Lunadari pisze:jak mówi porzekadło ludowe -> sam sobie sterem i okrętem, sam sobie będzie trumnę niósł
Jakoś ta perspektywa mnie nie przeraża, ale i tak się raczej nie stanie. Mam sporo znajomych, paru bliskich, zawsze będzie ktoś kto poniesie trumnę tak i jak ja będę niósł. Tak czy inaczej jak już myślę o mojej śmierci, to wyobrażam sobie jak ktoś odkrywa mojego trupa gdzieś w pustym mieszkaniu, bo zaczął już capieć na całą klatkę. A jeśli mowa o pogrzebie, to tylko skremowanie i wypuszczenie na wietrze, żeby nie było gdzie wracać. Kwestia tylko tego, że moja twórczość pozostanie moją. Teraz widzę, że piłaś też do bycia dobrym człowiekiem i inne takie, ja mówiłem głównie o twórczości. Wiesz ja o pomoc nigdy nikogo nie proszę, nie pamiętam kiedy ostatni raz się zdarzyło, a i gdy pomagam, to nie oczekuję niczego w zamian. Nie chciałbym być zapamiętany nie wiadomo jak dobrze z powodu tylko dobrych uczynków, bo był by to nieprawdziwy obraz mnie, który po mnie pozostanie. Cóż to za spuścizna
Lunadari pisze:ale gdzie tam, wielu 'zabłysło' w towarzystwie pośmiertnie przecie.
W ten sposób masz rację. No ale to i tak wynika z tego, że o martwych mówi się tylko dobrze albo w ogóle. Takich ludzi, których każdy z towarzystwa lubi za wszystko jest niewielu, a i pokusiłbym się o stwierdzenie, że w ogóle tacy nie istnieją. Za życia każdy jest lubiany i nie lubiany za to czy tamto, to naturalne. Można być dla kogoś przykładem, ale jest nikła szansa, że będzie się przez kogoś uwielbianych w każdym calu. To jest zarezerwowane dla celebrytów, telewizyjnych i życiowych. No i dla ich psychofanów. Ja po śmierci wolałbym być albo zapomniany albo wspominany szczerze, ale zdaje się, że na to mieć wpływu nie będę.
k4cz0r200 pisze:pisałeś wcześniej, że kolejne partnerki do życia to nie problem. znajdź tolerancyjniejszą :satan:
w końcu sam żeś sobie sterem itd.
Pisałem, że można mieć żonę 20 lat, a później następną, wtedy dzieciom końca by nie było. No ale to wynika z faktu, że się nie starzejesz, a ona tak, więc siłą rzeczy musisz ją opuścić dla jej dobra. To i tak jest problem, ale myślę, że pierwsze 5 razy. Można by się do tego przyzwyczaić. W przypadku normalnego życia jest dużo większy z tym problem w moim przypadku, bo skakanie z kwiatka na kwiatek to nie mój sport
No i ta tolerancyjna i tak pewnie oczekiwałaby tego samego w drugą stronę, bleh. Nie można mieć wszystkiego. Moja da mi piękną, mądrą i ułożoną, wierząca córkę oraz syna, który będzie mieć mnie w dupie jeszcze przez szesnastym rokiem życia. Ta perspektywa pociąga mnie bardziej niż robienie dzieci gdzie popadnie i tylko rozsiewanie genów. To nie znaczy, że ta druga opcja nie jest fajna
Po prostu coś trzeba wybrać.