Re: Módlcie się za mnie...

1
Nie wiem, między co włożyć ten temat...naprawdę, módlcie się za mnie, bo albo ja zginę, albo ktoś zginie z mojej ręki.
Musiałam ze względów finansowych wprowadzić się do rodziców na jakiś miesiąc, dwa. Przez całe życie od nich uciekam, i przez całe życie wracam okresowo, bo inaczej to chyba na ulicę.Udawali milutkich, gdy chciałam się wprowadzić. Jest odwrotnie. Zaliczam dziś trzecią kłótnię z rzędu, nie grzeją w moim pokoju w ogóle...ciągłe zastraszanie...a jeszcze im 300 zł mam płacić...już dziś zaliczyłam jakieś 3 awantury, wczoraj to samo, moje nerwy tego nie wytrzymują, bo nie dość że muszę ciągle myśleć o układaniu swoich spraw, to jeszcze mi wchodzą w drogę. Ojciec mnie przed chwilą szarpał jeszcze. Cholera, nie mam pieniędzy żeby na tę chwilę coś innego wynająć. Ojciec mi włazi w ogóle do pokoju, jak jestem rozebrana...to jest okropne, upokarzające, a nie mam nawet dokąd pójść. Cholera, proszę was, módlcie się za mnie, bo jest źle. Nie wytrzymam. W środku próby relaksowania się przy muzyce, zapalają mi się światło bez pardonu i jest awantura, że mam jakiś popiół z kadzidełek sprzątać już, zaraz...
Nie wiem, czemu tu to piszę, nie mam komu o tym powiedzieć już, a czuję że oszaleję...

Re: Módlcie się za mnie...

2
To jednak Rodzice. Spróbuj zrozumieć ich motywacje, czemu tak, a nie inaczej postępują...Ja bym od tego zaczął...:jesień:
"ŚWIADOMOŚĆ jest jak wiatr,
o którym można powiedzieć, iż wieje,
ale nie ma sensu pytać o to,
gdzie jest wiatr, kiedy n i e wieje."


_________________
Z Foresta Gump`a"

Re: Módlcie się za mnie...

3
Próbowałam. Jakiś rok temu. Nawet z matką rozmawiałam. Skończyło się na stwierdzeniu, że ojciec jest znerwicowany przez pracę, a ona też jest już tym zmęczona. To było jedyne racjonalne wytłumaczenie. Zresztą, chodzi też o sprawy sprzed lat. Ja się boję tylko o własną psychikę w tym momencie. Że lód jest bardzo cienki.

Re: Módlcie się za mnie...

4
Krzysiek pisze:To jednak Rodzice. Spróbuj zrozumieć ich motywacje, czemu tak, a nie inaczej postępują...Ja bym od tego zaczął...:jesień:
Lapi ,ja podpisuję sie pod Krzysiem ....To są jednak rodzice ,Twoi rodzice ....
Nie zrozum mnie źle -bo ja Tobie i Nassowi zycze jak najlepiej !!!! Ale czytając to poczułam się bardzo źle !!!! Jestem matką i kocham moje dzieci za wszystko i ponad wszystko ....I pomyslałam o mojej córce ....ja nie chce tak w przyszłości ,aby uciekała ode mnie ,aby mnie nie aż tak nie lubiała ...
Rodzice nie są doskonali ,to tez ludzie ,popełniaja błędy ,czasami duże błędy w wychowaniu dzieci ..Ale postaraj sie troszkę uspokoic ,niech troche emocje ''zelżeja '',porozmawiaj z nimi na spokojnie .... Chociaz spróbuj .... Powiedz co Cie boli .... Oni naprawdę Cie kochają ...
''..Szukam Ciebie wariatko radosna,Z gniazdem ptasim w dłoniach,Jeszcze w Tobie cień nadziei,Na zgłupienie wspólne, śmiech z niczego,I taniec w deszczu... '':) :)

Re: Módlcie się za mnie...

5
Nie, bo powiedzieli mi już, że mnie nienawidzą. Nie mówię, że wszystkie rodziny są tak toksyczne. Moja jest wyjątkowo porąbana. Już próbowałam na wszelkie sposoby to uzdrowić, oni nie chcą rozmawiać, wolą krzyczeć. Nie chce mi się zresztą jątrzyć tego...ja was tylko proszę o modlitwę za mnie. Kurwa, na przekleństwo moje jest wymyślone czwarte przykazanie. Jednak nie uważam, żebym łamała je do końca, dlaczego Bóg nie każe również rodzicom szanować swe dzieci?

Re: Módlcie się za mnie...

6
Ja tam uważam, że rodzic też musi zapracować na szacunek. Może mocne słowa jak dla niektórych, ale na prawdę myślę, że dziecko też musi mieć instynkt samozachowawczy.

Lapi, nie znam Twoich rodziców, więc nie będę rzucać jakichkolwiek rad, bo nietrafione rady są gorsze chyba niż ich brak...

Jedne co mogę zrobić to trzymać za Ciebie kciuki i powiedzieć Ci żebyś pisała na forum, to chociaż się wywnętrzysz...

Zastanawiałam się tylko nad jednym rozwiązaniem, oczywiście może być nietrafne... może klucz do pokoju przynajmniej by jakoś oddzielil Was od siebie?

Re: Módlcie się za mnie...

11
HAhahaha cholera ja chyba na tym świecie nie wytrzymam i przeniose się do raju. Tak mi się chce płakać, że się śmieję.

Sytuacja Lapicarody nie jest za wesoła i ja jej współczuję i mam nadzieję, że Ja?! również. Bo co z tego, że Lapicaroda przypuszczam, że akceptuje i szanuje siebie a jej rodzice zrobią co zechcą a sytuacja nadal jest nie za wesoła. Rodzice jak każdy są niedoskonali, ale to ich nie zwalnia z obowiązku czynienia dobra wobec własnych dzieci. Jeżeli kochają to niech to okazują jak najlepiej mogą. Rodzice nie muszą kochać swoich dzieci(prawo powszechnej miłości rodzicielskiej to nie prawo powszechnej grawitacji), więc mogą je źle traktować- to jest normalne. Na szacunek rodzice/dziecko muszą sobie zasłużyć. Czy Lapicaroda lub jej rodzice zaczną zachowywać się lepiej ? Wszystko może zostać po staremu aż do ich śmierci.

Lapicarodo, przecież ty w tym dziale możesz się żalić i skarżyć się ile chcesz :) bo nazwa "Smutne i Szare sprawy" mówi sama za siebie. Oczywiście trzymam za Ciebie kciuki.
oby tylko pamiętać, że mój umysł ma ograniczoną pamięć i pamiętać aby jej nie zapchać duperelami

Re: Módlcie się za mnie...

12
Lapicaroda, nie znam Ciebie, nie znam Twoich rodziców. Znam za to uczucie bycia zapędzonym "w róg".
Bez szans na jakikolwiek ruch, który zdrowy rozsądek i inni podpowiadają. Nie ma szans na zmianę, jak nie ma się kasy, i nie ma się gdzie podziać. Znam to. I wiem jak to jest chylić głowę, bo nie można o siebie zawalczyć-bo ruchy wyczerpane, a z "kieszeni" nie natrzęsiesz...bo nie ma.
Sytuacja fatalna, wrogowi nie życzę..jeśli takich mam.
Zaplątanie, upokorzenie, zero dróg wyjścia, i stąd wchodzimy w miejsca, w które nie powinniśmy, póki są nie rozwiązane sprawy.
Trzymaj się kobieto. Ja naprawdę wiem co czujesz. I naprawdę nie pocieszę Ciebie. Wiem jednak,że wszystko ma kres. Nawet ta sytuacja. Nie wiem czy zmieni się na lepsze relacja, czy na gorsze-ale na bank się zmieni, tak jak Twoje położenie się zmieni. Tylko się wydaje,że trwa bez końca...bo właśnie jesteś w tym.
Nic nie jest wieczne. Nic. Dla kogoś brzmią te słowa jak czarnowidztwo, dla mnie zawsze są pocieszeniem...gdy nie ma już dokąd "uciekać"
Pozdrawiam.

PS, ja już nie miałam dokąd uciekać, nie było takiego miejsca w czasie i przestrzeni.
Wybaczyłam-okazało się to jedynym wyjściem. Wszystko się zmieniło jak za dotknięciem różdżki.
Wszystko.To była magia. I do dziś się dziwię, jak nie dostrzegałam w tych cudownych ludziach...jak przez tyle lat nie dostrzegałam w nich rodziców-jakimi dziś ich widzę.
Wybaczyłam, odpuściłam(jestem już bardzo dorosłą kobietą), a moi rodzice są wspaniałymi ludźmi, zawsze byli, ale zajęło nam wszystkim wydobywanie tego z siebie(dobra) wiele lat. Nigdy jednak nie powiem-straconych lat.

Trzymaj się Lapicaroda, rozumiem Cię.

Re: Módlcie się za mnie...

13
Niestety karma jest bezlitosna i to przed czym się uciekało wróci i zwykle mocniejsze, to kwestia czasu. To co nas dotyka z zewnątrz jest odbiciem tego co wewnątrz nas. Rodzice nie mają obowiązku kochać swoich dzieci ale je wychowywać. Miłość jest ich dobrą wolą. Relacja rodzic dziecko jest najsilniejszą relacją karmiczną i zamiast od tego uciekać należy nad nią pracować. Nie próbować zmieniać rodziców ale pytać siebie z czego to wynika. A ta akurat ma źródło na poziomie duszy czyli pozamaterialnym. Masz możliwości więc zobacz o co tam chodzi.

Re: Módlcie się za mnie...

14
A nie uważasz, że Twoi Rodzice zasługują na jakąś formę opieki i ciepłego słowa z Twojej strony? :swieca::choinka1::mik::dzwon:
Ostatnio zmieniony 02 gru 2010, 11:31 przez Krzysiek, łącznie zmieniany 1 raz.
"ŚWIADOMOŚĆ jest jak wiatr,
o którym można powiedzieć, iż wieje,
ale nie ma sensu pytać o to,
gdzie jest wiatr, kiedy n i e wieje."


_________________
Z Foresta Gump`a"

Re: Módlcie się za mnie...

16
Też Cię nie znam Lapicaroda, a wiem o Tobie tyle ile sama napiszesz. Zdaje sobie sprawe, ze niestety zdarzają się wśród nas psychopaci, egoiści żerujący na krzywdzie innych nawet własnych dzieci, jesli tacy rodzice Ci się trafili, szczerze współczuję i doradzam wyprowadzenie się...
Koło mnie od jakis 4 lat, trzy dziewczyny wynajmują kawalerkę 20 metrową, pracują, uczą się, nic o nich wiecej nie wiem poza tym, że często je widuje, kiedy zastępuja będącą na zwolnieniach naszą dozorczynię, myja komuś okna, trzepią dywany... desperacja, siła woli?
Jesli studiujesz mozesz wystapić o alimenty, to jest Twoje prawo. Na tym forum znajdziesz odpowiedzi na pytania http://forumprawne.org/prawo-rodzinne-o ... iecka.html

Ale jesli Twoi rodzice to zagubieni ludzie nie mogący znaleźć drogi do własnej córki? Jesli to co nazywasz agresja jest poprostu ich bezradnoscią? Jesli czekają tak jak mówi Krzysiek, kiedy zaczniesz "dawać" zamiast wciąż "brać"? Jeśli czekają kiedy ich wreszcie zauwazysz? Jeśli są nie mniej nieszczęśliwi niż Ty i miotają się tak jak Ty i nie widzą drogi wyjścia?
... Kiedy nie masz nic do podarowania, ofiaruj uśmiech ....

Re: Módlcie się za mnie...

17
Lapi, nie wiem co jest przyczyną sporów w Twojej rodzinie, ale nie daj się zwariować, a do rad forumowiczów trzymaj duży dystans. Krzysiek pisze o opiece i cieple dla rodziców, a ja uważam, ze opieka owszem, ale na ciepło trzeba sobie zasłużyć. Inni szepczą coś o wybaczeniu, to jednak samo nie przychodzi i wymaga ogromnej pracy wewnętrznej. Najtrafniej o sedno sprawy zahaczył Ja?! pisząc:
Ja?! pisze:"zamiast od tego uciekać należy nad nią pracować. Nie próbować zmieniać rodziców ale pytać siebie z czego to wynika. A ta akurat ma źródło na poziomie duszy czyli pozamaterialnym. Masz możliwości więc zobacz o co tam chodzi."
Rozumiem w jak trudnej jesteś sytuacji, ja mieszkam z rodzicami już czwarty rok i choć to dom dwurodzinny, bezustannie czuję na karku ich oddech i baczne spojrzenie. Szczerze Ci współczuję.
Piszesz o niemożliwości innego rozwiązania, przemyśl to, skoro masz płacić rodzicom, za to, że z nimi mieszkasz, to może stać Cię chociaż na wynajęcie maleńkiego pokoju (???). Wtedy na spokojnie mogłabyś zająć się relacją z rodzicami.
Gdybyś tylko mógł wystarczająco kochać, byłbyś najszczęśliwszym i najpotężniejszym stworzeniem na świecie.

Re: Módlcie się za mnie...

18
Dokładnie Szarim. Nie da się ze swojej perspektywy pomóc drugiemu w takiej sytuacji.
W końcu nie prosi o zwykłe podanie szklanki wody....w sumie, poprosiła tylko o modlitwę...

Co do wybaczenia. Nie stało się, i nie dzieje się to poprzez postanowienie wybaczenia.
Myślę,że jest to poprzedzone procesem i świadomym ,i podświadomym, rozkminianiem tego przez lata.
W pewnym momencie, tak jak u mnie, przychodzi. Wieczorem, nad książką, ni stąd ni swąd, przyszło.
Uczucie nie do opisania. Wszystko opadło i przestało mieć znaczenie. Nowy etap życia się rozpoczął.
Wybaczenie to bardzo delikatna sprawa. Nie da się na siłę w sobie wywołać(bo nie ma "działania")
ale nie da się go powstrzymać, gdy w końcu przychodzi.


Co do Lapicarody, ma przechlapane. Sytuacja nie do pozazdroszczenia.
Mam nadzieję,że da radę dziewczyna.

Re: Módlcie się za mnie...

19
Krzysiek pisze:A nie uważasz, że Twoi Rodzice zasługują na jakąś formę opieki i ciepłego słowa z Twojej strony? :swieca::choinka1::mik::dzwon:
Nie uważasz, że rodzic, który ciągle "pluje w twarz" swojemu dziecku nie zasługuje na jakąkolwiek forme opieki?

Relacje rodzic-dziecko są zawsze skomplikowane, a najgorszą formą tych relacji jest ta, w której to rodzic uważa, że On może wszystko, a dziecko może tylko tyle na ile rodzic mu pozwoli, że On wie najlepiej, a osobą popełniającą ciągle i wyłącznie błedy jest jego dziecko...

Samo "zrobienie" dziecka, nakarmienie go i ubranie nie robi z nas jeszcze dobrych rodziców, na szacunek niezależnie czy jest sie dzieckiem czy rodzicem trzeba sobie zapracować, a co jest ważniejsze, to trzeba sobie zdac sprawę, że to dziecku jest trudniej i to my powinniśmy byc mu oparciem w trudnych dla niego sytuacjach by kiedyś tym oparciem dla nas było nasze dziecko...

Z własnego doświadczenia: dziecko buduje cos z klocków, wstaje, bierze i rzuca to co zbudował z nerwami.
- Po co sie denerwujesz? - pytam
- Bo mi nie wyszło, nie mogłem tego doczepić
- To nie jest ważne, nic sie nie stało, by się tak denerwować - no bo co się stało? głupi klocek nie wszedł tam gdzie mial wejść
Wieczorem pisze skrypt i zatrzymałem się w miejscu i nerw szarpie. Podchodzi mały i pyta:
- pobawisz się ze mną?
- nie - odpowiedć w nerwach
- czy cos się stało?
- nic, pracuje, nie wiem jak to zrobić, a ty mi przeszkadzasz
- nie przejmuje się, że nie wychodzi, to nie jest ważne by tak się denerwować

I dziecko miało rację, ale nie wieczorem, a rano jak klockami sie bawił. To co dla nas jest błachostką, dla dziecka może być wielkim problemem, który ma prawo go zdenerwować, ma prawo go zasmucić. A ja powinienem mu pomóc ten problem rozwiązać.

@lapicaroda, rozumiem Cię, współczuję i wierzę, że znajdziesz w sobie na tyle siły i mądrości by móc to przetrzymać i co wazniejsze popatrzysz łaskawszym okiem na tatę, który jest tylko człowiekiem i gdzieś byc może sie zagubił w swoich relacjach z Tobą...
Ostatnio zmieniony 03 gru 2010, 9:32 przez caly, łącznie zmieniany 1 raz.
przepisy kulinarne * parking okęcie * perswazja

Re: Módlcie się za mnie...

22
caly pisze:
Krzysiek pisze:A nie uważasz, że Twoi Rodzice zasługują na jakąś formę opieki i ciepłego słowa z Twojej strony? :swieca::choinka1::mik::dzwon:
Nie uważasz, że rodzic, który ciągle "pluje w twarz" swojemu dziecku nie zasługuje na jakąkolwiek forme opieki?

Relacje rodzic-dziecko są zawsze skomplikowane, a najgorszą formą tych relacji jest ta, w której to rodzic uważa, że On może wszystko, a dziecko może tylko tyle na ile rodzic mu pozwoli, że On wie najlepiej, a osobą popełniającą ciągle i wyłącznie błedy jest jego dziecko...

Samo "zrobienie" dziecka, nakarmienie go i ubranie nie robi z nas jeszcze dobrych rodziców, na szacunek niezależnie czy jest sie dzieckiem czy rodzicem trzeba sobie zapracować, a co jest ważniejsze, to trzeba sobie zdac sprawę, że to dziecku jest trudniej i to my powinniśmy byc mu oparciem w trudnych dla niego sytuacjach by kiedyś tym oparciem dla nas było nasze dziecko...

Z własnego doświadczenia: dziecko buduje cos z klocków, wstaje, bierze i rzuca to co zbudował z nerwami.
- Po co sie denerwujesz? - pytam
- Bo mi nie wyszło, nie mogłem tego doczepić
- To nie jest ważne, nic sie nie stało, by się tak denerwować - no bo co się stało? głupi klocek nie wszedł tam gdzie mial wejść
Wieczorem pisze skrypt i zatrzymałem się w miejscu i nerw szarpie. Podchodzi mały i pyta:
- pobawisz się ze mną?
- nie - odpowiedć w nerwach
- czy cos się stało?
- nic, pracuje, nie wiem jak to zrobić, a ty mi przeszkadzasz
- nie przejmuje się, że nie wychodzi, to nie jest ważne by tak się denerwować

I dziecko miało rację, ale nie wieczorem, a rano jak klockami sie bawił. To co dla nas jest błachostką, dla dziecka może być wielkim problemem, który ma prawo go zdenerwować, ma prawo go zasmucić. A ja powinienem mu pomóc ten problem rozwiązać.

@lapicaroda, rozumiem Cię, współczuję i wierzę, że znajdziesz w sobie na tyle siły i mądrości by móc to przetrzymać i co wazniejsze popatrzysz łaskawszym okiem na tatę, który jest tylko człowiekiem i gdzieś byc może sie zagubił w swoich relacjach z Tobą...
Dobrze gadasz. Chyba najlepiej z tego tematu....

Lapi ja zawsze Cię w myślach mam i wysyłam dobrą energię.

Przemyśl te różne rady z tego tematu i zrób coś możę z tym....skoro nie dajesz rady(temu się nie dziwię - też bym nie dał) to trzeba ten problem jakoś rozwiązać...nie ma innej możliwości. A zresztą pamiętasz, że Cię ostrzegałem przed tym jak postanowiłaś tam wrócić....ajajaj Lapi.
"Artyści kłamią, aby pokazać prawdę, a politycy, aby ją ukryć."
"Pod tą maską kryje się idea, panie Creedy, a idee są kuloodporne."
V jak Vendetta

Re: Módlcie się za mnie...

23
Pomijajac skrajnosci, najwiecej nieporozumień, kłótni, wasni, wzajemnych pretensji i żalu bierze sie z braku wzajemnego zrozumienia, braku porozumienia, a co za tym idzie lęku, a stąd tylko krok do agresji, a potem koło sie zamyka i nie widać wyjscia. Lapi Wy się musicie wzajemnie wysłuchać, ale nie w sprzeczce, kłótni czy innych nerwach, adrenalina to zły doradca, to muszą być bardzo spokojne i rzeczowe negocjacje... Negocjator by sie Wam przydał.
... Kiedy nie masz nic do podarowania, ofiaruj uśmiech ....

Re: Módlcie się za mnie...

24
Nassanael Rhamzess pisze:
caly pisze:
Krzysiek pisze:A nie uważasz, że Twoi Rodzice zasługują na jakąś formę opieki i ciepłego słowa z Twojej strony? :swieca::choinka1::mik::dzwon:
Nie uważasz, że rodzic, który ciągle "pluje w twarz" swojemu dziecku nie zasługuje na jakąkolwiek forme opieki?

Relacje rodzic-dziecko są zawsze skomplikowane, a najgorszą formą tych relacji jest ta, w której to rodzic uważa, że On może wszystko, a dziecko może tylko tyle na ile rodzic mu pozwoli, że On wie najlepiej, a osobą popełniającą ciągle i wyłącznie błedy jest jego dziecko...

Samo "zrobienie" dziecka, nakarmienie go i ubranie nie robi z nas jeszcze dobrych rodziców, na szacunek niezależnie czy jest sie dzieckiem czy rodzicem trzeba sobie zapracować, a co jest ważniejsze, to trzeba sobie zdac sprawę, że to dziecku jest trudniej i to my powinniśmy byc mu oparciem w trudnych dla niego sytuacjach by kiedyś tym oparciem dla nas było nasze dziecko...

Z własnego doświadczenia: dziecko buduje cos z klocków, wstaje, bierze i rzuca to co zbudował z nerwami.
- Po co sie denerwujesz? - pytam
- Bo mi nie wyszło, nie mogłem tego doczepić
- To nie jest ważne, nic sie nie stało, by się tak denerwować - no bo co się stało? głupi klocek nie wszedł tam gdzie mial wejść
Wieczorem pisze skrypt i zatrzymałem się w miejscu i nerw szarpie. Podchodzi mały i pyta:
- pobawisz się ze mną?
- nie - odpowiedć w nerwach
- czy cos się stało?
- nic, pracuje, nie wiem jak to zrobić, a ty mi przeszkadzasz
- nie przejmuje się, że nie wychodzi, to nie jest ważne by tak się denerwować

I dziecko miało rację, ale nie wieczorem, a rano jak klockami sie bawił. To co dla nas jest błachostką, dla dziecka może być wielkim problemem, który ma prawo go zdenerwować, ma prawo go zasmucić. A ja powinienem mu pomóc ten problem rozwiązać.

@lapicaroda, rozumiem Cię, współczuję i wierzę, że znajdziesz w sobie na tyle siły i mądrości by móc to przetrzymać i co wazniejsze popatrzysz łaskawszym okiem na tatę, który jest tylko człowiekiem i gdzieś byc może sie zagubił w swoich relacjach z Tobą...
Dobrze gadasz. Chyba najlepiej z tego tematu....

Lapi ja zawsze Cię w myślach mam i wysyłam dobrą energię.

Przemyśl te różne rady z tego tematu i zrób coś możę z tym....skoro nie dajesz rady(temu się nie dziwię - też bym nie dał) to trzeba ten problem jakoś rozwiązać...nie ma innej możliwości. A zresztą pamiętasz, że Cię ostrzegałem przed tym jak postanowiłaś tam wrócić....ajajaj Lapi.
Myślę, że Nassanael dużo wyjaśnił, to On Ciebie zna, to On wie jak wyglądają Twoje relacje z rodzicami. My wiemy tyle ile napisałaś.... nie potrafimy obiektywnie odnieść się do tej sytuacji. Trzymam za Ciebie kciuki, musisz być teraz dzielna
:moj:
Gdybyś tylko mógł wystarczająco kochać, byłbyś najszczęśliwszym i najpotężniejszym stworzeniem na świecie.

Re: Módlcie się za mnie...

25
Jeśli jesteś dorosła a to wnoszę po tym co wypisałaś to nie wiem czy twój problem jest wielki, bo pomyśl, że wkrótce się przeprowadzisz i ta chwila się nieubłaganie zbliża ;) Wcześniej czy później się ustatkujesz i będzie cię stać na własne mieszkanie, w twojej styuacji to dobre rozwiązanie. Myślę że jak się wyprowadzisz, być może wasze relacje chociaz troche się polepszą, bo niestety często gdy mieszkają dorośli ludzie razem, konczy się to taką sytuacją jak opisujesz.
Ostatnio zmieniony 04 gru 2010, 23:57 przez voltaren, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Módlcie się za mnie...

26
na wszystko potrzeba czasu
życie jest tak bardzo pokręcone
chyba żadna inna istota nie śmieje się i nie płacze tak często jak człowiek, bo jakoś trzeba radzić sobie z cierpieniem

fajnie byłoby gdyby każde napisane słowo do Lapicarody zmieniało jej sytuację na lepszą, tyle dobrych intencji a tak trudno coś zdziałać
oby tylko pamiętać, że mój umysł ma ograniczoną pamięć i pamiętać aby jej nie zapchać duperelami

Re: Módlcie się za mnie...

28
No kurde racja...bo faktycznie jak nie mieszkałam z nimi, było bardzo poprawnie...dałam się po prostu zwieść pozorom, że tym razem będzie inaczej.
Ale już szukam pokoju w sumie...
To był bezsens zakładać ten temat trochę...nie chciałam złotych rad i recept na życie, chodziło mi o to, co napisałam w tytule...zwyczajnie już nie miałam siły i myślałam, żę stanie się coś chorego...Dzięki w każdym razie. :*
Ostatnio zmieniony 05 gru 2010, 13:22 przez lapicaroda, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Módlcie się za mnie...

29
JEdnak zaryzykuje że twój konflikt z rodzicami bierze się stąd że wspólnie mieszkacie, rodzą się konflikty z tego powodu, bo widzę rodzice nie akceptuja niektórych twoich zachowań, jak palenie kadzidełek (ja też miałem ten problem ;P) jesteście z innej epoki. To że się nie rozumiecie w pewnych kwestiach to normalne, ale jak ustawisz sobie życie, uniezależnisz od rodziców, to według mnie wasze relacje się poprawią. Inna sprawa mieszkać z kumplami w akademiku, zawsze lepiej sioę dogadać niż dzielić mieszkanie ze starszą osobą nawet bliską kiedy się słabo rozumiemy. Łatwiej nam jest być przykrym dla rodziny niż dla obcych, wygarnąć im albo wyładować się, stąd się bierze ta wrogość. Ale zobaczysz że jak się wyprowadzisz na stałe z czasem rodzice i ty będziecie mieli lepsze relacje :)

Re: Módlcie się za mnie...

30
Coś w tym jest voltaren - ja tak też miałem - ale nie znacie ludzie rodziców Lapi - a szczególnie ojca - według mnie to skurwiel i to jest główną przyczyną...
"Artyści kłamią, aby pokazać prawdę, a politycy, aby ją ukryć."
"Pod tą maską kryje się idea, panie Creedy, a idee są kuloodporne."
V jak Vendetta
ODPOWIEDZ

Wróć do „Smutne i szare sprawy”

cron