Re: Kiedy życie kręci się wokół wagi

1
Każdy, kto kiedykolwiek się odchudzał wie, jaki to problem.

Nie podoba Ci się twoje ciało, chcesz zrzucić parę kilo. Zaczynasz się mordować mniej lub bardziej dotkliwie (bo można się odchudzać zdrowo, ale to przecież też ogromne poświęcenie). Jeśli Ci się nie uda, nienawidzisz się za to, ale może uda Ci się jakoś z tego kompleksu wyleczyć.. Lecz jeśli Ci się uda, tym gorzej dla ciebie.
Chudniesz, jest cudownie, tym bardziej, jeśli nie jest to 5 a 20, 30kg. Codziennie myślisz o słodyczach i pizzy, ćwiczysz, chociaż tego nienawidzisz. Czasami wydaje Ci się, że polubiłeś nowy styl życia, ale sam siebie oszukujesz, z jakiegoś powodu się przytyło, co znaczy moim zdaniem, że teraz nie jest się sobą. Męczysz się dalej, ludzie Ci gratulują, pękasz z dumy, ubrania ze zwykłych sklepów nareszcie na Ciebie pasuję, codziennie patrząc w lustro widzisz silną i piękną osobę, zaczynasz bardziej dbać o siebie.
Osiągasz wagę docelową. Chyba możesz już sobie na coś pozwolić? Raz, drugi.. Masz opory, ale się ich wyzbywasz. Panujesz nad sobą, długo nic się nie dzieje. Któregoś dnia wchodzisz na wagę i widzisz kilogram więcej. Myślisz, że to woda albo coś takiego, przecież to niemożliwe. Tydzień później 0,1 więcej. Przecież to nic. Ale w miesiącu to 0,4, a w roku? Zaczynasz się bać, co teraz będzie. Udaje ci się zmusić do diety i ćwiczeń. Co to dla ciebie? Teraz jest dużo trudniej. Okazuje się, że dawne sposoby nie działają. Zaczynasz czuć się jak w pułapce. Nie wiesz co robić. Jeśli przytyjesz stracisz szacunek do siebie, ludzie powiedzą "a nie mówiłem", bo nikt nigdy nie wierzy, że ktoś schudnie za zawsze, nowe ubrania możesz już oddać pięknej szczupłej przyjaciółce. Jeszcze gorzej, kiedy poznało się partnera w docelowej wadze, czy on jest w stanie znieść to, że wróci 20kg z nadwyżką? Mówi, że kocha, że to nieważne, ale czy będzie mógł coś poradzić, jeśli poczuje odrazę lub jeśli zacznie się mnie wstydzić? Każdy chciałby być idealnym partnerem, ale czasami nic się za swoje uczucia nie może.. I co robić w takiej pułapce, w której będzie się już całe życie?
Z jednej strony masz już dość bycia pod tą presją, chce się zjeść ciasto bez wyrzutów sumienia, z drugiej przytycie jest najgorszym koszmarem.

Wbrew pozorom to nie jest zaburzenie odżywiania, myślę, że dotyczy to wszystkich, którzy schudli, szczególnie dużo. Na logikę nie może być inaczej, bo niby jak? I co można z tym zrobić?

Problem nadwagi i otyłości dotyczy ludzi, którzy uwielbiają jeść i nie lubią się ruszać, odchudzając się zmuszają się do postępowania do końca życia wbrew sobie. Tym ludziom nie powiesz "wystarczy mniej jeść". To nie takie proste. Jemy tyle, ile czujemy że potrzebujemy, więc każde jedzenie mniej jest poświęceniem, to w sumie to samo co dieta.

Odchudzanie to pułapka, nigdy się od niego nie uwolnisz. Organizm dostosowuje się do mniejszej dawki kalorii, nastawia się na dużą ilość ćwiczeń.. Im więcej się odchudzasz, tym łatwiej tyjesz. Ciągle trzeba szukać rozwiązań, żeby wyglądać tak jak się chce i jednocześnie nie zwariować..


A wy co myślicie w tym temacie?
Ostatnio zmieniony 09 lip 2012, 9:39 przez k123, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Psychologia”

cron