Re: Walka

1
Bardzo czesto w moim zyciu widzialem nastepujaca sytuacje:
Jest sobie para.
Sa ze soba zwiazani, lecz zwiazek nie jest jeszcze zalegalizowany.
Doskonale sie ze soba zgadzaja.
Sa jak dwie polowki jednej calosci.
Przychodzi jednak moment, gdy zwiazek zostaje zalegalizowany i mlodzi zaczynaja wspolne zycie.
Od tego momentu wszystko zaczyna sie psuc.
To co ludzi do siebie przyciagalo, zaczyna nagle przeszkadzac.
Obie strony zaczynaja dazyc do zmiany.
Nie siebie jednak, lecz tej drugiej osoby.
W krancowych przypadkach zwiazek sie rozpada i ludzie rozstaja sie w nienawisci.

O co w tym chodzi?
Czemu to, co bylo zaleta zaczyna byc postrzegane jako wada?
Ostatnio zmieniony 02 mar 2010, 9:56 przez Krzysztof K, łącznie zmieniany 1 raz.
Krzysztof K

Re: Walka

2
O ile dobrze zrozumiałam, masz na myśli sytuację sprzed mieszkania razem i po wspólnym zamieszkaniu?

Myślę, że co innego jest kiedy ludzie się widują i wracają do swoich domów, a co innego kiedy są ze sobą przysłowiowe 24 godziny na dobę. Myślę, że gdy się już mieszka, powstaje więcej sytuacji konfliktowych (więcej okazji do tego żeby okazało się, że ludzie mają odmienne zdanie, albo wychodzą różne wady człowieka)- w końcu każdy ma w czymś tam inne poglądy na prowadzenie domu, już choćby same finanse mogą być przyczyną kłótni, nie mówiąc już o wychowywaniu dzieci. Poza tym już się za sobą rzadko tęskni, bo ma się siebie na co dzień, więc nawet można się sobą znudzić momentami. W dodatku, jeśli nie mieszkając ze swoją drugą połową się z nią posprzeczamy to wracamy do siebie i możemy sobie odreagować, następnego dnia się obudzimy to nam będzie lepiej, jak nie będziemy chcieli się spotkać, to też jakoś nam pomoże ta "izolacja". A mieszkając razem mamy w tym momencie pełne pole popisu do wielkiej awantury i docinania sobie godzinami. I jeszcze dochodzi do tego kwestia, że niektórzy sobie odpuszczają zabieganie o drugą połówkę, bo przecież to i tak ich małżonek, to już nie muszą się starać by utrzymać ich przy sobie, papierek wszystko załatwi sam... Wreszcie legalizacja związku, albo nawet same wspólne zobowiązania (że nie można tak po prostu wstać i wyjść- przez ślub lub np. wspólny kredyt) powoduje sytuację, że już nie mamy poczucia wyboru, a niektórzy ludzie pozbawieni alternatyw zaczynają się czuć przykuci do osoby i miejsca- nagle orientują się, że to powoduje u nich presję. Poza tym ludzie zazwyczaj decydują się na wspólne życie w sytuacji kiedy są sobą zafascynowani w jakiś sposób, jeszcze bardzo zakochani, a nawet jeśli już trochę to opadło to na pewno nadzieje związane ze wspólnym życiem ich napawają ogromnymi nadziejami, że ich życie diametralnie zmieni jakość i będą szczęśliwi. Po czym jest już po ślubie, człowiek siada na kanapie i dochodzi do wniosku, że dalej ma te problemy które miał przed wciśnięciem obrączki na palec- pojawia się rozczarowanie.
Wszystkie te powyższe czynniki mogą wpłynąć na zupełnie inne postrzeganie osoby, z którą się związaliśmy i bardzo psuć relacje z nią.

Pewnie można by dużo więcej tego wymieniać. Pisałam to głównie na podstawie obserwacji moich znajomych ;)
Ostatnio zmieniony 02 mar 2010, 10:39 przez lufestre, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Walka

3
Ja patrząc ,obserwując ludzi -z własnego doświadczenia ,albo i nie ;) - dochodzę do wniosku ,że każdy z nas ,każdy człowiek tak naprawdę potrzebuje tej wolności ,bycia sam ze sobą ,przestrzeni .Oczywiście ,że związek pomiędzy jedną i druga osobą jest czymś ważnym ,dochodzi do tego uczucia ,wzajemnej fascynacji ,niemozności oderwania rąk od drugiej osoby :red:
W związkach wolnych ,jest jeszcze ta swoboda ,to ,że jak Ci sie nie podoba ,to czemu nie -droga wolna ,nikt nie czuję się tak w 100 % związany z drugą osobą .Małżeństwo ,legalizacja związku zobowiązuje (nie mówię o rozwodach ..) do bycia z drugą osobą ,czy Ci się nie podoba czy nie .Zaczynasz zauważac wiele rzeczy ,które wczesniej Ci nie przeszkadzały i w pewnym momencie tęsknisz za samotnością ,bycia samym ze sobą ,podejmowania decyzji ,bez udziału drugiej osoby .Dochodzi do zgrzytów ,niepotrzebnych kłótni ,które tak naprawdę nic nie dają ,a bardziej jątrzą ,powodują wiele nieporozumień ,a Ty dalej tęsknisz za tym co było wcześniej ...
Ostatnio zmieniony 02 mar 2010, 12:44 przez Dorcik, łącznie zmieniany 1 raz.
''..Szukam Ciebie wariatko radosna,Z gniazdem ptasim w dłoniach,Jeszcze w Tobie cień nadziei,Na zgłupienie wspólne, śmiech z niczego,I taniec w deszczu... '':) :)

Re: Walka

4
a mi w związku jest bardzo dobrze. stały związek to sztuka zawierania nieustannych kompromisów, rozmowy i uczenia się siebie jeden od drugiego. kłótnie? powiem szczerze od 13 lat mógłbym je policzyć na palcach jednej ręki. reszta to sprzeczki nie warte uwagi. gdzieś na jakimś forum padło pytanie "czym jest dla ciebie ślub?". odpisałem, ze dla mnie ślub to moment, w którym kończy się zakochanie a zaczyna miłość. bo miłość to bycie razem i cały czas, nieustannie cieszenie się sobą. mi ciągle mało.
Ostatnio zmieniony 02 mar 2010, 14:19 przez fiodor, łącznie zmieniany 1 raz.
mieć siłę do walki i odwagę do marzeń. (fiodor)

Re: Walka

5
Fiodor -ale związki są fantastyczne ,ja jestem mężatką 11lat :zdziw: Wielki szacunek i podziw(ale ciii) dla mojego męża za tyle lat miłości i cierpliwości do mnie :D
My nie mielismy okazji z mężem poczuc tej swobody i wolności .Ja jestem typem człowieka -samotnika ,lubie byc sama lubię miec ten swój czas tylko dla siebie ,a z tym cięzko i u nas jest ten zgrzyt ...
To prawda ,że małzeństwo to prawdziwa szkoła przetrwania ,to prawda ,że wtedy zaczyna się miłosc ...na dobre i złe .....
Ale w moim otoczeniu znam 2 pary :jedna po 15 lat zycia ze soba w tak zwanym wolnym związku ,teraz nie umię sie dogadac ,a mi przykro ,kiedy patrze na nich ,jak sie ''gubia '' w dla moim zdaniu niepotrzebnym małzeństwie dla nich ...Druga para ,po 10 latach zalegalizowała związek ,po 2 latach sie rozwiedli ...i gdzie tkwił ten błąd ,trudno dociec ....
Ostatnio zmieniony 02 mar 2010, 14:40 przez Dorcik, łącznie zmieniany 2 razy.
''..Szukam Ciebie wariatko radosna,Z gniazdem ptasim w dłoniach,Jeszcze w Tobie cień nadziei,Na zgłupienie wspólne, śmiech z niczego,I taniec w deszczu... '':) :)

Re: Walka

6
bo życie w wolnym związku to inna bajka. moim zdaniem dużo łatwiejsza. nie ma pewnej presji, ludzie żyją dla siebie nie dla tej drugiej osoby. widzę to po znajomych. oni bawią się w życie. a życie nie jest zabawą. pojawia się odpowiedzialność, trzeba się podzielić z drugą osoba, trzeba się liczyć z jej potrzebami. nie jestem już "ja" - jesteśmy "my". i im dłużej żyjesz dla siebie tym trudniej jest to życie przestawić na inne tory.
Ostatnio zmieniony 02 mar 2010, 14:50 przez fiodor, łącznie zmieniany 1 raz.
mieć siłę do walki i odwagę do marzeń. (fiodor)

Re: Walka

7
fiodor pisze:a mi w związku jest bardzo dobrze. stały związek to sztuka zawierania nieustannych kompromisów, rozmowy i uczenia się siebie jeden od drugiego. kłótnie? powiem szczerze od 13 lat mógłbym je policzyć na palcach jednej ręki. reszta to sprzeczki nie warte uwagi. gdzieś na jakimś forum padło pytanie "czym jest dla ciebie ślub?". odpisałem, ze dla mnie ślub to moment, w którym kończy się zakochanie a zaczyna miłość. bo miłość to bycie razem i cały czas, nieustannie cieszenie się sobą. mi ciągle mało.
Masz zupełną rację! bo prawdziwa miłość jest na dobre oraz złe.. zwłaszcza złe, "dopóki śmierć nie rozłączy"


gdyby ludzie byli ze sobą jedynie wtedy gdy jest dobrze to nie byłoby prawdziwych związków.. widocznie taka sytuacja którą opisał Krzysio była jakąs słabą miłością badź zauroczeniem.. bo gdy przychodzą problemy [dziecko, mieszkanie, pieniądze] to są to pewnego rodzaju ograniczenia a każdy chce być wolny jak hippis [chodzic gdzie chce, robic co chce z kim chce i ile razy chce] a nie o taką wolność chyba tutaj chodzi..



jestem za ślubem, prędzej czy później.. ale mimo wszystko
Ostatnio zmieniony 20 mar 2010, 18:59 przez Dud3k, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Walka

8
Krzysztof K pisze:Bardzo czesto w moim zyciu widzialem nastepujaca sytuacje:
Jest sobie para.
Sa ze soba zwiazani, lecz zwiazek nie jest jeszcze zalegalizowany.
Doskonale sie ze soba zgadzaja.
Sa jak dwie polowki jednej calosci.
Przychodzi jednak moment, gdy zwiazek zostaje zalegalizowany i mlodzi zaczynaja wspolne zycie.
Od tego momentu wszystko zaczyna sie psuc.
To co ludzi do siebie przyciagalo, zaczyna nagle przeszkadzac.
Obie strony zaczynaja dazyc do zmiany.
Nie siebie jednak, lecz tej drugiej osoby.
W krancowych przypadkach zwiazek sie rozpada i ludzie rozstaja sie w nienawisci.

O co w tym chodzi?
Czemu to, co bylo zaleta zaczyna byc postrzegane jako wada?
Może dlatego, że "miłość" jest tylko lękiem przed tym, że zostanie się samym?
Smutne?
Ogólniem ludzie są smutni :P
Ostatnio zmieniony 21 mar 2010, 23:38 przez Rutlawski, łącznie zmieniany 1 raz.
2790097 - piszcie, kochani :>

Re: Walka

9
Wszystko zależe od dopasowania się... Nie ma gwarancji,ze ludzie na 100% do siebie pasują.
Ostatnio zmieniony 23 mar 2010, 16:01 przez kropka91, łącznie zmieniany 1 raz.
Nawet zamknięte na klucz drzwi czasem się otwierają!

GG: 15791617

Re: Walka

10
kropka91 pisze:Wszystko zależe od dopasowania się... Nie ma gwarancji,ze ludzie na 100% do siebie pasują.
ludzie nigdy nie są idealnie dopasowani. małżeństwo (bycie ze sobą) to sztuka zawierania kompromisów. tylko ta umiejętność gwarantuje udany związek.
Ostatnio zmieniony 23 mar 2010, 19:07 przez fiodor, łącznie zmieniany 1 raz.
mieć siłę do walki i odwagę do marzeń. (fiodor)

Re: Walka

11
Owszem. Gorzej gdy dwie strony nie chca ustapic i twardo stawiaja na swoim. Wtedy raczej taki zwiazek nie ma szans....choc praktycznie znam jedną taka pare... ( dla mało inteligentnych : nie chodzi o mnie i Maćka) są ze sobą dużo lat,kochaja się,są szczesliwi.Nikt nie przypuszczał,że bedą nadal razem. A kompromisow w ich zwiazku mozna szukac i szukac...można by je zliczyc na palcach jednej reki... ale co tam. Wazne,że im jest dobrze.
Nawet zamknięte na klucz drzwi czasem się otwierają!

GG: 15791617
ODPOWIEDZ

Wróć do „Smutne i szare sprawy”

cron