PiotrRosa pisze:Nie do końca się z Tobą Liza zgodzę. Moje doświadczenia są nieco inne. Wcale nie trzeba wiedzieć wiele o dziecku. A najwyższym, według mnie, poziomem rodzicielstwa jest możliwość niewiedzenia niczego (mało po polsku) i pokierowaniu nim tak, aby ruszyło w życie w pełni uzbrojone. Idealny według mnie rodzic to taki, który jest. Jest tam i wtedy, kiedy jest dziecku potrzebny. I jest rodzicem, który nigdy na zadane pytanie lub rzucony temat nie odpowie "zaraz" albo "za mały jesteś". A nie daj bóg "bzdury gadasz". Wiele razy ocierałem się o dramatyczne życiowo sytuacje. Zawodowo. A otarcia te był jednorazowe i chwilowe. Bardzo miło wspominam te, które miały swój dalszy, pozytywny ciąg. A najmilej, sześcioletniego dziś Filipa, którego mama, wówczas piętnastolatka w drugim miesiącu ciąży, chciała się pozbyć. Pozbawić życia jego lub siebie. Że robiłem za tatusia? A robiłem. Do dziś nie wiem tylko, czy jego, czy jej. Bo w tamtym momencie żadne z tych dzieci swojego nie miało.
Szarim, poczyniła trafną uwagę.
Ale zagłębić się należy w tym co napisaliśmy.
Ty o kierowaniu, a to jest
http://portalwiedzy.onet.pl/24506,,,,ki ... haslo.html natomiast stymulowanie wg. Słownika J. P. to pobudzanie do działania.
W jednym i drugim przypadku trzeba o dziecku wiedzieć dość wiele, by proces przebiegał prawidłowo.
Tak jak wspomniałam nie ma recepty na wychowanie, dlatego trzeba wiedzieć, przewidzieć ewentualne jego postępowanie przy
kierowaniu/stymylowaniu nim.
Rodzic potrzebny jest w momencie awarii? Wtedy jest konieczność intensywnej opieki/pomocy. Piszesz, jak domniemam, o niepotrzebności rodzica w tzw. ciszy (czyli, gdy nie ma problemów), moim zdaniem, to jest działanie w utajone czyli widzieć co się dzieje, ale nie trzeba ingerować, bo wiesz co dziecko robi, natomiast nie wyobrażam sobie by był taki moment by nie wiedzieć nic.
No to jak wynika z tego, to nasze zdania są zbieżne, ja tu niezgody nie widzę, chyba, że Twoje "nic", to zupełne nieinreseowanie się.
Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz. One przyjdą same. -Phil Bosmans-