Re: monetarny pasożyt

3
na zdrowie :)

Ta bajka mi uświadomiła że system monetarny niewiele się różni od piramid finansowych i prędzej czy później muszą następować okresowe dodruki pieniądza i że na końcu i tak wszystko musi zbankrutować.

"- Jeżeli weźmiemy pod uwagę całą naszą społeczność na wyspie, czy będziemy w stanie wywiązać się z naszych zobowiązań? Marcin wyprodukował banknoty na sumę 1000 zł, a żąda od nas zwrotu 1080 zł. Nawet jeżeli zbierzemy wszystkie pieniądze, jakie są na wyspie chcąc mu je oddać będzie ich tylko 1000 zł, a nie 1080 zł. Nikt nie ma tych dodatkowych 80 zł. Produkujemy rzeczy, a nie złotówki."
Ostatnio zmieniony 03 sie 2011, 22:55 przez Ja?!, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: monetarny pasożyt

5
Śmierdzi mi tu socjalizmem.
Jeżeli każdy będzie dostawał pensję za dobra wspólne (czyli za nic) to nie będzie pracować, bo po co? To samo możemy zobaczyć już dziś - po co pracować skoro mam zasiłek?
Ostatnio zmieniony 13 sie 2011, 0:31 przez Kamil_865, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: monetarny pasożyt

7
zastanów się nad przyczynami takiego stanu, dlaczego od razu osądzasz ?
Ludzie są przepracowani, nieszczęśliwi, nie robią tego co kochają ale to co muszą by zarobić na opłacenie czynszu.
Aktywność jest zapisana w genach człowieka, każdy chce pracować i każdy marzy o pracy idealnej dla siebie.
Ostatnio zmieniony 13 sie 2011, 10:41 przez Ja?!, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: monetarny pasożyt

8
Nie prawda,
Człowiek pracuje po to, żeby żyć i żeby inni mogli żyć. Musi być ktoś od mycia podług, czyszczenia haźli, pozbywania się nieczystości, et, więc nie może być zawsze tak, że robię to co kocham. Poza tym taki system jak tu proponowany nic nie da, ponieważ już dziś widzimy jak ludzie wolą się lenić, bo "państwo da". Zamiast tego po prostu trzeba dać ludziom swobodę i to wystarczy i wtedy zarobi na czynsz, na media, na prąd, na jedzenie, na swoje inne potrzeby.
Ostatnio zmieniony 13 sie 2011, 15:25 przez Kamil_865, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: monetarny pasożyt

9
co to sa haźle?
Ostatnio zmieniony 13 sie 2011, 21:00 przez asmaani, łącznie zmieniany 1 raz.
"Biada ci, o Dhil'ib. Gdyż oczy Go nie widzą; ale serca postrzegają Go dzięki wierze. Jest znany dzięki dowodom wskazującym na Niego. Nie można doświadczyć Go poprzez zmysły. O Dhil'ib. Mój Pan jest bliski wszystkim rzeczom bez dotykania ich." Ali ibn Abu Talib

Re: monetarny pasożyt

11
Ja nie jestem przyzwyczajony do państwa opiekuńczego, gdyż w sumie całe życie doświadczam nieopiekuńczego.
Szukanie pracy to też praca.
Nie każdy kto jej nie ma od razu się leni.
Ale jak po udanej rozmowie kwalifikacyjnej przychodze do pracy i okazuje się, że jednak zmienili zdanie?
W sumie najważniejsze jest z jakimi ludźmi się pracuje, wtedy można nawet polubic czyszczenie tych haźli.
Natomiast jak za pierwszym razem się bardzo przejmuję by się wykazać a ludzie żartują sobie tak, że nie wiem czy dobrze zrobiłem czy źle..szkoda nerwów.
Oczywiscie ideał to odpowiedni ludzie i praca związana z zainteresowaniami, lecz nie zawsze tak się da i z dwojga złego wolę pracować z odpowiednimi osobami niż z takimi, przez które będę się miał denerwować, nawet w branży związanej z moimi zainteresowaniami.
Ostatnio zmieniony 13 sie 2011, 21:28 przez Nebogipfel, łącznie zmieniany 1 raz.
Trzeba iść do przodu nie oglądając się za siebie.
ps. w Tym wpisie jest o alkoholu i seksie.

Re: monetarny pasożyt

13
Przy okazji ograniczenie socjalu mogłoby też sprawić iż trudniej byłoby przetrwać na czas szukania pracy.
Nie każdy znajduje ją od razu.
Ograniczyć socjal to ja radzę przede wszystkim politykom, gdyż nie zasługują na tak duże zarobki.
W wielu firmach takich pracowników by po prostu zwolnili.
A widział ktoś filmik co zamieściłem?
Ostatnio zmieniony 14 sie 2011, 1:42 przez Nebogipfel, łącznie zmieniany 1 raz.
Trzeba iść do przodu nie oglądając się za siebie.
ps. w Tym wpisie jest o alkoholu i seksie.

Re: monetarny pasożyt

14
Przeżyć przy szukaniu? Praca jak najbardziej jest, ale chętnych nie ma. Nam nie trzeba żadnych socjalistycznych bredni, takich jak państwo opiekuńcze, czyli inaczej takie które kara cię za to, że pracujesz i nagradza za to, że nie pracujesz. Mądrę to? Socjalizm nam nie jest do niczego potrzebny; jest wręcz zbędny podobnie jak cały dorobek prawny socjalistycznej Polski (czyli obecnej). Nam trzeba wolności i jeszcze raz wolności. Wtedy rynek będzie bardziej zapełniony i będzie więcej pracy, ale tez nie dla wszystkich.
Ostatnio zmieniony 14 sie 2011, 12:25 przez Kamil_865, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: monetarny pasożyt

16
Praca jest ale chętnych brak. Ponadto jest też migracja, którą ludzie praktykują od tysiącleci; gdy na jednej ziemi nie było dość zwierzyny i owoców jadalnych to się szło na inne ziemie, gdy w Europie Zachodniej było przeludnienie to młodzi wyjeżdżali na ziemie Słowian, Madziarów i Bałtów lokować nowe miasta i wsie, gdy w takiej Irlandii był przerost ludności ponad możliwości wyspy to młodzi wyemigrowali do USA.
Ostatnio zmieniony 14 sie 2011, 14:03 przez Kamil_865, łącznie zmieniany 2 razy.

Re: monetarny pasożyt

19
Praca jest i chętni też, tylko jakoś ci co szukają pracowników mają wymagania by robić w 4 zawodach a płacić jak za jednego fachowca..
No i jak wytłumaczysz, z epo udanej rozmowie kwalifikacyjnej mimo informacji od szefa, ze dostałem pracę nastepnego dnia okazało się, że jednak nie pracuję?
Była praca i był chętny i nic z tego nie wyszło.
Ostatnio zmieniony 14 sie 2011, 20:52 przez Nebogipfel, łącznie zmieniany 1 raz.
Trzeba iść do przodu nie oglądając się za siebie.
ps. w Tym wpisie jest o alkoholu i seksie.

Re: monetarny pasożyt

20
Trafiłeś na głupiego szefa. Nikt normalny nie będzie sobie zawracał kimś głowy jak go nie chce zatrudnić. Co to wymagań to bez przesady, zależy kaj, bo czasem trafisz na idiotę, ale pracodawca ma na celu zatrudnić pracownika i tyle, a jak coś - migracja.
Ostatnio zmieniony 14 sie 2011, 21:13 przez Kamil_865, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: monetarny pasożyt

21
Powiedz mi też jak to możliwe, że człowiek wysyla 10000 C.V. i zazwyczaj cud jak będzie choc jedna odpowiedź. Albo człowiek ciągle przegląda ogłoszenie i nie dość, że wysyła to jeszcze dzwoni i od lat nic nie moze znaleźć?
Wiem, że bywa i tak. Nie ma tutaj mowy o braku chęci zatrudnienia czy ofert pracy.
Dostaję codziennie multum, odpowiadam na multum i guzik wychodzi.
Dlatego będę uderzał do wydawnictw za granicą i jednocześnie syzkował portfolio i porządnąs tronę by być moze wygrać z konkurencją na stanowisko.
Wystarczy wejść na Gumtree.
Ciągle mnóstwo ofert, z ostatniej sekundy i ciągle na jedno miejsce od 20 do 3000 osób..
Czyli są i chętni i jest praca a bezrobocie jak jest tak jest.
Jakaś paranoja.
Ostatnio zmieniony 14 sie 2011, 23:20 przez Nebogipfel, łącznie zmieniany 1 raz.
Trzeba iść do przodu nie oglądając się za siebie.
ps. w Tym wpisie jest o alkoholu i seksie.

Re: monetarny pasożyt

23
Pomyślmy..
Byłem w restauracji na dniach próbnych.
Żartowano sobie tak, że nie byłem pewien czy robię coś źle i zazwyczaj myślałem, iż robię.
Nie wytrzymałem nerwowo.
Miałem też pracować przy pakowaniu pewnych urządzeń..
Wredni współpracownicy wynaleźli powód by szef mnie zwolnił.
Uwierzył oczywiście im i mnie zwolnił.
Roznosiłem ulotki na Mokotowie.
Po miesiącu dostałem 80 zł, koleżanka za to samo 100 zł.
Zwolnili nas bo znaleźli ponoć kogoś szybszego(musiałby być chyba mistrzem olimpijskim w maratonie).
Statystowałem.. kiedyś 50 zł za dzień było normą..teraz można dostać za te 8-9 godzin np. 30 zł.
Zlecenia raz na jakiś czas np. raz na miesiąc, dwa..nie wyżyjesz raczej z tego.
Dobre natomiast jako dorabianie sobie np. do emerytury.
Największ adniówka jaką dostałem to 80 zł a najwięcej zarobiłem przy pewnym filmie..ponad tydzień pracy i 300 zł do kieszeni.
Ale to rzadkość i niemal wyjątek.
Pracowałem miesiąc w księgarni.
Nie przeszkolili mnie specjalnie co do kasy fiskalnej i po 1 czy 2 błędach miałem na nią szlaban. Musiałem też pilnować książek, gdyż zarząd zwlekał z uruchomieniem bramek.
Zwolnili mnie bez konkretnej przyczyny, lokal upadł, ktoś z zarządu wyleciał.
Podczas pracy w ksiegarni byłem na targach książki na bazarze(w okresie kupowania podręczników przez rodziców).
Chyba nie pracowałem źle i to mając transparent, gdyż ktoś stamtąd mi powiedział, że w każdej chwili może mnie zatrudnić przy pilnowaniu..obawiam się jednak, że na utrzymanie by jednak nie starczyło..
Miałem dni próbne nawet na sex-chacie.
Niestety wybrałem złą porę, czyli taką kiedy jest najmniej ludzi.
Przyjmują co tydzień, obawiam się więc, że musi być rotacja.
Swoją drogą praca dla osób, które uwielbiają kłamać i grać różne role.
Kumpel wytrzymał tam z miesiąc.
Miałem sprzątać biura w siedzibie pewnej korporacji..
Szefowa zapewniała mnie, że na pewno będę zatrudniony..nie jestem.
Do bibliotek starałem się dostać - mam wykształcenie.
Do publicznej nie poznajomosci nie chcą.
Po znajomości też nie wyszło.
W szkolnych..trzeba jeszcze mieć pedagogike skończoną..tylko mógłbym się potem im wydać za stary to raz a dwa to obsadzają swoimi krewnymi a trzy - na pedagogikę pewnie tez jakaś kasa byłaby potrzebna choćby na podręczniki.
Spytałem się na praktykach czy mógłbym tam pracować.. - Nie, moja córka będzie.
Ekonimistą się wcale nie czuję i facet mi powiedział, że przez pomyłkę, którą zrobiłem gdybym zrobił w pracy to trafiłbym z akratki.
Jakiś stary program był po DOS a mi szły rachunki jedynie na papierze..musze wszystko widzieć a jak jest jedna tabela na cały ekran to ja się już gubię.
Nie mówiąc o odpowiedzialności - kratki.
Natomiat moimi pracami są zainteresowane wydawnictwa w Holandii na przykład.
Z powodu pierwszego swojego portfolio niemal nie dostałem pracyw agencji reklamowej.
Brakowało mi znajomości tylko jednego programu.
Swoją drogą gdyby to portfolio było lepsze to pewnie by olali to, bo samego programu potem nauczyłem się w parę godzin sam.
Tylko jeszcze jednej tylko rzeczy w nim nie umiem.
Aby mieć dobre portfolio musze oglądać konkurencję, analizować itp. i trwa to ok. 5 lat.
Uzupełniam wiedzę i ciągle jestem na bieżąco.
W szkole plastycznej byłem uważany z anajlepszego w malarstwie.
Tylko szkole plastycznej dostawałem bez problemu 5ki i 6ki.
W ekonomiku ledwo ciągnąłem na 3kach, tak samo w bibliotekarskiej.
Żadnej klasy nie powtarzałem jak zdażało się osbom ponoć z"powołaniem".
Powiedz mi zatem gdzie jeszcze mam szukać?
Techniczny nie jestem, z matematyką mi też nie po drodze..
Chciałem się zatrudnić jako fryzjer, lecz zabrakło osoby do strzyzenia - jako sprawdzian czy się nadaję.
Prcowałem tez przy inwentaryzacji..musiałem się wykłócać o 100 zł za noc.
Byłem po godzinach, zastąpiłem nawet współpracownika i nie chcieli mi zapłacić.
Miałem znajomemu pomagać w lekcjach plastyki. Tylko w Czechach cchieli nas już i teraz, nawet kawalerkę gotowi fundnąć. I tu niestety musze przyznać ci jednak rację - spratolił człowiek(nauczyciel) sprawę.
Dorabiam czasami na stronach internetowych.
Niestety współpraca z wyżej wymienionym człowiekiem była prawie niedochodowa.
Kiedy dobrze wyczułem klienta to mi powiedział, że trzeba zrobić inaczej.
A miałem się słuchać no bo to on go załatwił.
Zroniłem jak chciał. a klient niezadowolony. Możesz się domyśleć, że nic nie dostałem.
Jak widzisz chęci u mnie nie brak, tylko niemal zawsze muszę trafić na jakiś brak dobrej woli.
A ten transparent mało nie sprzedałem na targach książki - był zrobiony z takiego drapaka..
Nie poddaję się, ciągle szukam, lecz teraz jednak bardziej skupię się na portfolio i zamierzam je uzupełnić np. okładką na książkę czy wygranym konkursem.
Ja się wcale nie dziwię, że ludzie się zniechęcają.
Zostaje faktycznie tylko zagranica.
Na szczęście istnieje coś takiego jak praca zdalna i nie musze się adoptować w nowym miejscu.

Aha, pracowałem też jako ochroniarz. Lecz tam było wiele bezpańskich psów a ja mam fobię.
Zostałem oszukany, że teren szczelnie ogrodzony no i jednego już ponoć psy zagryzły.
Zarobek taki sam jak stróża na bazarze(zdradził mi ile zarabia) a tu do pilnowania jakieś materiały budowlane były - a w ogóle miałem pracować w monitoringuw biurze.
Praca załatwiona przez UP po wcześniejszym wysłaniu mnie na kurs robienia stron www.
Z kolei jako ochroniarz w pewnym miejscu w Warszawie nie mogłem pracować bo zamiast umiejetności liczył się wygląd a ja bykiem nie jestem.
PRzypomniało mi się, że pracowałem jeszcze przy pakowaniu i wprowadzaniu do komputera danych dla pewnego wydawnictwa.
Realny zarobek okazał się niższy niż obiecany..chyba 360 zł miesięcznie góra.
A praca na akord.
No i jestem jako model conajmniejw w dwóch agencjach i zero zleceń.

Nie wiem co by było jakbym nie wiedział i nie wierzył w to co potrafię.
Ostatnio zmieniony 15 sie 2011, 0:07 przez Nebogipfel, łącznie zmieniany 2 razy.
Trzeba iść do przodu nie oglądając się za siebie.
ps. w Tym wpisie jest o alkoholu i seksie.

Re: monetarny pasożyt

25
Nebogipfel pisze:Powiedz mi też jak to możliwe, że człowiek wysyla 10000 C.V. ...
Jakaś paranoja.
Czytam od kilku miesięcy te twoje wynurzenia na temat kłopotów z pracą i czegoś nie rozumiem. Jedno z moich szczeniąt postanowiło gdzieś na przełomie lutego i marca:"Jedziemy do Warszawy. Tam jeszcze nie byliśmy". I pojechali. Żadnych znajomych, żadnej rodziny. Po tygodniu miał pracę, wynajęli mieszkanie (ona też pracę dostała od razu) i zaczęli sobie żyć. W maju zmienił pracę na inną (lepiej płatną), jest przedstawicielem jakiegoś Australijskiego chyba koncernu (nawet dokładnie nie wiem). Teraz dostali po trzy dni wolnego i pojechali sobie nad morze. Za swoje. Złożył też papiery na Uniwerek, żeby w końcu dokończyć studia. Jedyna pomoc z mojej strony, to parę groszy "na start". I żyje. I nie narzeka jakoś. To chyba nie praca jest be.
Ostatnio zmieniony 15 sie 2011, 10:11 przez PiotrRosa, łącznie zmieniany 1 raz.
Dla ludzi z kraju tego, gdzie kruszynę chleba ... nie warto się męczyć.

Re: monetarny pasożyt

27
PiotrRosa pisze:
Nebogipfel pisze:Powiedz mi też jak to możliwe, że człowiek wysyla 10000 C.V. ...
Jakaś paranoja.
Czytam od kilku miesięcy te twoje wynurzenia na temat kłopotów z pracą i czegoś nie rozumiem. Jedno z moich szczeniąt postanowiło gdzieś na przełomie lutego i marca:"Jedziemy do Warszawy. Tam jeszcze nie byliśmy". I pojechali. Żadnych znajomych, żadnej rodziny. Po tygodniu miał pracę, wynajęli mieszkanie (ona też pracę dostała od razu) i zaczęli sobie żyć. W maju zmienił pracę na inną (lepiej płatną), jest przedstawicielem jakiegoś Australijskiego chyba koncernu (nawet dokładnie nie wiem). Teraz dostali po trzy dni wolnego i pojechali sobie nad morze. Za swoje. Złożył też papiery na Uniwerek, żeby w końcu dokończyć studia. Jedyna pomoc z mojej strony, to parę groszy "na start". I żyje. I nie narzeka jakoś. To chyba nie praca jest be.
Pomyślmy..
Twój syn poszedł na studia o właściwym kierunku, zapewne zna też perfekt angielski.
Ja najpierw posłuchałem rodziny i poszedłem na pierwszy i totalnie niepasujący mi kirunek - ekonomię, potem z ciekawości co to jest technik informacji naukowej poszedłem na kolejny niezbyt pasujący mi kierunek, lecz i tak bardziej niż ekonimia.
Na końcu moje prace spodobały się i teczka przeszła, dostałem się do szkoły plastycznej - dopiero wtedy mama uwierzyła w ten mój talent.
Na ASP się nie dostałem bo w szkole plastycznej uczyli mnie inaczej malować niż obecnie jest w "bajce", czy tak zwanym guście obecnych rekruterów.
Twój syn by dostać się na studia wiedział co i jak ma zrobić, gdyż nie zależały od czyjegoś "podoba mi się czy nie podoba" czyli gustu, tudzież upodobań.
Zapewne musiał się przygotować do egzaminów z konkretów, które nie były zależne od czyichś upodobań.
I tak potem od 80-ketniego profesora dowiedziałem się, że wpierw dostają się znajomi na ASP.
Ni i jeszcze te języki obce.
Znałbym dziś super język angielski, lecz brakowało miejsc i mimo moich nalegań nauczyciele zsyłali mnie na rosyjski.
A teraz to angielski wiedzie prym na rynku pracy.
Branża też ma tu znaczenie.
C.V. syna nie musiało być aż tak konkurencyjne i nie musiał być w nim wyjątkowo oryginalnym.
Wystarczyło tylko to co było napisane, czyli te studia kierunkowe i angielski perfekt.,
No i wykonuje jeden zawód.
A ja w ogłoszeniu pracy na grafika widziałem conajmniej 4 zawody potrzebnych by w ogóle spełnić oczekiwania.
Syn robi tylko za menadżera a nie menadżera, scenografa, DJ-a, kamerzystę itp., itd..
Serio.
Od grafika wymagali by.. był operatorem kamery, pisał scenariusze, był programistą...a nie tylko grafikiem.
Wiec zamiast płacić 5 ludziom po 2000 zł na rękę to lepiej zatrudnić kogoś kto potrafi to wwszystko i płacić mu np. 1500..no 1200 jak początkujacy.
Nie wiem jak w przypadku Twojego syna, lecz u mnie w domu raczej wiary we mnie nie zaznałem.
Mam maturę, 3 zawody i nie jest tak łatwo.
Poza tym chyba częsciej szukają menadżera niż grafika.
A jeszcze częściej fryzjera i mimo, że sam się ostryzgłem tak, iż myślano, że w salonie to i tak nikt się nie zgodził bym go ostrzygł w salonie.
Nie wiem też ile u was tam kosztuje utryzmanie, lecz tutaj trzeba minimum 1500 na rękę dostać by jakoś przetrwać.
1200 zł..no zależy gdzie.
Poniżej tej kwoty netto zapomnij o godnym życiu, chyba, że może jakaś kawalerka wynajmowana za parę setek(takie oferty też widziałem).
Wiec wszystko jest względne.
Zależy też na jakiego szefa trafił.
Przecież wiem, że nie każdy po rozmowie mówi, że zatrudnia a potem nie.
Ja akurat tak trafiłem.
Nie mam szczęścia do pracodawców a jeśli mam to do takiej pracy, gdzie bardzo nikłe szanse normalnego zarobku.
Wszystko jest względne.
najomy nauczyciel co kapitalnie uczy zostałz wolniony bo nie chciał się dzielić dodatkowym zarobkiem..Latami też pracy szuka. Od czasu do czasu coś dorywczo weźmie, leczw sumie to utryzmuje go żona.
Ostatnio zmieniony 15 sie 2011, 15:44 przez Nebogipfel, łącznie zmieniany 2 razy.
Trzeba iść do przodu nie oglądając się za siebie.
ps. w Tym wpisie jest o alkoholu i seksie.

Re: monetarny pasożyt

28
Nebogipfel pisze:... Pomyślmy. Twój syn poszedł na studia o właściwym kierunku, zapewne zna też perfekt angielski...
Nie mam siły tego czytać. Perfekt, to ty potrafisz narzekać. Nie wiem dokładnie, na jakie studia chodził mój syn. Zaczynał z 6 czy 7 kierunków. Czy zna angielski i na ile - też nie wiem. Wiem, że radzi sobie sam i tylko od czasu do czasu dzwoni do tatusia. Nigdy mu nic nie kazałem, zawsze robił co chciał. Starałem się tylko dawać mu dobry przykład. I nie narzeka. Bo wie, że jak zacznie narzekać, to się od razu rozłączę. Jego życie, sam takie wybrał i jak ma problemy, to zawdzięcza je tylko i wyłącznie sobie. Ja wyszedłem z domu w wieku 21 lat i tyle. Co mam, to moje. Czego nie mam, to tylko z mojej winy. To nie cały świat jest przeciw mnie. Wszystko.
Ostatnio zmieniony 15 sie 2011, 16:31 przez PiotrRosa, łącznie zmieniany 1 raz.
Dla ludzi z kraju tego, gdzie kruszynę chleba ... nie warto się męczyć.

Re: monetarny pasożyt

29
Nie narzekać, jestem realistą.
Już przy twoim podejściu widzę różnicę .
Pozwalałeś mu robić coc che a ja takiego luzu nie miałem.
Opuściłeś dom w wieku 21 lat..
Tak się zastanawiam czy to właśnie od opuszczenia domu nie zaczyna się prawdziwa samodzielność..Znajoma uciekła z domu w wieku 16 lat i teraz zarabia całkiem dobrze i sobie radzi.
Po prostu wszystko jest względne i zależne.
Nie daję sobie rady bo mam zupełnie inną rodzinę i inne doświadczenia.
Nikogo nie obwiniam. Mogę sobie zarzucić nawet lenistwo, lecz żadnej klasy nie powtarzałem a pracy uparcie szukam. Zresztą napisałem już, gdzie pracowałem lub miałem okres próbny. Czy tak wygląda spędzanie czasu przez kogoś kto wcale nie chce pracować?

Swoją drogą nie wiem czy to dobre jak ojciec się wcale synem nie interesuje.
W mojej rodzinie skończyło się to rozwodem.
Poza tym czy zawsze musi dzwonić tylko w jakiejś sprawie?
Ostatnio zmieniony 15 sie 2011, 16:43 przez Nebogipfel, łącznie zmieniany 2 razy.
Trzeba iść do przodu nie oglądając się za siebie.
ps. w Tym wpisie jest o alkoholu i seksie.

Re: monetarny pasożyt

30
Nebo, znów nie czytasz. Jak zwykle zresztą. Dzwoni też, żeby zapytać o zdrowie, powiedzieć, że ma katar, że był na fajnym filmie i mi go poleca, ... Mylisz pojęcia. Pomiędzy brakiem zainteresowania a nadopiekuńczością jest jeszcze całe morze. Ocean nawet. Syn nigdy nie powie mi "mój szef jest idiotą" po którym zazwyczaj następuje tyrada na temat szefa. Zna moja odpowiedź. Nie powie mi też "już nie mogę wytrzymać z tym sąsiadem, bo ...". Też zna moją radę. Musisz odróżnić pytanie, a właściwie prośbę o radę w jakiejś konkretnej sprawie od malkontentnego narzekania.

ps mój ojciec powiedział mi kiedyś, że "chcieć", to połowa "móc". Otwarta kwestią pozostaje odpowiedź na pytanie, czy to "aż" połowa, czy "tylko" połowa.
Ostatnio zmieniony 15 sie 2011, 16:58 przez PiotrRosa, łącznie zmieniany 1 raz.
Dla ludzi z kraju tego, gdzie kruszynę chleba ... nie warto się męczyć.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Świat w naszych oczach”

cron