Re: Totalne rozczarowania życiem

31
Jazon pisze:
Lidka pisze:Dam radę tym, którzy zechcą z niej skorzystać (albo chociaż sprawdzić, czy życiowa ): jeśli Ci się coś nie podoba, źle na Ciebie działa, przygnębia Cię, to zmień to! A jeśli nie zależy to od Ciebie i nie jesteś w stanie nic zmienić - zmień swoje podejście do tej sprawy.
Masz rację Lidka, to pomaga i już pomogło wielu... a może warto takie zasady podawać w formie oryginalnej? :)


" (...)Siły by zmienić to, co można zmienić, pokory i cierpliwości by godzić się z tym, czego zmienić nie można i mądrości by odróżnić jedno od drugiego"
:tak::tak::tak: Jazon, SUPER!

Można to powiedzieć na wiele różnych sposobów, może ktoś jeszcze się dołączy?

W każdym razie dla mnie trochę smutne jest to, że ciągle zbyt mało osób chce te prostą prawdę przyjąć... A tak łatwo jest się przekonać o tym, jaką to ma moc!... Cóż, tak to już jest... (też fakt do zaakceptowania! ;)).

:pa:
Ostatnio zmieniony 17 mar 2010, 19:04 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Totalne rozczarowania życiem

32
Lidka pisze:Dorcik, :tuli:

Cieszę się, że wyczuwasz (i korzystasz!;)) energię pozytywną. To jest właśnie nasza "broń", jedyna i najskuteczniejsza! Gdyby tak ludzie chcieli z niej korzystać... :).

(Nawet powiedzenie, że Pan Bóg pomaga tym, którzy sami sobie pomagają, mało skuteczne... Każdego, kto czeka z założonymi rękami na "cud" mam ochotę poszturchnąć, ale cóż, każdy sama wybiera...)

Dorcik, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, nie? ;)

:kocham:
Noo pewnie - Lidka :):)
Pieknie piszecie ,dajecie do myslenia ,a ja Was czytam i jak ta gabka ,która nasiaka woda .....
Oh Lidziu ,tej energii pozytywnej ostatnio mam az w nadmiarze ...ostatnio tak często sie smieje mam ochotę rozłozyc ręce i krzyknąc z radosci ,ale chwilowo powstrzymywałby mnie zdziwiony wzrok mojej 10-latki :D Jestem szczęsliwa i to bardzo !!!!
A złe rzeczy ,każdemu się zdarzaja ,ale z wszystkiego mozna wyciagnac wnioski ,wiele rzeczy ,sytaucji ,nawet tych złych ,po opadnieciu emocji ,może nas duzo nauczyc :)
Ostatnio zmieniony 17 mar 2010, 19:13 przez Dorcik, łącznie zmieniany 2 razy.
''..Szukam Ciebie wariatko radosna,Z gniazdem ptasim w dłoniach,Jeszcze w Tobie cień nadziei,Na zgłupienie wspólne, śmiech z niczego,I taniec w deszczu... '':) :)

Re: Totalne rozczarowania życiem

33
Jazon pisze:" (...)Siły by zmienić to, co można zmienić, pokory i cierpliwości by godzić się z tym, czego zmienić nie można i mądrości by odróżnić jedno od drugiego"
Piękne...... :roza:
Ostatnio zmieniony 17 mar 2010, 19:15 przez Dorcik, łącznie zmieniany 1 raz.
''..Szukam Ciebie wariatko radosna,Z gniazdem ptasim w dłoniach,Jeszcze w Tobie cień nadziei,Na zgłupienie wspólne, śmiech z niczego,I taniec w deszczu... '':) :)

Re: Totalne rozczarowania życiem

34
Lidka pisze:W każdym razie dla mnie trochę smutne jest to, że ciągle zbyt mało osób chce te prostą prawdę przyjąć...
:pa:
Dla Ciebie smutne, łał... :no:


we mnie nastąpiła przemiana :ach:


I dla mnie radosne jest to, że już tak wielu coś pozytywnego z sobą zrobiło...



....to tylko kwestia optyki... :roza:
Ostatnio zmieniony 17 mar 2010, 19:17 przez Jazon, łącznie zmieniany 1 raz.
Jeśli nie będziesz sobą, kto nim będzie?

Re: Totalne rozczarowania życiem

35
Jazon pisze:
Lidka pisze:W każdym razie dla mnie trochę smutne jest to, że ciągle zbyt mało osób chce te prostą prawdę przyjąć...
:pa:
Dla Ciebie smutne, łał... :no:


we mnie nastąpiła przemiana :ach:


I dla mnie radosne jest to, że już tak wielu coś pozytywnego z sobą zrobiło...



....to tylko kwestia optyki... :roza:
Jak wszystko!:tak:

Dla mnie też szklanka na ogól jest jeszcze w połowie pełna, a nie już w połowie pusta! ;)

:radosc:
Ostatnio zmieniony 17 mar 2010, 20:03 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Totalne rozczarowania życiem

36
Lidka pisze:Dla mnie też szklanka na ogól jest jeszcze w połowie pełna, a nie już w połowie pusta! ;)

:radosc:
Wiem, wiem Lidka, że jesteś optymistką - zawsze mi sie z Tobą świetnie przekomarzało, hi...

:tuli:


[proszę o wyrozumiałość za ten off top]
Ostatnio zmieniony 17 mar 2010, 20:22 przez Jazon, łącznie zmieniany 1 raz.
Jeśli nie będziesz sobą, kto nim będzie?

Re: Totalne rozczarowania życiem

37
Jazon toć ja nie wiedźma z siekierą co by ścigać :lol:

Piszecie tutaj o tym żeby godzić się z tym czego zmienić nie można, a zmieniać to co można i nam się nie podoba. Tylko teraz pytanie gdzie jest granica między można a nie można. Czy wyznacza ją życie czy my sami czasami musimy dokonać wyboru i powiedzieć co możemy sobie pozwolić zmienić, a co nie? Mam wrażenie, że ja na przykład w większości przypadków uznaję, że nie można czegoś zmienić (może niesłusznie) a potem się buntuję i irytuje jak diabli i "odmawiam współpracy" i mam dość. i nie to żeby to miał być wątek terapeutyczny mojej osoby- myślę że nie ja jedna na ziemi tak mam. Pokora pokorą ale pod nią trzeba mieć dla siebie jakieś uzasadnienie. Uzasadnienie- musisz siedzieć cicho i to przeżyć, bo nic nie zrobisz i jest jak jest to dla mnie tortura i jeszcze większe dobijanie się.
Ostatnio zmieniony 18 mar 2010, 12:04 przez lufestre, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Totalne rozczarowania życiem

38
lufestre pisze:Jazon toć ja nie wiedźma z siekierą co by ścigać :lol:

Piszecie tutaj o tym żeby godzić się z tym czego zmienić nie można, a zmieniać to co można i nam się nie podoba. Tylko teraz pytanie gdzie jest granica między można a nie można. Czy wyznacza ją życie czy my sami czasami musimy dokonać wyboru i powiedzieć co możemy sobie pozwolić zmienić, a co nie? Mam wrażenie, że ja na przykład w większości przypadków uznaję, że nie można czegoś zmienić (może niesłusznie) a potem się buntuję i irytuje jak diabli i "odmawiam współpracy" i mam dość. i nie to żeby to miał być wątek terapeutyczny mojej osoby- myślę że nie ja jedna na ziemi tak mam. Pokora pokorą ale pod nią trzeba mieć dla siebie jakieś uzasadnienie. Uzasadnienie- musisz siedzieć cicho i to przeżyć, bo nic nie zrobisz i jest jak jest to dla mnie tortura i jeszcze większe dobijanie się.
Lufestre, może rzeczywiście zbyt mało odważnie podchodzisz do problemu... Ale nic to, codziennie masz nową szansę, nie?;)

W sumie to bardzo proste, zorientować się, co możemy zmienić, a co jest od nas niezależne. Podam Ci parę przykładów, na pewno od razu załapiesz, na czym to polega.

Wszystko to, czego zmienić już nie możemy, co, jakby, nie leży w naszej mocy. Spóźniasz się na pociąg, który masz jechać w celu załatwienia jakiejś ważnej sprawy. I tu natychmiastowa reakcja: albo pogrążasz się w rozpaczy (przechodzisz na stronę negatywną, która uniemożliwia logiczne myślenie) i masz przed sobą "koniec świata", albo szybciutko zastanawiasz się, jak temu zaradzić, żeby nie stracić "ważnej sprawy". Pociągu raczej nie dogonisz, więc nie ma co płakać, trzeba szukać innego wyjścia. I ono ZAWSZE jest, pod warunkiem, że podejdzie się pozytywnie i zacznie faktycznie działać, bez strachu, żalu, paniki.

Złamiesz nogę (tfu, nie życzę Ci, to tylko przykład! :)). I znów to samo: albo będzie to dla Ciebie "koniec świata", cały okres w gipsie spędzisz nad użalaniem się nad sobą, czyli marnotrawiąc cenny czas. Nic Ci to nie da.

Albo też zaakceptujesz sytuację (wszak tego akurat nie da się zmienić) i pomyślisz pozytywnie, jak najlepiej sobie ułożyć życie na czas tego gipsu, żeby żyć pełnie i normalnie.

Okradną Cię (znów to samo, nie życzę Ci tego!). I sytuacja powtarza się: albo zaczniesz rozpaczać i napełniona negatywnością będziesz żyć w przekonaniu, jaka Ty jesteś biedna (zapewniam Cię, w ten sposób nie poprawi Ci się, mowy nie ma, negatywne przyciąga negatywne), albo stwierdzisz fakt, poklniesz pod nosem i uznasz to za "nauczkę". Wyciągniesz wniosek na przyszłość, jak nie dać się okraść, jaki błąd zrobiłaś i nie będziesz więcej poświęcać swoich myśli i marnować energii na rozpamiętywanie czegoś, co się wydarzyło i na co nie masz już wpływu.

I z kolei przykład na to, co możemy zmienić. Zrobiliśmy jakąś głupotę i zdaliśmy sobie z tego sprawę, np. pokłóciliśmy strasznie z kimś i teraz nas to męczy, bo emocje opadły i jest nam żal... Niby sytuacja należy do przeszłości, ale tu jest wyjście, mamy na to wpływ: chowamy nasze "ego" do kieszeni, idziemy do osoby, przepraszamy, wyjaśniamy i robimy wszystko, co możliwe, żeby "zmazać" tę paskudna sytuację. Na ogół szczerość rodzi szczerość, jeśli podejdziemy do osoby po prostu "z sercem", jej "ego" też się schowa i wszystko "naprawi się", obie osoby powinny wyciągnąć wnioski i... cieszyć się, że "po bólu".

Natomiast w tym przypadku może zaistnieć sytuacja, kiedy ta osoba będzie się czuła obrażona ("ego"!) i za żadne skarby nie da się przeprosić i nic nie wróci do normy. Wówczas sytuacja przechodzi na stronę tych, których nie możemy zmienić. Trudno! Zrobiliśmy wszystko, co się dało, żeby naprawić, więcej zrobić się nie da. Zatem trzeba zaakceptować i dalej iść pozytywnie. Wyrzuty sumienia są energią negatywną! Trzeba je mieć, to nasz wewnętrzny "miernik", ale ona nam ma jedynie sygnalizować problem. Raz zasygnalizowany i rozpoznany, problem powinien być natychmiast rozwiązany, bo pozostawanie pod wpływem wyrzutów sumienia sprawia, ze gromadzimy w sobie niepotrzebnie energie negatywną

Wszystko, co się dzieje w naszym życiu niejako "na zewnątrz" (są ograniczenia nie do przejścia przez nas), to są te rzeczy, których nie możemy zmienić. Jeśli tak, należałoby zmienić nasz stosunek do tego z negatywnego na pozytywny. I już zaczynamy przyciągać kolejne pozytywne, tym razem, wydarzenia.

(a nieszczęścia chodzą parami zazwyczaj dla tych, którzy nie potrafią "odżałować" czegoś, są rozżaleni, negatywni, więc natychmiast przyciągają kolejne negatywne wydarzenie).

Lufestre, najrozsądniej byłoby uznać, że cokolwiek nam się przydarza, to nic więcej, jak tylko doświadczenia życiowe. Do wyciągnięcia wniosków i wcielenia ich w dalsze życie. jak wniosku nie wyciągniesz, wydarzenie będzie przychodziło ponownie, "lekcja" nie zaliczona. Jak wyciągniesz - nie ma powodu (potrzeby), żeby to wydarzenie wróciło.

Pomyśl logicznie: coś się stało i nie odstanie, jaki jest sens w rozpamiętywaniu tego? Co to da? Co zmieni? Przecież "przeszłość" nie wróci, nie cofniesz czasu, prawda?

Takie rozżalenie to czysta energia negatywna, jak pozwolisz sobie na zagoszczenie jej w Tobie ponad "normę", możesz już potem przestać myśleć logicznie, jeśli Tobą zawładnie...

(ale, na szczęście, nie żyjemy na bezludnej wyspie, a wśród ludzi, po to są przyjaciele, żeby "ustawić nas do pionu" od czasu do czasu, nie? :)).

I dlatego "liczą si ę tylko te dni, których jeszcze nie było"...


(kto kojarzy z jakiej to piosenki?)

Lufestre, człowiek ma dużo więcej wolności, niż mu się wydaje. Niech wszelkie ograniczenia "zewnętrzne" na nas spadną, a i tak decyzja, w jaki sposób podejdziemy do tego należy nie do tych okoliczności, a do nas samych. Człowiek SAM decyduje, jaką wartość nadać wydarzeniom w swoim życiu, nikt i nic nie może go do tego zmusić. Jak się ma te świadomość, człowiek potrafi doskonale kontrolować swoje nastawienie do życia i nie ma dla niego żadnej sytuacji, która dosłownie go wyłącza z życia, nie pozwoli sobie na to, bo żal mu tego "zmarnowanego" czasu. Ale trzeba przekonać się o tym samemu, łatwo! :radosc:

:kocham:
Ostatnio zmieniony 18 mar 2010, 12:48 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Totalne rozczarowania życiem

39
Lidka pisze:Lufestre, najrozsądniej byłoby uznać, że cokolwiek nam się przydarza, to nic więcej, jak tylko doświadczenia życiowe. Do wyciągnięcia wniosków i wcielenia ich w dalsze życie. jak wniosku nie wyciągniesz, wydarzenie będzie przychodziło ponownie, "lekcja" nie zaliczona. Jak wyciągniesz - nie ma powodu (potrzeby), żeby to wydarzenie wróciło.
Lidka

Było mi bardzo miło przeczytać, jak traktujesz pojawijące się w Twoim życiu wydarzenia - traktuję je bowiem dokładnie tak samo.

Jestem zadziwiony nadzwyczajną lągiką pojawiających się wydarzeń, i to ta logika oraz konsekwencja wydarzeń pozwalają mi stwierdzić, że nic w naszym życiu nie dzieje się przypadkowo...

A co do tych "lekcji" zauważyłem jeszcze coś innego.

Wyciągnięcie właściwych wniosków z pewnych wydarzeń i wcielenie ich w życie jeszcze ostatecznie i definitywnie sprawy nie załatwia. Zawsze jest tak, przynajmniej ja tak zawsze miałem, że po pewnym czasie, kiedy już sądziłem, że uporałem się z czymś co mnie dręczyło, to wówczas nagle i niespodziewanie pojawiało się ono jeszcze raz - jest to taki ostateczny sprawdzian czy faktycznie nowo poznana lekcja jest przez nas na pewno na odpowiednim poziomie przyswojona i ugruntowana.

To zaliczenie tego sprawdzianu ostatecznie nas uwalnia :ptaszek:


Z bólem i ze wstydem muszę przyznać, że to ten ostateczny sprawdzian zawsze był dla mnie najtrudniejszy i nie raz go oblewałem..., a wówczas co? - no oczywiście... wszystko zaczynało się od nowa... (to taki ruch kołowy wydarzeń)

:banan:
Ostatnio zmieniony 19 mar 2010, 23:40 przez Jazon, łącznie zmieniany 1 raz.
Jeśli nie będziesz sobą, kto nim będzie?

Re: Totalne rozczarowania życiem

40
Lidko, dziękuję za tak długą odpowiedź :tuli: Jest mi miło, że tak obszernie się rozpisałaś dla mnie! :slonko: Przeczytałam wszystko uważnie i jeszcze sobie wrócę do tego. Na razie nie mam jak Ci odpowiedzieć na ten post inaczej niż mówiąc, że postaram się spróbować jakoś się zaprogramować na takie myślenie, choć wiem, że to nie będzie łatwe. Mam wrażenie, że poddawanie się mam wrodzone, ale mam też nadzieję, że jest ono wyzbywalne. W każdym razie dam znać jak poczynie postępy =)
Ostatnio zmieniony 20 mar 2010, 0:04 przez lufestre, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Totalne rozczarowania życiem

41
Lufestre, to jest nawyk... Przyzwyczajenie, które staje się "drugą naturą". I owszem, można się przestawić. To nie dzieje się z dnia na dzień, bo i nie z dnia na dzień ten nawyk w nas się ugruntował, mamy go zapisany jako silny wzorzec, który po pewnym czasie zaczął nas determinować. Ale dzięki naszej decyzji możemy ten wzorzec zepchnąć na pozycję, z której nie będzie już miał na nas wpływu, a na jego miejsce wpisać inny wzorzec, taki, jaki chcielibyśmy mieć.

Nie jest łatwe i zgadzam się z tym, co pisze Jazon względem tego "ostatecznego egzaminu". Ale "oblać go" nie jest wstydem. Każdy potrzebuje swojego czasu, jednemu uda się wcześniej, innemu później. Zawsze dostajemy tyle możliwości, ilu potrzebujemy, do końca życia. Ale najważniejsza w tym wszystkim jest nasza wola zdania tego "egzaminu", przyjęcie "porażki" jako zwykłe "potknięcie" na trudnej drodze, a nie dowód, że jesteśmy "do niczego"...:)

:kocham:
Ostatnio zmieniony 20 mar 2010, 6:47 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Totalne rozczarowania życiem

42
Lidka pisze:a na jego miejsce wpisać inny wzorzec, taki, jaki chcielibyśmy mieć.
A może jest to okazja aby wprowadzić coś więcej: "Badź wola Twoja" - bo skoro jesteśmy już na tyle świadomi siebie, aby siebie badać ...


Z tym "ręcznym" wpisywaniem nowego wzorca wg naszych wyobrażen mogą być kłopoty, za jakiś czas bowiem pojawią się kolejne rozczarowania

- Możemy sobie zrobić po prostu: ku, ku, hi... :)

:kocham:
Ostatnio zmieniony 20 mar 2010, 13:09 przez Jazon, łącznie zmieniany 1 raz.
Jeśli nie będziesz sobą, kto nim będzie?

Re: Totalne rozczarowania życiem

43
Jazon, jeśli to są wzorce pozytywne, to rozczarowanie nie przychodzi...:radosc:

"Ręczne" wpisywanie ich polega na kształtowaniu w sobie pewnych postaw, każdy człowiek to robi... Katolik kieruje się swoja religią muzułmanin swoją, człowiek nie związany z żadną religią zgodnie z własnym "kręgosłupem moralnym" i poglądami... I "rękodzieło" kwitnie, nawet jak człowiek nie zdaje sobie z tego sprawy! ;)
Ostatnio zmieniony 20 mar 2010, 16:41 przez Lidka, łącznie zmieniany 2 razy.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Totalne rozczarowania życiem

45
Jazon pisze:
Lidka pisze:Jazon, jeśli to są wzorce pozytywne, to rozczarowanie nie przychodzi...:radosc:
Generalnie ludzie chcą być piękni młodzi i bogaci... :)
W międzyczasie dopisałam...:rolleyes:

No, jak się pójdzie za daleko w swoich "żądaniach" od życia, to fakt, można przesadzić. Ale Lufestre skromna dziewczyna i świadoma wielu spraw. Cała debata między pozytywnym a negatywnym i tylko o te wzorce chodzi, na szczęście. W tym przypadku wybór pozytywnego może przynieść jedynie pozytywny efekt;)
Ostatnio zmieniony 20 mar 2010, 16:54 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Totalne rozczarowania życiem

47
A ja zastanawiam się, czy fakt, że nie możemy mieć dzieci, można zaliczyć do "TOTALNEGO ROZCZAROWANIA ŻYCIEM"????????
Dla mnie bycie rodzicem, to bardzo wielka odpowiedzialność, której i tak, bez względu na zaistniałą sytuację, bała bym się podjąć...
Tak, czy tak najbardziej wkurzają mnie ludzie, a najczęściej "wredne babska", które próbują mi wmawiać, że muszę być załamana życiem, że nie ma sensu, że jestem niespełniona.... Zachowują się tak, jakby czekały na to, kiedy z rozpaczy, z płaczem rzucę się na ziemię. Dla "Nich" to wręcz takie "NIEKOBIECE"...
A więc??? Mam czuć się nie kobietą? gorszą od innych? ...
A tam, nie chce mi się nawet o tym pisać.
Zbyt często jestem TOTALNIE ROZCZAROWANA WŁAŚNIE TAKIM ZACHOWANIEM LUDZI...
Ostatnio zmieniony 09 kwie 2010, 23:21 przez sinsinati, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Totalne rozczarowania życiem

48
Sinsinati,
popatrz w lustro. Widzisz cala osobe? Czy tylko macice na nogach? Jesli jedynym zadaniem czy celem kobiety mialoby byc bycie matka - to po co nam reszta ciala, no nie?

Ja wiem dokladnie przez co ty przechodzisz. Zawsze sie znajdzie jakas taka "wredna baba", ktora powie cos idiotycznego czy zapyta czemu ty nie masz dzieci. Nie musisz na te pytanie odpowiadac. Popatrz z promiennym usmiechem i powiedz, ze pewne sprawy sa osobiste. Nie wdawaj sie w tlumaczenie czy wyjasnienia. Niektorzy ludzie nie sa w stanie zrozumiec.
Ja kiedys odpowiedzialam bardzo natarczywej pani, ze ja wolalam psa miec niz dziecko bo jak mnie pies wkurzy to go moge uspic...Przez moment mialam ubaw patrzac na jej twarz ale w potem pozostal tylko niesmak.
Nie kazda kobieta musi byc matka. A jesli kiedys w przyszlosci poczujesz, ze chcialabys tej roli sprobowac to jest zawsze adopcja.

A poki co - nie daj innym dyktowac jak masz zyc i co masz odczuwac. To jest twoje zycie i ja jestem pewna, ze jest bardzo wartosciowe i piekne.
Ostatnio zmieniony 10 kwie 2010, 3:10 przez Krystek, łącznie zmieniany 1 raz.
Krystek
"Artificial intelligence is no match for natural stupidity."

Re: Totalne rozczarowania życiem

49
sinsinati pisze:A ja zastanawiam się, czy fakt, że nie możemy mieć dzieci, można zaliczyć do "TOTALNEGO ROZCZAROWANIA ŻYCIEM"????????
Dla mnie bycie rodzicem, to bardzo wielka odpowiedzialność, której i tak, bez względu na zaistniałą sytuację, bała bym się podjąć...
Tak, czy tak najbardziej wkurzają mnie ludzie, a najczęściej "wredne babska", które próbują mi wmawiać, że muszę być załamana życiem, że nie ma sensu, że jestem niespełniona.... Zachowują się tak, jakby czekały na to, kiedy z rozpaczy, z płaczem rzucę się na ziemię. Dla "Nich" to wręcz takie "NIEKOBIECE"...
A więc??? Mam czuć się nie kobietą? gorszą od innych? ...
A tam, nie chce mi się nawet o tym pisać.
Zbyt często jestem TOTALNIE ROZCZAROWANA WŁAŚNIE TAKIM ZACHOWANIEM LUDZI...
To o czym opowiadasz, to takie dosyć typowe zachowania stadne...

fatalnie wśród niektórych prymitywnych naszych współplemieńców być wróblem innego koloru

- natychmiast usiłują zadziobać... :no:

Głowa do góry, nie wszyscy żyją na tym poziomie :przybij:
Ostatnio zmieniony 10 kwie 2010, 3:24 przez Jazon, łącznie zmieniany 1 raz.
Jeśli nie będziesz sobą, kto nim będzie?

Re: Totalne rozczarowania życiem

50
Kto wie, czemu ludzie sa tak chetni do oceniania i potepiania...I stwierdzania, ze "inne" jest jednoznaczene z "gorsze".

Czasami dobrze by bylo by ludzie zatrzymali sie na chwile i zastanowili czy ich pytanie albo stwierdzenie nie zrani innej osoby.
Ludzie powinni uzywac mozg i serce nim zaofiaruja komentarze
I powinni czasami tylko sluchac a nie zawsze gadac. W koncu Bog dal nam dwoje uszu i jedne usta ...
Ostatnio zmieniony 10 kwie 2010, 16:56 przez Krystek, łącznie zmieniany 2 razy.
Krystek
"Artificial intelligence is no match for natural stupidity."

Re: Totalne rozczarowania życiem

51
Sinsinati,
popatrz w lustro. Widzisz cala osobe? Czy tylko macice na nogach? Jesli jedynym zadaniem czy celem kobiety mialoby byc bycie matka - to po co nam reszta ciala, no nie?
... był taki czas, gdy byłam bliska totalnej frustracji... no i te "macice" prześladowały mnie na każdym kroku....
.... i pomyśleć, że kobiety to takie delikatne istotki, subtelne, które nawet mrówki nie zdepną... być może i owszem, ale tylko w oczach mężczyzn... ale to już zakrawa raczej o KOKIETYZM, za którym nie przepadam (delikatnie m ówiąc)...
To o czym opowiadasz, to takie dosyć typowe zachowania stadne...

fatalnie wśród niektórych prymitywnych naszych współplemieńców być wróblem innego koloru

- natychmiast usiłują zadziobać...

Głowa do góry, nie wszyscy żyją na tym poziomie
...niestety tak jest...ale nie o to przecież w życiu każdego z nas chodzi... :thx: :moj:
Ostatnio zmieniony 13 kwie 2010, 18:58 przez sinsinati, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Totalne rozczarowania życiem

53
Ach ludzie nie myslam co plotam, to u niektorych taki starodawne stwierdzenie slub ,potem dzieci itd,a przeciez w tych czasach mozna sie spelnic w tylu innych zeczach np. pomagac komus zrobic kariere jak ktos chce itd.Jestes kobitam,bylas i bedziesz ja mam po wysilkach jedno dziecko i 3 martwych ale tylko dlatego ze chcialam mniec dziecko nie ze ktos mi kazal niech nikt nikomu zycia nie uklada tak bedzie najlepiej.
Ostatnio zmieniony 14 kwie 2010, 17:58 przez prinsses, łącznie zmieniany 1 raz.
Swiat moze byc ciekawy jesli tylko ze chcesz

Re: Totalne rozczarowania życiem

54
Myślę, że ja mam stale w życiu takie okresy, że budzę się rano i dopada mnie myśl To jest pozbawione sensu, bezcelowe!ale miasto w gruzy burzy się zazwyczaj po to, aby na ruinach budować nowe.
Ostatnio- wydawało mi się, że jest super, uczę się w studium teatralnym, więc to prawie jak szkoła teatralna...g%^&*. Nie dość, że nie robimy nic sensownego, szkoła nie ma żadnego poważania i nikt o niej nie wie, ministerstwo chce ją likwidować, to jeszcze się okazuje, że mam problemy na tle finansowym, prawdopodobnie będę musiała iść do pracy i zrezygnować chwilowo z nauki, a przynajmniej w trybie dziennym i związanym z teatrem. Teraz na trudności patrzę bardziej jak na wyzwanie, choć boję się zmian, które nadejdą, tego, że świat po raz kolejny nie może wyglądać tak, jak chciałam to sobie ułożyć.
Ale obejdzie się. Wszystko się w życiu jakoś obchodzi. Nie po raz pierwszy i ostatni.
Gdy ma się za sobą wiele rozczarowań, to się już nie potrafi ich przeżywać i użalać się nad swoim losem, tylko ma się parcie, żeby iść dalej. Czego wszystkim życzę, sobie również...
Ostatnio zmieniony 14 kwie 2010, 18:08 przez lapicaroda, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Totalne rozczarowania życiem

56
lapicaroda pisze:Ale obejdzie się. Wszystko się w życiu jakoś obchodzi. Nie po raz pierwszy i ostatni.
Gdy ma się za sobą wiele rozczarowań, to się już nie potrafi ich przeżywać i użalać się nad swoim losem, tylko ma się parcie, żeby iść dalej. Czego wszystkim życzę, sobie również...
Lapicaroda,
to jest dobre podejscie do zycia. Mozna na trudnosci patrzec jak na cos, co nas zniszczy - albo na cos, co nam pomoze sie rozwijac.
Ja mam wrazenie, ze ty jestes ten "rozwiajajcy sie " rodzaj.
Wiec - drzwi sie zamykaja , to trzeba poszukac otwartego okna, no nie?
Jesli teatr jest tym, co kochasz i co jest twym przeznaczeniem- to znajdziesz droge. Ja w ciebie wierze. Czytajac twe rozne posty wiedze, ze jestes inteligentna dziewczyna!

Ja tez watpilam w siebie jak mnie komuna z Polski wykopala. Ale wszystko ulozylo sie i ja dalej wierze, ze nic w zyciu nie zdarza sie bez powodu Good luck and God's Speed.
Ostatnio zmieniony 14 kwie 2010, 19:19 przez Krystek, łącznie zmieniany 1 raz.
Krystek
"Artificial intelligence is no match for natural stupidity."

Re: Totalne rozczarowania życiem

57
Dzięki Krystek, miło słyszeć takie słowa. :*
A czy teatr jest moim przeznaczeniem...Nie kocham teatru tak, aby dążyć do desek za wszelką cenę, interesuje mnie np. o wiele bardziej psychotronika. Ale uważałam, że to będzie dobry sposób na życie, że mam trochę serca dla tego.
Ostatnio zmieniony 14 kwie 2010, 19:26 przez lapicaroda, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Totalne rozczarowania życiem

58
lufestre pisze:Przechodziliście taki okres w życiu kiedy Wasze przekonania o świecie i marzenia legały w gruzach, bo uświadamialiście sobie, że przeceniliście możliwości świata lub swoje? Na przykład jako dzieci czy nastolatkowie mamy jakieś swoje wizje kim to my nie będziemy, czego nie będziemy robić, a potem się okazuje, że puka do nas szara rzeczywistość, że jesteśmy związani z tym czego nie lubimy bardziej niz nam się wydawało, że wcale nie tak prosto się uniezależnić, że nie można tak wszystkiego rzucic i zacząć od nowa. Ale nie tylko dotyczy to chyba ludzi bardzo młodych. Czasami można mieć taki okres w życiu i też sobie wytworzyć takie mrzonki, które nie mają przełożenia na rzeczywistość- wydaje się, że coś jest możliwe do zrobienia, a potem się okazuje, że w zasadzie nie możemy się wyrwać z danej sytuacji życiowej przez jeszcze bardzo długi czas. Chodzi o takie bolesne pożegnanie się z jakimś etapem, który znika przez pomyłkę w naszym rozumowaniu i zrozumienie tej pomyłki boli i wprowadza nas często w trudny do zniesienia etap gdy nie możemy być tacy jak przedtem...

Jak przeżywacie takie deziluzje? Jak sobie z nimi radzicie?

Mam wrażenie, że właśnie przechodzę takie budzenie sie do pewnych smutnych faktów i nie jestem pewna czy sobie z tym radzę, jakoś tak ciężko jest sobie na trzy cztery poradzić z tym, że to co sądziliśmy o świecie (czyli o prawie wszystkim co mamy,co dawało nam poczucie bezpieczeństwa i jakiegoś kierunku) nagle musi zostać zweryfikowane i wyniki tej weryfikacji są rozczarowujące...
Nie, nigdy tak nie miałem. Po prostu żyje bez żadnych marzeń, dalekich planów czy wizji.
Jestem za tym, aby twardo stać na ziemi. Nie śnic, tkwić w świecie wyobraźni, tylko stać się bardziej świadomym i uważnym w życiu, tu i teraz.

Gdy tkwimy w świecie własnego umysłu, to nasze życie zawsze będzie rozczarowujące. Problemem jest identyfikacja , nasze utożsamianie się z myślami i emocjami, Powstaje wówczas fałszywe przekonanie, że my sami jesteśmy tylko produktami własnego umysłu, I niejednokrotnie życie zamienia się wtedy w piekło.

Gdy natomiast żyjemy spontanicznie, tworzymy rodzaj przestrzeni pomiędzy sobą, a tym co myślimy i czujemy to wówczas możemy stwierdzić, że tan naprawdę to życie jest piękne.

Patrzymy i żyjemy bezpośrednio, bez ciągłej kompulsywnej werbalizacji, która tylko nas odgradza od rzeczywistości i zamienia życie w pozbawiony energii koncept
Ostatnio zmieniony 23 wrz 2010, 22:51 przez Sosan, łącznie zmieniany 1 raz.
Nothing ever happened or ever will. You have always been perfect Love and Peace.
What changes is not real and what is real cannot change.
You are that secret, that purity beyond change and description

~ Papaji

Re: Totalne rozczarowania życiem

59
Ale nigdy się nie da żyć dosłownie tym co tu i teraz. Brak wybiegania myślami naprzód, to nawet brak odpowiedzialności. Nie da się żyć z dnia na dzień. Przez ostatni rok myślałam, że tak się da, ale nie kuźwa. Trzeba planować. Bo potem zwala ci się na głowę dziesięc okazji na raz i nie wiesz, jaką decyzję podjąć. No i trzeba wiedzieć, czego się chce. Ja niestety nie wiem, bo na nic w życiu już nie mam ochoty, wszystko wydaje mi się smutne jakieś takie...i że i tak się albo skończy, albo nic nie da.
Dlatego nie lubię wchodzić na fora w takich okresach swojego życia, ech.
Trzeba się urodzić z talentem do bycia człowiekiem, bo nawet jeśli urodziłeś się człowiekiem, a nie potrafisz nim być, to nie wytrzymasz...
Ostatnio zmieniony 25 wrz 2010, 11:44 przez lapicaroda, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Totalne rozczarowania życiem

60
lapicaroda pisze:Ale nigdy się nie da żyć dosłownie tym co tu i teraz. Brak wybiegania myślami naprzód, to nawet brak odpowiedzialności. Nie da się żyć z dnia na dzień. Przez ostatni rok myślałam, że tak się da, ale nie kuźwa. Trzeba planować. Bo potem zwala ci się na głowę dziesięc okazji na raz i nie wiesz, jaką decyzję podjąć. No i trzeba wiedzieć, czego się chce. Ja niestety nie wiem, bo na nic w życiu już nie mam ochoty, wszystko wydaje mi się smutne jakieś takie...i że i tak się albo skończy, albo nic nie da.
Dlatego nie lubię wchodzić na fora w takich okresach swojego życia, ech.
Trzeba się urodzić z talentem do bycia człowiekiem, bo nawet jeśli urodziłeś się człowiekiem, a nie potrafisz nim być, to nie wytrzymasz...
problemem nie jest używanie umysłu, tylko to, że umysł używa nas :)

Ile czasu zajmują Ci naprawdę kreatywne myśli, plany, a ile zwykła kompulsywna paplanina w głowie ?

psychologowie zrobili badania i odkryli, że ponad 95 % myśli w naszej głowie ma charakter repetetywny , jest bezużyteczna i nierzadko szkodliwa.

nie możesz mówić o odpowiedzialności, jeśli nie potrafisz " zatrzymać " swojego umysłu, kiedy chcesz i na jak długo chcesz.
ta uwarunkowana narracja całkowicie zdominowała nasze życie.

Ja również mam pracę, obowiązki, plany. ale ile można o nich myśleć ?
2-3 godzinny dziennie ?

dlaczego resztę czasu nie być po prostu cichym, świadomym i obecnym ?

nie ma co myśleć, czy się da , czy nie ;)

umysł nie lubi ciszy, wiec będzie wymyślał argument za argumentem przeciwko byciu świadomym
Ty po prostu w miarę możliwości wprowadzaj przestrzeń do swojego życia.. to wszystko.
Ostatnio zmieniony 25 wrz 2010, 12:11 przez Sosan, łącznie zmieniany 1 raz.
Nothing ever happened or ever will. You have always been perfect Love and Peace.
What changes is not real and what is real cannot change.
You are that secret, that purity beyond change and description

~ Papaji
ODPOWIEDZ

Wróć do „Smutne i szare sprawy”

cron