Przyznam, że z trudnością czytam takie wypowiedzi. Nie mogę się z tym pogodzić, chociaż wiadomo, że takie zachowanie dorosłych wynika najczęściej z braku wiedzy, wyobraźni, z wzorców wyniesionych z własnych domów. Nie usprawiedliwiam, ale...
gaskon pisze:Bo my boimy lub wstydzimy o tym mówić.Trudno się przyznać do czynów złych,które wyrządzamy bliskim.
Nie wstydzę się więc zabiorę głos jako ta druga strona relacji dziecko – rodzic. Nie uważam, że moje „czyny” były jakoś wyjątkowo złe – chociaż na pewno nie były z radością przyjmowane przez moją córkę.
Bo okres dorastania małolatów to wcale nie sielanka. Dla nikogo. Ani dla nich ani dla ich rodziców. Potrzeba niezależności i samodzielności dorastających dzieci, a przy tym nieznajomość życia i konsekwencji pewnych zachowań, brak wyobraźni może przyprawić o zawał. Pewno mało kto się zastanawia co czuje matka, zaznajomiona niestety z raportami o drugim życiu miasta, gdy ze spaceru dziecka z psem wraca tylko pies. Gdy odczekanie akademickiego kwadransa powoduje przyspieszone bicie serca i dalsze pół czy półtora godziny to już tylko panika – gdzie jest, co się mogło stać. I pewno śmiesznie wygląda taka mamusia ganiająca z obłędem w oczach po piwnicach bloku – bo przecież jej dziecku mogło się coś przydarzyć, bo może potrzebować pomocy. A dziecko wraca po trzech czy czterech godzinach – bo „wpadło” na chwilę do koleżanki. I jeśli taka sytuacja – mimo rozmów - powtarza się po raz dziewiąty, to jak myślicie - ile czułości będzie w wypowiadanych przez matkę słowach.
I mało kto się zastanawia co sobie wyobraża rodzic gdy dziecko z imprezy nie wraca o umówionej (wcale nie najwcześniejszej) porze? Czy ktokolwiek potrafi wówczas pozbyć się lęku? I zdziwione oczęta latorośli, że ja nie śpię doprowadzają niestety do granic wytrzymałości.
A dodatkowo - gdzie szacunek dla drugiej osoby, chociaż będącej tylko rodzicem. Gdzie prawo rodzica do organizowania sobie życia w swój własny sposób. Gdzie jego prawo do spokoju i bezpieczeństwa.
Rodzice to nie kleszcze – nie wymierają po zapłodnieniu czy wydaniu potomstwa – muszą żyć i zabezpieczyć własnemu dziecku odpowiednie warunki. I nikt z nas rodziców nie zdejmie niepokoju o zachowanie dziecka w całości psychofizycznej Odpowiadajmy za niego do pełnoletniości, a jeśli się uczy dalej to dużo dłużej.
Więc zanim zaczniecie mówić o rozchwianiu emocjonalnym rodziców, o ich niestabilności psychicznej – pomyślcie ile w tym jest waszego udziału.
Czy myślisz, że możesz, czy myślisz, że nie możesz w obu przypadkach masz rację.(Henry Ford)