Re: Duchowość jako lek na błędy rodziców

91
civilmonk pisze:
Conan Barbarzynca pisze:
civilmonk pisze:Kiedyż zażyłem tryptaminę. W szczycie działania widziałem jak obraz na ścianie ożywa. Było to realne. Rośliny wiły się jak żywe. Czy zatem to była duchowość? Jest wyobrażone, jest poczucie realności, jest poczucie stworzenia. Zatem?
To zależy jaki masz stosunek do tego , to Ty tu jesteś Panem ;) W tym jest sedno duchowości :)
Same chaluny o niczym nie świadczą w temacie duchowości, ja widziałem różne cuda nie raz i nie dwa bo lubiłem se przycpać kiedyś, głównie amfetamine, po trzech nieprzespanych nocach efekt identyczny(dosłownie) jak ten który opisałeś, plus jeszcze mocniejsze, bo widziałem na ścianie niezwykłe i szczegółowe zwierze którego wcale nie było(znaczy nie była to nawet przeróbka) ;) Pozatym wzrok ze wszystkich zmysłów oszukać najłatwiej.

Tak samo w swoich myślach widze różne cuda które tworze, i Ty pewnie też ;) Można powiedzieć że w naszej głowie jest pełno takich chalun, no ale co z tego?

"Duchowość" zaczyna się gdy jakaś myśl przedże się z taką siłą że zaczynamy ją czuć a nie tylko obserwować.

(...)
Czyli duchowość to haluny które pokochaliśmy?

:ahah:

C<
Nie tylko chaluny ;) Pisałem o tym w temacie o wyobrażni w dziale rozwoju duchowego na samym początku tematu.

Przyczepiłeś się chalun a przecierz nie one są tu najważniejsze :D Poprostu jeśli ktoś uzna jakąś swoją myśl za część siebie a ma w sobie miłość to ta myśl się w nim urzeczywistni.

Rozumiem że Ty masz lepszy pomysł, czyli że należy tak kogoś ukierunkować aby nigdy nie odnalazł siebie w imię dobra społecznego :P
Żeby się zmienił w słodkie narzędzie.
No wybacz ale to w swej wymowie nie rózni się od tego co proponuje religia choćby katolicka, a ja nie jestem pajacem który posługuje się chasłem "duchowości" dla swoich Boskich ambicji wobec innych ludzi, i lubie zwierzątka takimi jakie są :)

Nie poto zwierzątka dostały dar wyobrażni aby łatwiej się nimi manipulowało innym zwierzątkom, a jeśli do tego dochodzi to dlatego że niekturzy nad tym nie panują i szukają pomocy u różnych mistrzów któży prubują im pomóc.
Nasze miejsce nie jest na tym padole, a gdyby tak było to byli byśmy nieśmiertelni, a nie jesteśmy ;)
Chwilowe cierpienie w tym co nazywamy "rozwojem duchowym" jest tylko skutkiem ubocznym poszukiwania siebie w sferze wieczności.

Może i jest to efekt "błędów rodziców", ale widzisz tak to już jest że nie wszystko trzeba zaraz zawdzięczać rodzicom, samemu też można do czegoś dojść, a kochający rodzice będą napewno dumni, bo koniec końców nic nie zmieni tego że się jest czyimś dzieckiem.

Nie zrozum mnie żle, wiem że ten świat to wylęgarnia i panują tu takie a nie inne zasady tego co jest dobre a co złe i bynajmniej nie kwestionuje tego, ale to nie znaczy że wszystko się kręci wokoło utrzymywania świętego porządku w tym pizdogrodziu. Nie wydaje mi się żebym był silniejszym i mądżejszym "duchem" niż tak zwana "wielka Mamusia" zwana tu "materią" czy też "przyrodą" która powala jak widać na bardzo wiele ;)
Nie dziwie się zresztą bo jej celem nie jest sprawienie aby dzieci wiecznie siedziały przy jej dupie, a ignorowanie "duchowości" do tego się sprowadza.
Najwyższą wartością jest miłość a nie chaluny.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Psychologia”

cron