Skrzywdzenia moich bliskich i znajomych nie potrafiłbym wybaczyć.fiodor pisze:potraficie wybaczać? czy jest ono łatwe? czego nigdy nie bylibyście w stanie wybaczyć?
Zwłaszcza gdyby drań szczerze nie żałował.
A zwykle wybaczam wszystko.
Skrzywdzenia moich bliskich i znajomych nie potrafiłbym wybaczyć.fiodor pisze:potraficie wybaczać? czy jest ono łatwe? czego nigdy nie bylibyście w stanie wybaczyć?
Jak zwykle kazdy kij ma dwa konce... Teoretycznie masz racje, wybaczasz krzywdzącemu, puszczasz w niepamięć, a co z pokrzywdzonym, nie widzimy już tej krzywdy, czy tylko udajemy ze jej nie ma? Jak wyczyścić tę przestrzeń umysłu gdy patrzysz codziennie na swoje dziecko, tak kiedyś pobite, ze nie chodzi i ma padaczkę? Albo jak spokojnie pójść na grób męża, syna, wiedząc, ze został skatowany dla paczki papierosów czy telefonu komórkowego?Sosan pisze:Brak wybaczenia, hodowanie w sobie urazy, przypominanie sobie o własnej krzywdzie jest aktem masochizmu tylko sami sobie robimy na złość, nikomu innemu.. To jest nasza " przestrzeń świadomość i umysłu", która jest zanieczyszczona przez różnego rodzaju negatywne emocje i to zatruje nasze ciało i całe życie- a nie osoby, która nam zrobiła krzywdę.
więc kwestia, czy można wszystko wybaczyć, może być tylko postawiona przez umysł, który ma skłonność do torturowania samego siebie. który lubi udrękę i żywi się własnym cierpieniem . Tego typu umysł jest patologiczny i ważne jest, aby być tego świadomym
poruszasz temat metod czyszczenia " przestrzeni umysłu" , najważniejsze pytanie jest jednak- czy tego naprawdę chcesz ? czy ból i krzywda nie stały się czasem zainwestowane w twoje poczucie Ja, coś w stylu" ale jestem biedna, skrzywdzona.. moje dziecko, mój mąż przeżyli tyle cierpienia...victoria pisze:Jak zwykle kazdy kij ma dwa konce... Teoretycznie masz racje, wybaczasz krzywdzącemu, puszczasz w niepamięć, a co z pokrzywdzonym, nie widzimy już tej krzywdy, czy tylko udajemy ze jej nie ma? Jak wyczyścić tę przestrzeń umysłu gdy patrzysz codziennie na swoje dziecko, tak kiedyś pobite, ze nie chodzi i ma padaczkę? Albo jak spokojnie pójść na grób męża, syna, wiedząc, ze został skatowany dla paczki papierosów czy telefonu komórkowego?
konsekwencje jak najbardziej wyciągajmy- w praktycznym wymiarze życia, sami sobie jednak nie niszczmy psychiki...Nebogipfel pisze:Poza tym ten co skrzywdził może uznać, że nie ma konsekwencji i nadal wyrządzać krzywdę.
Chyba nie zrozumiałes moich słów... bo nie odpowiadasz na moje wątpliwosci, tylko na swojeSosan pisze:poruszasz temat metod czyszczenia " przestrzeni umysłu" , najważniejsze pytanie jest jednak- czy tego naprawdę chcesz ? czy ból i krzywda nie stały się czasem zainwestowane w twoje poczucie Ja, coś w stylu" ale jestem biedna, skrzywdzona.. moje dziecko, mój mąż przeżyli tyle cierpienia...victoria pisze:Jak zwykle kazdy kij ma dwa konce... Teoretycznie masz racje, wybaczasz krzywdzącemu, puszczasz w niepamięć, a co z pokrzywdzonym, nie widzimy już tej krzywdy, czy tylko udajemy ze jej nie ma? Jak wyczyścić tę przestrzeń umysłu gdy patrzysz codziennie na swoje dziecko, tak kiedyś pobite, ze nie chodzi i ma padaczkę? Albo jak spokojnie pójść na grób męża, syna, wiedząc, ze został skatowany dla paczki papierosów czy telefonu komórkowego?
widzisz- cała masa ludzi to robi, opowiada później innym swoje historie, ci ich pocieszają, trwanie w cierpieniu jest traktowane jako coś normalnego, ludzkiego...
spróbuj tylko nie cierpieć po stracie bliskiej osoby, to zakwalifikują cie jako bezuczuciowe zombie..
jest wiec rodzaj pewnej hipnozy społecznej, która wspiera tego rodzaju patologiczne zachowania..
bo czy sprawianie cierpienia (poprzez rozpamiętywanie, brak wybaczenia) nie jest rodzajem przemocy, którą stosujemy względem siebie samych ?
przeszłości już się nie cofnie.. my jednak nadal tkwimy w tym nieegzystencjalnym wymiarze czasu. dodajemy do pewnego wydarzenia coraz nowsze detale, zabarwiamy je... - jeżeli ktoś ma ochotę uczestniczyć w tej grze, którą mu serwuje przecież jego własny umysł !, to jego problem.
ważne jest aby poznać mechanizmy działania tego umysłu, wówczas przestanie on być mentalnym sadystą/masochistą a stanie się użytecznym instrumentem.
to o co pytasz, Twoje wątpliwości, to tylko zewnętrzna warstwa całego zagadnienia, mnie interesuje korzeń samej dysfunkcji. Gdy go odkryjesz to wówczas znikną również pytania w stylu " nie widzimy już tej krzywdy, czy tylko udajemy ze jej nie ma?"- ponieważ one same w sobie zawierają już pewne uwarunkowanie umysłu , a umysł uwarunkowany przeszłością zawsze będzie sprawiał sobie i innym krzywdę.victoria pisze:Chyba nie zrozumiałes moich słów... bo nie odpowiadasz na moje wątpliwosci, tylko na swoje
jak w takiej sytuacji odwarunkować umysł, konkretnie, bez tych bzdetów o pławieniu sie w nieszczęściu czy presji społecznej.victoria pisze:Teoretycznie masz racje, wybaczasz krzywdzącemu, puszczasz w niepamięć, a co z pokrzywdzonym, nie widzimy już tej krzywdy, czy tylko udajemy ze jej nie ma? Jak wyczyścić tę przestrzeń umysłu gdy patrzysz codziennie na swoje dziecko, tak kiedyś pobite, ze nie chodzi i ma padaczkę? Albo jak spokojnie pójść na grób męża, syna, wiedząc, ze został skatowany dla paczki papierosów czy telefonu komórkowego?
pławienie się w nieszczęściu oraz kwestia presji społecznej to fakt, sam doświadczyłem cała masę takich sytuacji. One są bardzo ważne jeżeli chodzi o odkrywanie mechanizmów, jakimi rządzi się umysł..victoria pisze:jak w takiej sytuacji odwarunkować umysł, konkretnie, bez tych bzdetów o pławieniu sie w nieszczęściu czy presji społecznej.
typowe nieporozumienievictoria pisze:Czyli co proponujecie? Patrzenie na krzywdę na zimno, bez emocji, bez oceniania? Ot jabłko spadło z drzewa, a dziecku zabrał nogi sadysta? Całkowity tumiwisizm? Sorry, ja sie do tego nie nadaję.
Wybaczam CiDyeskej pisze:Nigdy nie wybaczam, jak mam możliwość to się mszczę z podwojoną siła. Taki już jestem z natury.
A co tam mina, mina jest mniej ważna. Jeden strzeliłby do drugiego i jedziem do przoduNebogipfel pisze:swoją drogą jestem ciekaw miny jakby się okazało, że mamy pracować nad tym samym i wtym samym składzie
A ja twierdzę, iż to nie była żadna zemsta, a zwykła lekcja wychowawcza. Tyle, że przeprowadzona w zrozumiały dla uczniów sposób.Szymon pisze:Piotr - ja mówię o naszej zemście na Talibach a nie odwrotnie...