Re: Akceptacja

1
Myślę, że aby szczerze móc sobie powiedzieć, że w pełni akceptuje się siebie samego i otaczający świat, trzeba przebyć bardzo długą i trudną drogę. Jak taka droga ma wyglądać? Jakie niebezpieczeństwa na niej czyhają? Jak właściwie akceptacja ma się przejawiać i jak daleko sięgać? I podstawowe pytanie: do czego ludziom potrzebna jest akceptacja?
Ostatnio zmieniony 11 lip 2012, 21:16 przez DP44, łącznie zmieniany 1 raz.
Cząstka mnie: http://dp44chad.blogspot.co.uk/

Re: Akceptacja

2
DP44 pisze:do czego ludziom potrzebna jest akceptacja?
wyrażenie zgody, przyjęcie, aprobata, potwierdzenie dla czegoś lub kogoś - jesli o to chodzi to ja wszystkiego nie akceptuje ,
akceptuje to co dobre np akceptuje na obiad dobre potrawy i dobre wino , nie akceptuje śmieciowego żarcia i lipnego siarkowego wińska ;)
Ostatnio zmieniony 12 lip 2012, 6:32 przez Crows, łącznie zmieniany 1 raz.
:
:

..PHZ - poza horyzontem zdarzeń ..

Re: Akceptacja

3
Akceptacja sama w sobie jest chyba niewykonalna, potrzebne jest do tego zrozumienie. Jesteśmy w stanie zaakceptować to, co rozumiemy.

Czym się wyraża? Pozytywnym podejściem do życia. Akceptacja sama w sobie jest tą pozytywną bazą, jej brak - jak każdy 'brak', nakręca nas negatywnie.

Granice? Bez granic, DP :). Można starać się zrozumieć coraz więcej do końca życia (i przekładać zrozumienie na życie, dopiero to daje świadomość). Na tyle je akceptujemy, na ile mamy jego świadomość.

Co do drogi i niebezpieczeństw, jakie na niej czyhają, to indywidualna sprawa, każdy ma do przeżycia coś innego. Największym niebezpieczeństwem jest, moim zdaniem, zakorzenienie się w negatywnych zachowaniach.
Ostatnio zmieniony 12 lip 2012, 6:33 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Akceptacja

4
Crows pisze:[ nie akceptuje śmieciowego żarcia i lipnego siarkowego wińska ;)
Ale akceptujesz fakt, że takowe istnieje i że niektórzy, w nieświadomości, wybierają właśnie to? ;)
Ostatnio zmieniony 12 lip 2012, 6:34 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Akceptacja

5
Zastanawia mnie stwierdzenie, że nie zaakceptuję innych ludzi, póki nie zaakceptuję siebie. Wydaje mi się, że rozumiem samego siebie, ale nie potrafię pogodzić się z pewnymi rzeczami. Jestem bardzo krytycznie nastawiony do innych ludzi, a dopiero nie tak dawno pomyślałem, że problem niekoniecznie tkwi w tych ludziach, tylko we mnie. Lidko, bezgraniczne zrozumienie jak najbardziej, ale przecież nie można akceptować wszystkiego. Ja na przykład nie potrafię zaakceptować chamstwa, bezmyślności, wyrachowania - czy ten fakt jest przeszkodą na drodze do akceptacji ludzi ogółem i samego siebie?
Ostatnio zmieniony 12 lip 2012, 8:36 przez DP44, łącznie zmieniany 1 raz.
Cząstka mnie: http://dp44chad.blogspot.co.uk/

Re: Akceptacja

6
DP, akceptacja nie oznacza przyklaskiwania (albo obojętności wobec) wszelkim ludzkim zachowaniom. W tym przypadku ona obejmuje fakt, że rozumiemy (i dlatego akceptujemy), dlaczego inni wybrali chamstwo, bezmyślność, wyrachowanie, a ja dodałabym przemoc pod każdą postacią (oczywiście w sensie ogólnym, bo każdy człowiek ma ku temu swoje osobiste powody, których nie możemy znać). Ja tego nie wybieram i nie popieram, ale rozumiem, że inni jeszcze nie są w punkcie, w którym będą gotowi na pozytywne wybory. Oni nie wiedzą, że nie muszą w ten sposób, że mogą wybrać, że to tylko od nich zależy (a mówienie im o tym w chwili, kiedy absolutnie nie są jeszcze na to gotowi, nic nie da). Dlatego akceptuję fakt ich aktualnego etapu, bo jest on jak najbardziej zgodny z ewolucją i życiem, nie godząc się jednocześnie z negatywnością poczynań innych.

Co do akceptacji innych - zgadzam się z Twoim stwierdzeniem, że problem jest w nas, nie w nich.

A dlaczego nie potrafisz zaakceptować pewnych rzeczy w sobie? Do siebie masz jednak najbliżej i na dodatek pełną władzę, że tak powiem. Jeśli coś Ci się nie podoba - zmień to, po prostu. A jak nie możesz - zmień swój stosunek do tego. Na pozytywny (akceptację).
Ostatnio zmieniony 12 lip 2012, 10:54 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Akceptacja

7
wystarczy , że coś na jakąś chwile jest be lub cacy , czyli wystarczy tak lub nie , po co rozmyslać wciąż o czymś czy akceptuje czy nie , to takie papranie w otmetach mózgownicy ;)
Ostatnio zmieniony 12 lip 2012, 10:54 przez Crows, łącznie zmieniany 1 raz.
:
:

..PHZ - poza horyzontem zdarzeń ..

Re: Akceptacja

9
wiec zaakceptuj dzieki zrozumieniu śmierć głodową miliona dzieci kiedy w tym samym czasie inni rzucaja psom szynkę a ziarnem palą w piecu
Ostatnio zmieniony 12 lip 2012, 18:37 przez Crows, łącznie zmieniany 1 raz.
:
:

..PHZ - poza horyzontem zdarzeń ..

Re: Akceptacja

10
Myślisz, że tego nie da się zrozumieć i zaakceptować? (nie w sensie niech sobie głodują, a w sensie zrozumienia, dlaczego tak się dzieje)
Ostatnio zmieniony 12 lip 2012, 18:55 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Akceptacja

12
Taka akceptacja to naturalny efekt świadomości. Duchowej.

I nie, nie oznacza w żadnym wypadku wyrażania zgody (wróć do moich wypowiedzi wyżej).
Ostatnio zmieniony 12 lip 2012, 19:01 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Akceptacja

13
ty jak zwykle zaczynasz mydlić i mieszać , jesli chcesz swoje teorie z drugiej strony wstawiać to wpierw sie umówmy na definicje pojęcia =>akceptacja<= bo w ogólnie przyjętej definicji akceptacja to też wyrażanie na coś zgody
Ostatnio zmieniony 12 lip 2012, 19:04 przez Crows, łącznie zmieniany 1 raz.
:
:

..PHZ - poza horyzontem zdarzeń ..

Re: Akceptacja

14
Jeśli chodzi o akceptację siebie to tak długo, jak do niej dążymy, jesteśmy na straconej pozycji.

Fragment pewnej rozmowy:

- Widzisz, ja jestem osobą, która nie lubi słowa "akceptacja siebie". Jest to wymysł psychologów, którzy mają porąbane życie. Akceptacja siebie oznacza, że idę z sobą na układ, czyli mam negatywną rzecz, którą akceptuję. Ale ona wciąż pozostaje we mnie negatywna, ja uczę się z nią żyć. Czyli mam wewnątrz siebie jakąś plamkę, której nie lubię, ale ja ją akceptuję. Czyli jestem takim małym sukinsynkiem, którego nie lubię, ale ja go akceptuję. No jestem, nie lubię tego sukinsynka, ale ja go akceptuję. Nie. Tu chodzi o to, żeby poznać siebie na tyle albo dojść do siebie w takim sensie, żeby wykluczyć nie jego, bo akceptacja oznacza, że my jego trzymamy. Żeby nie było potrzeby, aby go czymś karmić.
Akceptacja oznacza kompromis. Może powiem inaczej, to dobrze zrozumiesz. Wyobraź sobie, że przychodzisz do mnie i mówisz: "Andrzej, wiesz, ja cię lubię, a ty?" a ja mówię "A ja ciebie akceptuję". To tak jakbym ci w twarz dał.
- No tak. Jakbyś trzasnął drzwiami.
- Dokładnie. Ale w stosunku do siebie jak często jest powtarzane w przekazach ezoterycznych, psychologicznych "Akceptuję siebie"?
- Bardzo często.
- No dokładnie, bardzo często. "Zaakceptuj siebie" itd. No to połóż się ze swoją akceptacją do łóżka i powiedz do męża "Słuchaj, ja ciebie dzisiaj akceptuję w łóżku". Jak wstanie, jak on ciebie zaakceptuje, to powie "A ja akceptuję od dzisiaj moją sąsiadkę". Spróbujmy sobie to....
- Uświadomienie znaczenia słowa właściwie.
- Uświadomienie znaczenia słowa, bo to oznacza, że idziemy na kompromis. Gdybym powiedział inaczej, że "Wiesz, wkurzasz mnie pod wieloma względami, ale ja pójdę na kompromis, bo dzisiaj coś od ciebie chcę, ale tak naprawdę to cię nie lubię" - to jest akceptacja. I tak mówimy do siebie: "Ja siebie akceptuję". Czyli przyznajemy, że tak naprawdę idziemy sami ze sobą na kompromis, przyznajemy że mamy wiele zaworów pozamykanych, jest tam ciśnienie i to ciśnienie odczuwamy i nie pozwalamy naszym kompleksom, niedociągnięciom tego ego, żeby ono się wypuściło, żeby ono wyszło na zewnątrz, bo my siebie akceptujemy.
Ktoś powie: "Ale to co, mam siebie nie akceptować?" Nie, w ogóle podejść do siebie z zupełnie innej płaszczyzny. Rzecz nie polega na akceptowaniu bądź nieakceptowaniu, bo to czy my siebie zaakceptujemy, czy nie, to nie oznacza, że zmienimy kolor skóry. Bo jak można akceptować rzeczy oczywiste? No one takie są. Można je zmienić, bo one mogą być nie naszymi rzeczami, ale tu już wchodzimy na temat karmy, a nie na temat akceptacji.
Wyobraź sobie alkoholika, który staje przed lustrem: "Ja siebie akceptuję. Już nie będę się z sobą kłócił. Ja siebie akceptuję". Mówi do lustra, a tam widzi twarz alkoholika. Po miesiącu nie ma wyrzutów sumienia, że pije.
- No tak, zaakceptował siebie, poszedł na układ.
- Rozumiesz...
- Tak tak, zgadza się.
- "No po prostu ja już taki jestem. Ja jestem pijakiem."
Mamy duży brzuch i ja będę sobie wmawiał: "Ja siebie akceptuję właśnie takiego, jakim jestem." No nie, ja siebie takiego nie akceptuję. Nawet jeśli sobie to wmówię to stając przed lustrem wiem, że kłamałem.
- No tak.
- Jest to hipokryzja w czystym wydaniu. Rozumiesz?
- Oczywiście.
- Ktoś do nas może powiedzieć, że nas akceptuje, ale to oznacza, że bierze nas z jednej strony: "Masz pewne wady" ale: "Masz też pewne umiejętności. Tych umiejętności jest więcej niż wad, a wady przełknę". Rozumiesz...
- Zgadza się.
- "Mój zysk bycia z tobą jest większy." Teraz weź powiedz do siebie samego "Wiesz, mój zysk bycia z tobą jest większy..." Czyli sam ze sobą robię biznes...
(...)
Ostatnio zmieniony 12 lip 2012, 19:06 przez kosa, łącznie zmieniany 1 raz.
"Trzeba uprzytomnić sobie, że
Nawet kiedy wszystko straci sens
Znajdziesz przestrzeń, gdzie
Wielka wiara tłumi lęk"

Re: Akceptacja

15
Wyrażanie zgody to jedno, zrozumienie to drugie, a akceptacja? Zatem jeśli coś we mnie mi nie odpowiada i nie potrafię tego zmienić, to sama akceptacja nie przyniesie wiele korzyści. Chyba znów zagmatwałem się w swoich myślach:/
Ostatnio zmieniony 12 lip 2012, 19:11 przez DP44, łącznie zmieniany 1 raz.
Cząstka mnie: http://dp44chad.blogspot.co.uk/

Re: Akceptacja

16
Crows, obydwoje poruszamy się w granicach takiego samego rozumienia tego słowa. Mamy prawo nie akceptować (w tym ogólnym pojęciu) negatywnych zachowań innych ludzi przy jednoczesnej akceptacji faktu, że takie zachowania mają prawo mieć miejsce (a jeszcze lepiej byłoby mieć świadomość, dlaczego mają miejsce).

Prosty przykład: ja nie akceptuję sprzedawania swojego ciała, czyli prostytucji. A jednocześnie akceptuję fakt, że ona istnieje. Bo rozumiem powody, dla których ktoś decyduje się na to. Oczywiście nie u każdego człowieka (każdej kobiety) z osobna, a generalnie. I jakikolwiek powód ogólny podam, nie będzie on z granic moich wyborów. Ale rozumiem, że doskonale mieści się w granicach ich wyborów. I na to wpływu nie mam.
Ostatnio zmieniony 12 lip 2012, 19:11 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Akceptacja

17
DP44 pisze:Wyrażanie zgody to jedno, zrozumienie to drugie, a akceptacja? Zatem jeśli coś we mnie mi nie odpowiada i nie potrafię tego zmienić, to sama akceptacja nie przyniesie wiele korzyści. Chyba znów zagmatwałem się w swoich myślach:/
Nie przyniesie, przeczytaj post wyżej, tzn. mój poprzedni post.
Ostatnio zmieniony 12 lip 2012, 19:12 przez kosa, łącznie zmieniany 2 razy.
"Trzeba uprzytomnić sobie, że
Nawet kiedy wszystko straci sens
Znajdziesz przestrzeń, gdzie
Wielka wiara tłumi lęk"

Re: Akceptacja

18
Lidka ale ty chcesz ostatecznie zrobić z siebie taką , która jest w stanie zaakceptować wszystko poprzez przekrecanie jezykiem istoty problemu.
Ostatnio zmieniony 12 lip 2012, 19:14 przez Crows, łącznie zmieniany 2 razy.
:
:

..PHZ - poza horyzontem zdarzeń ..

Re: Akceptacja

19
DP44 pisze:Wyrażanie zgody to jedno, zrozumienie to drugie, a akceptacja? Zatem jeśli coś we mnie mi nie odpowiada i nie potrafię tego zmienić, to sama akceptacja nie przyniesie wiele korzyści. Chyba znów zagmatwałem się w swoich myślach:/
Nie, nie tak bardzo zagmatwałeś :).

To zależy, co Ci w Tobie nie odpowiada. Jeśli to jest coś, co możesz zmienić, po prostu zmień to. Jeśli tylko masz na to wpływ i zechcesz - sposób zawsze się znajdzie.

Jeśli nie możesz zmienić (w sensie, że nie masz na to wpływu, np. jakiś 'feler' w wyglądzie, z jakim się urodziłeś) - postaraj się zrozumieć. Do tego ten 'szerszy plan' jest bardzo przydatny. Jak zrozumiesz, zdecydowanie łatwiej będzie Ci to zaakceptować.

Tu akurat nie bardzo jest miejsce na wyrażanie zgody, akceptacja dotyczy przyjęcia takim, jakie coś jest.
Ostatnio zmieniony 12 lip 2012, 19:18 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Akceptacja

20
Crows pisze:Lidka ale ty chcesz ostatecznie zrobić z siebie taką , która jest w stanie zaakceptować wszystko poprzez przekrecanie jezykiem istoty problemu.
A jaka jest istota problemu?
Ostatnio zmieniony 12 lip 2012, 19:20 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Akceptacja

21
kosa pisze:Jeśli chodzi o akceptację siebie to tak długo, jak do niej dążymy, jesteśmy na straconej pozycji.

Fragment pewnej rozmowy:

- Widzisz, ja jestem osobą, która nie lubi słowa "akceptacja siebie". Jest to wymysł psychologów, którzy mają porąbane życie. Akceptacja siebie oznacza, że idę z sobą na układ, czyli mam negatywną rzecz, którą akceptuję. Ale ona wciąż pozostaje we mnie negatywna, ja uczę się z nią żyć. Czyli mam wewnątrz siebie jakąś plamkę, której nie lubię, ale ja ją akceptuję. Czyli jestem takim małym sukinsynkiem, którego nie lubię, ale ja go akceptuję. No jestem, nie lubię tego sukinsynka, ale ja go akceptuję. Nie. Tu chodzi o to, żeby poznać siebie na tyle albo dojść do siebie w takim sensie, żeby wykluczyć nie jego, bo akceptacja oznacza, że my jego trzymamy. Żeby nie było potrzeby, aby go czymś karmić.
Akceptacja oznacza kompromis. Może powiem inaczej, to dobrze zrozumiesz. Wyobraź sobie, że przychodzisz do mnie i mówisz: "Andrzej, wiesz, ja cię lubię, a ty?" a ja mówię "A ja ciebie akceptuję". To tak jakbym ci w twarz dał.
- No tak. Jakbyś trzasnął drzwiami.
- Dokładnie. Ale w stosunku do siebie jak często jest powtarzane w przekazach ezoterycznych, psychologicznych "Akceptuję siebie"?
- Bardzo często.
- No dokładnie, bardzo często. "Zaakceptuj siebie" itd. No to połóż się ze swoją akceptacją do łóżka i powiedz do męża "Słuchaj, ja ciebie dzisiaj akceptuję w łóżku". Jak wstanie, jak on ciebie zaakceptuje, to powie "A ja akceptuję od dzisiaj moją sąsiadkę". Spróbujmy sobie to....
- Uświadomienie znaczenia słowa właściwie.
- Uświadomienie znaczenia słowa, bo to oznacza, że idziemy na kompromis. Gdybym powiedział inaczej, że "Wiesz, wkurzasz mnie pod wieloma względami, ale ja pójdę na kompromis, bo dzisiaj coś od ciebie chcę, ale tak naprawdę to cię nie lubię" - to jest akceptacja. I tak mówimy do siebie: "Ja siebie akceptuję". Czyli przyznajemy, że tak naprawdę idziemy sami ze sobą na kompromis, przyznajemy że mamy wiele zaworów pozamykanych, jest tam ciśnienie i to ciśnienie odczuwamy i nie pozwalamy naszym kompleksom, niedociągnięciom tego ego, żeby ono się wypuściło, żeby ono wyszło na zewnątrz, bo my siebie akceptujemy.
Ktoś powie: "Ale to co, mam siebie nie akceptować?" Nie, w ogóle podejść do siebie z zupełnie innej płaszczyzny. Rzecz nie polega na akceptowaniu bądź nieakceptowaniu, bo to czy my siebie zaakceptujemy, czy nie, to nie oznacza, że zmienimy kolor skóry. Bo jak można akceptować rzeczy oczywiste? No one takie są. Można je zmienić, bo one mogą być nie naszymi rzeczami, ale tu już wchodzimy na temat karmy, a nie na temat akceptacji.
Wyobraź sobie alkoholika, który staje przed lustrem: "Ja siebie akceptuję. Już nie będę się z sobą kłócił. Ja siebie akceptuję". Mówi do lustra, a tam widzi twarz alkoholika. Po miesiącu nie ma wyrzutów sumienia, że pije.
- No tak, zaakceptował siebie, poszedł na układ.
- Rozumiesz...
- Tak tak, zgadza się.
- "No po prostu ja już taki jestem. Ja jestem pijakiem."
Mamy duży brzuch i ja będę sobie wmawiał: "Ja siebie akceptuję właśnie takiego, jakim jestem." No nie, ja siebie takiego nie akceptuję. Nawet jeśli sobie to wmówię to stając przed lustrem wiem, że kłamałem.
- No tak.
- Jest to hipokryzja w czystym wydaniu. Rozumiesz?
- Oczywiście.
- Ktoś do nas może powiedzieć, że nas akceptuje, ale to oznacza, że bierze nas z jednej strony: "Masz pewne wady" ale: "Masz też pewne umiejętności. Tych umiejętności jest więcej niż wad, a wady przełknę". Rozumiesz...
- Zgadza się.
- "Mój zysk bycia z tobą jest większy." Teraz weź powiedz do siebie samego "Wiesz, mój zysk bycia z tobą jest większy..." Czyli sam ze sobą robię biznes...
(...)
To wiele tłumaczy. Tak coś przeczuwałem, że akceptacja w tym wypadku niczego nie zmieni. A nawet wręcz przeciwnie - sprawi, że będę stać w miejscu. Wynikałoby z tego, że akceptacja nie jest pozytywnym zjawiskiem.
Ostatnio zmieniony 12 lip 2012, 19:30 przez DP44, łącznie zmieniany 2 razy.
Cząstka mnie: http://dp44chad.blogspot.co.uk/

Re: Akceptacja

22
DP, akceptacja z natury rzeczy jest 100% pozytywna. Problem tylko w tym, CO akceptujemy. Jeśli zaczynamy akceptować w nas coś, co nam się nie podoba, a co możemy zmienić, to nic innego jak zwykła 'ucieczka' od odpowiedzialności i pracy nad sobą... Czyli 'ucieczka' od rozwoju.

Z przykładu kosy osoba pijąca powinna zaakceptować fakt, że jest alkoholikiem (czyli przyznać się przed sobą samym, że jest alkoholikiem). Bo dopiero jak zaakceptuje ten fakt, będzie mogła coś z tym fantem zrobić. Dopóki nie zaakceptuje - z czym ma coś robić, jeśli twierdzi, że tego nie ma? Brak akceptacji jest zanegowaniem, pokazaniem, że się tego nie ma.

I tu nie chodzi o zaakceptowanie alkoholizmu po to, aby móc pic dalej, a po to, aby móc przestać pić. Pierwsze jest ucieczką od odpowiedzialności i pracy nad sobą, drugie - wyrazem naszej woli zmiany tego faktu , tej nie lubianej części nas samych. Czyli pewnym stopniem w samorozwoju (a ten nie zatrzymuje się na negatywnym, a dąży w stronę pozytywnego).
Ostatnio zmieniony 12 lip 2012, 19:43 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Akceptacja

23
Lidka pisze:Z przykładu kosy osoba pijąca powinna zaakceptować fakt, że jest alkoholikiem (czyli przyznać się przed sobą samym, że jest alkoholikiem). Bo dopiero jak zaakceptuje ten fakt, będzie mogła coś z tym fantem zrobić. Dopóki nie zaakceptuje - z czym ma coś robić, jeśli twierdzi, że tego nie ma? Brak akceptacji jest zanegowaniem, pokazaniem, że się tego nie ma.
Nie wiem, może się mylę, ale według mnie akceptacja to przyzwolenie albo też brak ingerencji w coś, zresztą jedno z drugim się wiąże. A akceptacja, o której tutaj piszesz to uświadomienie.
Ostatnio zmieniony 12 lip 2012, 19:54 przez kosa, łącznie zmieniany 1 raz.
"Trzeba uprzytomnić sobie, że
Nawet kiedy wszystko straci sens
Znajdziesz przestrzeń, gdzie
Wielka wiara tłumi lęk"

Re: Akceptacja

24
Lidka pisze:Brak akceptacji jest zanegowaniem, pokazaniem, że się tego nie ma.
.
jak można takie głupoty pisać , wstydź sie Lidko
Ostatnio zmieniony 12 lip 2012, 19:54 przez Crows, łącznie zmieniany 1 raz.
:
:

..PHZ - poza horyzontem zdarzeń ..

Re: Akceptacja

25
Czy aby na pewno brak akceptacji jest równoznaczny z brakiem świadomości, że coś istnieje? Ja nie akceptuję w sobie wielu cech, ale mam świadomość, że one we mnie są. Jedynie brak mi motywacji, żeby je zmienić.
Ostatnio zmieniony 12 lip 2012, 19:58 przez DP44, łącznie zmieniany 1 raz.
Cząstka mnie: http://dp44chad.blogspot.co.uk/

Re: Akceptacja

26
Crows pisze:
Lidka pisze:Brak akceptacji jest zanegowaniem, pokazaniem, że się tego nie ma.
.
jak można takie głupoty pisać , wstydź sie Lidko
No mi też trochę to nie pasuje, bo załóżmy, że pewnego dnia stwierdzę, że nie akceptuję swoich długich włosów, pójdę do fryzjera i mi je obetnie, ale czy zaneguję, że mam długie włosy? No nie, bo gdybym zanegował istnienie długich włosów to jak mogłbyby mi sie nie podobać? Skoro niby ich by nie było?
Ostatnio zmieniony 12 lip 2012, 19:59 przez kosa, łącznie zmieniany 1 raz.
"Trzeba uprzytomnić sobie, że
Nawet kiedy wszystko straci sens
Znajdziesz przestrzeń, gdzie
Wielka wiara tłumi lęk"

Re: Akceptacja

27
DP44 pisze:Czy aby na pewno brak akceptacji jest równoznaczny z brakiem świadomości, że coś istnieje? Ja nie akceptuję w sobie wielu cech, ale mam świadomość, że one we mnie są. Jedynie brak mi motywacji, żeby je zmienić.
U mnie nie jest aż tak, ale np. wolałbym nie być taki chudy. I przez jakiś czas nie lubiłem tego, że taki jestem, bo wiedziałem, że gdybym był lepiej zbudowany, łatwiej by mi było o przyciągnięcie płci przeciwnej, jednak sam z sobą czuję się dobrze. W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że nie chciałbym być z dziewczyną, dla której moja budowa ciała miałaby duże znaczenie, tzn. jeśli komuś się spodobam dopiero, gdy przybiorę na masie to ja nie chcę się podobać takiemu komuś, bo nie warto. W ten sposób wykluczyłem potrzebę akceptacji. Jeśli sam z sobą nie czujesz się dobrze, to powinno być to wystarczającą motywacją by to zmienić, a jeśli nie czujesz się dobrze przez to, jak widzą cię niektórzy ludzie to pójdź moim torem i pomyśl, że dla takich ludzi nie warto się zmieniać.
Ostatnio zmieniony 12 lip 2012, 20:11 przez kosa, łącznie zmieniany 1 raz.
"Trzeba uprzytomnić sobie, że
Nawet kiedy wszystko straci sens
Znajdziesz przestrzeń, gdzie
Wielka wiara tłumi lęk"

Re: Akceptacja

28
kosa pisze:
Lidka pisze:Z przykładu kosy osoba pijąca powinna zaakceptować fakt, że jest alkoholikiem (czyli przyznać się przed sobą samym, że jest alkoholikiem). Bo dopiero jak zaakceptuje ten fakt, będzie mogła coś z tym fantem zrobić. Dopóki nie zaakceptuje - z czym ma coś robić, jeśli twierdzi, że tego nie ma? Brak akceptacji jest zanegowaniem, pokazaniem, że się tego nie ma.
Nie wiem, może się mylę, ale według mnie akceptacja to przyzwolenie albo też brak ingerencji w coś, zresztą jedno z drugim się wiąże. A akceptacja, o której tutaj piszesz to uświadomienie.
Ja bym powiedziała, że raczej 'przyjęcie' czegoś. Uświadomienie sobie i przyjęcie.

W sumie to, o czym rozmawiam z DP, to poruszanie się po osi od negacji do akceptacji (a wiem, że DP interesuje się duchowością, więc podpowiadam, że na tym polega te z rozwój duchowy, poruszamy się w jednym kierunku, w stronę pozytywnego niczym nie uwarunkowanego). Negujemy coś, co uznajemy za negatywne, ale akceptujemy jednocześnie fakt, że to negatywne ma prawo istnieć. Akceptację fakty daje nam świadomość, dlatego warto jest rozumieć.

I jeszcze raz wrócę do twojego przykładu z pijącym. Jeśli ten człowiek zauważa, że picie jest negatywne i chce to zmienić, musi zaakceptować fakt, że sam jest nałogowcem. Bez akceptacji tego faktu nie jest w stanie nic w sobie zmienić. Dopiero akceptacja tego faktu, czyli przyznanie się przed samym sobą, że jest uzależniony, będzie podstawa do wszelkich zmian. A dopóki nie przyjmie do wiadomości (nie uświadomi sobie) faktu swojego uzależnienia, czyli nie zaakceptuje go, nie jest w stanie nic zrobić, bo przecież w jego przekonaniu, on nie jest wcale uzależniony, więc i nie musi nic z uzależnieniem robić.

Natomiast jeśli zaakceptuje swoje uzależnienie, żeby móc pić 'z czystym sumieniem', to zaakceptuje negatywne. A w akceptacji życia nie chodzi o to, żeby zatrzymywać się po negatywnej stronie, nie na tym polega rozwój. I dlatego napisałam, że ważne jest CO akceptacyjny, a CO negujemy.

Negujemy negatywne, ale akceptujemy fakt, że negatywne też istnieje (i to nawet w nas samych). Nasza negacja negatywnego jest wyrazem naszego podejścia do sprawy: nie utożsamiamy się z negatywnym i dlatego je negujemy.

Ale, jednocześnie, ponieważ nie utożsamiamy się z negatywnym, jeśli to jest w nas, staramy się je sobie uświadomić i zamienić na pozytywne. A nie akceptować i po sprawie. Bo nie jest po sprawie, problem jest i wymaga rozwiązania. Nie rozwiążemy go, plasując się na pozycji negatywnej, wszelkie rozwiązania są po drugiej stronie tej symbolicznej osi. To negatywne w nas powinno być odskocznią, od której się odbijemy, żeby rozwiązać problem. Inaczej pozostaniemy w samym jego środku.
Ostatnio zmieniony 12 lip 2012, 20:43 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Akceptacja

29
kosa pisze:
Crows pisze:
Lidka pisze:Brak akceptacji jest zanegowaniem, pokazaniem, że się tego nie ma.
.
jak można takie głupoty pisać , wstydź sie Lidko
No mi też trochę to nie pasuje, bo załóżmy, że pewnego dnia stwierdzę, że nie akceptuję swoich długich włosów, pójdę do fryzjera i mi je obetnie, ale czy zaneguję, że mam długie włosy? No nie, bo gdybym zanegował istnienie długich włosów to jak mogłbyby mi sie nie podobać? Skoro niby ich by nie było?
Nie bardzo ten przykład, bo ja bym nie użyła określenia 'akceptacja' względem czegoś, co nam się podoba albo nie. Bo akceptować możemy niezależnie od tego, czy nam się podoba coś czy nie. To słowo ma większa moc niż zwykłe podobanie się.

Wróćmy może do przykładu z alkoholikiem. Załóżmy, że nim jesteś. Albo ja, dla równowagi ;).

Otóż neguję fakt, że nim jestem. Czyli, w moim odczuciu, nie jestem nim. W moim odczuciu też jest, że bycie alkoholikiem to coś bardzo negatywnego. I fakt, że ja neguję mój własny alkoholizm, stwarza dla mnie odczucie, że mnie to nie dotyczy. Nie chcę zaakceptować mojego alkoholizmu, bo czułabym się źle z nim, skoro mam przekonanie, że jest 'złem'. Moją negacją stwarzam pozory i czuję, że nie jestem alkoholiczką.

To się udaje do czasu, bo fakty mówią same za siebie. A i coraz więcej znajomych na ten temat usiłuje ze mną rozmawiać. Coś do mnie zaczyna docierać. I teraz mam 2 zasadnicze wyjścia:

1. Negować dalej, czując, że dopóki neguje, dopóty mogę alkoholiczką nie być (w moim odczuciu).

2. Przestać negować, spojrzeć na siebie bez tej otoczki, którą stwarzałam do tej pory (żeby nie widzieć za dużo) i przyznać, że jestem alkoholiczką. Czyli zaakceptować fakt, że nią jestem.

Nie mogę zaakceptować alkoholizmu jako takiego, bo już mam odczucie, że jest 'złem' (i może dlatego neguję mój alkoholizm, bo nie chcę być częścią tego 'zła'). I wiem, że nie ma żadnego 'usprawiedliwienia' dla picia nałogowego. Zatem trzecie wyjście jak z Twojego przykładu, dla mnie nie istnieje. Będzie istniało dla kogoś, kto NIE uważa, że picie jest 'złem'.

Czy na tym przykładzie jest jaśniej?
Ostatnio zmieniony 12 lip 2012, 20:58 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Akceptacja

30
Lidko, wydaje mi się, że akceptować można jedynie coś, co uważamy za pozytywne. A zmienia się rzeczy, których się nie akceptuje. Alkoholik nie może akceptować swojej choroby, żeby ją zmienić - on musi ją zrozumieć, uświadomić sobie na czym polega jego problem. Ale nie jest jednoznaczne z akceptacją. Tak myślę.

Kosa, miałem kiedyś dokładnie tak samo, jak chodzi o moją budowę ciała. I nie zmieniłem niczego. Ja sam czuję się dosyć dobrze w swoim ciele, doszedłem do podobnego wniosku co Ty.
Ostatnio zmieniony 12 lip 2012, 21:06 przez DP44, łącznie zmieniany 1 raz.
Cząstka mnie: http://dp44chad.blogspot.co.uk/
ODPOWIEDZ

Wróć do „Psychologia”

cron