Też mi się zdaje, że "własna moralność" jako taka to złudzenie.
Powód jest prosty - nie istniejemy w próżni oderwani od innych, a nawet rodzimy się z pewnym spadkiem dziedzicznym. Od samego dziecka oddziaływują na nas rodzice, otoczenie i cale szerokie środowisko wpajając nam od podstaw co jest dobre, a co be. Im jestesmy starsi i bardziej świadomi relacje z innymi stają bardziej złożone, skomplikowane i wymagają bardziej złożonych norm.
Bardziej obrazowo ta skrajna indywidualizacja moralności prowadziłaby do własnego, swobodnego poruszania się po ulicach. Po to są światła i godzimy się, aby nie przechodzić na czerwonym. Sygnalizacja bylaby taką ogólną zasadą, przyjętą jaka pewna "umowa społeczna". Ogólne zasady i wartosci także wykształciliśmy na drodze jakiejś "umowy".
W tej "własnej moralności" chyba chodzi o wybrane, zaakceptowane i preferowane normy jakie już istnieją i są przyjmowane przez ludzi.
Jest ich wiele i nawet poszczegolne często kolidują między sobą. Stąd jakieś szersze zasady i normy są konieczne.
Niekoniecznie za to przestrzegane - dla wielu najlepsza jest filozofia Kalego.
Edit -
Franek nasza moralność dokladniej kształtowała się na sawannach.
Przy nieznajomości rzeczy czy lepiej nic nie mówić i uchodzić za idiotę, czy otworzyć gębę i .... rozwiać wszelkie wątpliwości? :rolleyes: