Re: Depresja - jedna z najgroźniejszych chorób cywilizacyjnych
: 16 lip 2010, 23:26
Krystek - to chciałem od Ciebie przeczytać - dzięki, przywróciłas mi wiare w psychiatrów.
Imladis - Forum wielotematyczne dla świadomych ludzi. Ezoteryka, religia, duchowość, świadomość, medytacja, nowa ziemia
https://imladis.pl/
Dziękuję CiLidka pisze:Efrell, ta ostra wymiana zdań to tylko efekt, jak poważnie podchodzimy to Twojego problemu i jak każdy z nas chciałby Ci pomóc... Każdy na swój sposób, rzecz jasna.
Tak, mam dwoje dzieci i 2 razy przechodziłam przez depresję poporodową. I wiem doskonale, co może się kryć pod pojęciem "chciałabym się poczuć kobietą, nie tylko matką"...
Efrell, u mnie to przeszło dość szybko, bo była to tylko "burza hormonalna", a ponieważ jestem optymistką z natury, jak już ten stan "bycia tylko matką" dojadł mi bardzo, instynktownie znalazłam wyjście. Ja nie miałam wówczas tej wiedzy, która mam teraz, więc poradziłam sobie, jak umiałam. Ba, zdziwisz się, jak Ci powiem, że aczkolwiek nie jestem ciemna jak tabaka w rogu i zawsze miałam jakieś tam pojęcie o życiu, o chorobach też, tak depresja poporodowa była mi pojęciem całkiem obcym. Po fakcie zorientowałam się, o co tu chodziło i dowiedziałam, że to się zdarza wielu kobietom...
Dlatego dziś Ci radzę od serca: ZRÓB COŚ Z TYM! 2 lata to długo i wierz mi, jeśli nie przerwiesz tego "zaklętego kręgu", to może rzeczywiście przerodzić się w stan patologiczny i doprowadzi Cię do prawdziwej depresji, albo co najmniej do agorafobii, jak pisze Krystek (ona jest lekarzem i naprawdę mam do niej pełne zaufanie, bo znam ją od dziecka i wiem, co sobą reprezentuje, jakie ma podejście do pacjenta i jaką wiedzę).
Ja wierzę, że jeszcze nie jest to etap "prawdziwej choroby", w sensie, że możesz sobie poradzić sama, bez leków chemicznych. Możesz wspomóc się lekami ziołowymi, które poprawią Ci nastrój, a nie będą uzależniać, dzięki nim odzyskasz "barwy życia" i pogodniej spojrzysz na problem, a to już dużo.
Uświadom sobie, że mieć dziecko to najnormalniejsza w życiu sprawa i że fakt że już nigdy nie będzie, jak było przed nim, wcale nie oznacza, że musisz ugiąć się pod odpowiedzialnością. Jesteś tak samo kobietą, jak przed urodzeniem dziecka i masz pełne prawo czuć się jak kobieta, nie tylko matka.
Ale musisz o siebie zadbać, bo NIKT tak o nas nie zadba, jak my sami. Od naszej własnej woli to zależy, od nikogo więcej. Bo 150 osób może Ci radzić z dobrego serca, ale żadna z nich nie może za Ciebie chcieć...
Może to i dość ostre słowa, ale ja nie chcę Cię "piętnować", a jedynie uświadomić Ci, że od Ciebie samej wszystko zależy. Porozmawiaj o swoim problemie z mężem, bo, wierz mi, mężczyźni bywają naprawdę niedomyślni i jak mu nie powiesz, że coś Cię gnębi, on tego może się nie domyślić... Poproś go o pomoc, bo mąż jest w tej chwili najbliższą Ci osobą, która może to zrobić.
Ustal sobie, co chcesz osiągnąć, jaką drogę wybrać, żeby "odwrócić" tę paskudę, która Cię gnębi. Staraj się żyć nie tylko dla dziecka, a dla siebie też. Zauważ, jaka to zależność: szczęśliwa mama, szczęśliwe dziecko. Przygnębiona mama - dziecko przejmuje Twoje przygnębienie. Przygnębiona żona - małżeństwo cierpi. Chyba priorytetem powinna być jednak szczęśliwa mama?
Widzisz, jednym gestem - zadbaniem o samą siebie, działasz na wszystkie strony. I nie, nie jest to egoizm, bo żeby coś drugiemu z siebie dać, najpierw trzeba to mieć. Odnajdziesz w sobie spokój i akceptację - dasz to swojej rodzinie pod każdą postacią.
A to zadbanie o siebie oznacza po prostu oderwanie się od myśli o dziecku. Nie, nie przestaniesz go kochać (ani być odpowiedzialna), wprost przeciwnie, ale takie oderwanie się myślami od niego to jednocześnie stworzenie sobie samej takiej "strefy ochronnejej", w której będziesz sobą, nie tylko matką.
A zatem - dziecko śpi - "odpływasz" w swoje własne myśli, zajęcia, które dają Ci radość, a nawet jak tylko pitrasisz obiad - rób to jako kobieta, nie matką, tą nigdy nie przestajesz być.
Poza tym - wychodzenie z domu, jak tylko jest taka możliwość. Nie na długo, na tyle, na ile mąż sobie z maluchem poradzi. I jedna zasada: jak tylko wychodzisz z domu, wyrzucasz z głowy problem dziecka...
To jest chyba najtrudniejszy punkt, bo sama przez to przeszłam i wiem, jak trudno jest nie myśleć o małym dziecku... Człowiek wychodzi na godzinę i głowa zaczyna pracować: a czy mąż da mu coś tam, a czy dopilnuje dziecko, a czy to, a czy tamto...
Efrell, jedyną radą na to jest uświadomić sobie, że cokolwiek się dzieje, kompletnie bez sensu jest "zamartwianie się", bo I TAK NAS TAM NIE MA I NIC NIE PORADZIMY. A generalnie trzeba pozbyć się czarnowidztwa w takich sytuacjach i z góry założyć (i trzymać się tego), że WSZYSTKO BĘDZIE OK, PRZEZ GODZINKĘ MĄŻ DA SOBIE RADĘ. A ta godzinka "daleko" od męża i dziecka to dla Ciebie istny skarb, po prostu zdążysz odżyć i nabrać sił.
Warto też "pozbyć się" dziecka na jakąś noc czy dzień, że tak brzydko powiem, niech spędzi ten czas z dziadkami, z ciocią czy nawet z Twoja przyjaciółką do której masz zaufanie. To byłaby ogromna korzyść dla wszystkich. Bo i dziadkowie szczęśliwi by byli, i Wy, i dziecko, które rozszerza w ten sposób swoje możliwości adaptacyjne i nie wpada w takie "uzależnienie" emocjonalne od Was... Jemu żadna krzywda się nie stanie, bo wciąż będzie kochane i pod dobrą opieką, a Waszym zadaniem byłoby jedynie "wyrzucić je z głowy" na czas jego nieobecności. I zając się tylko sobą, Wam obojgu to jest potrzebne. Ty jesteś kobietą, a Twój mąż mężczyzną, bycie rodzicami nie powinno tego przytłumiać.
Oczywiście "strzelam" z tymi radami, one są bardzo ogólne, bo Cię nie znam i nie wiem, komu możesz ew. powierzyć swoje dziecko. W każdym razie jedno tu jest pewne: jeśli zdajesz sobie sprawę z zagrożenia, do czego może prowadzić ta sytuacja, na pewno spróbujesz sobie pomóc choćby z miłości do dziecka, któremu chciałabyś ofiarować, co najlepsze (a najlepsze dla niego to, żeby mama była szczęśliwa). Nie ma na co czekać, zrób sobie jakieś postanowienia od zaraz i... realizuj je. DZIAŁAJ! Samo myślenie o tym cudu nie zdziała, tu trzeba decyzji, odrobiny samozaparcia i DZIAŁANIA.
Masz na to siły i potrafisz, jestem o tym przekonana! :tuli: Chciałabym być świadkiem Twojej radości, jak sama się o tym przekonasz (bo możesz nie dowierzać, że masz te siły, a masz, masz...).
Trzymam za Ciebie kciuki! :powodzenia:
Moze to nie bylo ze zloscia ? Moze to bylo z powodu bezradnosci?efrell pisze:Powiedziałam mojemu mężowi o tym co mnie trapi, a on odpowiedział ze złością:
"nie chce takiej narzekającej kobiety"!
przynajmniej był szczery do bólu , nie moze zaakceptowac stanu , który uważa za nie właściwy , nastrój w jakim wyraził swoje zdanie mógł wynikać z bardzo wielu czynników i trudno by go tutaj krytykować , zapewne jemu tez nie jest łatwo .efrell pisze:Powiedziałam mojemu mężowi o tym co mnie trapi, a on odpowiedział ze złością:
"nie chce takiej narzekającej kobiety"!
Dziękuję Krystek za rady Rzeczywiście słucham ją .Pojechałam do niej i dowiedziałam się że Widziała swego przyjacielą leżącego w łazience -już nie żył To ona zawiadomiła straż i karetkę bo przewdywała że coś się stało gdy nie odbierał telefonu Może i masz rację że obwinia się o tą śmierć Trudno będzie o tej tragedii zapomnieć bo pozostał po nim piesek (may York) Wytłumaczyłam jej że zaopiekowała się psem to w ten sposób podziękuje Mu za to że przez 7 lat jej pomagał A że chorował na nadciśnienie i się nie leczył to umarł na własne życzenie.Poszła do innego lekarza i wypisał jej inne leki (Narazie jest tylko niedobrze ale mdłości ustąpiły)Najgorsze jest to że jest sama i mieszka sama Boję się tylko aby nie zachorowała bo kto jej poda szklankę ody lub wyjdzie z psem Powiedziałam jej że może liczyć na mnie bo naprawdę jak zadzwoni i powie że jest chora to ja wsiadam w pierszy autobus do Warszawy i będę przy niej aż do momentu jak wyzdrowiejeKrystek pisze:Wydaje sie, ze corka bierze nieodpowiednie leki. Lekow od depresji jest wiele - nie kazda osoba moze brac kazdy rodzaj. Powinna rozmawiac z lekarzem i poinformowac o skutkach ubocznych lekow. Na pewno przepisza jej cos innego.babka cukrowa pisze:Wiem coś o tym Ten problem dotknął moją córkę po śmierci Jej przyjaciela>Nie mogę do niej dotrzeć Bierze leki od depresji ale jest jej niedobrze ma mdłości i podwójne widzenie Wiem że pocieszanie jej nic nie da Mieszkam daleko od niej więc zostaje tylko telefon lub internet Proszę powidzcie co mam robić ,jak z nią rozmawiać aby czuła się potrzebna?Żeby nie zrobiła nic głupiego,Boję się o nią.Zatrskana matka
Pozwol corce mowic- jesli potrzebuje rozmawiac o osobie, ktora zmarla- niech mowi ile chce a ty sluchaj.
Nie wiem na co ta osoba zmarla- ale czy myslisz, ze corka w jakis sposob czuje sie odpowiedzialna za ta smierc? Albo mysli, ze nie powiedziala tej osobie wszystkiego, co chciala powiedziec?
Nie probuje jej mowic, ze juz jest czas pozbierac sie po tej stracie- nie ma czegos takiego jak ten sam czas zaloby dla kazdego czlowieka.
Jedyne , co mozesz zrobic to powtarzac jej jak bardzo ja kochasz, jaka wazna jest w twoim zyciu. I ze moze na ciebie liczyc- w kazdej sytuacji.
Skoro miałaby przeszkadzać jej w tym duma, to może warto byłoby jej jakoś spróbować objaśnic, ze depresja nie jest powodem do wstydu. Nie jesteśmy z żelaza wszak żeby nic nas nigdy nie mogło wpędzić w cięzki stan psychiczny.nienormalna93 pisze:Hmm...niby te objawy się zgadzają,ale ona sama nie chce uwierzyć w to,że to mogłaby być depresja. Nie wiem czy duma jej w tym przeszkadza,czy że jak. Zawsze sama radziła sobie z problemami, a teraz nagle jest w totalnym dołku czego również nie potrafi zrozumieć.
Porozmawiam z nią.
uświadom nas :dzieki:corka pisze:Ludzie depresje lacza z choroba psychiczna,nieusawiadomione jest to nasze spoleczenstwo.
.
W tym momencie dochodzimy do dość ważnego pytania dotyczącego depresji podejrzewanej lub zaobserwowanej u kogoś innego. Czy można komuś pomóc na siłę? Czy jest to technicznie możliwe?Andra pisze:Ludziom nie obdarzonym tak silna wola zycia bezwzglednie trzeba pomoc, nim utona w tym,,nijak"
to juz nie jest przygnebienie, smutek, to o wiele wiecej-to o wiele grozniejsze,,nic"
Może podziel się z nami. Taka wiedza na pewno będzie użyteczna.Senioritka56 pisze:Są inne sposoby.
Twoje rozwiązanie bierze pod uwagę tylko osoby wierzące.merkaba pisze:na depresje różaniec