Re: Akt odwagi czy tchórzostwa?

1
Samobójstwa to plaga dzisiejszych czasów. Średnio co 40 sekund na świecie ktoś odbiera sobie życie. Co trzy sekundy, ktoś podejmuje próbę samobójczą. Mimo że Polska pod względem innych krajów świata nie wypada najgorzej, to i tak dane statystyczne policji są zatrważające. W 2010 roku życie odebrało sobie aż 4.087 osób. Ilość ta jest porównywalna z liczbą ofiar wypadków (ok. 4,5 tys.).

Najczęściej podłożem zamachów samobójczych są nieporozumienia rodzinne, przewlekła choroba, niespełniona miłość lub brak środków do życia. Na ryzyko samobójstwa bardziej są też narażone osoby cierpiące na choroby psychiczne, jak depresja czy schizofrenia.

Decyzję o odebraniu sobie życia najczęściej podejmują osoby grupie wiekowej od 50 do 60 roku życia. Na desperacki krok częściej decydują się mężczyźni niż kobiety.

Jak myślicie czy jest to akt odwagi czy raczej tchórzostwa?
Ostatnio zmieniony 02 gru 2011, 12:52 przez Ampułka, łącznie zmieniany 1 raz.
Jaką mnie Panie Boże stworzyłeś, taką mnie masz.

Re: Akt odwagi czy tchórzostwa?

3
kiedys, wiele lat temu czytalam autentyczna opowiesc o pewnej kobiecie...Jej opowiesc o swym zyciu- na krotko przed wojna wychodzi za maz, wybucha wojna, maz ginie. Dzialajac w Podziemiu, poznaje kogos, ponownie wychodzi za maz. Po wojnie rodzi dwoch synow, jeden z nich jako kilkuletnie dziecko umiera w szpitalu, w nastepstwie bodajze powiklan po zapaleniu pluc. Wkrotce po tym drugi maz ginie w wypadku. Kobieta pozostaje z jednym synem. Po kilkunastu latach decyduje sie na jeszcze jeden zwiazek malzenski, kolejna milosc, i kolejna tragedia- zlosliwy nowotwor meza, smierc, znow sama. Sym, dorosly juz mezczyzna ginie w jakim wypadku w pracy...kobieta, starowinka juz, zapytana przez reportera skad czerpie sile by przetrwac ten ogrom tragedii, odpowiada ze zdziwieniem: z zycia...
Ile trzeba wiec, czego trzeba by nie chciec zyc...?
Ostatnio zmieniony 03 gru 2011, 8:07 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Akt odwagi czy tchórzostwa?

5
Ampulko, tak mysle- samobojstwo jest brakiem checi zycia, a nie pragnieniem smierci- dopoki zyjemy smierci nie znamy, wiec jak mozemy jej chciec? Moze kojarzyc sie ze snem, odpoczynkiem od zycia i tego co niesie, snem po ktorym nie ma przebudzenia?
Tak jak mowi Lidka- tchorzostwo, czasem poddanie sie, niekiedy zmeczenie,,materialu''....mysle ze nie ma jednego jedynego powodu dla ktorego ktos nie chce zyc.
Opowiem Ci cos, czego dotychczas nie wyciagalam na swiatlo dzienne, przejaw mojej skrajnej glupoty...wiele lat temu, jako nastolatka poklocilam sie z przyszlym mezem, nawet nie pamietam o co, postanowilam go,,ukarac''- znalazlam jakies psychotropy, polknelam to co bylo, i ulozywszy sie w malowniczej pozie, zaczelam sobie wyobrazac jak to znajduja mnie martwa, jak on rozpacza, i jak zaluje, i jak...i przeleciala mi mysl ze przeciez ja tego i tak nie zobacze, ze mnie nie bedzie. Zaczelam odplywac, w sen, smierc, chcialam wolac zeby mnie ratowac, ze chce zyc...nie moglam ruszyc sie, ani wydobyc glosu...pamietam jak bardzo chcialam obudzic sie, zobaczyc slonce.
Obudzilam sie, a jakze- przez kilka dni mialam polekowy zespol Parkinsona, nikomu nie zycze. Ale do dzis przeraza mnie mysl ze gdyby tych tabletek bylo wiecej.
Wowczas tez nie chcialam smierci, mlodziencza glupota uswiadomila mi jak kocham zycie. Dobrze ze nie za pozno...
Ostatnio zmieniony 03 gru 2011, 12:32 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Akt odwagi czy tchórzostwa?

6
Problem z samobójstwem jest taki, że już tego nie cofniesz. Każdy błąd jaki zrobiłeś w życiu możesz chociaż próbować naprawić, ale z grobu już nie wstaniesz prawda?
Nie wiem, czy samobójstwo jest odwagą czy tchórzostwem. Nie mnie oceniać ludzi i ich myśli.
Wiem tylko, że zapamiętałam pewne zdanie z opowiadania odnoszącego się właśnie do samobójstwa ale mam tu na myśli kogoś, kto robił coś złego i chce się zabić:
" Nie sądzisz, że pozostanie żywym i obranie tej trudniejszej ścieżki było by lepszą formą pokuty niż śmierć?" czy jakoś tak to leciało.
Ostatnio zmieniony 03 gru 2011, 12:50 przez Chinatsa, łącznie zmieniany 2 razy.
" Tym który umarł tamtego dnia, tak naprawdę byłem ja.
Moje życie było fałszywe.
Tak naprawdę mnie tam nie było"
The saddest
[img]http://www.roll-of-honour.com/Overseas/ ... imated.gif[/img]

Re: Akt odwagi czy tchórzostwa?

7
Andra :tuli:

dużo aktów samobójczych jest na skutek wołania o pomoc, aktu desperacji, chęci ukarania kogoś " winnego". Na zasadzie " na złość mamie odmrożę sobie uszy". Przez ten czyn chcemy ukarać kogoś- tylko w momencie popełniania tego czynu bardzo często chcemy wrócić- a jest za późno.
W przypadku osób, które decydują się na samobójstwo poprzez skok z wysokości i próba ta na szczęście jest nieudana - często się czyta w ich refleksjach , że w momencie skoku, lotu chce się wrócić.... Zaczynają tak panicznie żałować tego kroku.
Niedawno oglądałam program w tv z osobami, które mają za sobą próbę samobójstwa, niektórzy mieli kilka takich prób. Ich wypowiedzi, relacje. Każdy z nich żałował tego kroku.
Chyba wszystkiemu winna jest siostra depresja. często niezdiagnozowana, nieleczona....
Często obojętność otoczenia działa na psychikę destrukcyjnie.....

Ja nie wyobrażam sobie tego iż mogłabym kiedyś sama zakończyć swoje życie pomimo różnych problemów....
Cierpiałam kiedyś na głęboką depresję, miałam myśli samobójcze, ale wiem , że nie miałabym odwagi....
Ostatnio zmieniony 03 gru 2011, 12:51 przez Ampułka, łącznie zmieniany 1 raz.
Jaką mnie Panie Boże stworzyłeś, taką mnie masz.

Re: Akt odwagi czy tchórzostwa?

8
Ampulka, nigdy nie mialam mysli samobojczych, tak jak nie grozi mi depresja- w moim przypadku byla to glupia chec ukarania kogos a nie utrata woli zycia, i sadze ze dla wielu mlodych ludzi jest wlasnie z tego powodu za pozno, niestety.
Ale ludzie decyduja sie na taki krok z wielu powodow, a tej samej przyczyny- wlasnie utrate woli zycia, tak mysle.
Chin, madre slowa...
Ostatnio zmieniony 03 gru 2011, 13:28 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Akt odwagi czy tchórzostwa?

9
Andra pisze:Ile trzeba wiec, czego trzeba by nie chciec zyc...?
Są ludzie, którzy od życia dostają bardzo dużo kopów, życie ich kładzie na ziemię, a Ci wstają, podnoszą głowę i ciągle chcą żyć, idą dalej. A są ludzie, którzy od życia dostaną ledwie pstryczka w nos i już jest po nich. Za każdym razem jest to chyba indywidualna sprawa ile i czego trzeba by nie chcieć żyć.

Jak myślicie czy jest to akt odwagi czy raczej tchórzostwa?
Podoba mi sie to stwierdzenie
Odwagi cywilnej, ale z powodu tchórzostwa przed życiem...
Ostatnio zmieniony 13 gru 2011, 15:59 przez caly, łącznie zmieniany 1 raz.
przepisy kulinarne * parking okęcie * perswazja

Re: Akt odwagi czy tchórzostwa?

10
Dlatego ciągle powtarzałem i powtarzam, że eutanazja to nie myśl każdego sparaliżowanego. To sprawa indywidualna.

"Niczym się nie różni śmierć od życia."

Tales

"Życie jest komedią dla tych, którzy myślą, i tragedią dla tych, którzy czują."

Horace Walpole

"Z życia najlepiej odchodzić jak z uczty - ani spragniony, ani pijany"

Arystoteles

"Nigdy nie zapomnij najpiękniejszych dni swojego życia. Wracaj do nich, ilekroć wszystko w Twoim życiu zaczyna się walić."

K.A

***Przeszedłeś przez życie bez walki... Nikt się nie dowie, ani nawet Ty sam, co potrafisz. Trzeba się wystawiać na próby. Tylko tak każdy może się przekonać, na co go stać.***

-Seneka

Tak sobie pozwoliłem zacytować coś co moim zdaniem mogłoby mieć wpływ na myśli samobójcze.
Popełnienie samobójstwa to poddanie się bez walki. Dość można mieć wszystkiego, tylko czy samobójstwo to zawsze jedyny sposób pożegnania przeszłości? Pewien facet stracił pracę. Niektórzy na jego miejscu pewnie popełniliby samobójstwo. On postanowił założyć własny interes i jest bardzo bogaty, ponoć były szef błagał go o powrót..na daremno. Gdyby nie stracił pracy miałby mniej kasy i ciągle musiał słuchać się szefa a nie być sam nim dla siebie. Może to wyjątek, lecz daje do myślenia, że może jakieś wyjście jednak jest?
Ostatnio zmieniony 13 gru 2011, 16:31 przez Nebogipfel, łącznie zmieniany 2 razy.
Trzeba iść do przodu nie oglądając się za siebie.
ps. w Tym wpisie jest o alkoholu i seksie.

Re: Akt odwagi czy tchórzostwa?

11
Ten temat już był, albo bardziej ogólny o samobójstwie- ale ok, nie jestem modem tego działu i tak.
Taaa, wszyscy mówią, że jesteśmy tchórzami! Ja się zgodzę, jesteśmy tchórzami, znudzonymi ciągłymi próbami ułożenia sobie życia. Mówie per ''my'', bo samobójcy dzielą się na dwa rodzaje samobójców- tych, którzy chcieli żyć i tych, którzy żyć nie chcą. Ci pierwsi uważają samobójstwo za akt tchórzostwa. A potem coś w nich pęka i nagle TO robią. Natomiast drugi rodzaj ludzi, ma dość życia. Ale nic nie robi w tym kierunku. Ja tylko raz się odważyłam spróbować i niestety mnie uratowano. Nie chce mi się żyć, ile razy mogę to ludziom tłumaczyć, nic mnie nie ciekawi, to nie jest depresja, ale rodzaj wstrętu. Jak mi wmówiono, że mam się cieszyć życiem, też to sobie wmawiam, a potem popełniam mentalne harakiri- niszczę wszystko dookoła siebie. Czucie nienawiści w sobie daje mi poczucie, że jestem silna. Czy takie życie ma sens?
Widzieliście ''Salę samobójców''? Film doskonale wyjaśnia różnice pomiędzy samobójstwem, a wstrętem do życia. Ja nie jestem samobójcą, ja po prostu nie lubię tego świata, będę sobie żyć i będę go nienawidzić, taka jest różnica. A ci prawdziwi samobójcy, umrą znienacka i wszyscy będą mówić: taki wspaniały człowiek, dlaczego to zrobił.
Ten kto najwięcej wkleja krwawych obrazków, robi najmniej w realu.
Ostatnio zmieniony 13 gru 2011, 17:24 przez lapicaroda, łącznie zmieniany 2 razy.

Re: Akt odwagi czy tchórzostwa?

12
Chyba, ze to jego własne "obrazki". Widziałem już bloga czy co to było, gdzie autorka była we krwi. Myślę, że wiele osób tego świata nie cierpi, można by rzec - nie prosiliśmy się o przyjście na ten świat. Skoro tu jednak jesteśmy...to niech ten pobyt będzie przynajmniej znośny. Ktoś kiedyś stwierdził, że bardziej boję się życia niż śmierci. Niemniej chciałbym się kiedyś z Wami spotkać a po tamtej stronie nie mam pewności czy jest to możliwe. Wiem, że nie zawsze życie jest takie w kawałkach. I chęć jego poznania nie pozwala mi popełnić samobójstwa. Wierzę, że wszystko jest możliwe i jest zależne głównie od Nas samych. Jak sam nie wezmę swojej dupy w troki to na pewno wyląduję na bruku. Decyzja należy tylko do mnie. Chociaż wiem też, że macie jednak stricte inną sytuację. Niemniej szukałbym raczej innych rozwiązań - samobójstwo wydaje się mi za proste a przynajmniej zbyt banalne. Taka oczywistość. Swoją drogą słyszałem taki tekst - Chcą byś odszedł? Nie daj im satysfakcji i żyj im na złość.
Chyba nie przekręciłem, lecz sens zachowany. Żyj innym na złość.
Ostatnio zmieniony 13 gru 2011, 17:35 przez Nebogipfel, łącznie zmieniany 1 raz.
Trzeba iść do przodu nie oglądając się za siebie.
ps. w Tym wpisie jest o alkoholu i seksie.

Re: Akt odwagi czy tchórzostwa?

13
Caly masz racje, niektorym wystarcza pstryczek w nos...dlaczego? Ja umiejscawiam to gdzies w dziecinstwie, moze nawet wczesniej...i nie chodzi mi o cieply kochajacy dom, nie mialam go, wiec to nie to, jak myslisz?
Lapi, wlosy mi sie zjezyly, to nie Ty...za duzo w Tobie tego blasku, wmawiasz cos sobie cholera. Pamietasz jak Cie opadlam na poczatku.,jestes cieplem, sloncem i powinnas je niesc innym, czy mozliwe ze Ty tego nie widzisz, nie czujesz...w Tobie nie ma nienawisci, nie oszukuj
Ostatnio zmieniony 13 gru 2011, 21:38 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Akt odwagi czy tchórzostwa?

14
Andra jak człowiek od małego widzi porażki osób, które tylko sie poddawały, nie walczyły, to i sam zaczyna przyjmowac taką postawę. Nie wiem, czasem można być silnym, ale jak się wszyscy dookoła Ciebie uczepią, to mogą Cie pociągnąc w dół. Dużo tez pewnie zalezy od samego człowieka. Dwie osoby, jedna i druga w patalogicznych rodzianch, środowisko tu i tu też raczej nieciekawe. Jeden sie wyrwie, a innny staje sie częścią tej patalogii i środowiska na stałe. Może jedna osoba miała to szczęście i widziała jak ktoś po kopie od zycia się podnosi, widziała to i uznała, że tez może i zaczyna iśc w tym kierunku, a jak jeszcze na jej drodze stanie ktoś, kto ją "poklepie po plecach" to może nie tylko wyjdzie, ale i zacznie być takim poklepywaczem dla innych. Nie wiem, czemu jeden człowiek ma tą siłę wewnętrzną, a inny jej nie ma.
Ostatnio zmieniony 14 gru 2011, 9:13 przez caly, łącznie zmieniany 1 raz.
przepisy kulinarne * parking okęcie * perswazja

Re: Akt odwagi czy tchórzostwa?

15
jak napisze co glupiego to leci potrojnie, a jak co madrze uda mi sie, to nie idzie wcale, to jest niepojete. Tak nawiasem.
Caly, po swojemu powiedzialabym ze to zalezy do jakiego stopnia utozsamiamy sie z forma, zapominajac o tresci, a to z niej, z nas plynie ta wewnetrzna sila, sila milosci. A po ,,ludzkiemu''- popatrz- rodzi sie dziecko, jest czysta miloscia, ufnoscia, ale nie wie o tym. Wiec otoczenie uczy je kim jest, jakie powinno byc, programuje wedle swoich regul, tego co samo wie. I odchodzimy od siebie, od tej milosci, w strone tego co nam wmowiono, zagluszajac serce rozumem. Ta milosc nie znika, jest nami, ale my przestajemy ja dostrzegac, rozumujac, kalkulujac, przewidujac. To rodzi konflikt, rozdarcie wewnetrzne- to co przeczuwamy, co mowi nam serce i zimna logika umyslu. Jesli ta szala przechyla sie w strone formy, wiecej w nas strachu przed zyciem niz zaufania. A wiesz, w koncu czlowiek to cywilizowane zwierze, a zwierzeta ze strachu albo atakuja, albo przewracaja na grzbiet poddajac sie bez walki. To czy forma przerosnie tresc zalezy od odpornosci na manipulacje, od stopnia w jakim jestesmy lub nie podatni na wplyw innych. Od umiejetnosci sluchania siebie takze. Wiesz, ja jestem uparta jak osiol, dla mnie to nie wybor, a imperatyw, nie jestem w stanie postapic wbrew sobie. Sercu. Moze dlatego ze nie bardzo mial kto mi cokolwiek wmawiac, uczyc, ostrzegac i przestrzegac. Nie nauczono mnie ze ludzie sa zli, swiat podly a zycie okrutne, wiec uczylam sie sama, od siebie? I wiem ze to nieprawda. Moze.....
Ostatnio zmieniony 14 gru 2011, 11:07 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Akt odwagi czy tchórzostwa?

16
Andra, przepraszam, nie będę już komentować osobiście...wierzcie w co chcecie na temat mojej osoby, może to i lepiej...
Nebo, w ''Sali samobójców'' Dominik właśnie poznaje Sylwię w ten sposób, że trafia na jakiś filmik, gdzie ona się tnie, podpisując się
''świat zamknięty, rany otwarte''
On jej odpisuje
''świat otwarty, rany zamknięte''
Paradoks polega na tym, że to Sylwia cały film gada mu na skypie, o tym, jak nie chce żyć, że od ponad roku nie wychodzi z domu, że jeśli załatwi antydepresanty, to ma jej dać, spotkają się w tym celu, bo ona od wielu lat marzy o śmierci, zabije się dzięki tym tabletkom.
On w sumie cały film ma depresję, bo poczuł się homo, bo zauroczył się kumplem z klasy, którego po pijaku całował na studniówce. Ale gdy spotyka się z psycholog, mówi że nienawidzi samobójców, bo są tchórzami, bo uciekają od życia. On sam nie chce umierać! Film kończy się tak, że Dominik zdobywa antydepresanty i umawia się z Sylwią w klubie, że tam jej je poda, a wtedy ona popełni upragnione, bezbolesne samobójstwo. Ona jednak nie przychodzi, on się upija i...po prostu ot tak, w kiblu połyka te tabletki, pod wpływem impulsu, choć zarzekał się, że on nie chce się zabić.
A ona siedzi przed tym swoim kompem i w wirtualnej ''Sali samobójców'' rozmawia z innymi ''samobójcami'', dlaczego Dominika od dawna nie ma. Bo chyba naprawdę nie chciała tych tabletek. Chciała tylko ucieczki od życia, spotykania się w wirtualnej rzeczywiści z jej podobnymi i rozmowie o tym, jak bardzo nie chce naprawdę żyć. A tymczasem loguje się matka Dominika i mówi im, że on nie żyje, wszyscy ''przyjaciele'' bez słowa się rozłączają jeden po drugim, a Sylwia w swoim pokoju rozpieprza klawiaturę i wybiega do reala, którego tak nienawidzi, siedzi na dworze i wyje. Ludzie spekulowali w wizji reżysera, że wyje, bo nie dostanie już tabletek, które miał jej dostarczyć. Ja myślę, że wyje, bo przeraziło ją to, że ktoś w tym wszystkim naprawdę umarł
Napisałam recenzję filmu, ale mojego ukochanego filmu...jak chcecie choć trochę przeanalizować samobójstwo, polecam. Film dostał wiele nagród.
Ostatnio zmieniony 14 gru 2011, 18:46 przez lapicaroda, łącznie zmieniany 2 razy.

Re: Akt odwagi czy tchórzostwa?

18
Nie, ogólnie. Ty się weź nie śmiej, to jest jeden z lepszych polskich filmów ostatnich lat, bo miałam dotąd wrażenie, że żyje tylko Koterski, a reszta kręci głupawe komedie/komedie romantyczne, albo jakieś hermetyczne dramaty. Ciekawe co powiedzieli o tym za granicą.
Ostatnio zmieniony 14 gru 2011, 19:14 przez lapicaroda, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Akt odwagi czy tchórzostwa?

19
Był taki temat http://imladis.p2a.pl/viewtopic.php?id=391, tylko ogólny bardziej.
Tu miało być o odwadze i tchórzostwie w tym kontekście, tam o wszystkim co związane. Jednym słowem tu bardziej należałoby dyskutować o tym czy tak 'prosto' się zabić i co tak na prawdę wymaga większej odwagi- życie czy próba odebrania go sobie.
Ostatnio zmieniony 14 gru 2011, 19:29 przez lufestre, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Akt odwagi czy tchórzostwa?

20
zycie Lufe. Wielka niebezpieczna przygoda. Choc ja nie traktuje samobojstwa ani jako tchorzostwa ani aktu odwagi- jest smiercia, zawsze niepotrzebna smiercia.
Lapiku, a za coz Ty mnie przepraszasz Slonce, ja Ciebie powinnam i przepraszam ze mowie o Tobie. Przedostatni raz, dobrze?
Ale wiesz...ja rzadko myle sie w odbiorze ludzi. Nawet bardzo rzadko. Wlasciwie tak bardzo rzadko ze nigdy...
Ostatnio zmieniony 14 gru 2011, 22:17 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Akt odwagi czy tchórzostwa?

22
Lapi spoko, jeśli nienawiść do zycia sprawia ze czujesz się silna, to sobię tego pod zadnym pozorem nie odmawiaj. Ja miałem więcej prub samobujczych i byłem wręcz na granicy zycia i śmierci, raz połknołem dwa opakowania haloperidolu(40 tabletek) a to bardzo silny środek psychotropowy, jak chcieli mi zrobić płukanie zołądka to uciekłem ze szpitala:D Poszłem spać na ponad dobę, wstałem dygocząc i nie mogłem zamknąć swojej szczęki(cały czas mi się otwierała) to było nawet zabawne;) Ale wstałem ZYWY. Swego czasu trafiłem do więzienia, i jako ze nie mogłem się z tym pogodzić to się pociełem zyletką, ale chłopaki szybko zareagowali i jakoś dalej ZYJE:D To były pruby czysto świadome, ale były tez mniej świadome, i mimo to dalej ZYJE. I wiesz co zczaiłem? Ze cały ten pseudoromantyczny bełkot jest gówno warty, tak samo jak ten bełkot o odpowiedzialności, zycie nie jest tym czym Ci się wydaje ze jest, masz kłopoty ze sobą bo tak naprawdą to silna z Ciebie dziewucha, nie musisz zgrywać upadłej anielicy, na którą świat nie zasługuję, i tym podobne bzdury, nie myśl o zyciu, tylko o Sobię i tym co kochasz. No i na koniec moje autorskie powiedzenie "Wolę być dumnym demonem niz plugawym bóstwem":) Nie patrz na zycie jak cholerne i załosne bóstwo.
Ostatnio zmieniony 15 gru 2011, 6:48 przez Conan Barbarzynca, łącznie zmieniany 2 razy.

Re: Akt odwagi czy tchórzostwa?

23
Conan, Twoje zycie jest takie jak Ty, plugawe czy dumne- patrzac na nie patrzysz na siebie. Jesli go nienawidzisz, nienawidzisz siebie. Zobacz czego nie lubisz w sobie, co Ci przeszkadza w Tobie samym, zniknie z Twojego zycia. Nie zniknie ten kto Cie krzywdzi, rani, to Ty zareagujesz inaczej. Wiec nie dopusc by ktos byl w stanie Cie dotknac, zranic
Ostatnio zmieniony 15 gru 2011, 12:51 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Akt odwagi czy tchórzostwa?

24
Andra pisze:Conan, Twoje zycie jest takie jak Ty, plugawe czy dumne- patrzac na nie patrzysz na siebie. Jesli go nienawidzisz, nienawidzisz siebie. Zobacz czego nie lubisz w sobie, co Ci przeszkadza w Tobie samym, zniknie z Twojego zycia. Nie zniknie ten kto Cie krzywdzi, rani, to Ty zareagujesz inaczej. Wiec nie dopusc by ktos byl w stanie Cie dotknac, zranic
Andra, ja się tu nie zamierzałem zalić:D Chciałem tylko podnieść na duchu Lapicarode(być moze w trochę nieudolny sposób:P), ze mną jest wszystko ok, ale dziękuje za mądre rady, komuś moze się przydadzą. Zycie ma wiele określeń, często ktoś kto twierdzi ze nienawidzi zycia, niema na myśli swojego zycia i siebię, tylko świat wokoło, system itp.
Ostatnio zmieniony 15 gru 2011, 13:31 przez Conan Barbarzynca, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Akt odwagi czy tchórzostwa?

25
Conan ale swiat , systemy, to co nas otacza tworzymy my. Wiec wnoszac nienawisc, o te jedna jest jej wiecej na swiecie. Moze lepiej zaprzyjaznic sie ze soba, z zyciem, wiedzac co w nas dobre, za co lubimy siebie, cenimy. Zrozumiec zrodlo tego co nam w sobie przeszkadza...zrozumiec znaczy wybaczyc, wiesz? Ja tez mam wszystkiego dosc czasem, po kokardke. Ale to na 5 minut, potem zwlekam odwlok i ide zyc dalej, mam to inne wyjscie? Na pewno nie jest nim ucieczka z zycia, od siebie, prawda?
Ostatnio zmieniony 15 gru 2011, 16:36 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Akt odwagi czy tchórzostwa?

27
Andra pisze:Conan ale swiat , systemy, to co nas otacza tworzymy my. Wiec wnoszac nienawisc, o te jedna jest jej wiecej na swiecie. Moze lepiej zaprzyjaznic sie ze soba, z zyciem, wiedzac co w nas dobre, za co lubimy siebie, cenimy. Zrozumiec zrodlo tego co nam w sobie przeszkadza...zrozumiec znaczy wybaczyc, wiesz? Ja tez mam wszystkiego dosc czasem, po kokardke. Ale to na 5 minut, potem zwlekam odwlok i ide zyc dalej, mam to inne wyjscie? Na pewno nie jest nim ucieczka z zycia, od siebie, prawda?
Andra, ta "nienawiść" to taka z przymruzeniem oka;) Pewnie ze masz racje. Człowiek ma poprostu czasem ochotę pobudzić w sobię agresję, ale to nie jest prawdziwa nienawiść która zrzera od środka.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Psychologia”

cron