Re: Umarl ktos...

1
Przez kilka miesiecy mnie nie bylo, po powrocie nie zastalam Go.
I balam sie zapytac, czulam, przeczuwalam co sie stalo, wiec milczeniem probowalam zaczarowac rzeczywistosc... wczoraj otrzymalam potwierdzenie: umarl. Ktos kogo nigdy nie spotkalam, nie uscisnelam reki. Ktos kto od pierwszej chwili byl mi przyjacielem, starszym bratem.
Umieraja ludzie wielcy dla swiata, ludzie ktorych swiat nie zna, nigdy o nich nie slyszal... Umarl dobry i madry czlowiek, ktory nigdy nie okazywal swojej przewagi, nie pouczal...nie wysmiewal sie z potkniec, i nie zbieral z ziemi, czekal az podniose sie sama, wiedzac ze tylko w ten sposob poznam siebie, swoja sile. Ktory potrafil jednym usmiechem dodac otuchy... teraz zapewne powiedzialby z kpiacym usmiechem: czego ryczysz, przed chwila mowilas ze smierc nie istnieje...tak, to prawda, ale czlowiek to ziemia i niebo, nie moga istniec bez siebie. Wiec po cos do cholery polazl do tego nieba, pozostawiajac puste miejsce na ziemi? I deszcz pada, mieszajac sie ze lzami...
Tak wielu ludzi spotykamy codzien, wirtualnie, realnie, niektorzy sa nam bliscy, wielu mijamy obojetnie. Mowmy ludziom jak bardzo sa dla nas wazni, jak nam drodzy...mowmy jak wielcy sa dla nas, chocby nic nie znaczyli dla swiata. Mowmy, nie zwazajac na przyjete konwenanse, na falszywy wstyd, ci-madrzy zrozumieja, mniej madrzy najwyzej usmiechna sie, nie rozumiejac naszych slow, coz z tego. Mowmy, nim nie bedzie za pozno.,. Tomek powiedzial ze blog Szamana zasnuja pajeczyny... to nieprawda Pajeczarzu. Przeciez pozostaniemy my, ci - ktorym byl bliski...
Ostatnio zmieniony 03 paź 2011, 13:14 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Umarl ktos...

2
Bloga może dalej ktoś poprowadzić, z adnotacją widoczną na każdej stronie o śmierci autora i kontynujacji bloga przez bliską mu osobę.
Ludzie odwykli od śmierci, tego tematu.
Kiedyś sami przygotowywali zmarłego..myli itp.., teraz robią to grabarze i ludzie robią wszystko by jak najmniej widzieć..temat śmierci jest im niewygodny i wydaje obcy.
Mnie też to czeka..naturalna kolej rzeczy..moż ekeidyś i ją ludzie zmienią.
Gdyż ludzie rozwinęli się po części dzięki sprzeciwianiu się wielu prawom natury.
Tylko to pewnie za miliardy lat może nastąpić.
Tak więc nie mam złudzeń, że i ja kiedyś umrę, choćbym przedłużył swoje życie o te pare lat.
Śmierć raczej mnie bardziej irytuje niż smuci.
Tyle jeszcze rzeczy moża by zrobić gdyby nie ona.
A tu kaput i z planów wszelakich nici.
Właśnie Andra..powinniśmy być dobrzy dla siebie nawzajem.
Chociaż wydaje mi się, że są osoby, ktore jednak nie zasługują na te miłe słowa i gesty.
Do których nic nie dociera i mają w nosie cudzą krzywdę..nawet sami ją zadają..
Ostatnio zmieniony 03 paź 2011, 13:32 przez Nebogipfel, łącznie zmieniany 2 razy.
Trzeba iść do przodu nie oglądając się za siebie.
ps. w Tym wpisie jest o alkoholu i seksie.

Re: Umarl ktos...

3
Nebo, kiedys byla taka piosenka,, byl taki ktos, kogo nie zastapi nikt..."
ludzie sa rozni, madrzy, mniej madrzy, dobrzy, niedobrzy...choc czym jest dobro, zlo...?
Ludzie sa uczeni od dziecka powstrzymywania emocji, panowania nad uczuciami, od dziecka slysza,,to nie wypada, tak nie powinno sie "...wiec dusza w sobie to co czuja, trzymajac sie dystansu wytyczonego przez normy spoleczne. Nawet jesli nie ma go w naszym sercu.
Ja zdazylam powiedziec ...Jemu tak, ilu osobom nie powiedzialam ze dla mnie sa wyjatkowi, sa mi bliscy...i juz nie powiem? Sadze ze to wazne dla nas i dla nich
Ostatnio zmieniony 03 paź 2011, 13:47 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Umarl ktos...

4
Myślę, że jeśli były to bliskie osoby to i bez słow to wyczuwały od Ciebie.
W koću miałaś znimi kontakt i poprzez swoje czyny też coś okazywałaś.
A słowa.. Słowa mogą nic nie znaczyć.
Słyszysz np., że ktoś cię na 100% kocha a potem się okazuje, że tej osobi esię jedynie to wydawało. Miałem taki przypadek.
Oczywiście nie każde słowo musi się rozmijać z prawdą, lecz moimz daniem ważniejsza jest obecność wczyimś życiu niż słowa.

"Śmierć, najstraszniejsza z nieszczęść, wcale nas nie dotyczy bo gdy my istniejemy śmierć jest nieobecna a gdy tylko smierć się pojawi wtedy nas już nie ma"

Epikur

"Wielu z żyjących zasługuje na śmierć, a niektórzy umarli zasługują na życie"

J.R.R. Tolkien
Ostatnio zmieniony 03 paź 2011, 13:57 przez Nebogipfel, łącznie zmieniany 1 raz.
Trzeba iść do przodu nie oglądając się za siebie.
ps. w Tym wpisie jest o alkoholu i seksie.

Re: Umarl ktos...

5
Szkoda, że nie wierzysz w życie wieczne, miałabyś szansę przekonać się, że Twój Przyjaciel miewa się świetnie. Jego 'lekcja' się skończyła, ale nie on... W bez-świadomym byciu tego nie da się dostrzeć...

Trzymaj się, Andrusiu i nie smuć się za bardzo. Wszystko, co dobre dostałaś od Przyjaciela, jest w Tobie samej. Dziękuj Bogu (światu, wszechświatowi, czy jakkolwiek inaczej nazywasz) za ten dar Prawdziwego Przyjaciela, to naprawdę cenne. Umarł człowiek, ale nie całkiem, jego cząstka jest w Tobie :tuli:
Ostatnio zmieniony 03 paź 2011, 14:17 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Umarl ktos...

7
Lideczko, alez ja wiem ze zycie jest wieczne...choc nieosobowe.
Wiesz, smutek jest jak chmura, pozwalam mu przeplywac, gdy przychodzi nie ma sensu z nim walczyc...odejdzie, niebo pozostanie blekitne.
Nebo, przy okazji; nigdy nie powiedzialam, nie pomyslalam ze wiem wiecej niz Ty, ja wiem co czuje, o tym mowie. To jest moja jedyna wiedza. Dziele sie nia, byc moze ktos czuje to samo...tylko tyle.
Spieszmy sie kochac ludzi, spieszmy sie kochac zycie
Ostatnio zmieniony 03 paź 2011, 16:47 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Umarl ktos...

8
Spiszmy się doświadczać miłości i dawać ją, doświadczać bólu i ekstazy, doświadczać i wyrażać do doświadczenie w jaki sposób, ja się już nauczyłem, że nie chodzi o żadną sprawiedliwość nie ma czegoś takiego zazwyczaj, nie ma jakiś wielkich zasad - jest tylko nieskończone, popieprzone i piękne zarazem życie.
Ostatnio zmieniony 03 paź 2011, 17:00 przez Nassanael Rhamzess, łącznie zmieniany 1 raz.
"Artyści kłamią, aby pokazać prawdę, a politycy, aby ją ukryć."
"Pod tą maską kryje się idea, panie Creedy, a idee są kuloodporne."
V jak Vendetta

Re: Umarl ktos...

9
No właśnie, Andrusiu... Dla Ciebie 'bezosobowe', dla mnie 'osobowe': jestem tu, jestem tam, jestem w każdym, a każdy we mnie/mną... Tylko jako człowiek tego nie jestem w stanie postrzegać i akceptuję ten fakt. Ale ponieważ zawsze wierzyłam w życie wieczne 'osobowe', ono stoi dla mnie otworem.

Nieważne, Andrusiu. Niech Twój smutek popłynie wraz z jakąś chmurką i niech niebo nas Tobą się rozświetli :)
Ostatnio zmieniony 03 paź 2011, 17:28 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Umarl ktos...

11
Gdyby ludzie na prawdę uświadamiali sobie swoją śmiertelność w sensie fizycznym i śmiertelność innych ludzi, to byliby względem siebie wzajemnie życzliwsi i mieliby inne priorytety.

A łzy po śmierci ważnych dla nas ludzi płyną zawsze, ale schną, czasem wracają....ale zawsze żal nam w tym siebie samych, czujących pustkę wyciskającą łzy, bo przecież ktoś, kto odszedł jest na swojej właściwej dalszej drodze...
Ostatnio zmieniony 03 paź 2011, 22:07 przez lufestre, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Umarl ktos...

12
Tak lufestre, placz to tesknota, nasza ludzka tesknota, za usmiechem, slowem, gestem. Boli puste miejsce, chocby nawet na blogu...
Zycie jest niesmiertelne, ludzie niestety odchodza za ta ludzka teczowa brame, niekiedy przedwczesnie.
Czasem sa nieznani bliscy, madrzy dobrzy ludzie. Artur byl takim czlowiekiem.
Ostatnio zmieniony 03 paź 2011, 22:52 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Umarl ktos...

15
Nass, ani to zabawne, ani smieszne. I nie o zalobie mowilam, wiesz- codziennie spotykamy ludzi, w pospiechu mijamy ich, odchodzimy, odchodza oni. Nauczeni skrywania uczuc, skrepowani tym niemadrym,,nie wypada", milczymy, wbrew temu co czujemy. Widzisz, zupelnie nie znam Twojej Lapi, a myslac o niej, czuje ogromna radosc, jest mi bardzo droga, niewazne co powie, zrobi. Jest promykiem slonca, jak nie cieszyc sie jej obecnoscia? Dlaczego nie mialabym powiedziec jej o tym, o tym ze usmiecham sie na mysl o niej? Pomimo tego ze nigdy jej nie spotkalam, byc moze nie spotkam. Ze wlasciwie nie znamy sie przeciez. Nie wypada, wypada, slowa, slowa, slowa. Wazne jest to co mowi nam serce, ono jest madrzejsze od rozumu.
Nie, no nie wytrzymam: Nass, lubie Cie, cenie Twoja wrazliwosc, i nie pojmuje dlaczego czasem zachowujesz sie jak gruboskorny, wiecznie zadowolony z siebie dupek.
Artur...nie jednej krowie na imie Mucka, a jesli jeszcze pisniesz choc slowo, jak Cie lubie, strzele Cie w morde.
Ostatnio zmieniony 04 paź 2011, 13:22 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Umarl ktos...

16
Był taki facet, którego znałam od gimnazjum. Potem przez jakiś czas się spotykaliśmy ze sobą, niby to taki ''wolny związek'', trochę po przyjacielsku później, zawsze przyjeżdżał na moje wezwanie, spełniał każdą zachciankę, odwieź, pomóż, przynieś, przenieś, towarzysz. Pomagał w przeprowadzkach i odbierał z torbami z dworca, latał do apteki jak byłam chora , a współlokatorki wyjechały. Nie pamiętam czy mu kiedykolwiek za to podziękowałam, a przynajmniej nigdy nie dałam do zrozumienia że się dla mnie liczy. Był bo zawsze był i zawsze się dzwoniło po niego, żeby przyjechał i załatwił, choć odkąd z nim zerwałam, to przecież nie musiał.
Gdy wyjechałam, nie widziałam go dobre parę miesięcy, ostatnia nasza rozmowa...przysłał mi życzenia na dzień dziecka :D Potem któregos czerwcowego dnia, wracamy z Nassem skądś tam, opowiadałam jeszcze pod domem jakąś anegdotkę o M. . Wchodzę, włącza, facebook'a, a tam wiadomość od naszej wspólnej znajomej, że M. nie żyje, pogrzeb będzie wtedy i wtedy, Myślałam, że to jakieś jaja. Gdy znalazłam w sieci informację o wypadku pod Kaliszem, gdzie toczyła się dyskusja o wypadku z imionami ofiar, myślałam dalej że to zbieg okoliczności. Dopiero potem napisałam do przyjaciela z tego samego osiedla sms, to odpisał że faktycznie wisi nekrolog M.
Wtedy dopiero stwierdziłam, że nasze ostatnie spotkanie było takie, że byliśmy razem na piwie w snookerze i miałam zadzwonić, kiedy będę w Kaliszu, życzył mi powodzenia ''na nowej drodze życia'' ...
Dopiero później sobie uświadomiłam, jak wiele było jeszcze rozmów które chciałam z nim przegadać i ile jeszcze bym mogła mu powiedzieć...żeby wiedział chociaż, że liczył się jednak dla mnie, że nie latał za mną jako przydupas,choć tak jakoś wyszło.
I chciałam do niego zadzwonić kiedyś tam, że będę może w mieście tego i tamtego dnia, czy może po mnie wyjechać na dworzec...ale gdy chciałam wybrać numer, przypomniałam sobie, że przecież już zawsze będzie głuchy.
Ostatnio zmieniony 23 paź 2011, 15:49 przez lapicaroda, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Umarl ktos...

17
Mój ojciec leżal w szpitalu, stan ojca nie rokował większych nadziei, ale był stabilny. Przyjechałem na urlop do Polski, siedzę przy łóżku taty, rozmowa się nie klei, bo ojciec jest otumaniony środkami przeciwbólowymi, więc więcej jest przytulania, trzymania za rękę niż werbalnej rozmowy. Mówię mu, że go kocham, że spotkamy się, gdy znowu przyjadę urlop i wypijemy razem piwko...

Niedlugo po mojej wizycie, do ojca przychodzi mama. Wieczorem dzwoni do mnie i pyta, czy byłem w szpitalu, odpowiadam, że tak, że posiedziałem 1,5 godziny, pogadałem, zrobiłem mu herbatę... Matka odpowiada, że ojciec nie pamięta mojej wizyty, gdy spytała go czy byłem odpowiedział słabo: nie

Dwa tygodnie później dostałem telefon, że ojciec zmarł. Nie wiem, czy mnie słyszał, gdy mówiłem mu, że go kocham, nie wiem nic. To taka zadra w moim sercu, która potrafi o sobie przypomnieć w różnych chwilach mojego życia i będzie mi towarzyszyć już, chyba, zawsze

To, że Wam to opisuję, to dla mnie jakaś forma katharsis, rozkleiłem się i popłakałem przy komputerze podczas pisania tego postu, ale poczułem też ulgę...
Ostatnio zmieniony 10 gru 2011, 11:31 przez polliter, łącznie zmieniany 1 raz.
"Ateista - dzięki Bogu" Luis Bunuel
"Mam problem z piciem. Dwie ręce, a tylko jedna gęba" Keith Richards

Re: Umarl ktos...

18
Dobrze, że w końcu poczułeś ulgę. Ja nadal nie mogę sobie darować, że tak rzadko odwiedzałem dziadka ze strony ojca. Powinienem odwiedzać warsztat nie z powodu ojca a dziadka a tego nie zrobiłem i mi bardzo wstyd. Przynajmniej ostatnie dni jego życia spędziłem z nim i byłem w szpitalu. Mieli mu amputować nogę, lecz zdążył umrzeć przed podjęciem takich kroków. Trochę siebie winię. Może jakbym częściej go odwiedzał i byśmy spacerowali po ZOO albo parku.. Kocham go całym sercem a jednak czuję, że nie poświęciłem mu dość uwagi. Być może dlatego staram się chociaż z mamą oglądać te wszystkie jej odcinki seriali by być przy niej dość długo. Zwłaszcza jeśli np. miałbym się potem wyprowadzić czy coś. Nie mogę sobie pozwolić na takie permanentne zerwanie kontaktów, nigdy więcej. Nawet mieszkając oddzielnie raz na miesiąc lub dwa odwiedzać i dzwonić np. co niedzielę. Staram się też odnowić kontakty ze swoim kuzynem, lecz chyba z powodu zmiany nr telefonu mnie nie poznał, na szczęście mogłem już wrócić do starego. To przykre gdy ludzie z podwórka czy szkoły po wielu latach poznają ciebie nawet ze 100-200 metrów a bliższa osoba nie poznaje nawet twego głosu.
Polli, też się rozkleiłem...
Ostatnio zmieniony 10 gru 2011, 11:43 przez Nebogipfel, łącznie zmieniany 1 raz.
Trzeba iść do przodu nie oglądając się za siebie.
ps. w Tym wpisie jest o alkoholu i seksie.

Re: Umarl ktos...

19
Polli...jestem pewna ze Twoj tata czul Twoja milosc, nawet jesli nie rejestrowal swiadomie Twoich slow, niepotrzebna Ci ta zadra. Wiesz, ja jestem narwana, nie miewam cichych dni, wole swoje pretensje wywalic z siebie od razu...tamten wieczor, poklocilam sie z mezem, i jak nigdy- postanowiam,, obrazic sie'', pierwszy i ostatni raz w zyciu, i obrazona przestalam odzywac sie, ot tak ...wlasciwie cholera wie czemu, nawet nie bylam zla. A nastepnego dnia raniutko On pojechal, chcial mnie pozegnac, przytulic, a ja udawalam ze spie, odwrocilam sie...i juz nie zdazylam powiedziec ze wcale sie nie gniewam, ze udawalam, ze Go kocham. Zginal w glupim wypadku, zostawiajac mnie zaskoczona ze nie zdazylam...wiesz, nie mam sobie za zle, juz nie. Ale wiem jak kruche moze byc zycie, ze trzeba je kochac, mowic o tym, okazywac to dopoki jest na to czas, nim nie okaze sie ze tak glupio nie zdazylismy
Ostatnio zmieniony 10 gru 2011, 15:35 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Umarl ktos...

20
No tak, czasem są złe momenty na kłótnie, ale jesteśmy tylko ludźmi, skąd możemy wiedzieć...nawet jeśli rozstaniemy się z kimś w niezgodzie, to ważniejszy jest całokształt, tak przynajmniej lepiej jest myśleć..

Polli kochany, mówiłam Ci już kiedyś, a powiem jeszcze raz...choć wiem, że ci to pewnie tak bardzo nie pomaga, bo tego typu zadry w sercu ciężko się wygładza.

Kiedy umierała moja ciocia w to lato, to też była otumaniona lekami, jej świadomość odpływała z resztą nawet bez nich, ale by dać komuś trochę serca, nie potrzeba słów, nie potrzeba pamięci, szczególnego zrozumienia werbalnego- to poczucie obecności drugiego człowieka obok, który okazuje swoją miłość, usuwa samotność na bok. Żadne słowa nie zastąpią obecności przy łóżku umierającego, troskliwego spojrzenia, pogłaskania po ramieniu.Często ludzie, którzy odchodzą już nie kojarzą faktów, ale jestem pewna, że odbierają bodźce, którymi jest nasza obecność, opieka, miłość.

Ubolewasz, że nie powiedziałeś mu, że go kochasz tak by wiedział, więc mniemam, że ogólnie nie pamiętasz takiego momentu w życiu, przedtem. Ale po pierwsze mogło to być okazane czynami (Czym są słowa bez poparcia ich w praktyce? Pustą frazą...), a po drugie miałeś dobrą intencję gdy przyszedłeś do ojca gdy umierał, przyszedłeś do niego z sercem i tak jak pisałam Ci wyżej, nawet jeśli później tego nie pamiętał, to na bank to odczuł...Umierający rozumieją więcej niż my Polli, tak już jest, wiem to, choć nie przedstawię Ci dowodu naukowego oprócz tego, że to czułam te parę miesięcy temu...
A co do słów jeszcze..ja jestem kiepska w mówieniu o uczuciach, raczej wole okazywać to w praktyce, dlatego uważam, że swoim życiem udowadniamy, że kogoś kochamy czy kochaliśmy. A nawet jeśli nie zawsze nam dobrze wychodziła relacja z kimś to nie umniejsza to naszej miłości, poza tym jesteśmy tylko ludźmi...
Ostatnio zmieniony 10 gru 2011, 16:03 przez lufestre, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Umarl ktos...

23
lufestre pisze:No tak, czasem są złe momenty na kłótnie, ale jesteśmy tylko ludźmi, skąd możemy wiedzieć...nawet jeśli rozstaniemy się z kimś w niezgodzie, to ważniejszy jest całokształt, tak przynajmniej lepiej jest myśleć..

Polli kochany, mówiłam Ci już kiedyś, a powiem jeszcze raz...choć wiem, że ci to pewnie tak bardzo nie pomaga, bo tego typu zadry w sercu ciężko się wygładza.

Kiedy umierała moja ciocia w to lato, to też była otumaniona lekami, jej świadomość odpływała z resztą nawet bez nich, ale by dać komuś trochę serca, nie potrzeba słów, nie potrzeba pamięci, szczególnego zrozumienia werbalnego- to poczucie obecności drugiego człowieka obok, który okazuje swoją miłość, usuwa samotność na bok. Żadne słowa nie zastąpią obecności przy łóżku umierającego, troskliwego spojrzenia, pogłaskania po ramieniu.Często ludzie, którzy odchodzą już nie kojarzą faktów, ale jestem pewna, że odbierają bodźce, którymi jest nasza obecność, opieka, miłość.

Ubolewasz, że nie powiedziałeś mu, że go kochasz tak by wiedział, więc mniemam, że ogólnie nie pamiętasz takiego momentu w życiu, przedtem. Ale po pierwsze mogło to być okazane czynami (Czym są słowa bez poparcia ich w praktyce? Pustą frazą...), a po drugie miałeś dobrą intencję gdy przyszedłeś do ojca gdy umierał, przyszedłeś do niego z sercem i tak jak pisałam Ci wyżej, nawet jeśli później tego nie pamiętał, to na bank to odczuł...Umierający rozumieją więcej niż my Polli, tak już jest, wiem to, choć nie przedstawię Ci dowodu naukowego oprócz tego, że to czułam te parę miesięcy temu...
A co do słów jeszcze..ja jestem kiepska w mówieniu o uczuciach, raczej wole okazywać to w praktyce, dlatego uważam, że swoim życiem udowadniamy, że kogoś kochamy czy kochaliśmy. A nawet jeśli nie zawsze nam dobrze wychodziła relacja z kimś to nie umniejsza to naszej miłości, poza tym jesteśmy tylko ludźmi...
Lufi Moja Droga, w normalnej sytuacji Twoje słowa by pomogły. Najgorsze jest to, że tata NIE PAMIĘTAŁ, że bylem u niego, trzymalem za rękę, poiłem herbatą i mówiłem, co mówiłem. :(
Ostatnio zmieniony 10 gru 2011, 19:47 przez polliter, łącznie zmieniany 2 razy.
"Ateista - dzięki Bogu" Luis Bunuel
"Mam problem z piciem. Dwie ręce, a tylko jedna gęba" Keith Richards

Re: Umarl ktos...

24
Zdaję sobie z tego sprawę, co więcej nawet pewnie nie rozumiał pytania, które padło, o Twoją wizytę, bo miał już zły stan, ale czuł Twoją troskę kiedy ją okazałeś w tamtym tu-i-teraz. :moj:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Smutne i szare sprawy”

cron