Re: Samobójstwo

271
No Liduś, to chyba nie jedyny temat, w którym powinnaś tu na forum wkleić swojego posta.
Ostatnio zmieniony 14 lis 2010, 12:33 przez PiotrRosa, łącznie zmieniany 1 raz.
Dla ludzi z kraju tego, gdzie kruszynę chleba ... nie warto się męczyć.

Re: Samobójstwo

273
Przeklejajcie... pomóglbym ale wiecie i treści i formie w moim wykonaniu pokazano dziś :zozol3: nie po raz pierwszy z resztą udowodniono że prawda to dziwka na usługach tego kto trzyma lejce.
Ostatnio zmieniony 14 lis 2010, 17:06 przez Jatagan, łącznie zmieniany 1 raz.
Historia jest pisana przez ludzi, którzy wieszają bohaterów.
Robert Bruce (Waleczne serce)

Re: Samobójstwo

274
Ale nie będziesz się z tego powodu np. ciął? :)
Ostatnio zmieniony 14 lis 2010, 17:56 przez Artur, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam
Artur ♆

Żyjemy w czasach, gdzie wytwory schorowanej wyobraźni mają większe prawo obywatelstwa niż rzetelne myślenie.

Re: Samobójstwo

276
Znam parę osób, które mają wprawę.... podesłać im link do naszego forum?
Ostatnio zmieniony 14 lis 2010, 20:03 przez Szarim, łącznie zmieniany 1 raz.
Gdybyś tylko mógł wystarczająco kochać, byłbyś najszczęśliwszym i najpotężniejszym stworzeniem na świecie.

Re: Samobójstwo

277
Zatem wróćmy do tematu głównego - skoro 'mają wprawę' i nadal można im polecić nasze forum to oznaczać to może, że w gruncie rzeczy mają za sobą jedynie nieudany eksperyment. Chyba, że zadawali sobie ból fizyczny uciekając przed psychicznym.
Ostatnio zmieniony 14 lis 2010, 20:39 przez Artur, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam
Artur ♆

Żyjemy w czasach, gdzie wytwory schorowanej wyobraźni mają większe prawo obywatelstwa niż rzetelne myślenie.

Re: Samobójstwo

278
Niepotrzebnie poruszyłam temat.... wolałbym go przemilczeć, ale skoro się zapędziłam, to odpowiem... jedną z tych osób jest moja córka... zdarzenia miały miejsce 2 lata temu i były objawem autoagresji skierowanej na zadawanie sobie bólu...
To potworne co jej w tamtym czasie zgotowaliśmy....
Ostatnio zmieniony 14 lis 2010, 21:26 przez Szarim, łącznie zmieniany 2 razy.
Gdybyś tylko mógł wystarczająco kochać, byłbyś najszczęśliwszym i najpotężniejszym stworzeniem na świecie.

Re: Samobójstwo

279
Pytanie zasadnicze: Dlaczego?
Ostatnio zmieniony 14 lis 2010, 21:41 przez Artur, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam
Artur ♆

Żyjemy w czasach, gdzie wytwory schorowanej wyobraźni mają większe prawo obywatelstwa niż rzetelne myślenie.

Re: Samobójstwo

281
Szarim pisze:To potworne co jej w tamtym czasie zgotowaliśmy....
Nie bardzo rozumiem.
Obwiniasz siebie za reakcje w stosunku do choroby corki?
Czemu?
Ostatnio zmieniony 14 lis 2010, 21:47 przez Krystek, łącznie zmieniany 1 raz.
Krystek
"Artificial intelligence is no match for natural stupidity."

Re: Samobójstwo

282
Trudne zadajesz pytanie.... ja znam odpowiedź (rozwód, porzucenie przez ojca, moja depresja, problemy w szkole....). Zrobiłam wszystko co było trzeba, żeby ją z tego wyciągnąć. Ale opowiadać o tym, to trudniejsze niż o sobie, bo to opowieść o błędach, za które zapłacił ktoś inny. Dzieci powinno się chronić, ja w tamtym czasie nie dałam rady. Żałuję... ale żal niczego nie zmienia, ważna jest tylko praca... praca... praca... Dziękuję losowi, że dziś moje dziecko jest promiennym aniołkiem, którego uśmiech błyszczy każdego dnia w całym domu.
Ostatnio zmieniony 14 lis 2010, 21:51 przez Szarim, łącznie zmieniany 2 razy.
Gdybyś tylko mógł wystarczająco kochać, byłbyś najszczęśliwszym i najpotężniejszym stworzeniem na świecie.

Re: Samobójstwo

283
Krystek pisze:
Szarim pisze:To potworne co jej w tamtym czasie zgotowaliśmy....
Nie bardzo rozumiem.
Obwiniasz siebie za reakcje w stosunku do choroby corki?
Czemu?
Jeśli do autoagresji ociekają się dzieci, winni są zawsze rodzice i tylko rodzice.
Ostatnio zmieniony 14 lis 2010, 21:55 przez Szarim, łącznie zmieniany 1 raz.
Gdybyś tylko mógł wystarczająco kochać, byłbyś najszczęśliwszym i najpotężniejszym stworzeniem na świecie.

Re: Samobójstwo

284
Szarim, gdybyśmy wszyscy wiedzieli, co będzie, ... To głupie. Nie tylko Ty popełniałaś błędy. Najważniejsze w chwili obecnej jest to, co zawiera ostatnie zdanie Twojego posta. To już historia. Teraz już tylko do przodu. Pewnie to nie pocieszenie, ale nie dla wszystkich takie problemy, to historia. Dla niektórych teraźniejszość.
Ostatnio zmieniony 14 lis 2010, 21:57 przez PiotrRosa, łącznie zmieniany 1 raz.
Dla ludzi z kraju tego, gdzie kruszynę chleba ... nie warto się męczyć.

Re: Samobójstwo

285
Szarim,
zycie nie przychodzi z instrukcja obslugi.

Ja wierze, ze mozna siebie o cos obwiniac tylko w jednej sytuacji - gdy sie wiedzialo, ze cos sie robi zle ale nadal sie to robilo.
Inaczej jak mozesz winic siebie? Specjalnie robilas cos, co by zranilo twe dziecko? Na pewno nie.
Ponadto wyglada, ze ty sama przechodzilas przez bardzo ciezki okres w zyciu. I ze pewnie sama nie wiedzialas czesto, co robic, jak zareagowac, jak zmusic sie do wiary w przyszlosc.

Ja mam jednak wrazenie, ze nigdy nie przestalas kochac swej corki i ze zrobilabys wszystko by ona byla szczesliwa.
I powiedz sama- czego wiecej mozemy od siebie oczekiwac?
Ostatnio zmieniony 14 lis 2010, 22:20 przez Krystek, łącznie zmieniany 1 raz.
Krystek
"Artificial intelligence is no match for natural stupidity."

Re: Samobójstwo

286
Szarim pisze:...Jeśli do autoagresji ociekają się dzieci, winni są zawsze rodzice i tylko rodzice.
No tolerancja moja tego nie obejmuje. Przegięłaś. I to mocno. Tak się składa, że jestem po przejściu również przez ten temat. I to w dość wczesnym dzieciństwie mojej młodej. Były ucieczki z domu, były żyletki. Na szczęście nie poszło to zbyt daleko. Pierwsza reakcja: to moja wina. Moje błędy. Na szczęście lekarka, po wielu sesjach doszła do sedna problemu. Jedyną winą rodziców była lekko spóźniona reakcja. Przyczyna zachowań tkwiła całkowicie poza domem i rodziną. Nie pisz więc takich rzeczy, bo to nieprawda. Rodzice są zawsze na pewno i bezapelacyjnie winni tylko jednego - że dzieci są. Reszta już nie jest taka prosta.
Ostatnio zmieniony 14 lis 2010, 22:31 przez PiotrRosa, łącznie zmieniany 1 raz.
Dla ludzi z kraju tego, gdzie kruszynę chleba ... nie warto się męczyć.

Re: Samobójstwo

287
Wiecie co, strasznie trudne problemy poruszacie... Ale to dobrze, o tym też trzeba mówić.

Ja nie będę się rozpisywać, powiem krótko: moim zdaniem człowiek zdecydowanie nadużywa słowo "wina", "winny". Niech sobie to pojęcie istnieje w sądownictwie (choć i tu bierze się pod uwagę "nieumyślność").

Moim zdaniem "wina" jest tylko wtedy, kiedy ktoś coś robi celowo, z premedytacją. A jeśli nie (i o takich przypadkach wszyscy tu mówicie), to są tylko naturalne konsekwencje pewnych zachowań i okoliczności. Jeśli ktoś czuje się "winny" mimo swojej nieświadomości tego faktu, nie pomaga ani sobie, ani otoczeniu. Bo takie sytuacje i przyczyny pewnych zdarzeń są tylko po to, aby wyciągnąć z nich wnioski i zadziałać (tym razem świadomie), żeby więcej się nie powtarzały. I tak właśnie zadziałaliście.

Więc albo się to tak naprawdę zrozumie i wtedy poczucie winy samo odejdzie, albo, jeśli się już wpędziło mocno w poczucie winy, wybaczy się sobie całkowicie... Dopiero wtedy zniknie strach i tworzy się doskonały grunt na nowe, przychodzi ufność, że dobrze wnioski wyciągnięte i przeszłość nie powróci. Strach jest tą nitka, która uwiązuje nas do tego, czego nie chcemy.
Ostatnio zmieniony 15 lis 2010, 6:42 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Samobójstwo

288
Pojęcie winy przy zaniechaniu niestety również funkcjonuje. Ale przy zaniechaniu celowym. Świadomym. Dlatego właśnie, choć Cię Szarim rozumiem, uważam, że absolutnie nie masz racji. Twoje poczucie winy jest bezpodstawne. Winą Twoją byłoby pozwolenie córce na zrobienie sobie krzywdy. "Wsadź łapkę do wrzątku, przekonasz się, że gorące". I nie tłumacz mi tu, że dorosły, że powinien przewidzieć, że ma obowiązek itd. Nie i jeszcze raz nie. Poza tym, jak już Ci pisałem, to historia i tego należy się trzymać. Było a nie jest. A jest dobrze. A będzie jeszcze lepiej.
Ostatnio zmieniony 15 lis 2010, 9:03 przez PiotrRosa, łącznie zmieniany 1 raz.
Dla ludzi z kraju tego, gdzie kruszynę chleba ... nie warto się męczyć.

Re: Samobójstwo

289
Należy się Wam wszystkim wyjaśnienie. Pojęcie winy, które wprowadziłam w mojej wypowiedzi nie oznaczała, iż kajam się z powodu własnych niedoskonałości. Mam tylko świadomość, że nawaliłam wtedy, gdy byłam dzieciom najbardziej potrzebna, ba... nie tylko nawaliłam, a wręcz własnym zachowaniem dolałam oliwy do ognia. Jednak to przeszłość, mamy to za sobą. Dziś ważne dla mnie jest ile pracy włożyłam w ukształtowanie siebie i pomoc dzieciom w odzyskanie poczucia bezpieczeństwa. Bardzo kocham moje dzieci, jak większość rodziców na świecie, ale nie każdy z nas wie, jak ważne jest okazywanie tej miłości.
Drogi Piotrze jakiekolwiek wysuniesz argumenty, ja zawsze będę uważała, że dzieci są bezbronnymi istotami, wobec których jesteśmy odpowiedzialni za nasze czyny. Jeśli młody, kilkunastoletni człowiek nie potrafi poradzić sobie z własnymi problemami, to znaczy, że nie dopełniliśmy jakiegoś obowiązku wychowując go. Nie nauczyliśmy, tego młodego człowieka, jak radzić sobie z emocjami.
Rozumiem także, że nikt z nas rodziców nie jest doskonały, mamy więc prawo popełniać błędy, szkoda tylko, że często płacą za nie Ci, których tak naprawdę powinniśmy chronić i uczyć życia.
Ostatnio zmieniony 15 lis 2010, 9:05 przez Szarim, łącznie zmieniany 1 raz.
Gdybyś tylko mógł wystarczająco kochać, byłbyś najszczęśliwszym i najpotężniejszym stworzeniem na świecie.

Re: Samobójstwo

290
Piotr, ja mówię o świadomości w jakiejkolwiek sytuacji. Zaniechanie też może być świadome albo nie. Jeśli jest nieświadome, nie ma nawet mowy o "winie".
Ostatnio zmieniony 15 lis 2010, 9:06 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Samobójstwo

291
Szarim, bardzo mądrze mówisz... Owszem, dzieci są bezbronne i zadaniem rodziców jest je chronić, a nie odwrotnie. Ale są sytuacje w życiu, kiedy dajemy się ponieść i nieświadomie robimy im krzywdę. Mnie chodzi tylko o to, żeby w momencie, kiedy człowiek zaczyna zdawać obie sprawę z sytuacji, nie pogrążał się w poczuciu winy, a po prostu wyciągał wnioski i działał już tylko zgodnie z nimi. Bo poczucie winy hamuje proces "zdrowienia", że tak powiem. To są 2 przeciwstawne bieguny: w sytuacji, kiedy trzeba po prostu kochać (i wszystko, co z tej miłości wynika, uzdrawia sytuację), człowiek zaczyna się bać, czy to się nie powtórzy. Ten strach jest negatywny, hamujący, spowalnia cały proces "zdrowienia". A ten strach wynika właśnie z poczucia winy...

Dlatego napisałam wyżej: albo zrozumiemy całkowicie, że sytuacje wynikłe z nieświadomości (nawet jeśli prawdą jest, iż rodzic względem dziecka "zaniedbał" coś), nie są żadną "winą", albo, jeśli nie potrafimy tak akurat spojrzeć - wybaczyć sobie tę sytuację. Inaczej nie pozbędziemy się poczucia winy i strachu, a to wszystko będzie hamowało siłą rzeczy proces "zdrowienia", będzie jakby "naznaczało" naszą miłość negatywnie.
Ostatnio zmieniony 15 lis 2010, 9:16 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Samobójstwo

292
Tako i napisałem, Liduś. Właśnie tak.

A Ty Szarim nie przesadzaj z tą ochroną. Jest taka teoria która mówi, że wychowujemy nasz młode przez pierwsze trzy lata ich życia. Potem, to możemy je tylko karmić i patrzeć, co z nich wyrasta. I coś w tym jest. Trochę żartobliwy, ale w sumie głęboki był temat dotyczący dzieci z rodzin patologicznych. Poczytaj sobie. Ja czytając Twoje posty coraz częściej dochodzę do przekonania, że ochroniarstwo i izolacjonizm który reprezentujesz jako mamusia, jest nieco przesadzony. Kilkunastoletni młodzian i jego problemy. Gdyby ich nie miał, oznaczało by to, że nie żyje. A Twoim zadaniem w takim przypadku jest jedynie "być". Żeby ten młodzian, jeśli najdzie go taka ochota, miał do kogo przyjść i z kim pogadać. I nie waż się sama wtrącać i pomagać na siłę. Bo potem teściową będziesz, że aż strach. Brrrrr.
Ostatnio zmieniony 15 lis 2010, 9:16 przez PiotrRosa, łącznie zmieniany 1 raz.
Dla ludzi z kraju tego, gdzie kruszynę chleba ... nie warto się męczyć.

Re: Samobójstwo

293
O, Piotruś, też mądrze mówisz...

Fakt, dziecko należy chronić, ale nie wolno zapominać, że on też myśli i że dla niego to też swoista "lekcja", która wcale nie musi prowadzić do "najgorszego", wprost przeciwnie. Rodzic w takiej sytuacji ma za zadanie nabrać tej świadomości czegoś, co zdarzyło się nieświadomie (w jego nieświadomości), wyciągnąć wnioski, żeby więcej nie dopuszczać do takiej sytuacji i po prostu być i kochać.

Jeśli ma poczucie winy, to ma i strach, żeby to się nie powtórzyło. A jak ma ten strach, potrafi przesadzić w swoich działaniach i "zagłaskać kotka na śmierć"... Bo będzie się starał wejść na szczyt swojej opiekuńczości i tym samym siłą rzeczy odetnie dziecku możliwość samodzielnego działania i myślenia.

Tymczasem dziecko tego nie potrzebuje. Dziecko potrzebuje samej miłości, nic więcej. Potrzebuje świadomości, że ma w rodzicach oparcie i że wesprą je, cokolwiek samo zrobi. Bo ono też myśli i też doświadcza. I nie uchronimy go przed swoimi błędami i w ogóle przed błędami, bo ono ma takie samo prawo jak my do ich popełniania. Właśnie na błędach człowiek od najmłodszych lat się uczy...

Zatem kochajmy dziecko bez "zaborczości" wynikłej z naszych błędów, to wszystko. Dziecko, które ma poczucie miłości rodzicielskiej, nawet jak zbłądzi, krzywda mu się nie stanie, bo będzie wiedziało, że nie jest samo, że jest mimo to kochane...

Ale jak się ma poczucie winy, bardzo trudno jest zachować taka neutralną postawę...
Ostatnio zmieniony 15 lis 2010, 9:28 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Samobójstwo

294
Zgadzam się z Tobą Lidko, a rodziców, którzy szukają odpowiedzi na dręczące pytania, odsyłam do książki: "Ratunku mój nastolatek jest kosmitą" Newton Sarah. Świetna lektura, uczy jak uczyć młodych ludzi odpowiedzialności za siebie. Polecam :)
Ostatnio zmieniony 15 lis 2010, 9:42 przez Szarim, łącznie zmieniany 1 raz.
Gdybyś tylko mógł wystarczająco kochać, byłbyś najszczęśliwszym i najpotężniejszym stworzeniem na świecie.

Re: Samobójstwo

296
Pomocy nigdy dość, ale recepty na wychowanie nikt nie dostanie. Moja dwójka jest lepiej niż całkiem ok.
Przejrzałam kilka postów i chcę powiedzieć.
Szarim. Jesteś wielka, szacun wielki za to co zrobiłaś, za to, że uporałaś się ze wszystkim, ale masz rację pominąwszy przyczyny tegoż zdarzenia jest to brak w zaopiekowaniu się dostatecznym dzieckiem.
Nie wiem w jakim wieku były dzieci, kiedy zwaliło się to wszystko na Twoją głowę, wiem, że głowy nie było by o tym mysleć i rozmawiać z dziećmi, ale napiszę o tym by ktoś inny mógł przeczytać i podać dalej, a więc: dziecku wszystko trzeba powiedzieć odpowiednio do jego wieku tak, by zrozumiało, że jego wina to nie jest.
Nie jestem specjalistą, ale ze względu na opinię ludzi o wychowaniu moich dzieci jak również uratowanie od samobójstwa dwóch młodych facetów (przed i po 30r. ż) oraz narkomankę, która obecnie jest wspaniałą kobietą pomagającą narkomanom (zawodowo nie pracuje w zadnym ośrodku), to pozwoliłam sobie na taką uwagę.
O dziecku trzeba wiedzieć wiele...wszystko jest niemożliwe...wtedy poprzez rozmowę i jeszcze raz rozmowę stwarzamy opowieść...sytuację o nim samym by mogło wybrać drogę, a później stymulować dany/wybrany przez nie kierunek. O miłości nie będę powtarzać.
Ostatnio zmieniony 15 lis 2010, 20:39 przez Lizawieta, łącznie zmieniany 1 raz.
Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz. One przyjdą same. -Phil Bosmans-

Re: Samobójstwo

297
Nie do końca się z Tobą Liza zgodzę. Moje doświadczenia są nieco inne. Wcale nie trzeba wiedzieć wiele o dziecku. A najwyższym, według mnie, poziomem rodzicielstwa jest możliwość niewiedzenia niczego (mało po polsku) i pokierowaniu nim tak, aby ruszyło w życie w pełni uzbrojone. Idealny według mnie rodzic to taki, który jest. Jest tam i wtedy, kiedy jest dziecku potrzebny. I jest rodzicem, który nigdy na zadane pytanie lub rzucony temat nie odpowie "zaraz" albo "za mały jesteś". A nie daj bóg "bzdury gadasz". Wiele razy ocierałem się o dramatyczne życiowo sytuacje. Zawodowo. A otarcia te był jednorazowe i chwilowe. Bardzo miło wspominam te, które miały swój dalszy, pozytywny ciąg. A najmilej, sześcioletniego dziś Filipa, którego mama, wówczas piętnastolatka w drugim miesiącu ciąży, chciała się pozbyć. Pozbawić życia jego lub siebie. Że robiłem za tatusia? A robiłem. Do dziś nie wiem tylko, czy jego, czy jej. Bo w tamtym momencie żadne z tych dzieci swojego nie miało.
Ostatnio zmieniony 15 lis 2010, 22:26 przez PiotrRosa, łącznie zmieniany 1 raz.
Dla ludzi z kraju tego, gdzie kruszynę chleba ... nie warto się męczyć.

Re: Samobójstwo

298
Dla mnie Piotrze zrozumiałą jest nasza różnica poglądów w tej sprawie. Ojcowie i matki postrzegają dzieci inaczej. Matczyna troska skierowana jest na dziecko tu i teraz, jesteśmy po to by je tulić, pieścić i kształtować jego uczucia, miłość ojcowska jest perspektywiczna, nastawiona na przekazanie umiejętności niezbędnych w dorosłym życiu. To niezwykle cenna różnica, gwarantująca harmonię w kształtowaniu osobowości małego człowieka.
Ostatnio zmieniony 15 lis 2010, 22:41 przez Szarim, łącznie zmieniany 1 raz.
Gdybyś tylko mógł wystarczająco kochać, byłbyś najszczęśliwszym i najpotężniejszym stworzeniem na świecie.

Re: Samobójstwo

299
Masz rację. Nigdy nie tolerowałem zagłaskiwania kota czy zapiekania kurcząt pod kwoczymi skrzydłami. A już teoria pozytywnego motywowania doprowadza mnie do szału.
Ostatnio zmieniony 15 lis 2010, 22:52 przez PiotrRosa, łącznie zmieniany 1 raz.
Dla ludzi z kraju tego, gdzie kruszynę chleba ... nie warto się męczyć.

Re: Samobójstwo

300
PiotrRosa pisze:Nie do końca się z Tobą Liza zgodzę. Moje doświadczenia są nieco inne. Wcale nie trzeba wiedzieć wiele o dziecku. A najwyższym, według mnie, poziomem rodzicielstwa jest możliwość niewiedzenia niczego (mało po polsku) i pokierowaniu nim tak, aby ruszyło w życie w pełni uzbrojone. Idealny według mnie rodzic to taki, który jest. Jest tam i wtedy, kiedy jest dziecku potrzebny. I jest rodzicem, który nigdy na zadane pytanie lub rzucony temat nie odpowie "zaraz" albo "za mały jesteś". A nie daj bóg "bzdury gadasz". Wiele razy ocierałem się o dramatyczne życiowo sytuacje. Zawodowo. A otarcia te był jednorazowe i chwilowe. Bardzo miło wspominam te, które miały swój dalszy, pozytywny ciąg. A najmilej, sześcioletniego dziś Filipa, którego mama, wówczas piętnastolatka w drugim miesiącu ciąży, chciała się pozbyć. Pozbawić życia jego lub siebie. Że robiłem za tatusia? A robiłem. Do dziś nie wiem tylko, czy jego, czy jej. Bo w tamtym momencie żadne z tych dzieci swojego nie miało.
Szarim, poczyniła trafną uwagę.
Ale zagłębić się należy w tym co napisaliśmy.
Ty o kierowaniu, a to jest http://portalwiedzy.onet.pl/24506,,,,ki ... haslo.html natomiast stymulowanie wg. Słownika J. P. to pobudzanie do działania.
W jednym i drugim przypadku trzeba o dziecku wiedzieć dość wiele, by proces przebiegał prawidłowo.
Tak jak wspomniałam nie ma recepty na wychowanie, dlatego trzeba wiedzieć, przewidzieć ewentualne jego postępowanie przy
kierowaniu/stymylowaniu nim.
Rodzic potrzebny jest w momencie awarii? Wtedy jest konieczność intensywnej opieki/pomocy. Piszesz, jak domniemam, o niepotrzebności rodzica w tzw. ciszy (czyli, gdy nie ma problemów), moim zdaniem, to jest działanie w utajone czyli widzieć co się dzieje, ale nie trzeba ingerować, bo wiesz co dziecko robi, natomiast nie wyobrażam sobie by był taki moment by nie wiedzieć nic.
No to jak wynika z tego, to nasze zdania są zbieżne, ja tu niezgody nie widzę, chyba, że Twoje "nic", to zupełne nieinreseowanie się.
Ostatnio zmieniony 17 lis 2010, 15:40 przez Lizawieta, łącznie zmieniany 1 raz.
Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz. One przyjdą same. -Phil Bosmans-

Wróć do „Psychologia”

cron