Jak najbardziej, Lufestre!
Nie od dziś wiadomo, że człowiek względem samego siebie nie potrafi być obiektywny i jest "najsurowszym sędzią". Moim zdaniem bierze się to z kultury i religii, które zaszczepiają w nas wzorce sprzeczne z miłością własną i bliźniego (bo ta powinna wynikać z miłości własnej). Przestało rozróżniać się miłość własną od egoizmu w potocznym rozumieniu i uważa się ją właśnie za egoizm, który się "tępi".
Ja poradziłam sobie z tym problemem przy okazji, że tak powiem, refleksji egzystencjalnych (najogólniej mówiąc). Dopiero, jak dotarłam do źródła i zrozumiałam zasady życia, dotarło do mnie, kim tak naprawdę jestem i jaka jest moja rola na Ziemi. I długo jeszcze potem nie potrafiłam sobie poradzić, żeby tę wiedzę wprowadzić w życie, czyli zastosować. Dziś juz nie mam większych problemów z zaakceptowaniem siebie samej. I od razu życie ukazało mi swoje barwy! :lalala:
Skuteczne metody, żeby podwyższyć swoja samoocenę? (jeśli nie chce się, jak ja, "skakać na głęboką wodę", żeby zrozumieć zasady życia).
Otóż wystarczy powtarzać afirmacje na swój temat, nawet jak na początku wydaja nam się bzdurne. Tu akurat ilość z czasem przejdzie w jakość, bo jak coś się powtarza wiele razy, zaczyna się w to wierzyć. jeśli wierzymy w negatywne ("jesteś do niczego"), to dlaczego mamy nie uwierzyć w pozytywne? (jesteś wspaniałą osobą).
Ale proponowałabym na początek "opowiedzieć" siebie samego (przed samym sobą), całkowicie omijając to, co uważamy w nas za negatywne, "złe". W zasadzie po tym można poznać, jaką samoocenę mamy, niską czy wysoką, gdyż (jestem o tym przekonana) niektórzy z nas nie są w stanie wymienić żadnej pozytywnej cechy, a za to całą listę negatywnych...
Zatem zapomnijmy o "wadach", a wymieńmy WSZYSTKIE nasze zalety (a na wady spójrzmy z innej perspektywy, szukając w nich pozytywnej strony).
I co Wy na to? :radosc: