Z tym wybaczaniem to nie jest tak.. To nie jest gest dobrej woli, to jest opuszczenie pozycji ofiary, skoro przebaczasz sprawcy, stajesz ponad nim. Tyle pamietam, ze słów psychologa, który tłumaczył decyzje Eleni(wiecie kto to?) gdy przed laty wybaczyła chłopakowi, który zabił jej córkę.
Wybaczenie nie ma nic wspólnego z karą.
Czy ja potrafiłabym na jej miejscu tak prawdziwie wybaczyć, dzisiaj wydaje mi się, ze nie, ale tego chyba nie mozna wiedziec ...
Andra pisze:Wroce do sadyzmu jednak-ciekawosc mnie zre-Viki, nigdy nie urwalas lalce reki...?Ja pamietam jak w przedszkolu prulismy miska by zobaczyc co ma w srodku
ale pamietam tez przedstawienie o Kopciuszku...po spektaklu mozna bylo porozmawiac z aktorami, wybralam oczywiscie macoche, jako jedyna - 6 letni grzdyl, kombinujac ze moze nie taka zla, a ma taki mily usmiech, i zal ze taka sama bo wszystkie dzieci skupily sie przy Kopciuszku...
Jataganie, pomijajac ekstreme-niekiedy ten zly mlodzian krzywdzac-krzyczy o pomoc, i sadyzmem jest nieslyszenie tego krzyku,
sadyzmem poprzez odtracenie-wobec niego, lecz takze wobec siebie
nie wmawiam Ci nienawisci, (ani czegokolwiek)- raczej tlumacze jej brak u mnie
Tak celowo, nigdy. Opłakiwałam zawsze kazda zepsutą zabawke, cieszyłam sie bardziej ze starej naprawionej lalki niz z nowej. Jasne, ze się psuły, najczęściej miały pourywane części ciała od wciskania w zaciasne ubranka, miałam jedna piękna lalkę i pamietam ja już z opadajacymi powiekami, podobno, tego juz nie pamietam, tak mnie fascynowały jej zamykające oczy, że robiłam to bez przerwy paluszkiem... O! ta lalka siedzi koło mnie na zdjęciu, wiecie którym... Jako dziecko miałam w sobie nie zmierzone pokłady empatii, ryczałam przy kazdej czytanej bajce, bo w bajkach zawsze był ktos skrzywdzony, jak nie człowiek to zwierzę...
Ratowałam, znoszac do domu wszystko co wg mnie wymagało pomocy, myszy, ptaki wypadające z gniazd, gołębie poturbowane, ze złamanymi skrzydłami, zdarzyło mi sie nawet ratować przed punktem skupu slimaki winniczki...
Dzisiaj jestem pełna podziwu dla mojej mamy, która mi niczego nie zabraniała, a na nia przeciez spadały efekty charytatywnej pracy córeczki