Ja?! pisze:ego to nie sztuczny twór, to naturalny proces zaczęty przy twoich urodzinach duchowych i fizycznych. Choćbyś go chciał zabić to nie dasz rady bo jest częścią Ciebie od zawsze na zawsze i się z tym lepiej pogódź, wtedy może wpadniesz po rozum do głowy i wymyślisz sposób jak ego nauczyć współistnienia w harmonii z resztą świadomości.
To może doprecyzuję albo wyjaśnię, co chciałem przez to powiedzieć. Być może sformułowanie, którego użyłem ("sztuczny twór") nie oddaje najlepiej istoty tego.
W pewnym sensie jest to naturalny proces powstały w toku ewolucji człowieka, który jest charakterystyczny tylko dla naszego gatunku, pojawia się we wczesnym dzieciństwie (w wieku kilku lat), chociaż i zwierzęta mają zaczątki ego.
Ego jest to uczucie oddzielenia, utożsamienie się z swoim ciałem, strumieniem myśli, historią.
"Kim byłbyś bez swojej opowieści?" - Byron Katie.
Powstało tysiące lat temu, stopniowo rozwijało się.
Chodzi o to by to zrozumieć, że skoro możesz je obserwować nie jesteś nim, żeby to przekroczyć.
Jest to następny etap ewolucji człowieka - konieczny żeby nasz gatunek mógł przetrwać, nie uległ samozagładzie (patrz. II W. Św.).
Crows pisze:piszesz , że ego nie istnieje , wiec kto CHCE mnie przekonać o racji twojej??
temat możesz opuścic , odpuścić , olać , obsikać itp - moje ego w/g ciebie to zlewa bo nie istnieje
Nie piszę, że ego nie istnieje - piszę tylko, że nie jest czymś oddzielnym od Ciebie. Ego to ty. Nie jest tak, że jesteś osobny ty i "twoje" ego. To jedno i to samo.
Jeśli uważasz inaczej, to czym się różnisz ty od ego,
czym jest ego wg. Ciebie?
Z tym, że tu jest pewna pułapka, która sprawia, że nie wiele ludzi to "rozumie" (właściwie rozumem nie da się tego ogarnąć tak do końca) - a mianowicie chodzi o to, że:
Tak na prawdę w swej istocie nie jesteś TYM, ego nie jest twoją prawdziwą naturą a tylko tak Ci się wydaje. Tak bardzo w to wierzysz, że nie dopuszczasz takiej myśli do siebie, że to nie TY.
Czyli ego to ty w sensie w jakim myślisz o sobie "ja" (ja to, ja tamto, jestem tym, tym nie jestem, to moje, a tamto to jakiś pasożyt we mnie
).
Crows pisze:buddyjskie filozofie twierdża że barwy są złudzeniem a tylko swiatło istnieje , pokreciło im sie w głowach od tej medytacji , kazdy element naszej rzeczywistości ma jakąś forme energii , a jeśli ją posiada to jest jakims tam bytem , ludziki buddystyczno-nawiedzone boją sie przyjąć do wiadomości że nosza w sobie czasem jakiegos psychicznego syfa , mówią => ON NIE ISTNIEJE , co za paradoks , nie istnieje a jednak wywiera znamienny wpływ na naszą codzienność i ma swą bazie enegii ,( której mistyk zaprzecza istnieniu bez konkretnych dowodów)
Nie obraź się ale głupoty wypisujesz. Wynika to z tego, że twój stan wiedzy jest bardzo ubogi.
Oczywiście, że barwy są złudzeniem powstałym w naszym mózgu, kiedy oko odbiera promieniowanie elektromagnetyczne z zakresu światła - jako pierwszy udowodnił to Newton. Bo czymże są barwy jak nie wynikiem odbicia, załamania, pochłonięcia światła (sprawdź co to jest skład widmowy promieniowania świetlnego).
Można powiedzieć, że tylko światło istnieje.
Słynny wzór Einsteina E=mc[sup]2[/sup] stawia znak równości między energią a iloczynem masy i światła do kwadratu. Naukowcy w CERN nie mogą znaleźć (odkryć, zrozumieć) żadnej trwałej cząstki, która byłaby podstawowym budulcem, miała masę (Bozon Higgsa - hipotetyczna cząstka odpowiedzialna za nadawanie masy całej materii we wszechświecie).
Nie wiemy tak na prawdę z czego zbudowany jest i jak działa wszechświat.
Od medytacji nie może "pokręcić się w głowach". Nie wiesz czym jest medytacja, ani jaki jest jej cel więc nie wypisuj bzdur.
Obserwuj to co się w tobie teraz obruszyło na te słowa - to jest ego (czyli ty, bo ty się oburzasz, irytujesz, nie zgadzasz...).
A czym jest to, co obserwuje to obruszenie (przy założeniu, że uda ci się "złapać dystans do tego")?