Re: Elastyczność w relacjach międzyludzkich

1
Jak daleko sięga u was wyrozumiałość dla osobowości i zachowań innego człowieka?

Czy podchodzicie do ludzi bardziej psychologicznie, jak do osób ukształtowanych często przez inne czynniki niż wy, czy macie bardzo precyzyjne wymagania wobec każdej osoby i łatwo dyskwalifikujecie?

Czy w relacjach z innymi staracie się też czasem przyjąć punkt widzenia drugiej osoby, nawet jeśli ten jest całkiem odmienny od waszego? A jeśli tak to w jakim stopniu możecie tolerować, to że ktoś jest w jakiejś części waszym przeciwieństwem?

Temat wydaje mi się ciekawy,bo stanowi pytanie o granice elastyczności w kontaktach międzyludzkich, a te przytrafiają się w kółko.

Na ile jesteście w stanie być wyrozumiali dla innych w kwestii poglądów i zachowań bez poczucia szkody dla siebie?
Ostatnio zmieniony 28 lis 2011, 3:10 przez lufestre, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Elastyczność w relacjach międzyludzkich

2
Bez poczucia szkody dla siebie? :)

Oczywiście, że bez, jaką szkodę dla nas może stanowić fakt, że ktoś ma inne poglądy i zachowuje się inaczej?

Jestem bardzo elastyczna, ktoś to ktoś, ja to ja, nie może być tak, że wszyscy 'chodzą w jednym mundurku' i mówią tak samo. Nie mam oczekiwań względem innych, zdecydowanie bardziej patrzę na siebie (ale nie w sensie, że jestem egoistką, ale żeby nikogo nie ranić, żeby zachować wciąż czyste intencje względem niego).

Nie oceniam ludzi, nieważne dla mnie kim są, jakiego wyznania, jakie mają poglądy, jaki status społeczny, ale JACY są. 'Usztywniam się' na chamstwo, bezczelność, nieuczciwość, dwulicowość i tego typu sprawy. Wówczas reaguję i mówię, odważnie co myślę, o tego typu zachowaniach. Na ogól nie mam ochoty utrzymywać kontaktów z tego typu osobami, ale bywa, że muszę. Nie ma problemu, jestem elastyczna, ale też ostrożna.

Zupełnie inaczej tratuję tzw. głupotę. Bardzo często bywa, że ktoś zrobi coś właśnie z głupoty, z braku refleksji. Wtedy wystarczy mu uświadomić (o ile sam na to nie wpadnie wcześniej) niektóre rzeczy i jest OK. On po prostu, mówiąc językiem biblijnym, nie wie, co czyni...

(oczywiście są jednostki niereformowalne, nic do nich nie dociera, ale też je traktuję jako tych, co nie wiedzą, co czynią; reaguję na tych, co wiedzą, a dokonują wyborów celowo raniących innych).

PS. Nie, nie przyjmuję punktu widzenia innej osoby, ale zawsze staram się go zrozumieć.
Ostatnio zmieniony 28 lis 2011, 6:41 przez Lidka, łącznie zmieniany 2 razy.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Elastyczność w relacjach międzyludzkich

3
A ja się robię coraz mniej elastyczna. Jeśli wchodzę w dyskusję z osobą o odmiennym poglądzie na jakiś temat, to głównie dlatego, żeby się dowiedzieć dlaczego tak myśli. Tyle, że często nie znajduję odpowiedzi, jest tak bo tak, nie wiem nawet czy dana osoba wie dlaczego tak myśli. Jeśli już się odzywam to często dlatego, że ktoś zdenerwuje mnie uznawaniem swoich opinii za fakty, wtedy po prostu mnie korci uzmysłowienie komuś, że nie zawsze tak jest jak mówi i nie każdy to zdanie podziela. Chce zrozumieć punkt widzenia innej osoby, ale niewiele jest osób, które chcą odwdzięczyć się tym samym. Czasem mam wrażenie, że cała rozmowa nie ma sensu, bo żaden ze stron nie jest w stanie na siebie wpłynąć. Każdy mówi to co myśli, ale nie słucha drugiej strony. I już mi się nie chce być elastyczną i ogólnie nie chce mi się gadać.
Ostatnio zmieniony 28 lis 2011, 15:33 przez Chmurka, łącznie zmieniany 1 raz.
Gdyby ludzie rozmawiali tylko o tym, co rozumieją, zapadłaby nad światem wielka cisza.

Re: Elastyczność w relacjach międzyludzkich

4
Chmurko, ale ja mam wrażenie, że mówisz o dyskusjach. A ja zrozumiałam, że chodzi o nasze codzienne życie, nasze kontakty międzyludzkie bez typowych dyskusji (no, o tyle, o ile, w życiu i na co dzień one też się zdarzają, ale też samo zachowanie innych, ich postawa, jedno zdanie, znaczą więcej niż setki słów przelanych w teoretycznej ich wymianie).
Ostatnio zmieniony 28 lis 2011, 15:51 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Elastyczność w relacjach międzyludzkich

5
Czasami bywam elastyczny a czasami nie. Jak widzę/wiem, że rozmowa nie ma sensu to po prostu unikam takich ludzi. Myślę, że kumpel podchodzi do sprawy podobnie i wie, że o ile z nim jeszcze się dogadam o tyle z jego towarzystwem nie i raczej nie znajdę tam wspólnego języka a co za tym idzie czułbym się źle. Już nie wspominając, że mogłoby być po prostu to od strony fizycznej niebezpieczne. W sumie dziwię się, że on się obraca w takim towarzystwie, które w sumie chyba sam też krytykuje(ludzi podobnych i też znajomych). No, lecz miało być o mnie. Każdego staram się zrozumieć i potrafiłem się dogadać nawet z typem z Pruszkowa co swoje odsiedział w więzieniu. Choć nie zawsze się idzie dogadać i czasami prędzej można doczekać się agresji. Z niej raczej nic dobrego nie wynika. Niemniej nie każde różnice w poglądach muszą skłaniać do niedogadywania się. Anna18 jest wierząca a ja nie i dogadujemy się. Znajomy jest konserwatystą w wielu aspektach i choć ja nie podzielam konserwatyzmu a czasami wolałbym by nie istniał to też się dogaduję i w obu przypadkach kontakt często jest przyjemny. Anna jest wierząca, kumpel wziął ślub i nie mam nic przeciwko. Może chce mieć ślubne dziecko i stąd ten pośpiech. Nieważne, grunt by byli szczęśliwi. Myślę, że ludzie często zapominają o tym co najważniejsze myśląc tylko o sobie - tylko moje poglądy są ważne, tylko moje zdanie..bla, bla, bla.
Są aspekty, w których jestem nieugięty jeśli chodzi o poglądy, aczkolwiek nie tępię na każdym miejscu z tego powodu pijących i palących ludzi. Ok, niech to robią choć sobie szkodzą. Ja najwyżej wyjdę na balkon albo maskę założę. Na pewnym forum zaczęli myśleć, że ja fanatycznie walczę i to nie tyle z istnieniem nałogu palenia i picia co wręcz z samymi palaczami i pijącymi alkohol. A ja jedynie wyraziłem pogląd jak bardzo mi się nie podobają te nałogi. I przez tak ostentacyjnie i twardo postawioną sprawę ludzie nie zauważyli nie samego. m,nie jako kogoś kto mimo twardych nieraz poglądów toleruje jak ktoś ma inne i robi coś innego. Toleruje choć wolałby unikać. Przykro mi, że osoby, które lubię niszczą w ten czy inny sposób swój organizm. Nic jednak na to nie poradzę, to ich wybór. Tak więc akceptuję to, że ludzie mają taki a nie inny pogląd, choć z samym odmiennym poglądem mogę się nie zgadzać czego czasami daję wyraz np. poprzez rozmowę o tym z ludźmi. Szkoda tylko, że obustronne twarde stanowisko może doprowadzać wręcz do kłótni i złości. Tak czy siak wyrażam swoją opinię i chyba trzeba zastrzegać z góry, że to jest jedna z tych nieruszalnych u mnie. Wtedy może wszelkie przekonywanie i argumentowanie nie będzie potrzebne. Zwłaszcza jeśli znam argumenty kogoś o innym poglądzie. Jak mnie nie przekonają to nie. A może nie od razu mówić, że nieruszalne a dopiero w pewnym momencie po obustronnej argumentacji stwierdzić - wybacz, twoje argumenty mnie nie przekonały i wygląda na to, że zdania nie zmienię. Chodzi o to by sensowna i spokojna wymiana argumentów nie przerodziła się w jakiś głupi gniew i by potem nie trzeba było przepraszać. Chociaż w przypadku przeprosin uważam, ze to dotyczy ludzi na jakimś poziomie - takich ludzi szanuję co potrafią to słowo powiedzieć. To już i tak postęp choć jak pisałem - lepiej by do kłótni nie dochodziło.
Ostatnio zmieniony 28 lis 2011, 15:57 przez Nebogipfel, łącznie zmieniany 1 raz.
Trzeba iść do przodu nie oglądając się za siebie.
ps. w Tym wpisie jest o alkoholu i seksie.

Re: Elastyczność w relacjach międzyludzkich

6
Jedyne czego wymagam od ludzi to logiki. Jeżeli ja mam patrzeć na ich wypowiedzi z ich punktu widzenia, to czy oni patrzą na moje podobnie? Nie. Bo taka rozmowa nie ma sensu. Rozmawiamy, bo jesteśmy indywidualnościami chcącymi podzielić się informacjami w celu wysłuchania indywidualnej reakcji drugiej strony. Dlatego szukam osób o podobnie skomplikowanym toku rozumowania do mnie. Dopasowuję się do słuchacza. Na co dzień poświęcam czas znajomemu o odrobinę prostszych myślach, żartuję i nie wysilam się. Jednak grupa okazjonalnych znajomych zawsze jest gdzieś w tle, gotowa do wyczerpującej rozmowy na poziomie. Tak, trzeba być elastycznym, ponieważ dawanie 100% z siebie przez cały czas nikomu nie wyjdzie na zdrowie, dlatego warto posiadać znajomych na różnych biegach życiowych, do powolnego marszu czy szybkiego sprintu.
Ostatnio zmieniony 28 lis 2011, 17:13 przez Pan Rysownik, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Elastyczność w relacjach międzyludzkich

8
Panie Rysowniku.....''szukam osób o podobnie skomplikowanym toku rozumowania do mnie'' też szukam. Zauważyłam, (co nie jest dla nikogo odkrywcze), że takich ludzi często biegających sprintem jest o wiele mniej niż tych czołgających się poi ziemi. W codziennym życiu wielu z nich także nie daje z siebie tych 100%, więc niezawsze można ich wyłowić z tłumu. Mi pomaga w tym poczucie chumoru. Sposób wlasnie tych komplikacji myslowych na, których ktoś buduje żart może być wielopiętrowy, kryć więcej niż jedną aluzję i spostrzezen sytuacyjnych jakie często mało kto by zauważył, a co dopiero zkojarzył z czymś innym ....Kiedy uda mi się juz poznać kogoś o odpowiadającej mi psychice mój umysł popada w rodzaj ekstazy. Czasem to wyglada tak jakby neurony przekazywaly impulsy do drugiego mózgu, i kiedy trwa to odpowiednio długo bez żadnych przeszkud i tlumaczen, konstrukcje są podobne, a inne poglady bazuja na tej samej logice i przez to (nie irytuja) -to jest trochę jak''orgazm''. Taki wybuch, moment docelowy po, którym mamy ochotę już zwolnić. Kurcze, muszę dopisać się do tego co napisał Pan Rysownik. Poza tym jednak staram się szanowac zawsze opinie innych ludzi. Tolerancyjna jestem bardzo. Jeśli chodzi o sarkazm zaczynam dopiero zmieniać swój stosunek do tej uzywki. Staram się przesiewac przez sito do kogo mogę, a do kogo nie. Kto umie się tym bawić, a kto się obrazi. Bywa jednak, że chcę kogoś obrazić ( rzadko się nie powstrzymuję) walczę jednak z tym i pozbędę się tego.... Nie toleruję też hamstwa. To nigdy nie jest oznaką inteligencji. Zwlaszcza jeśli ktoś żeruje na podknięcia i głupotę innych po to by pokazac swoją wyższość. To robią mało rozwinięte osoby, według mnie tolerancjia i mądrość idą w parze. Złośliwość czasem znamionuje intelekt. Sprawnosc umyslu jako jena z odmian inteligencji może tą tolerancję pominąć....ale to jest błąd to jest jeszcze osoba na prymitywnym poziomie jej inteligencja to wycwiczony organ lub wiedza, a nie madrosc. Nie mądrość
Ostatnio zmieniony 03 gru 2011, 12:20 przez soulblue, łącznie zmieniany 1 raz.
Jeśli masz dwa instrumenty w jednym pokoju i na jednym z nich zagrasz nutę C, to struna tego samego dźwięku zacznie drżeć również w drugim fortepianie. U ludzi jest całkiem podobnie.
COŚ O MNIE: http://imladis.p2a.pl/viewtopic.php?pid=344170#p344170
http://imladis.p2a.pl/viewtopic.php?pid=41806#p41806
https://www.facebook.com/rupieciarniagn ... ts&fref=ts
ODPOWIEDZ

Wróć do „Psychologia”

cron