"Ani broń chemiczna w Syrii, ani nawet program nuklearny Iranu nie są takim zagrożeniem dla światowego pokoju jak możliwość rozlania się konfliktu między sunnitami a szyitami na cały region - pisze Brooks.
"Stało się jasne, że amerykańska strategia (...) nie poprawiła sytuacji" w regionie - pisze Brooks, czyniąc aluzję do operacji wojskowych podejmowanych przez USA i kończących się niemal całkowitym wycofaniem wojsk.
"Pozostaje pytanie, czy konflikt religijny i etniczny rozgorzał na tyle, że nie sposób już go opanować. A drugim pytaniem jest to, czy Stany Zjednoczone wypracowały strategię, która ograniczyłaby tę pożogę" - zastanawia się konserwatywny publicysta.
"Gazy bojowe w Syrii to rzecz straszna. Ale prawdziwe piekło to konflikt w skali regionu". To, co powinna teraz zrobić administracja USA, to starać się odciąć kurtyną ogniową lokalne konflikty, aby zapobiec czemuś równie złemu, ale na znacznie większą skalę - rekomenduje Brooks.
Jaka byłaby najgroźniejsza wojna współczesnego świata? - zastanawia się znany publicysta "New York Timesa"
David Brooks. Nie walki z użyciem broni chemicznej w Syrii, lecz konflikt na tle religijnym, który ogarnąłby Bliski Wschód- ostrzega." napisane jeszcze w sierpniu i zmian nie ma po Petersburgu
z komentarzy
"Dzisiaj( 5 IX) New York Times i Washington Post zamieściły na swoich strona to
http://video.repubblica.it/dossier/rivo ... ef=HRER3-1
Widać tam sumaryczną egzekucje wziętych do niewoli regularnych żołnierzy przez syryjskich rebeliantów.
Gazety pytają się , czy należy w takim razie pomagać rebeliantom? "