Ogólnie przyjęło się powiedzenie, że „czas leczy rany”. Ale czy na pewno wszystkie?
W przypadku żałoby CZAS sam w sobie NIE LECZY RAN. Nic nie robiąc nie zmienimy nic w sposobie przeżywania bólu. Są rany, które same się nie zagoją, jak np. złamanie z przemieszczeniem. Jeśli nie pójdziemy z tym do chirurga, to może to doprowadzić do groźnych uszkodzeń czy też poważnych dysfunkcji danego organu. Tak, więc zostawiając takie złamanie samemu sobie możemy tylko pogorszyć sprawę.
Czas nie uzdrowi nas, lecz to, w jaki sposób go wykorzystamy. Wraz z upływem czasu, ból może stać się mniej intensywny, częstotliwość pojawiania się fal bólu może zmniejszyć, ale smutek pozostanie.
To, co może nam pomóc w uzdrowieniu to praca nad przeżywaną stratą, wyrażenie bólu, a nie zamykanie się w sobie, co jest często tendencją dla osób w żałobie. Inni również mogą nam w tym pomóc dając nam wsparcie. Negowanie bólu, uciekanie w różne aktywności w niczym nam nie pomoże. Spowoduje tylko, że przedłużymy okres żałoby. Uciekanie od tematu śmierci, bólu po stracie może dawać wrażenie, że już sobie potrafimy z tym radzić, że jest łatwiej. Ale organizm ludzki nie jest głupi i nie pozwoli się oszukać. Wypieranie emocji może doprowadzić do ciężkich bóli, dolegliwości fizycznych lub też wszechoobecnego zgorzknienia.
Osoba pozostająca w żałobie nie tylko traci kogoś, kogo kochała, ale również traci część siebie. I nie jest to pusty slogan. Nie zależnie od tego, ile czasu już upłynęło, pewne sytuacje czy wspomnienia będą powodować, że rana na nowo będzie się otwierać i boleć.
Wbrew pozorom to właśnie akceptacja może przynieść nam ulgę.
A Wy jak myślicie, co leczy nasze rany po stracie? Czy to właśnie „czas leczy rany”.?
Re: Czy czas leczy rany ?
1
Ostatnio zmieniony 12 kwie 2010, 20:37 przez Gate, łącznie zmieniany 1 raz.