Zastanawiam się czy nie cierpi ta to cała masa ludzi, na niemożność bycia samemu, gdy tak naprawdę wokół nie ma osoby, która by wzbudziła prawdziwe zainteresowanie. Myślę, że dużo problemów w relacjach damsko-męskich bierze się z lęku przed samotnością. Czy gdybyśmy nie bali się, że zostaniemy sami, to stawialibyśmy częściej na swoim, byli bardziej sobą?
Czy nie jest tak, że niektórzy ludzie zapatrują się za bardzo na inne pary i nie zazdroszczą im, a potem szukają kogoś, żeby nie być samemu? To w ogóle jest jakaś plaga, często się słyszy - "No jak to, nie masz nikogo?" (oczekiwania społeczne). Popularność serwisów randkowych wskazywałaby na to, że to prawda. Masa ludzi zakłada tam konta, bo chce kogoś mieć, mimo że nie jest zakochana w konkretnej osobie, to jednak ma w sobie potrzebę związania się z kimś.
Czy w idealnej wersji nie powinno być tak, że jesteśmy sami, a wiążemy się z kimś tylko dlatego, że istnieje konkretna osoba, która nam się podoba i to z nią chcemy być?
Czy czujecie się kompletni sami, czy musicie definiować się trochę poprzez inną osobę, czujecie się tylko jedną połówką potrzebującą koniecznie drugiej?
Re: Uzależnienie od związków
1
Ostatnio zmieniony 14 gru 2011, 19:57 przez lufestre, łącznie zmieniany 1 raz.