Re: Nieintencjonalne ranienie innych
: 19 kwie 2010, 16:16
Jak "filozoficznie" podchodzić do sytuacji kiedy działamy zgodnie ze swoim sumieniem, a jednak ranimy kogoś niewinnego?
Czy jesteśmy wtedy okrutni i mamy taką etykietkę nie do zdarcia przed samym sobą, czy może da się to usprawiedliwić?
Przykładowa sytuacja - człowiek, który dochodzi do wniosku, że nie chce z kimś być, bo to nie to, ale wcale nie był nie w porządku, tylko po prostu chce odejść nie mówiąc paskudnych słów, bez zagrywek nie fair ale tym samym kogoś okrutnie rani.
Jest też trochę takich sytuacji kiedy ktoś o coś prosi, a my nie możemy tego dokonać i ten ktoś przez to cierpi.
Generalnie chodzi o sytuacje, w których na logikę nie ma winnych. Niby mówi się, że nie da się przejść przez życie nie raniąc nikogo, a jednak my czasem czujemy w głębi duszy, że gdybyśmy postąpili wbrew sobie, to ktoś by przez nas nie płakał. Przykładów można by dać pewnie więcej.
Ciekawi mnie co o tym myślicie i jak sami sobie z tym radzicie. Może jesteście twardzi a może plujecie sobie długo w brodę nad tym co zrobiliście?
Czy jesteśmy wtedy okrutni i mamy taką etykietkę nie do zdarcia przed samym sobą, czy może da się to usprawiedliwić?
Przykładowa sytuacja - człowiek, który dochodzi do wniosku, że nie chce z kimś być, bo to nie to, ale wcale nie był nie w porządku, tylko po prostu chce odejść nie mówiąc paskudnych słów, bez zagrywek nie fair ale tym samym kogoś okrutnie rani.
Jest też trochę takich sytuacji kiedy ktoś o coś prosi, a my nie możemy tego dokonać i ten ktoś przez to cierpi.
Generalnie chodzi o sytuacje, w których na logikę nie ma winnych. Niby mówi się, że nie da się przejść przez życie nie raniąc nikogo, a jednak my czasem czujemy w głębi duszy, że gdybyśmy postąpili wbrew sobie, to ktoś by przez nas nie płakał. Przykładów można by dać pewnie więcej.
Ciekawi mnie co o tym myślicie i jak sami sobie z tym radzicie. Może jesteście twardzi a może plujecie sobie długo w brodę nad tym co zrobiliście?