbował wyeksponować wartość jednej rasy ponad inne. czy o taką przyszłość ludzkości Ci chodzi?
Te nasze narzędzia są prymitywne. Znaczy się w mojej futurystycznej fantazji ;) Możemy siedzieć po turecku jak pajac i kontemplować swoją nieudolność lub za pomocą nowoczesnego nanorobota zmodyfikować sobie mózg i osiągnąć to samo. I oczywiście Ty decydowałabyś o tym co chcesz zmienić. Tak jak teraz malujesz się, golisz pachy, etc. Znaczy strzelam, że tak robisz, ale większość kobiet to robi.
co miałeś na myśli pisząc fantazję o panowaniu nad wszechświatem? komu, po co, na co, do czego takie hasło ma służyć??
Jak to poco? Żeby opanować wszechświat tak jak ziemię. Po to, by wykorzystać go do swoich celów. Poznajemy naukę nie z ciekawości, ale z korzyści jakie to działanie przynosi. Opanowanie wszechświata byłoby dużym krokiem do poznania kim jesteśmy i po co powstaliśmy, czym to wszystko jest i po co chociażby. Do tego pozwoliłoby na kolonizację nowych planet, zasiedlanie wszechświata i jeszcze szybszy rozwój. Po co? No bo można i wierzę, że po to tu jesteśmy tak po prostu.
Ostatnio zmieniony 10 lut 2015, 19:22 przez k4cz0r200, łącznie zmieniany 2 razy.
Ani z kamienia ni z gliny tylko z Jasiowej przyczyny
Ani z kamienia ni z wody tylko z Jasiowej urody

Re: SF staje sie faktem.

36
k4cz0r200 pisze:Demaskowanie przestępstw internetowych, czarny PR dla nieuczciwych firm, to jedne z najpotężniejszych i najbardziej permanentnych działań takich grup.
nie no jasne, jeśli coś brzydko kwitnie w internecie, to w internecie należy to unieszkodliwić także. jestem za.

k4cz0r200 pisze:No i najważniejsze - cały czas wchodzą ze sobą w interakcje. Na ulicy mijasz setki ludzi i jeśli uśmiechniesz się chociaż do jednego, to będzie sukces. Wchodzisz do internetowej społeczności, powiesz słówko i natychmiast słucha cię setki osób.
oo, tu leży sedno!
dlaczego życzliwość i autentyczne uśmiechanie się na ulicy schodzi do lamusa, za to tak intensywnie rozwija się w necie? przecież to nienaturalne.
wyobraź sobie, że nagle pod wpływem burzy słonecznej szlag trafia na kilka dni wszelkie stacje nadawczo odbiorcze. wchodzisz do ..nigdzie.. i nie ma ..komu.. cię podziwiać.. co za tragedia.. i jak tu zagadać do pani z warzywniaka jak ona jest tylko jedna.. przecież szkoda w ogóle zachodu ;)

wysyłanie sobie nawzajem niepotrzebnych rzeczy pod szczytnym szyldem obdarzania prezentami jakoś specjalnie.. przekonuje mnie o niczym. inicjatywa niby fajna (jestem za recyklingiem), tyle że jej zasięg w kółku wzajemnej adoracji niespecjalnie świadczy o 'wysokim' potencjale możliwości grupy.
uwierzyłabym w wyższy 'level' gdyby tak dla przykładu skutecznie skrzyknąć się przed jedenastym listopada i wreszcie godnie zamanifestować radość z odzyskania niepodległości; pozytywną masą zepchnąć na margines niebytu wszelkiej maści zadymiarzy. miałoby to sens i na prawdę jakieś znaczenie.
inny na szybko przykład możliwości zadziałania - wg Ciebie - potęgi społeczności internetowych: czy słyszałeś, że jedną z kamienic na warszawskiej Pradze z początkiem bieżącego roku remontowali wolontariusze z Izraela i Portugalii??
kurcze, czy w całym województwie brakuje zdrowych i dysponujących czasem młodych ludzi? czy mieszkańcy kamienicy musieli z własnym problemem na prawdę zgłaszać się do agencji zajmującej się problemami trzeciego świata? bo właśnie tego typu organizacja przyszła im z pomocą. tutaj, w środku zinternetowanego, zadufanego w sobie, a raczej zatrzaśniętego w fantasmagoriach wirtualnego światka.

wszystkie inne działania ograniczone w swojej wyjątkowości do wyjątkowego miejsca w sieci zostają w historii tam gdzie powstały. takie mam zdanie i już.

k4cz0r200 pisze:Nie dziwne więc, że przybywa gabinetów psychiatrycznych - ludzie chcą się dowartościować na fejsie, a ktoś ich sprowadzi brutalnie na ziemie i jest osobiście skrzywdzony i tym podobne problemy. Jednak to są portale z imienia i nazwiska,
w szkole, w pracy, a przede wszystkim w rodzinie funkcjonujesz z imienia i nazwiska i z tych właśnie płaszczyzn życia pochodzą głównie pacjenci gabinetów psychiatrycznych, a nie z facebook'a.
ludzie z ludźmi na co dzień nie potrafią się komunikować, dlatego złudnie szukają wsparcia w sieci z powodu poczucia osamotnienia równolegle wypierają się samych siebie. bo czymże innym jest przekonanie: najwyżej zacznę raz jeszcze pod innym nickiem i awatarem? czyż nie ucieczką przed własną miałkością?


k4cz0r200 pisze:No właśnie nie są wystawieni na opinię publiczną. Mogą być obrzucani błotem, ale to nie do nich, ale do ich awatara. Mogą awatara zmienić i wszystko naprawić. Mniej kompleksów, bo nikt nikogo specjalnie tak nie skrzywdzi, a za to kogoś nauczy jak się zachować, by nie naruszać praw rządzonych przez grupę, przez społeczność.
jesteśmy ludźmi, zatem dlaczego mamy wypierać się ludzkich cech? skąd biorą się kompleksy i dlaczego powinniśmy udawać, że ich nie mamy?
wcześniej pisałeś o przypuszczeniu, że jednym z powodów naszego istnienia na ziemi jest nauka i rozwój. czy odkrycie w sobie kompleksu, następnie zniwelowanie go, oswojenie, akceptacja + odkrycie w sobie innych potencjałów nie powinno być zaliczane do jednego z zadań rozwoju i nauki życia przez człowieka?
na czym powinien polegać rozwój: na odkrywaniu i wzrastaniu, czy przeciwnym mu i degradującym wypieraniu i ukrywaniu? zastanów się proszę.

czy słowo akceptacja we współczesnym świecie ma być rozumiane jedynie w pojęciu: hasło dostępu zostało zaakceptowane?
dlaczego w ogóle ktoś kogoś ma zamiar obrzucać błotem, a ten drugi z założenia powinien się tego obawiać? skąd i po co niedorzeczności te wynikają?

k4cz0r200 pisze:Ludzie zakładają maski nieświadomie i z nimi powinno się rozmawiać - tzn. z maskami. Rozmowa bezpośrednio ze słabością człowieka oznacza jego natychmiastową reakcję obronną.
zaczynam rozumieć Twoje metafory masek.. choć ja inaczej bym to określiła - niekoniecznie zakładaniem masek, a zwyczajnym prawem do zachowania prywatności i intymności.
załóżmy, że gruboskórny, nieokrzesany i dziki człowiek w miejscu publicznym zapragnie rozmawiać z obcą mu osobą na jej prywatne tematy. ja tutaj nie widzę konieczności zakładania żadnej maski przez zaczepioną osobę, a zwyczajną konieczność przystopowania wścibskiego buraka. w takiej sytuacji reakcja obronna jakby ją nie nazywać jest naturalną reakcją i nie ma co jej dorabiać ideologii.
to że jeden ma ochotę podreperować własne ego kosztem innego człowieka nie oznacza, że ten drugi ma obowiązek mu to ułatwić. istotą jest respektowanie cudzych granic, a nie przyklejania komuś łatki pod pojęciem maski.


k4cz0r200 pisze:Nad samym blokowaniem bym się już zastanawiał. Usuwanie tego co ja chce, spoko, ale jak ktoś miałby mi coś usuwać bez mojej zgody, to trochę kiepsko. Nadal gdyby to było robione nieświadomie, to problem by nie istniał.
to tak jak podczas snu nieświadomie łykamy muchy i komary, a po obudzeniu z całym przekonaniem stwierdzamy, że żadnego robaka nie wzięlibyśmy do ust. jeśli coś dzieje się poza świadomością, nie mamy z tym problemu. lecz jednak gdybyśmy zauważyli, że nasz bliski podczas snu łyka insekty, a później się tego wypiera, to z czasem może przyznalibyśmy rację, że z nami też coś jest na rzeczy ;)
podobnie po przeprowadzonej w Twojej głowie lobotomii nie miałbyś pojęcia co zaszło i byłyby Ci obojętne własne dalsze losy. natomiast, gdybyś dowiedział się, że wszyscy mężczyźni Twojego wzrostu, koloru oczu oraz koloru włosów bezwzględnie muszą zostać poddani lobotomii, to ręczę że w tym przypadku nie byłoby Ci już wszystko jedno.. ;)


k4cz0r200 pisze:Sztuczna superinteligencja może mieć naszą świadomość i nasz mózg. Stalibyśmy się tą superinteligencją - trzeba byłoby tylko porzucić wadliwą ludzkość.
chętnie dowiedziałabym się, co właściwie rozumiesz pod definicją 'wadliwej ludzkości'.


k4cz0r200 pisze:Jak to poco? Żeby opanować wszechświat tak jak ziemię. Po to, by wykorzystać go do swoich celów.
nie wiem czy znasz historię Wysp Wielkanocnych, a istnieją przesłanki sugerujące analogiczną przyszłość Ziemi. niestety dziewiętnastowieczny utylitaryzm dość skutecznie skierował ludzkość na drogę biologicznej samozagłady, która trwa do dzisiejszego dnia! tym samym nie budzi wątpliwości, że ewentualne 'opanowanie wszechświata w celu wykorzystania go do swoich celów', niczego dobrego nie może zwiastować na przyszłość.
Ostatnio zmieniony 10 lut 2015, 21:49 przez Lunadari, łącznie zmieniany 1 raz.
"Kochamy się, bo ona tak samo mi się nie podoba jak ja jej, i nie ma nierówności."
Witek Gombrowicz

Re: SF staje sie faktem.

37
oo, tu leży sedno!
dlaczego życzliwość i autentyczne uśmiechanie się na ulicy schodzi do lamusa, za to tak intensywnie rozwija się w necie? przecież to nienaturalne.
Ja nawet myślę, że nie tyle naturalne, co zwykłe. Tak jest od zarania dziejów. Owszem są i kraje, gdzie się człowiek do człowieka uśmiecha na codzień, ale jest to tak zwykłe, że kompletnie bez znaczenia. Chyba w nagli albo w australii - tam gdzie mówią "how are you mate?" gdy kogoś obcego spotykasz mówią tak jak by mówimy "bry" wchodząc do sklepu. Tak to już działa, niesty i dlatego mówiłem o wyższym levelu w internecie. No bo to jest coś czego nie ma tutaj, ludzie pozbywają się jakiś swoich uwarunkowań, są bardziej tacy jacy chcieliby by być. Są jakby bardziej sobą, nawet jeśli czasem udają. Takie jest moje zdanie, teza, obserwacja ;)

I to nie prawda, że nie przekładają tego do normalnego życia. Przekładają i to masowo tylko Ty tego prawdopodobnie nie zauważasz lub uważasz to za nieznaczące. Są takie lokale i takie imprezy, na których każdy jest taki jak w necie - zdziwko? ;) Są nawet takie kluby na mieście, wystarczy tylko wiedzieć gdzie. Owszem Ci ludzie może i się uśmiechają do innych, ale co to zmieni skoro oni nie uśmiechają się do nich? :O Szkoda czasu, a zmieniać nikogo nikt nie ma prawa.
wysyłanie sobie nawzajem niepotrzebnych rzeczy pod szczytnym szyldem obdarzania prezentami jakoś specjalnie.. przekonuje mnie o niczym. inicjatywa niby fajna (jestem za recyklingiem), tyle że jej zasięg w kółku wzajemnej adoracji niespecjalnie świadczy o 'wysokim' potencjale możliwości grupy.
To po prostu dawanie sobie radości, bycie życzliwym, a nie recykling. Nie wazne co dać, byleby dać, byleby dostać. Takie fajne dawanie sobie dobra - fajna to jest rzecz. Żadne tam "bry" przy wejściu do sklepu, ale spakowanie do pudła tego, co najlepsze, byś mógł się tym nacieszyć. Ludzie dostają często to co pragną choć nigdy się do tego nie przyznają - to jest po prostu fajne, że ktoś się nimi interesuje w środowisku, gdzie jest 1,6-1,8 mln realnych użytkowników. Nie taka mała ta grupa.
uwierzyłabym w wyższy 'level' gdyby tak dla przykładu skutecznie skrzyknąć się przed jedenastym listopada i wreszcie godnie zamanifestować radość z odzyskania niepodległości; pozytywną masą zepchnąć na margines niebytu wszelkiej maści zadymiarzy. miałoby to sens i na prawdę jakieś znaczenie.
Robią tą bardzo często, akurat sam wykop jest bardzo aktywny politycznie. Próbowali kiedyś tam strajkować, ale na strajk przyszła garstka osób, tych najbardziej napalonych ;P No ale takie rzeczy jak dzień niepodległości, przypominanie o zawieszeniu flagi, ogólnie skrajny patriotyzm jest tam na porządku dziennym. Zachęcają i jeżdżą na różne takie, ale to zależy czy do czynienia mamy z grupą polityczną czy niepolityczną, tak jak ja.
inny na szybko przykład możliwości zadziałania - wg Ciebie - potęgi społeczności internetowych: czy słyszałeś, że jedną z kamienic na warszawskiej Pradze z początkiem bieżącego roku remontowali wolontariusze z Izraela i Portugalii??
kurcze, czy w całym województwie brakuje zdrowych i dysponujących czasem młodych ludzi? czy mieszkańcy kamienicy musieli z własnym problemem na prawdę zgłaszać się do agencji zajmującej się problemami trzeciego świata? bo właśnie tego typu organizacja przyszła im z pomocą. tutaj, w środku zinternetowanego, zadufanego w sobie, a raczej zatrzaśniętego w fantasmagoriach wirtualnego światka.
To ja się pytam czemu CIę tam nie było?
To jeden z moich ulubionych obrazków narysowany przez jednego z tamtejszych użytkowników:
Obrazek
w szkole, w pracy, a przede wszystkim w rodzinie funkcjonujesz z imienia i nazwiska i z tych właśnie płaszczyzn życia pochodzą głównie pacjenci gabinetów psychiatrycznych, a nie z facebook'a.
ludzie z ludźmi na co dzień nie potrafią się komunikować, dlatego złudnie szukają wsparcia w sieci z powodu poczucia osamotnienia równolegle wypierają się samych siebie. bo czymże innym jest przekonanie: najwyżej zacznę raz jeszcze pod innym nickiem i awatarem? czyż nie ucieczką przed własną miałkością?
Na pewno uczeniem się na błędach, na szczęście tych nieszkodliwych. No jeśli zaczynasz być jakiś i dostajesz przez to wciry od życia i się nie zmienisz, to zawsze pozostaniesz lamusem ;P Jeśli chce się wyjść na ludzi, to trzeba popełnić błędy i zacząć jeszcze raz. Inny nick i awatar, to taka lajtowa wersja zaczynania życia od nowa, spójrz na to w ten sposób. Kto miałby frajdę z tego, by popełniać cały czas te same błędy w kółko pod innym nickiem?
jesteśmy ludźmi, zatem dlaczego mamy wypierać się ludzkich cech? skąd biorą się kompleksy i dlaczego powinniśmy udawać, że ich nie mamy?
wcześniej pisałeś o przypuszczeniu, że jednym z powodów naszego istnienia na ziemi jest nauka i rozwój. czy odkrycie w sobie kompleksu, następnie zniwelowanie go, oswojenie, akceptacja + odkrycie w sobie innych potencjałów nie powinno być zaliczane do jednego z zadań rozwoju i nauki życia przez człowieka?
na czym powinien polegać rozwój: na odkrywaniu i wzrastaniu, czy przeciwnym mu i degradującym wypieraniu i ukrywaniu? zastanów się proszę.
O tym mówię. Skąd wiedzieć, że się ma problem skoro nikt Ci go nie wytknie? Człowiek musi się przejechać, by w ogóle chcieć poznawać prawdę, a dobrze wiesz, że łatwo popełnić błąd, z którego nie tak łatwo się podnieść. Wytykają błędy Ci, którym błędy nie zostały jeszcze wytknięte i to naturalna kolej rzeczy. Bez tego wszyscy tkwilibyśmy w błędzie, tak się nie da po prostu.
chętnie dowiedziałabym się, co właściwie rozumiesz pod definicją 'wadliwej ludzkości'.
Człowiek musi wydalać i jeść - można to zamienić na coś bardziej efektywnego, czyli wirtualne jedzenie i smak. Człowiek ma problem z oddychaniem pod wodą, kiepsko lata i ogólnie ma kruche kości. To takie przykłady, ale ciężko mi teraz wymyślić wszystkie. Byłaby tego masa. Po prostu wszystko to, co można ulepszyć, naprawić lub udoskonalić taka "ludzkość 2.0" miałaby wgrane przy pierwszej wersji oprogramowania ;P
nie wiem czy znasz historię Wysp Wielkanocnych, a istnieją przesłanki sugerujące analogiczną przyszłość Ziemi. niestety dziewiętnastowieczny utylitaryzm dość skutecznie skierował ludzkość na drogę biologicznej samozagłady, która trwa do dzisiejszego dnia! tym samym nie budzi wątpliwości, że ewentualne 'opanowanie wszechświata w celu wykorzystania go do swoich celów', niczego dobrego nie może zwiastować na przyszłość.
Nie znam, ale poczytam. Nadal każdy błąd, nawet myślowy dałoby się wyeliminować z ludzkości 2.0. Taki czynnik społeczny, chociażby skłonność do chorej zazdrości drugiemu człowiekowi? Oczywiście bez zakładania religii i prób uczenia robienia tego myśląc o tafli jeziora. Po prostu pstryk i nie ma. To już wiele by poprawiło i byłoby dużo spokojniej. Tak krok po kroku można byłoby przeprowadzić to co się naszym przodkom nie udało.

Edit. Czyli chodzi Ci o wyczerpanie zasobów, w konsekwencji kanibalizm i wyginięcie na wyspie wielkanocnej? No cóż, właśnie o to się rozchodzi. Wystarczyłoby wysłać taką samą grupkę na planetę wielkości ziemi - zasobów cała masa. Kolonizacja innych planet, to rozwiązanie przeludnienia. Można to przeprowadzić tak sprawnie jak kolonizację ameryki, już pomijając względy polityczne czy tam etyczne.
Ostatnio zmieniony 10 lut 2015, 22:24 przez k4cz0r200, łącznie zmieniany 2 razy.
Ani z kamienia ni z gliny tylko z Jasiowej przyczyny
Ani z kamienia ni z wody tylko z Jasiowej urody

Re: SF staje sie faktem.

38
Lunadari pisze:inny na szybko przykład możliwości zadziałania - wg Ciebie - potęgi społeczności internetowych: czy słyszałeś, że jedną z kamienic na warszawskiej Pradze z początkiem bieżącego roku remontowali wolontariusze z Izraela i Portugalii??
kurcze, czy w całym województwie brakuje zdrowych i dysponujących czasem młodych ludzi? czy mieszkańcy kamienicy musieli z własnym problemem na prawdę zgłaszać się do agencji zajmującej się problemami trzeciego świata? bo właśnie tego typu organizacja przyszła im z pomocą. tutaj, w środku zinternetowanego, zadufanego w sobie, a raczej zatrzaśniętego w fantasmagoriach wirtualnego światka.
Ło matko Habitat Poland działa w Polsce, co jednak nie znaczy że wolontariusze z różnych państw nie pomagają sobie wzajemnie, skąd wzięłaś ten trzeci świat, w znaczeniu, tylko.... Lunadari to jest zwykła manipulacja informacją :D
To może coś z ich strony
Habitat for Humanity to pozarządowa, dobroczynna organizacja, której misją jest zapewnienie godnego miejsca do życia niezamożnym osobom zagrożonym wykluczeniem mieszkaniowym. Organizacja pomaga tym, którzy nie mają gdzie mieszkać lub mieszkają poniżej dopuszczalnych norm. Habitat for Humanity buduje i remontuje domy, przy wsparciu samych beneficjentów, wolontariuszy, darczyńców i organizacji habitatowskich z innych krajów. Organizacja pomaga osobom aktywnym – takim, które same chcą sobie pomóc. Habitatowskie mieszkania są proste i skromne, ale solidne i dostępne finansowo. Koszt budowy lub remontu jest spłacany w nieoprocentowanych ratach. Pieniądze pochodzące ze spłat, a także darowizny, tworzą fundusz pozwalający na prowadzenie kolejnych projektów. Od 38 lat istnienia organizacja zbudowała już ponad 600 000 domów na całym świecie, zapewniając dach nad głową dla dwóch milionów ludzi.
habitat.pl
Ostatnio zmieniony 10 lut 2015, 22:41 przez victoria, łącznie zmieniany 1 raz.
... Kiedy nie masz nic do podarowania, ofiaruj uśmiech ....

Re: SF staje sie faktem.

39
Ale się rozgadaliście :D
k4cz0r200 pisze:Te nasze narzędzia są prymitywne. Znaczy się w mojej futurystycznej fantazji Możemy siedzieć po turecku jak pajac i kontemplować swoją nieudolność lub za pomocą nowoczesnego nanorobota zmodyfikować sobie mózg i osiągnąć to samo. I oczywiście Ty decydowałabyś o tym co chcesz zmienić. Tak jak teraz malujesz się, golisz pachy, etc. Znaczy strzelam, że tak robisz, ale większość kobiet to robi.
Tak ale takich narzędzi niema, to ewentualna daleka przyszłość.
Każdy może to zrobić sam o ile ma na to CZAS, wszystko co trzeba zrobić to stworzyć sobie warunki do tego, aby mieć dużo czasu.
A te medytacje to tylko taka moda, częściej praktykują je ludzie chcący osiągnąć sukces zawodowy czy coś, niż się rozwijać duchowo.

Jest człowiek prawdziwy, i wystarczy to skumać, większość problemów bierze się ze wpływu umysłu zbiorowego ludzkości, na pojedyńczego człowieka.
Nie wkładać serca w to co się wykonuje, to domena ludzi wielkich, a tych jest mało, nie tworzyć imitacji wielkości.
Wkładać serce tylko we własny rozwój, bez napinania się i stękania(no chyba że ktoś tak lubi), wtedy poświęcenie wielkich nie pujdzie na marne.
Ale to nie moż być rozwój według wzorów tego "ziemskiego komputera" jak nazywam ten umysł zbiorowy, i tu nie tyle chodzi o odnalezienie siebie, co oczyszczenie z jego wpływu, wtedy jakby się człowiek na nowo odrodził.

Narzędzi od cholery, zaczynając od narkotyków, poprzez rożne inspiracje wizualne, własne obłędne zamysły, emocje, uczucia itp... tylko że to wszystko jest uwięzione wewnątrz człowieka, bo człowiekowi bardziej zaczeło zależeć na zapisaniu się w tym "komputerze" niż na samym sobie.
Ostatnio zmieniony 10 lut 2015, 23:00 przez Conan Barbarzynca, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: SF staje sie faktem.

40
@Conan: No oczywiście, ale ja tu mówię o hipotetycznej bliżej nieokreślonej przyszłości, w której coś takiego mogłoby być możliwe. I tu bardziej chodziło o rozkminę o to co dałoby wykorzystanie takich narzędzi jeśli ma się te "wrodzone", czy też inne wyuczone. No moim zdaniem łyknięcie takiego nanorobota zrobi te samą robotę w krótkim czasie i może zostać podane masowemu, ziemskiemu komputerowi. Pomijając już kwestie manipulacji, kwestię etyczne, moralne i odczłowieczające sprowadzenie wszystkich w jednym momencie w stan, w którym nie muszą skakać sobie do gardeł mógłby być bardzo budujący.

Same te teksty o siedzeniu po turecku, myśleniu o tafli itd., to eufemizm? Chyba litota. No wiesz, specjalnie odebrałem temu znaczenie, by nadać znaczenie mojemu nanorobotowi :P Taki zabieg literacki, bez urazy jeśli komuś to zawadziło, ja tam mam na temat rozwoju duchowego dobre zdanie.

Edit: No to chyba nie eufemizm ani nie litota jak patrze na google ;P Jeśli mamy tu specjalistę językowego lub jakaś dobra dusza z działów poetyckich zaszczyciłaby ten wątek swoją obecnością, to ja bym chętnie się dowiedział jak to się nazywa, bo chyba sobie tego nie wymyśliłem :co:
Ostatnio zmieniony 10 lut 2015, 23:06 przez k4cz0r200, łącznie zmieniany 2 razy.
Ani z kamienia ni z gliny tylko z Jasiowej przyczyny
Ani z kamienia ni z wody tylko z Jasiowej urody

Re: SF staje sie faktem.

41
No taka pigułka na wszystko ;) Mnie osobiście aż tak bardzo nie interesuje narzucanie czegoś "ludzkości", wolał bym wykorzystać to do zwiększenia swojej siły.
Ja uważam że rozwój dąży do niezależności, a jak ludzie się naprawdę kochają i są jednością, to im silniejsi tym byli by bardziej wspaniałomyślni wobec bliżnich ;)
A jak nie to trudno, silni mają święte prawo pozabijać się nawzajem jeśli się nielubią, złe jest gnębienie bezbronnych a nie wojna, bynajmniej ja tak myślę.

Ludzie nie mają wielkich możliwości okazywania sobie miłości i takich tam, mają wielkie ambicje które ich zjadają, chcieli by zabrać wszystkich do nieba i takie tam, wielu bez wachania by się poświęciło dla innych, ale są za słabi i za głupi aby to coś dało ;)
Gdyby byli silniejsi i mądżejsi to co innego.

Edit - nie doczytałem dalszej części, to chyba właśnie ta litota czy coś :D
Swoją drogą ja też jestem zwolennikiem jak najskuteczniejszych i najszybszych rozwiązań, byle nie wiązało się to z zaprzedaniem duszy, bo co mi z siły czy mądrości jeśli nie będe sobą?
Ostatnio zmieniony 10 lut 2015, 23:17 przez Conan Barbarzynca, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: SF staje sie faktem.

42
Kaczor, juz bez myslnikow.
A propos wirtualnego swiata; jest ok, dopoki nie staje sie zamiennikiem realnego. Jest czescia realnego.
Zle sie zaczyna dziac dopiero gdy staje sie wazniejszy, lub zaczyna imitowac zycie, i o tym mowimy. Sam przyznajesz ze znajomosci z netu wymagaja jednak kontaktu z zywym czlowiekiem, a nie wirtualna postacia.
Natomiast dech mi zaparlo Twoje stwierdzenie o superinteligentnym mozgu do ktorego ograniczasz siebie. Tak sobie zapytam: to na co Ci dziewczyna, nawet sobie w bierki nie pogralibyscie. To o czym mowisz - byloby koncem ludzkosci. Wiesz moze jak sie rozmnazaja elektronowe glowy?
Ostatnio zmieniony 11 lut 2015, 7:04 przez ayalen, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: SF staje sie faktem.

44
Po pierwsze jak wyżej, tak dla pewności, a reszta:
Natomiast dech mi zaparlo Twoje stwierdzenie o superinteligentnym mozgu do ktorego ograniczasz siebie. Tak sobie zapytam: to na co Ci dziewczyna, nawet sobie w bierki nie pogralibyscie. To o czym mowisz - byloby koncem ludzkosci. Wiesz moze jak sie rozmnazaja elektronowe glowy?
Dziewczyna wtedy nie jest potrzebna jeśli wola. Mamy w mózgu pewne instynkty, chociażby chęć prokreacji - i mówię tu teraz o samej zwierzęcej chęci na seks, a nie że sprowadzam coś tak fajnego do jedynie ochoty. Eliminując z mózgu chęć rozmnażania się wyeliminujemy chęć posiadania narządów płciowych dziewczyny, nie zaś chęć posiadania przyjaciela, którą mogłaby być. I to można wyeliminować, ale ważny dla rozwoju ludzkości jest czynnik społeczny. Rozmnażać się można tak jak pliki na komputerze, wystarczy innych robot/android i wszczepić mu ten cyfrowy mózg. Oczywiście bez chęci rozmnażania się może być problem, bo ludzie nie chcieliby się pewnie rozmnażać, więc zamiast eliminowania chęci, wystarczy ją podmienić na inną lub też dorobić do androida penis i pochwę, które działałyby w ten sam sposób, ale całe zapłodnienie zachodziłoby na zasadzie generowania struktury genetycznej już w supermózgu superkobiety na podstawie struktury genetycznej samego superfaceta. No i ta struktura genetyczna oczywiście mogłaby być podstawą do wytworzenia "dziecka-androida" czy to w jakiejś maszynie czy to w brzuchu kobiety, która tą maszyną mogłaby być. Ale jak dla mnie to jest myślenie wstecz, myślenie przeszłością:

Wystarczy, że mamy chęć rozmnażania się i do tego nie potrzeba penisa i pochwy. Np. zbliżenie się dwóch androidów spokojnie mogłoby przesyłać bezprzewodowo wynik skomplikowanego działania opartego na dwóch kodach genetycznych (cały czas mówię tutaj o ciągu cyfr odpowiedzialnych za to jak wyglądałby taki android i kim by był, tak jak nasze DNA). No i jeszcze tylko dodać do mózgu to, że samo to przesyłanie plików może powodować u nas niesamowitą ekstazę przebijającą wielokrotnie orgazm. Póki ludzkość 2.0 nie wymyśli antykoncepcji w formie jakiegoś filtru sygnału bezprzewodowego, to też rodzić będą dzieci za każdym takim orgazmem - tak jak w życiu. Z tym, że zamiast rodzić dziecka, będą mięli wynik działania, czyli gotowy super mózg, wynik połączenia obu mózgów kobiety i mężczyzny, któremu trzeba teraz tylko znaleźć odpowiednią powłokę, która ukształtuje się względem tego wirtualnego kodu genetycznego. Pozwoliłoby to oczywiście pominąć okres bycia dzieckiem i można byłoby stworzyć takiego androida już gotowego i nie bezbronnego, a do tego mieszczącego w sobie doświadczenia życiowe obu rodziców - byłby dwa razy mądrzejszy od nich. Czysty progres ;P

Edit: No i ja nie ograniczałem się do supermózgu, konieczna byłaby też powłoka. Tak, by nie tylko być w tym duchowym świecie mózgu, ale mieć też ręce i nogi do poruszania się w tym realnym, materialnym. Ciało androida, czyli idealna kopia ludzkiego ciała, ale z ulepszonymi częściami jak silniejsze mięśnie, utwardzone kości (pewnie metalowe) no i brak konieczności zasilania się tylko krwią i tlenem i innymi, a jedynie energią płynącą z przetwarzania materii na energię w jakiś bliżej nieokreślony teraz sposób, więc także stołem czy krzesłem. Bez odchodów, czysta energia.
Ostatnio zmieniony 11 lut 2015, 12:55 przez k4cz0r200, łącznie zmieniany 2 razy.
Ani z kamienia ni z gliny tylko z Jasiowej przyczyny
Ani z kamienia ni z wody tylko z Jasiowej urody

Re: SF staje sie faktem.

45
Acha, co z uczuciami?
Wiesz czym sie rozni imitacja od orginalu?
Albo kopia od pierwowzoru.
Ale gratuluje wyobrazni. Lubisz Lema? On bardzo pieknie laczyl futurystyczne wizje z tym, na czym niezmiennie opiera sie nasze czlowieczenstwo.
Jeszcze jedno: oczywiscie, wiesz czym rozni sie to co zywe, od tego co niezywe?
I o tym, ze nasze ludzkie organizmy maja praktycznie nieograniczone mozliwosci autoregeneracji? Tylko nie umiemy ich uruchomic. Co moze i lepiej, poki co. Poki ludziom sni sie panowanie nad kimkolwiek, lub czymkolwiek.
Ostatnio zmieniony 11 lut 2015, 13:25 przez ayalen, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: SF staje sie faktem.

46
A propos wirtualnego swiata; jest ok, dopoki nie staje sie zamiennikiem realnego. Jest czescia realnego.
Zle sie zaczyna dziac dopiero gdy staje sie wazniejszy, lub zaczyna imitowac zycie, i o tym mowimy. Sam przyznajesz ze znajomosci z netu wymagaja jednak kontaktu z zywym czlowiekiem, a nie wirtualna postacia.
Nie wymagają, jest to swoistym dopełnieniem relacji międzyludzkich. Kiedyś grałem dużo w gry i miałem klan, zresztą mięliśmy nawet całkiem niezłe sukcesy. Znaliśmy się przez parę lat i nigdy ze sobą się nie spotkaliśmy, znaliśmy się ze świata Coutner strike'a, znałem swojego kumlpa X jako dobrego snajpera, i innego kumpla Y jako człowieka ze świetnym strategicznym umysłem, etc. Były to oceny jak najbardziej prawdziwe, nie wirtualne - ich umiejętności były sprawdzalne, ale w wirtualnym świecie. Oczywiście każdy z nich był człowiekiem, to też wiedziałem, że jeden z nich pracuje jako kierowca doworzacy towar do jakiegoś magazynu, inny zaś hobbystyczne modeluje makiety a inny mieszka z patologiczną matką, sam będąc jeszcze bardziej patologicznym (to długa historia ;P) - jednak był zajebistym snajperem heh. No i ogólnie znałem ich przez parę lat w necie, gadaliśmy codziennie przez mikrofon, zmieniali się razem ze mną, dojrzewaliśmy, etc. Znajomość prysnęła, bo byliśmy zbyt młodzi, by się spotkać no i każdy z nas zajął się czymś innym - po prostu przestaliśmy mieć wspólne zainteresowanie, czasami tak bywa. Jest duże prawdopodobieństwo, że po spotkaniu sie z nimi nie byłoby to to samo, więc imho internetowa znajomość byłą czymś zupełnie innym, ale nadal realnym. Z łatwością mogłaby zastąpić znajomości realne, stąd tyle uzależnień, ale dla mnie to byli internetowi koledzy. Swoją drogą mam przyjaciela z technikum, z którym kontaktuje się tylko i wyłącznie przez internet, przez skype, bo mieszka na drugim końcu polski. Raz na bardzo, bardzo długi czas uda nam się spotkać na piwko i jest mega fajnie, ale nie przeszkadza nam to być kumplami tworzącymi coś wspólnie, rozmawiającymi o wspólnych zainteresowaniach, tylko przez internet etc.
Ostatnio zmieniony 11 lut 2015, 13:35 przez k4cz0r200, łącznie zmieniany 1 raz.
Ani z kamienia ni z gliny tylko z Jasiowej przyczyny
Ani z kamienia ni z wody tylko z Jasiowej urody

Re: SF staje sie faktem.

47
ayalen pisze:Acha, co z uczuciami?
No nic, są, albo nie muszą być wszystkie. Nic nie mówię o ich elmininacji całkowitej, ew. małym przesianiu, by tak jak wcześniej napisałem wyeliminować chorą zazdrość, ale i to nie jest konieczne. Można wyeliminować inne procesy w mózgu, by zwyczajnie przestać doprowadzać samego siebie do zazdrości. Żywy różni się tym od nieżywego, że myśli, a w jego żyłach płynie krew i to jest chyba dosyć uniwersalne dla większości organizmów tu na ziemi, choć oczywiście nie dla wszystkich. Sztuczny mózg w sztucznym ciele z takimi samami procesami co w ludzkim mózgu żyłby z tą samą świadomością życia co Ty teraz, dotykając swojej sztucznej skóry i myśląc "to jest moje ciało" i czując szczęście, że żyje u boku swojej dziewczyny-androidki.

Co do tej regeneracji: Słyszałem o tym, ale nie potrafimy zatrzymać procesu starzenia. W tym co piszę idę o krok do przodu - porzucam ciało na rzecz lepszego ciała zamiast ulepszać tamto stare, używane przez tysiące lat.

Czytałem lema, ale wolę nowoczesną literaturę Sc-Fi - to po prostu się już starzeje ;P

edit:
imitacja od orginalu?
Imitacja tylko udaje oryginał. Ja tu mówię bardziej o replice, udoskonalonym prototypie. Imitacja nie działa zazwyczaj, więc jest imitacją. Replika działa tak samo, a od oryginału różni się TYLKO tym, że nim nie jest. Poza tym działa tak samo. To o czym pisze, to jak ewolucja z neandertalczyka w homo sapiens, ale bez udziału natury - taka sztuczna ewolucja, przejście z jednego w drugie. Ptaki nie są dinozaurami, więc ludzkość 2.0 nie byłaby ludźmi, ale niezaprzeczalnie od nich by wychodzili. Do tego ludzie skopiowani do mózgów tych androidów byliby nimi (tzn. poprzedni by umarli, to jasne, gdzieś tu już pisałem jakby to pewnie było jakby się komuś sklonowało mózg), myśleli by tak samo i czuliby się ludźmi ;]
Ostatnio zmieniony 11 lut 2015, 13:39 przez k4cz0r200, łącznie zmieniany 2 razy.
Ani z kamienia ni z gliny tylko z Jasiowej przyczyny
Ani z kamienia ni z wody tylko z Jasiowej urody

Re: SF staje sie faktem.

48
Czyli mowisz o cyborgu. O imitacji czlowieka, ktora mialaby zastapic ludzi, no coz.
Tylko wiesz - ta Twoja superinteligencja na resorach jest martwa, to tylko zbior danych i blyskawiczne ich analizowanie.
Okazujace sie bezradnym wobec tego, czego nie zawiera w bazie danych. Wobec sytuacji nieprzewidywalnych, w ktorych czlowiek znajduje wyjscie - maszyna sie poddaje.
Naprawde uwazasz ze roznica pomiedzy zywym a martwym polega na mysleniu?
A co z ludzmi w spiaczce - sa martwi?
A co ze zwierzetami - sa martwe?
A co z drzewami - sa martwe?
Czyzby?
Ty jako noworodek nie myslales. Byles martwy? Nie wierze.
Ostatnio zmieniony 11 lut 2015, 13:56 przez ayalen, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: SF staje sie faktem.

49
ayalen pisze:Naprawde uwazasz ze roznica pomiedzy zywym a martwym polega na mysleniu?
A co z ludzmi w spiaczce - sa martwi?
A co ze zwierzetami - sa martwe?
A co z drzewami - sa martwe?
Czyzby?
Ty jako noworodek nie myslales. Byles martwy? Nie wierze.
No w sumie tak, znaczy martwy mózg oznacza martwego człowieka, niezależnie czy serce bije czy nie, ale to kwestia ideologiczna i temat rzeka tak jak z aborcją. Dlatego napisałem, że dla większości, a nie dla wszystkich - rozgwiazda też nie jest martwa. Nadal słowo żywe/martwe jest niepotrzebnym uproszczeniem tutaj, bo odnosi się tylko do biologicznych stworzeń i roślin.
Czyli mowisz o cyborgu. O imitacji czlowieka, ktora mialaby zastapic ludzi, no coz.
Tylko wiesz - ta Twoja superinteligencja na resorach jest martwa, to tylko zbior danych i blyskawiczne ich analizowanie.
Okazujace sie bezradnym wobec tego, czego nie zawiera w bazie danych. Wobec sytuacji nieprzewidywalnych, w których człowiek znajduje wyjście - maszyna sie poddaje.
Nie ;D Mózg tego androida działa tak samo jak mózg człowieka, na zasadzie ścieżek neuronowych. Ma pamięć, uczy się, myśli i czuje, ale potrafi to zrobić do tego dwa razy szybciej, bo jest lepiej skonstruowany. Nie imitacja, ale replika i to przewyższająca oryginał. Człowiek musi mieć serce, skore, ciało, mózg i to wszystko organiczne, by być z definicji człowiekiem. Androidy nie będą ludźmi, ale z pewnością będą od nich lepsi i będą od nich pochodzić, a z ich myślami będą kontynuować ich dzieło i możliwe, że nazywać się ludźmi. To wszystko kwestia punktu widzenia.
Ostatnio zmieniony 11 lut 2015, 13:59 przez k4cz0r200, łącznie zmieniany 2 razy.
Ani z kamienia ni z gliny tylko z Jasiowej przyczyny
Ani z kamienia ni z wody tylko z Jasiowej urody

Re: SF staje sie faktem.

50
Kaczor - "mysleli by tak samo /jak kto?/ i czuliby sie ludzmi"
No, wlasnie.
A na ile byliby nimi?
Eliminujac nature - eliminujesz siebie, obdarzonego naturalna zdolnoscia rozwoju poprzez nauke polegajaca na wyrastaniu z niedoskonalosci - ns doskonaleniu sie.
Zasadniczo, wedlug mnie - popelniasz jeden blad. Skupiasz bowiem uwage na formie, nie rozumiejac ze jest ona warunkowana poziomem swiadomosci, ktora kreuje te formy. Doskonalosc nie jest przed ludzmi zamknieta, jednak nie wiedzie do niej rozwoj techniki, z pominieciem tego, czemu ten rozwoj ma slyzyc.
Imitacja czlowieka, nawet najdoskonalsza, nawet myslaca ze jest czlowiekiem - nigdy nie stanie sie czlowiekiem; to zawsze bedzie nieudolna podroba.
Ostatnio zmieniony 11 lut 2015, 14:05 przez ayalen, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: SF staje sie faktem.

52
Jejku, no ale tak jest tylko po co mamy się rozwodzić nad kwestią neurologiczną? A więc uproszczę to tak jak najbardziej potrawię:
Człowiek ma skórę, nogi, ręce, kości, serce i mózg. Całe jego ciało jest wypchane różnymi czujniczkami, czyli receptory węchu, bólu, do tego bębenki w uszach i wiele innych, o których albo nie mam pojęcia albo o których zapomniałem. Teraz to wszystko, by w ogóle działało potrzebuje mózgu, który to przetworzy w uczucia. Czy to uczucie bólu czy to uczucie zawodu, czyli połączenie tego co się usłyszało i zobaczyło oraz tego co się wiedziało i wiedzieć będzie później, etc. To wszystko sprowadza się do mózgu, tej głównej części, która za wszystko odpowiada.

Teraz jeśli zamienimi człowiekowi nogę na protezę, to przestanie być człowiekiem?
Jeśli zamienimy człowiekowi wszystkie kończyny na protezę to przestanie być człowiekiem?
Jeśli zamienimy serce człowieka na sztuczne, to przestanie być człowiekiem?
A co jeśli to wszystko na raz się popsuje i zamienimy to wszystko na sztuczne, to teraz znów przestaje być człowiekiem?

Dobra można wtedy powiedzieć, że to ludzka głowa w sztucznym ciele, ale widzisz tutaj bład myślowy? Co definiuje to czym jest człowiek? Tego jak dużo ma w sobie z oryginału?

Idąc dalej jeśli zamienimy wszystko, łącznie z kośćmi, oczyma i wszystkimi czujniczkami na sztuczne, ale działające tak samo, to znacy, że to będzie imitacja człowieka czy człowiek z innymi częściami ciała? Widzisz, to wszystko zależy od punktu widzenia.

Teraz mózg, to naczynie, które działa na zasadzie przesyłania impulsów elektrycznych. Wszystkie te myśli, uczucia, świadomość tam jest, w tym organie. Teraz trzeba przesłać to wszystko do sztucznego naczynia, nieco lepszego. Teraz nie ma ani jednej cząstki człowieka w tym stworzonym robocie poza tym, że wszystko co postrzega, myśli, czuje, robi to z perspektywy człowieka.

I właśnie do tego się sprowadzam, świadomość tego, że się jest definiuje Ciebie i będąc zamknięta w metalowym ciele i mózgu byłabyś sobą, co nie znaczy, że z definicji człowiekiem. Człowiek w tej wizji jest przeżytkiem, teraz jest Człowiek 2.0, który jest pod każdym względem lepszy*, nie jest przy tym też stworzony z biologicznego ciała (tak upraszam, ale kumasz ocb).

*No dobra nie lepszy. Efektywniejszy, szybszy, wydajniejszy i pozbawiony tego, co go hamuje w rozwoju.
Eliminujac nature - eliminujesz siebie, obdarzonego naturalna zdolnoscia rozwoju poprzez nauke polegajaca na wyrastaniu z niedoskonalosci - ns doskonaleniu sie.
Czemu eliminuje? Mogę w ciele robota z metalowym mózgiem się rozwijać, doskonalić, siedzieć po turecku i myśleć o tafli jeziora jeśli mam taką ochotę i to będzie działać. Będę wierzył w boga jeśli mam ochotę, uczył się życia, uczył się ludzi, wszystko to co człowiek, bez ŻADNEGO wyjątku, a jedynie z masą dodatków. Po prostu tylko nie będę już homo sapies.
Ostatnio zmieniony 11 lut 2015, 14:19 przez k4cz0r200, łącznie zmieniany 2 razy.
Ani z kamienia ni z gliny tylko z Jasiowej przyczyny
Ani z kamienia ni z wody tylko z Jasiowej urody

Re: SF staje sie faktem.

53
Mam poważne wątpliwości co do tego, czy człowiek dobrze by się czuł w metalowej skorupie, udającej jego cielesną powłokę ;)
To co organiczne ma większy potencjał, może się regenerować, może się transformować, super-człowieka widzę więc raczej jak super-mutanta, niż cyborga.
Życie organiczne sprawia wrażenie jakby była w nim jakaś wyższa inteligencja, wyobrażam sobie nawet jakieś super-potwory zdolne przeżyć w pustce kosmosu.
Takie jakby żywe statki kosmiczne ;)

Mózg ludzki raczej by nie współdziałał z materią nieożywioną, na takiej samej zasadzie jak z materią organiczną.
Przypuszczam że gdyby coś go blokowało, to maszyne by szlak trafił dość szybko, naprzykład jakieś blokady w manifestacji uczuć i emocji właśnie, przecierz bywa że ludzie nawet w swej naturalnej powłoce odczówają blokady, i ich szlak trafia z tego powodu.
Ostatnio zmieniony 11 lut 2015, 14:59 przez Conan Barbarzynca, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: SF staje sie faktem.

54
Conan Barbarzynca pisze:Mam poważne wątpliwości co do tego, czy człowiek dobrze by się czuł w metalowej skorupie, udającej jego cielesną powłokę ;)
To co organiczne ma większy potencjał, może się regenerować, może się transformować, super-człowieka widzę więc raczej jak super-mutanta, niż cyborga.
Życie organiczne sprawia wrażenie jakby była w nim jakaś wyższa inteligencja, wyobrażam sobie nawet jakieś super-potwory zdolne przeżyć w pustce kosmosu.
Takie jakby żywe statki kosmiczne ;)

Mózg ludzki raczej by nie współdziałał z materią nieożywioną, na takiej samej zasadzie jak z materią organiczną.
Przypuszczam że gdyby coś go blokowało, to maszyne by szlak trafił dość szybko, naprzykład jakieś blokady w manifestacji uczuć i emocji właśnie, przecierz bywa że ludzie nawet w swej naturalnej powłoce odczówają blokady, i ich szlak trafia z tego powodu.
No ale o tym wspominałem, tylko na przykładzie czegoś innego ;) Jasne, że w metalowym ciele czułbyś się nieswojo, więc trzeba sprawić, by wyglądała tak samo (Ogólnie idea Androida w literaturze Sci_Fi, to tak na prawdę człowiek w kazdym calu. Ta sama skróa w dotyku, wszystko to samo. Tylko w środku zamiast kości wapiennych są metalowe i zamiast bijącego serca jakiś inny mechanizm, etc.). Jedyne, co pozostanie, to świadomość, że pod skórą jest robot. To byłoby z pewnością męczące, ale można wyeliminować ten problem u źródła - zmodyfikować w mózgu tę część, która oczekuje organicznego ciała, a zostawić tę, która czuje, że ciało androida jest jego własnym. Nie czując niewygody z innego ciała problem już nie występuje.
Życie organiczne sprawia wrażenie jakby była w nim jakaś wyższa inteligencja, wyobrażam sobie nawet jakieś super-potwory zdolne przeżyć w pustce kosmosu.
Petter Watts pisał o czymś takim w książce Ślepowidzenie. Były tam statki kosmiczne, sztuczne, ale z organicznymi mózgami stworzonymi do samego sterowani tym statkiem. Ten statek myślał i fajnie było to napisane w książce jak myśli o tym co musi zrobić ;) Polecam, choć książka trochę trąci herezją.
Ostatnio zmieniony 11 lut 2015, 15:06 przez k4cz0r200, łącznie zmieniany 2 razy.
Ani z kamienia ni z gliny tylko z Jasiowej przyczyny
Ani z kamienia ni z wody tylko z Jasiowej urody

Re: SF staje sie faktem.

55
No właśnie za dużo tych eliminacji ;) Tak jakby człowiek musiał się dostosować do swego dzieła, a przecierz człowiekowi chodzi o spełnianie swoich zachcianek.
Mózg został by uśpiony praktycznie, a lepszym rozwiązaniem było by go maksymalnie przebudzić, i dostosować swą powłokę do własnych najskrytszych pragnień ;)
Ostatnio zmieniony 11 lut 2015, 15:11 przez Conan Barbarzynca, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: SF staje sie faktem.

56
Conan Barbarzynca pisze:No właśnie za dużo tych eliminacji ;) Tak jakby człowiek musiał się dostosować do swego dzieła, a przecierz człowiekowi chodzi o spełnianie swoich zachcianek.
Mózg został by uśpiony praktycznie, a lepszym rozwiązaniem było by go maksymalnie przebudzić, i dostosować swą powłokę do własnych najskrytszych pragnień ;)
No bo człowiek musi się dostosować do wszystkiego co nowe, dlatego pisałem o kwestii przystosowania się. To jest cecha człowieka, właściwie całą idea ewolucji. Można się maksymalnie przebudzić, ale by myśleć szybciej musiałbyś mieć zmodyfikowany mózg. Tak samo chcąc latać musiałbyś mieć zmodyfikowane ciało itd. Ja tu pisałem już o całkowitej modyfikacji, absolutnie wszystkiego, tak, by zostawić jedynie świadomość człowieka. Modyfikacja nie musiałaby niczego eliminować, ale właśnie przebudzić świadomość, że bycie androidem ma same zalety. Nie trzeba byłoby wcale modyfikować mózgu, by ten przyzwyczaił się do ciała androida - w końcu porusza się i czuje tak jak zwykłe, a tam gdzie jest inne, to tego nie widać. Myślę, że przebudzony człowiek poradziłby sobie bez problemu, a mniej przebudzony potrzebowałby co najwyżej dobrego psychologa, ale napisałem o tej modyfikacji, bo byłaby możliwa i jedynie kwestie etyczne hamują przed nią, które to jak wiadomo zmieniają się z pokolenia na pokolenie.

Oglądałeś terminator-ocalenie? Był tam taki plot-twist, który zmieniał całkowicie punkt widzenia, zaś emocje pozostawały. Trochę wyjaśnia o czym tutaj mówię, łącznie z ideą nieświadomości.
Ostatnio zmieniony 11 lut 2015, 15:16 przez k4cz0r200, łącznie zmieniany 2 razy.
Ani z kamienia ni z gliny tylko z Jasiowej przyczyny
Ani z kamienia ni z wody tylko z Jasiowej urody

Re: SF staje sie faktem.

57
Moim zdaniem kwestie etyczne to taki slogan ;)
Chodzi o rozwój, i czy taka cyborgizacja by go nie chamowała, bo nawet nasze naturalne powłoki bywają chamujące, więc czy zmienienie się w cyborga było by krokiem naprzód? Mi się wydaje że nie.
Gdy idziemy do przodu to chrzanić moralność, NIKT NIE POWSTRZYMA SUPER-CZŁOWIEKA :D
Zwykły człowiek napewno lepiej by się czuł jako super-człowiek, więc jest to objaw miłości bliżniego, bez względu na to ile zniszczeń za sobą pociągnie taki rozwój.
Maszyny raczej służą nam do wysługiwania się, sprawiania nam frajdy.

Terminatora-Ocalenie, nie oglądałem.
No ale wyobrażam sobie o co chodzi, teoretycznie wszystko jest możliwe, praktycznie też, ale to nie znaczy że jest łatwe.
Można nawet wyobrazić sobie żywy pulsujący metal, ale z drógiej strony niezniszczalną organiczną powłokę.
Ostatnio zmieniony 11 lut 2015, 15:27 przez Conan Barbarzynca, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: SF staje sie faktem.

58
Chodzi o rozwój, i czy taka cyborgizacja by go nie chamowała, bo nawet nasze naturalne powłoki bywają chamujące, więc czy zmienienie się w cyborga było by krokiem naprzód?
No chodzi o rozwój, ale to wszystko jest oparte na założeniu, że rozwojem jest poznawanie i dominacja wszechświata, opanowanie go całkowicie i znalezienie pytania czym jest i po co tu jesteśmy. Jeśli dla kogoś rozwojem i sensem życia jest poznanie siebie i dotarcie do wniosku jakim być czy też kim się jest, to cyborgizacja będzie jak najbardziej hamująca, ale osobiście nie jestem fanem zamyślania się całe życie nad pytaniami, które mają odpowiedz na poziomie tylko człowieka. Człowiek moim zdaniem jest nic nieznaczącym pyłem we wszechświecie i uważanie siebie za istotę posiadająca większe znaczeni niż tenże pył jest bardzo samolubne moim zdaniem, dlatego też pisałem o przystosowaniu się do podboju wszechświata i znalezienia odpowiedzi na pytania związane z nim samym. Nie przestaniemy być pyłem jeśli nie ruszymy wszechświatem. By ruszyć wszechświatem musimy mieć mózg i ciało, które na to pozwoli. Niestety możliwości ciała ludzkiego kończą się w przypadku samego promieniowania kosmicznego, pomijając już kwestię jedzenia, picia czy tlenu.
Ostatnio zmieniony 11 lut 2015, 16:07 przez k4cz0r200, łącznie zmieniany 2 razy.
Ani z kamienia ni z gliny tylko z Jasiowej przyczyny
Ani z kamienia ni z wody tylko z Jasiowej urody

Re: SF staje sie faktem.

59
No i takie androidy lub cyborgi (w końcu nie musimy porzucać wszystkiego co ludzkie) mogłyby być dużo bardziej inteligentne, tak samo inteligentne społecznie. Jeszcze bardziej otwarte i oświecone niż budda, dzięki lepszemu mózgowi. Tworzyłyby idealną społeczność, idealnie rozwijającą się bez tych wszystkich wad, które mają ludzie, a na pewno poziom wyżej. I tu trzeba zaznaczyć, że niekoniecznie z powodu modyfikowania swojego mózgu, ale dzięki nadludzkiej inteligencji. Ludzie przy nich byliby jak małpy, które tylko chcą się pozabijać o banana, a jakby ich dopuścić do czegoś bardziej ambitnego, to mogliby to po prostu popsuć. Ludzie byliby za głupi na podbój wszechświata, bo ograniczałaby ich mózg tak jak ogranicza małpy względem nas. Człowiek byłby zaś przodkiem cyborga, jedynie tylko sztucznym, przybranym, ale bezpośrednio z nim powiązanym.
Ostatnio zmieniony 11 lut 2015, 16:11 przez k4cz0r200, łącznie zmieniany 2 razy.
Ani z kamienia ni z gliny tylko z Jasiowej przyczyny
Ani z kamienia ni z wody tylko z Jasiowej urody

Re: SF staje sie faktem.

60
k4cz0r200 pisze:
Chodzi o rozwój, i czy taka cyborgizacja by go nie chamowała, bo nawet nasze naturalne powłoki bywają chamujące, więc czy zmienienie się w cyborga było by krokiem naprzód?
No chodzi o rozwój, ale to wszystko jest oparte na założeniu, że rozwojem jest poznawanie i dominacja wszechświata, opanowanie go całkowicie i znalezienie pytania czym jest i po co tu jesteśmy. Jeśli dla kogoś rozwojem i sensem życia jest poznanie siebie i dotarcie do wniosku jakim być czy też kim się jest, to cyborgizacja będzie jak najbardziej hamująca, ale osobiście nie jestem fanem zamyślania się całe życie nad pytaniami, które mają odpowiedz na poziomie tylko człowieka. Człowiek moim zdaniem jest nic nieznaczącym pyłem we wszechświecie i uważanie siebie za istotę posiadająca większe znaczeni niż tenże pył jest bardzo samolubne moim zdaniem, dlatego też pisałem o przystosowaniu się do podboju wszechświata i znalezienia odpowiedzi na pytania związane z nim samym. Nie przestaniemy być pyłem jeśli nie ruszymy wszechświatem. By ruszyć wszechświatem musimy mieć mózg i ciało, które na to pozwoli. Niestety możliwości ciała ludzkiego kończą się w przypadku samego promieniowania kosmicznego, pomijając już kwestię jedzenia, picia czy tlenu.
Moim zamysłem też jest rozwój i dominacja wszechświata, ale bardziej samolubna ;)
Jeśli naprzykład natura wyposażyła nas w coś wyjątkowego, to wydaje mi się że cyborgizacja by nam to odebrała.
Natomiast tworząc maszyny zdolne eksplorować wszechświat, wcale nie musimy sami się w nie zmieniać, maszyny zrobią wszystko za nas, i dostarczą nam wyniki swoich poszukiwań.
Ale ja naprawdę wątpię czy dało by się zintegrować mózg z materią nieożywioną, każda komurka ludzka jest żywa, i to wszystko współgra tak że czujemy i wogóle.
W moim zamyśle dominacja nad wszechświatem to tylko jeden z bodżców, natomiast cyborgi były by wyspecjalizowane, na tylko jeden cel, bo trzeba by usunąć te aspekty w mózgu, które by zawadzały, została by sucha świadomość, zniewolona celem istnienia, to był by robot nie człowiek, ale super inteligentny, bo byłby po części człowiekiem.
Natomiast super-mutant mógł by mieć świadomość Boga, zupełnie jak niektóży ludzie teraz, tyle że byłby dużo silniejszy, i miał większe możliwości, pozatym ewolułował by.
Ostatnio zmieniony 11 lut 2015, 16:22 przez Conan Barbarzynca, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Świat w naszych oczach”

cron