89
autor: Gość
Nebo, nie zrozumielismy sie, ja nie mowie o zaklinaniu rzeczywistosci. Czym sa marzenia, cele do ktorych dazymy, chcemy cos zyskac, gdzies dojsc, cos miec..ten wyjazd do Tybetu- to nie marzenie, nie cel, to mysli -ze moze pojechalabym...nie cos czego chce. Chce tego co mam wlasnie w tej chwili, za chwile bedzie nastepna chwila i nastepne: mam.
Wiesz,pisalam kiedys na blogu, powtorze tu: pamietam kiedys budzac sie rano, bylam ciekawa co przyniesie mi nowy dzien, kogo spotkam, a moze wydarzy sie cos. I pewnego ranka poczulam ze przestalam czekac na to nowe- otwieram oczy i mam. Nie- bede miala, a - mam, juz, tu i teraz. Mam wszystko co jest mi potrzebne, czego wiecej moge chciec? Po co? To jest wolnosc od tego co przynosi swiat zewnetrzny, uwolnienie od musze zrobic to zeby stalo sie tamto, uwolnienie od napiec, rozczarowan, ludzenia sie optymizmem i dobijania pesymizmem. Pewnie ze nie funkcjonuje bezmyslnie, planuje swoje dzialania, ale nie wymyslam celow do ktorych musialabym biec. Za leniwa jestem na bieganie, wiec spokojnie sobie siedze w tu i teraz, a swiat sie dzieje...trawa rosnie, a wiosna przychodzi. Piekne, madre slowa
Ostatnio zmieniony 10 lis 2011, 20:16 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.