Ayalen pisze:Wlasnie mowie o myleniu czucia z mysleniem o tym co sie czuje. Wyobrazanie sobie to sfera umyslu, czucie - sfera serca.
No, ale jesli komus to co czuje rodzi sie z mysli, a nie odwrotnie, to i wniosek taki. Tylko co wyobrazanie sobie siebie i swoich uczuc ma wspolnego z tym co ktos czuje?
Ma to wspólnego, że nawet nie cierpiąc z powodu czyjejś negatywnej sytuacji, bo ona nie jest bodźcem do cierpienia dla nas, a dla tej osoby, jesteśmy w stanie podzielić z nią jej cierpienie, pomóc jej, bo wiemy, że cierpi, znając to uczucie i uruchamiając je w sobie. I to jest właśnie empatia.
Jak w tym przykładzie z cierpieniem dziecka na widok porwanej zabawki. Dziecko, widząc to, czuje straszną rozpacz, bo nei ma świadomości, że to tylko zabawka i że ją nic nie boli.
Czy żeby być empatycznym wobec cierpienia tego dziecka, trzeba współodczuć jego cierpienie?... Nie sądzę. Dla żadnego dorosłego człowieka porwany miś nie jest bodźcem do wywołania w nim cierpienia, on ten etap przeszedł w swoim dzieciństwie. A jednak podziela cierpienie dziecka i łagodzi je, uświadamia mu pewne sprawy na sposób dla dziecka zrozumiały. O ile ma serce otwarte, rzecz jasna.
A propos mylenia czucia z myśleniem. Owszem, ludzie często to robią i nie są tego świadomi. Najprostszy przykład:
Dlaczego ludzie nie lubią wspominać traumatycznych chwil i w ogóle o nich myśleć? Dlatego, że wraz ze wspomnieniem, czyli z przywołaniem w głowie tegoż, zaczynają CZUĆ wszelkie objawy danego wydarzenia.
Moja koleżanka chora na nowotwór, swego czasu panicznie bała się pójśc do lekarza, bo czuła 5 lat po operacji, że nie wycięto jest wszystkiego, co było nim zainfekowane. Nie bała się nowotworu jako takiego, ewentualnej kolejnej operacji, ale chemioterapii, której się spodziewała. Dlatego że reakcja jej organizmu była tak potwornie traumatyczna, że, opowiadając mi o tym, dostała odruchów wymiotnych...
Spójrz, samo myślenie sprowokowało uczucie (strachu), a ono przełożyło się na stronę fizyczną (rzeczywisty odruch wymiotny, jakby była w tej chwili pod wpływem chemioterapii).
A przecież to było ponad 5 lat od poprzedniej chemioterapii, dziewczyna wcale jej nie przeżywała w chwili, kiedy uruchomiła samą głowę, żeby mi to opowiedzieć.
(Jak sobie uświadomiła, że ma takie uczucia i odczucia, jakie myśli i że to myśl jest tak silnie powiązana z uczuciami, natychmiast zmieniła tok myślenia, poszła do lekarza i kolejną 'chemię' przyjęła śpiewająco, zero poprzednich objawów, których tak się bała)
Dalej twierdzisz, że to, co w głowie, nie łączy się ze sferą uczuć/odczuć?...
Ayalen, ja nie mówię o myśleniu, co się czuje, ja mówię o tym co się czuje na skutek myślenia. Ja mówię o UCZUCIACH, nie myślach.