Re: Uzależnienie od związków

1
Zastanawiam się czy nie cierpi ta to cała masa ludzi, na niemożność bycia samemu, gdy tak naprawdę wokół nie ma osoby, która by wzbudziła prawdziwe zainteresowanie. Myślę, że dużo problemów w relacjach damsko-męskich bierze się z lęku przed samotnością. Czy gdybyśmy nie bali się, że zostaniemy sami, to stawialibyśmy częściej na swoim, byli bardziej sobą?

Czy nie jest tak, że niektórzy ludzie zapatrują się za bardzo na inne pary i nie zazdroszczą im, a potem szukają kogoś, żeby nie być samemu? To w ogóle jest jakaś plaga, często się słyszy - "No jak to, nie masz nikogo?" (oczekiwania społeczne). Popularność serwisów randkowych wskazywałaby na to, że to prawda. Masa ludzi zakłada tam konta, bo chce kogoś mieć, mimo że nie jest zakochana w konkretnej osobie, to jednak ma w sobie potrzebę związania się z kimś.

Czy w idealnej wersji nie powinno być tak, że jesteśmy sami, a wiążemy się z kimś tylko dlatego, że istnieje konkretna osoba, która nam się podoba i to z nią chcemy być?

Czy czujecie się kompletni sami, czy musicie definiować się trochę poprzez inną osobę, czujecie się tylko jedną połówką potrzebującą koniecznie drugiej?
Ostatnio zmieniony 14 gru 2011, 19:57 przez lufestre, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Uzależnienie od związków

2
O, tak Lufi, ja też to zauważyłam. I też myślę, że to presja spowodowana uwarunkowaniem społecznym. Dziś nie jest ono już tak silne jak jeszcze pokolenie temu, choć i do dziś spotykam się z opinią o samotnych jako o 'dziwakach', albo 'biednych' i czort wie jeszcze, jakich, bo przecież już dawno była pora na małżeństwo i dzieci, z nimi 'coś jest nie tak', skoro jeszcze sobie nie ułożyli życia 'po Bożemu'... :).

Ale zastanawiam się, na ile społeczeństwo 'singli' jest z rzeczywistego wyboru, a na ile, żeby 'postawić się' opinii społecznej... Rzeczywisty wybór będzie miał miejsce, kiedy ta osoba pozna samą siebie i swoją wartość, swoje rzeczywiste wewnętrzne potrzeby i nie będzie próbowała sprostać potrzebom otoczenia (to sprawi, że się po prostu uodporni na głupie uwagi). A 'postawienie się' im będzie niosło za sobą straszny żal i jeszcze większy brak wiary w siebie...

Ludzie żyją wyobrażeniem, a nie rzeczywistością. Oglądają piękny film, widzą jakąś zakochana parę w parku, uśmiechniętą i promieniejącą matkę z maluchem w wózku i wyobrażają sobie chyba dość sielankowo wspólne życie i miłość. Takim wzorcom się nie dorówna, bo one są wyidealizowane. A życie to życie, a nie jego wyobrażenie w postaci pięknego filmu (podpartego muzyką chwytającą za serce ;)). Kierowanie się wyobrażaniem nie dość, że nie prowadzi do żadnego związku, to jeszcze niejeden potrafi rozbić... Bo ma się oczekiwania względem życia i partnera. A prawda, że im bardziej czegoś oczekujemy, tym bardziej oddalamy to od siebie, jakoś nie dociera do ludzi...

Nie chciałabym, żeby to zabrzmiało jako coś 'wyzutego' z marzeń, uczuć i całego piękna, absolutnie nie! Marzyć można całe życie, ale, do licha, niech marzenie pozostanie nim do końca, nie wplatajmy w nie swoich oczekiwań. Życie jest, jakie jest, marzenia go nie zmienią, ono JUŻ jest wartością najwyższą. Poznając samego siebie jako cząstkę tej wartości, nie przegapimy nic, niezależnie od oczekiwań (uwarunkowań) społecznych.

Potrzeba związania się z kimś jest też jednym z takich uwarunkowań. To uzależnienie naszej własnej wartości od kogoś drugiego. Człowiek, który źle się czuje sam, nie wie, że szczęście nie przychodzi 'z zewnątrz' i nie jest niczym uwarunkowane, że to coś naszego własnego i tak bardzo nam bliskiego, że żaden inny człowiek nam tego nie przyniesie. Ktoś drugi może tylko sprawić, że otworzymy się i uwolnimy to szczęście z siebie. Ale, robiąc to nieświadomie, uzależnimy ten stan od tej osoby i koło się zamyka...
Ostatnio zmieniony 15 gru 2011, 6:11 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Uzależnienie od związków

3
Ja sobię zato nie wyobrarzam ze mógłbym być z kimś w związku, kiedyś miałem przez jakiś rok faze ze szukałem kandydatki na stałą partnerkę, niby mnie wszyscy klepali po ramieniu itd... ale wkońcu nawet mój przyjaciel mi powiedział ze sobię mnie nie wyobraza jako męza idącego z zonką pod ręke:D
Ostatnio zmieniony 15 gru 2011, 6:20 przez Conan Barbarzynca, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Uzależnienie od związków

4
A ja chyba uległam tej ''pladze''...nie lubię być sama. Po części przyznam, że zdarzało mi się przez to spotykać z idiotami...ale zalepiało to nudę. A po drugie, naprawdę potrzebuję w życiu miłości, bliskiej osoby...nie widzę nic złego w takiej potrzebie, każdy to w sobie ma. :) To niezrozumiała moda na ''single'' mnie mierzi: kariera zawodowa i seks od przypadku, a gdzie coś więcej?
Portale randkowe umierają, teraz się pisze do kobiet na Facebooku. Nawet mimo że mam status ''w związku'', atakuje mnie ostatnio taki jeden idiota z Hiszpanii, łamanym angielskim oznajmił, że pracuje w modzie i jest perkusistą. Ja na to chamsko'' co z tego?'' a on ''kiss kiss bella'' napisałam mu że ciekawe co na to powie mój facet a on ''no interesting kiss kiss''. Koleżanka musiała sobie na nk ustawić na głównej focie ''jestem jędzą i dobrze mi z tym!'' oraz zablokować galerię dla postronnych, bo co chwila miała oświadczyny, że jest ''pienkna'' od Józków i Franków z Lisiego Ogona. Takich to ja naprawdę nie rozumiem...
Ostatnio zmieniony 15 gru 2011, 9:49 przez lapicaroda, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Uzależnienie od związków

5
to nie uwarunkowanie jakies spoleczne itp tylko zwykla ludzka natura. czlowiek jest zwierzeciem stadnym.
dlaczego najgorsza kara poza kara smierci jest odosobnienie? i jesli w wiezieniu wiezien cos przeskrobie, co mu sie funduje? izolatke.
bo dla czlowieka to jest trudne do zniesienia.
Ostatnio zmieniony 15 gru 2011, 10:08 przez asmaani, łącznie zmieniany 1 raz.
"Biada ci, o Dhil'ib. Gdyż oczy Go nie widzą; ale serca postrzegają Go dzięki wierze. Jest znany dzięki dowodom wskazującym na Niego. Nie można doświadczyć Go poprzez zmysły. O Dhil'ib. Mój Pan jest bliski wszystkim rzeczom bez dotykania ich." Ali ibn Abu Talib

Re: Uzależnienie od związków

6
asmaani pisze:to nie uwarunkowanie jakies spoleczne itp tylko zwykla ludzka natura. czlowiek jest zwierzeciem stadnym.
dlaczego najgorsza kara poza kara smierci jest odosobnienie? i jesli w wiezieniu wiezien cos przeskrobie, co mu sie funduje? izolatke.
bo dla czlowieka to jest trudne do zniesienia.
Asmaani, to nie do końca jest tak jak piszesz,ludzie moze i w większości są stadni, ale jest i zawsze była pewna liczba takich co to najlepiej czują się samemu, po drugie to przeciez chęć towarzystwa od czasu do czasu nie mósi oznaczać chęci stałego związku. Historia zna takie postacie, zarówno kobiet jak i męrzczyzn, a przeciez nie wszyscy mószą być znani. W więzieniu zaś karą jest brak wolności a nie odosobnienie.
Ostatnio zmieniony 15 gru 2011, 10:29 przez Conan Barbarzynca, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Uzależnienie od związków

7
jedno i drugie, jedna laczy sie z drugim.

owszem okresami samotnosc jest dobra i sa ludzie ktorzy, jak to sie mowi, sa samotnikami- sama do nich naleze i ogolnie nie lubie niczego stadnego. ale lubie tez miec ta swiadomosc ze mam przyjaciol nawet jesli mieszkaja gdzies daleko; ze moge maila napisac czy zadzwonic. ze mam do kogo.
Ostatnio zmieniony 15 gru 2011, 17:47 przez asmaani, łącznie zmieniany 1 raz.
"Biada ci, o Dhil'ib. Gdyż oczy Go nie widzą; ale serca postrzegają Go dzięki wierze. Jest znany dzięki dowodom wskazującym na Niego. Nie można doświadczyć Go poprzez zmysły. O Dhil'ib. Mój Pan jest bliski wszystkim rzeczom bez dotykania ich." Ali ibn Abu Talib

Re: Uzależnienie od związków

8
no wiec masz mozliwosc wyboru. Kara nie jest odizolowanie, skazanie na samotnosc, a wlasnie pozbawienie mozliwosci decydowania o sobie.

Mysle ze czesto ludzie uciekaja w zwiazki ze strachu przed samotnoscia. Dlaczego boja sie jej....we dwoje latwiej, razniej, ma sie oparcie. Nie mowie o zwiazkach z milosci, a wlasnie ze strachu przed samotnoscia
Ostatnio zmieniony 15 gru 2011, 18:10 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Uzależnienie od związków

9
Ale dlaczego ludzie się boją samotności? Strach w ogóle jest paskudny i destruktywny, nie da się z nim żyć normalnie, wypaczy i wykoślawi wszystko, co się da...

Zaobserwowałam, że ci, którzy boją się samotności, samotni pozostają, ci, którzy nie boją się jej, nigdy samotni nie są. Nawet jak bywa, że są sami.
Ostatnio zmieniony 15 gru 2011, 18:24 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Uzależnienie od związków

10
Może dlatego, że lęk przed samotnością sprawia, że ludzie są trochę nieznośni? To znaczy on wycieka, pojawia się zaborczość (o przyjaciół też), może w ogóle znajomości oparte na strachu to zły motyw przewodni i nie są wtedy takie miłe i bezpieczne tylko "chciwe", jeśli można tak to ująć, napakowane oczekiwaniami.
Ostatnio zmieniony 15 gru 2011, 19:04 przez lufestre, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Uzależnienie od związków

11
O, tak, bardzo fajnie to ujęłaś, 'chciwe'...

Według mnie cokolwiek opiera się na strachu, jest diabła warte... Naprawdę, wystarczy zastanowić się nad tym i wyciągnąć wnioski, ale to wydaje się dla niektórych takie trudne!...
Ostatnio zmieniony 15 gru 2011, 19:27 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Uzależnienie od związków

12
Lufi a wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? Dziś jadę autobusem i jakaś para na moich oczach się obściskuje i całuje. Tylko patrzeć jak mi będą seks na moich oczach uprawiać. I jak mam się czuć - ja samotny? Nic, tylko przy każdym takim widoku serce krwawi.
Ostatnio zmieniony 15 gru 2011, 20:27 przez Nebogipfel, łącznie zmieniany 1 raz.
Trzeba iść do przodu nie oglądając się za siebie.
ps. w Tym wpisie jest o alkoholu i seksie.

Re: Uzależnienie od związków

13
Lidka pisze:Ludzie żyją wyobrażeniem, a nie rzeczywistością. Oglądają piękny film, widzą jakąś zakochana parę w parku, uśmiechniętą i promieniejącą matkę z maluchem w wózku i wyobrażają sobie chyba dość sielankowo wspólne życie i miłość. Takim wzorcom się nie dorówna, bo one są wyidealizowane. A życie to życie, a nie jego wyobrażenie w postaci pięknego filmu (podpartego muzyką chwytającą za serce ;)). Kierowanie się wyobrażaniem nie dość, że nie prowadzi do żadnego związku, to jeszcze niejeden potrafi rozbić... Bo ma się oczekiwania względem życia i partnera. A prawda, że im bardziej czegoś oczekujemy, tym bardziej oddalamy to od siebie, jakoś nie dociera do ludzi...
Znam to...Jestem dzieckiem filmów hollywoodzkich z lat 90, czyli miałam pranie mózgu na happy endy. Potem jak zaczęłam sobie myśleć o tych filmach, to doszłam do wniosku, że one dzielą się na te, które kończą się na zejściu się dwóch ludzi, czyli komedie i love story i na te, które się od tego zaczynają i wtedy są to dramaty psychologiczne. :D Do tego jestem perfekcjonistką, bo wychowano mnie w przeświadczeniu, że nieomylność jest możliwa, tylko ja jej nie potrafię osiągnąć (na szczęście już odbiegam od tej teorii znacznie bardziej niż kiedyś). Dodatkowo jestem jedynaczką, więc samotność (w tej czy innej formie) to mój stan naturalny. W rezultacie, bardzo często uciekałam od relacji bo nie układało się albo było za "ciasno". Oj jest co w życiu robić, i nad czym pracować jest....

Ale przyznam, że też zdarzało mi się w życiu próbować z ludźmi , tylko dlatego, że trzeba z kimś być, na szczęście takie patrzenie na świat mnie opuściło, ale i tak mnie 'martwi' o tyle, że chyba nie ma nic gorszego niż trafić na potencjalnego partnera, który MUSI z kimś być i czuje się sam niespełniony, bo będzie wtedy zazwyczaj strasznie zaborczy, napakuje w nas oczekiwań, będzie miał problemy z akceptacją samego siebie, itd. Chodzi mi o taką niezdrową chęć bycia z kimś oczywiście, bo wiadomo, że każdy człowiek w naturalny sposób moze odczuwać ochotę posiadania partnera.
Nebogipfel pisze:Lufi a wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? Dziś jadę autobusem i jakaś para na moich oczach się obściskuje i całuje. Tylko patrzeć jak mi będą seks na moich oczach uprawiać. I jak mam się czuć - ja samotny? Nic, tylko przy każdym takim widoku serce krwawi.
W miłość nie, w zauroczenie tak. Tzn. chodzi mi o to, że jest to fascynacja, bo miłość, to raczej takie mocniejsze uczucie niekoniecznie mające coś do chemii. Ale napewno można poczuć, że jest jakaś harmonia od razu w kontaktach z osobą, że czujemy, że znamy kogoś od zawsze, choć widzimy się na oczy po raz pierwszy.
Mnie nie przeszkadza za bardzo obściskiwanie się innych, każdy jest na innym etapie życia. Chyba, że przekraczają znacznie próg intymności na który chce patrzeć w miejscu publicznym, ale nie narzekam na to, bo wtedy czuję się jak moher skrzeczący-"Ah ta dzisiejsza młodzież".
Ostatnio zmieniony 15 gru 2011, 20:40 przez lufestre, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Uzależnienie od związków

14
Idealnym związkiem są dwie pełnie. Razem jaśniej, ale rozłąka nie burzy całości bo jednostka jest kopletna sama w sobie.
Ostatnio zmieniony 12 sty 2012, 22:18 przez soulblue, łącznie zmieniany 1 raz.
Jeśli masz dwa instrumenty w jednym pokoju i na jednym z nich zagrasz nutę C, to struna tego samego dźwięku zacznie drżeć również w drugim fortepianie. U ludzi jest całkiem podobnie.
COŚ O MNIE: http://imladis.p2a.pl/viewtopic.php?pid=344170#p344170
http://imladis.p2a.pl/viewtopic.php?pid=41806#p41806
https://www.facebook.com/rupieciarniagn ... ts&fref=ts

Re: Uzależnienie od związków

18
Nic nie jest im już potrzebne, mogą dzielić się już tylko niebem :)
Ostatnio zmieniony 17 sty 2012, 18:38 przez soulblue, łącznie zmieniany 1 raz.
Jeśli masz dwa instrumenty w jednym pokoju i na jednym z nich zagrasz nutę C, to struna tego samego dźwięku zacznie drżeć również w drugim fortepianie. U ludzi jest całkiem podobnie.
COŚ O MNIE: http://imladis.p2a.pl/viewtopic.php?pid=344170#p344170
http://imladis.p2a.pl/viewtopic.php?pid=41806#p41806
https://www.facebook.com/rupieciarniagn ... ts&fref=ts

Re: Uzależnienie od związków

19
To nie jest tylko strach przed samotnością. Kiedy byłam sama czułam się autentycznie samotna, tak więc nie kończy się na strachu.. Wszystko chyba zależy od tego, czy człowiek umie spędzać czas samemu, bez poczucia, że jest samotny, czy ma rodzinę, z która dobrze się czuje, czy ma przyjaciół.. Ludzie w związkach zwykle przestaje mieć czas na kogokolwiek innego, niż jego partner, a wychodzą zwykle razem z nim, co dla "samotnych" jest denerwujące i uciążliwe. Im człowiek starszy, tym mniej jest ludzi, z którymi można się szczerze przyjaźnić (ze względu na ten właśnie brak czasu). Ten, kto zawsze był sam, tak jak moja przyjaciółka nie znosi tego tak źle. Ona chodzi sama na spacery itp, ja przyzwyczajona do bycia z kimś samotny spacer odczułabym bardziej jako wyraz samotności i beznadziejności..
Czasami sobie myśle, że lepiej by było, gdybym nie była informowana, że mam iść na obiad w niedzielę do teściowej, chociaż miałam inne plany itp, gdybym mogła robić co chce, mieć na wszystko czas. Ale wiesz co? Cokolwiek robię sama, czuję się, jakbym moje życie już nie miało sensu. Jakbym była porzucona i niechciana. I to nie tak, że mogę to robić tylko z partnerem. Różnica jest jedna. Partner ma jakieś zobowiązania wobec ciebie, w przeciwieństwie do innych. Możesz chodzić gdzieś z koleżanką, ale przecież nie zrobisz jej za nic awantury, zwyczajnie się rozejdziecie jak coś będzie nie tak. Tak więc partner daje poczucie bezpieczeństwa, takiego, że wiemy, że ktokolwiek cokolwiek "powinien" a nie tylko "może" dla nas zrobić.
Ostatnio zmieniony 08 lip 2012, 14:39 przez k123, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Uzależnienie od związków

20
Lubie swoją samotnie,nawet więcej jest mi ona potrzebna do tego by żyć pelniej mieć czas na autorefleksję w życiu.Każdy w pewnym stopniu potrzebuje drugiego człowieka,ale ja także potrafie się cieszyć byciem sama ze sobą nie odczuwam niepokoju czy strachu.Poczucie bezpieczeństwa kazdy powinien nosić w sobie,a nie szukać w drugiej osobie stąd strach.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Psychologia”

cron