Jejciu, ale wszyscy tutaj są tacy Kochani, że aż na sercu zrobiło mi się cieplej.
Andy72- milo usłyszeć o Twoim doświadczeniu...(Jednak On nie obraził się dalej mnie prowadząc i teraz widzę że w chwilach w których cierpimy, stajemy się do Niego podobni.)- pocieszające zdanie, skłaniające do refleksji
asmaani- znajdz moze jakis wolontariat- już mam dwa wolontariaty i wybieram się na trzeci-ale cały czas chodzę do ludzi, myśląc o nich, a do mnie nie przychodzą-czuję się staro
anetorh- zaimponowała mi Twoja znajomość Boga
i masz rację trzeba otrzepać się z przeszłości-ale niestety ona powraca, kiedy trzeba nowo poznanym opowiadać o niej, żeby zrozumieli Cię, twoje zachowania
ułożyłam sobie plan działania pod kątem szkoły, żeby nadrobić stracone 2 lata, ale przerażające jest to, że czasem wydaje się, że przydaloby się do doby dodać kilka godzin...nie wiem czy zdolam się nauczyć w kilka miesięcy do matury to, co wcześniej przeszło mi kolo nosa, najwyżej skończę w policealnej szkole
nie chciało mi się zbytnio uczyć, bo prześladował mnie widok dziewczynki z podstawowki, która odrabiała lekcje do późna i wkuwala na sprawdziany-nic naturalnie i prosto nie wchodzilo mi do głowy, musiało być wyuczone...od liceum szukałam czegoś dodatkowego-język angielski po południu, wolontariat raz w tygodniu, pogłebianie swojej wiedzy o muzyce i artystach-wczuwanie się w nich co pragną przekazać odbiorcy
ale i tak teraz muszę powrócić do czystego wkuwania, a ludzi w moim życiu nie przybyło...jestem na razie wzmocniona duchowo, twarda, silna-ale to może jakaś próba, jakbym była w więzieniu, a kiedy zmienię otoczenie rozkwitnę...
najbardziej niesamowite była dla mnie proba odnalezienia się w roli klauna (po prostu sobie powiedzialam, a co tam muszę odnaleźć się w tym, sprostać temu wyzwaniu) i odkrycia prawdy w Jezusie...może jakoś rozwinę się w przyszłości, na razie brak rodzinnej łączności opartej tylko na czasowym odwiedzaniu się robi swoje...takie trochę dołujące, że nikt z ludzi mnie prawdziwie nie zna
przepraszam za przynudzanie, ale skoro lubicie słuchać to piszę...
co do samobójstwa to jestem od tego daleko...tylko powiedziałam tak sobie, że wielu na moim miejscu by się poddało bez znajomych...ja zaufałam Bogu, w którego nie wszyscy wierzą, więc trudniej mnie zrozumieć
moja wewnętrzna siła nie pozwoliłaby mi na odebranie sobie życia-czuję, że nie warto to czynić, bo mogą przyjść lepsze lata...wielu ludzi choruje latami fizycznie czy mentalnie i potem cieszą się resztą danych im lat życia
JESZCZE RAZ TO MUSZĘ POWIEDZIEĆ< DZIĘKI WASZYM WYPOWIEDZIOM AŻ CIEPLEJ NA SERCU I TAK RADOŚNIEJ
MIŁO< ŻE CHCE WAM SIĘ PISAĆ
Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia.
Napisane jest bowiem:
Wytracę mądrość mędrców,
a przebiegłość przebiegłych zniweczę.
Gdzie jest mędrzec? Gdzie uczony? Gdzie badacz tego, co doczesne? Czyż nie uczynił Bóg głupstwem mądrości świata?
1 KORYNTIAN 1, 18-20