Re: Radość czy smutek.

32
A co, świnia nie może się pogubić? :zozol4:

Słyszałem wersję, że baby to chuje, a faceci to cipy.

coś w tym, chyba, jest... :black2:
Ostatnio zmieniony 26 lis 2011, 23:32 przez polliter, łącznie zmieniany 1 raz.
"Ateista - dzięki Bogu" Luis Bunuel
"Mam problem z piciem. Dwie ręce, a tylko jedna gęba" Keith Richards

Re: Radość czy smutek.

33
Jakkolwiek byśmy nie teoretyzowali, to dlaczego mamy oceniać cudze życie prywatne? Każdy ma swoją moralność.

Wydaje nam się, że coś widzimy z boku i że wiemy wystarczająco i możemy już memłać jęzorem i oceniać, szufladkowac... Im dłużej żyję, tym częściej milcze na temat cudzych związków, nawet na temat takich, które obserwuje latami (chociażby np. wieloletni związek mojej przyjaciółki), bo nasze spojrzenie nie musi sprawdzać się dla wszystkich. Najłatwiej powiedzieć, że ten powinien był się tak zachować, a ten inaczej, a przecież to jest czyjaś sfera emocjonalna, uczuciowa, tam nikt nie potrzebuje naszej oceny moralnej i ometkowania. Dajmy ludziom żyć po swojemu. ;)
Lizawieta pisze:Czy budowanie szczęścia na cudzym nieszczęściu, to szczęsliwość?
Nie da się wszystkich uszczęsliwić na raz...i nie zawsze to, że kogoś coś unieszczęśliwia jest naszą winą.
Odrobina zdrowego egoizmu dobrze robi światu.
Lizawieta pisze:Czy związek przetrwa do końca ich dni?
Nie wiem, a ktoś z nas pisze im scenariusz? ;)
Ostatnio zmieniony 27 lis 2011, 2:35 przez lufestre, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Radość czy smutek.

34
Hahaha. :D Racja w zupełności. :) Wystarczy komentowanie życia serialowych postaci. ;) Myślę, że Liz mogła to napisać by zainteresować czytelnika do tego "serialu" co tam u sąsiadki za rogiem. Scenariusz pisze życie moja droga. :D Liczę na happy end. :zozol4:
Ostatnio zmieniony 27 lis 2011, 2:41 przez Nebogipfel, łącznie zmieniany 2 razy.
Trzeba iść do przodu nie oglądając się za siebie.
ps. w Tym wpisie jest o alkoholu i seksie.

Re: Radość czy smutek.

35
Nie no, ja rozumiem pokusę komentowania życia osobistego innych ludzi, ale jakoś trzaskam się coraz więcej po łapach za to jak mi to przychodzi do głowy i zachęcam do zastanowienia się nad tym jak mało mamy wiedzy o tym o czym wydaje nam się, że coś wiemy, bo patrzymy z boku. ;)
Ostatnio zmieniony 27 lis 2011, 2:51 przez lufestre, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Radość czy smutek.

37
No, ale nieproszone rady to kiepski "prezent" dla drugiego człowieka ;) Chyba, że ktoś kogoś morduje, to można spróbować mu pomachać ręką przed twarzą. Ale jak to nie pomoże to i tak koniec końców każdy człowiek musi sam ostatecznie posprzątać w swoim życiu.
Ostatnio zmieniony 27 lis 2011, 3:07 przez lufestre, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Radość czy smutek.

38
Oczywiście. Dobre jest też odejście na chwilę, próba spojrzenia z boku na swoje życie i zadanie pytani - co ja robię? Albo "jak to wygląda?"". Nawet malarz musi robić odejścia a czasami przez moment nie patrzeć by postarać się zerknąć "świeżym" okiem. :D A jak są ludzie ciągle np. maltretowani, ale nic z tym nie robią to już fajnie nie jest. I czasami bez kuksańca z zewnątrz może i doczekałyby się tego mordu ciągle naiwnie wierząc, że zmienią tego człowieka.
Ostatnio zmieniony 27 lis 2011, 3:12 przez Nebogipfel, łącznie zmieniany 1 raz.
Trzeba iść do przodu nie oglądając się za siebie.
ps. w Tym wpisie jest o alkoholu i seksie.

Re: Radość czy smutek.

39
Podoba mi się to porównanie z odejściem od malowanego obrazu...:)
Kuksańce są dobre, trzeba doceniać kiedy ludzie nam je robią,choć w chwili gdy je dostajemy jesteśmy poirytowani, bo nie przyznamy racji temu kto nam je daje-siłą rzeczy zaburza nam nasz lot w danym kierunku, kto lubi przeszkadzajki? Ale chodzi mi w kontekście tego tematu o to, że jeśli mamy oceniać moralnie, to niech to ma korzyść dla innej osoby, tzn. jeśli widzimy bardzo dużą krzywdę, możemy takiego kuksańca zrobić na zasadzie "Hej, co robisz ze swoim życiem? Ogarnij się!". Ale przesadzić też nie można, każdy kuje swój los, nie możemy mu wyrywać narzędzi, bo to nie nasza działka. A już szczególnie ocenianie gdy nie zamierzamy ingerować to robienie sobie telenoweli z cudzego życia.
Ostatnio zmieniony 27 lis 2011, 3:16 przez lufestre, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Radość czy smutek.

40
Lufe, nie nazwalabym tej rozmowy ocenianiem, rozmawiamy hipotetycznie - nie znamy tych ludzi, nie wiadomo nawet czy istnieja rzeczywiscie, a jesli- i tak za malo wiemy by powiedziec cos sensownego. Rozwazamy pewne zachowania, sytuacje ktore zdarzaja sie w zyciu, i mysle ze zdanie kazdego z nas bardziej jest uzewnetrznieniem tego co ,,w nas'', niz ocena tamtych ludzi. Opinie o innych wydajemy najczesciej w oparciu o siebie, i dobrze czasem przyjrzec sie sobie na tle innych ludzi
Ostatnio zmieniony 27 lis 2011, 8:43 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Radość czy smutek.

42
Historia nie jest zmyślona i jest jak piszesz jedną z tysiąca, ale ona jest przedstawiona od jednej strony...innych stron nie znam. Poznanie innych Waszych opini daje mi zmianę mego stanowiska i pobudzenie myśli w szerszym aspekcie sprawy.

Ja!...to jasne, że facet to świnia, bo jakby był małpą, to postąpiłby jak małpa. :rotfl1:
Ostatnio zmieniony 27 lis 2011, 10:52 przez Lizawieta, łącznie zmieniany 1 raz.
Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz. One przyjdą same. -Phil Bosmans-

Re: Radość czy smutek.

43
lufestre pisze:A już szczególnie ocenianie gdy nie zamierzamy ingerować to robienie sobie telenoweli z cudzego życia.
Lufe...zawsze są dwa wyjscia iść z prądem lub przeciw.
W jednym i drugim przypadku argumentujemy, jeśli dokonujemy wpisu.
Jeśli to Ty jesteś Anią lub w podobnej sytuacji jak Ania czy Ela, to ja wielkie sorry w Twym kierunku, że odswieżam "rany".


Jeśli napisałaś, bo napisałaś, to chcę powiedzieć, że ludzie uczą się przez całe życie i być może te wpisy kiedyś tam pomogą innym w podjęciu lepszej trafnejszej decyzji życiowej, a psycholożkom/gom spojrzeć szerzej na problem.
Ostatnio zmieniony 27 lis 2011, 11:01 przez Lizawieta, łącznie zmieniany 2 razy.
Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz. One przyjdą same. -Phil Bosmans-

Re: Radość czy smutek.

44
wiesz Lizko, Twoja historia dala mi impuls do zastanowienia sie: co ja bym w takiej sytuacji - kazdej z tych trzech osob- zrobila. I uczciwie mowie- nie wiem, jako ze czym innym sa nasze mysli o sobie, a czym innym my...
Ostatnio zmieniony 27 lis 2011, 11:07 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Radość czy smutek.

45
lufestre pisze:Jakkolwiek byśmy nie teoretyzowali, to dlaczego mamy oceniać cudze życie prywatne? Każdy ma swoją moralność.

Wydaje nam się, że coś widzimy z boku i że wiemy wystarczająco i możemy już memłać jęzorem i oceniać, szufladkowac... Im dłużej żyję, tym częściej milcze na temat cudzych związków, nawet na temat takich, które obserwuje latami (chociażby np. wieloletni związek mojej przyjaciółki), bo nasze spojrzenie nie musi sprawdzać się dla wszystkich. Najłatwiej powiedzieć, że ten powinien był się tak zachować, a ten inaczej, a przecież to jest czyjaś sfera emocjonalna, uczuciowa, tam nikt nie potrzebuje naszej oceny moralnej i ometkowania. Dajmy ludziom żyć po swojemu. ;)
Lizawieta pisze:Czy budowanie szczęścia na cudzym nieszczęściu, to szczęsliwość?
Nie da się wszystkich uszczęsliwić na raz...i nie zawsze to, że kogoś coś unieszczęśliwia jest naszą winą.
Odrobina zdrowego egoizmu dobrze robi światu.
Lizawieta pisze:Czy związek przetrwa do końca ich dni?
Nie wiem, a ktoś z nas pisze im scenariusz? ;)
Nie oceniaj. Nikt Ci nic nie nakazuje...Twój wybór...Twoja sprawa, ale moją sprawą jest by zwrócić Ci uwagę na dokładniejsze czytania: (np. nie jest napisane, że to przyjaciółka, nie ingerujemy, bo rozmowa tutaj nie jest ingerencją, to logiczne, a zatem dajemy żyć ludziom,). No cosik jest nie tak, a scenariusz pisze Ane na Sexie...chyba jeszcze, bo nie zaglądam tam.
Ostatnio zmieniony 27 lis 2011, 11:19 przez Lizawieta, łącznie zmieniany 1 raz.
Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz. One przyjdą same. -Phil Bosmans-

Re: Radość czy smutek.

46
Andra pisze:wiesz Lizko, Twoja historia dala mi impuls do zastanowienia sie: co ja bym w takiej sytuacji - kazdej z tych trzech osob- zrobila. I uczciwie mowie- nie wiem, jako ze czym innym sa nasze mysli o sobie, a czym innym my...
No własnie...cudne spojrzenie podrzucasz zastanowienie, czyli ematyczność w każdą z tych postaci i co ja bym zrobiła.
To da się zrobić, ale z realnymi wydarzeniami, tu gdybamy, ale życie majstruje nam takie sytuacje, ze nawet i gdybanie się przydaje.
Ostatnio zmieniony 27 lis 2011, 11:25 przez Lizawieta, łącznie zmieniany 1 raz.
Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz. One przyjdą same. -Phil Bosmans-

Re: Radość czy smutek.

47
polliter pisze:A co, świnia nie może się pogubić? :zozol4:

Słyszałem wersję, że baby to chuje, a faceci to cipy.

coś w tym, chyba, jest... :black2:
Jasne, że jest i to jest horrorem dla takich ludzi...osób transseksualnych.
Ostatnio zmieniony 27 lis 2011, 11:29 przez Lizawieta, łącznie zmieniany 1 raz.
Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz. One przyjdą same. -Phil Bosmans-

Re: Radość czy smutek.

48
Lizawieta pisze:Wy wszyscy od razu jak Matka Teresa współczujecie Tadziowi męczenie się w związku.
Nie wspułczuję mu. Dla mnie facet, który jest w związku, nawet nieudanym jak uj, zabiera się za nastepny związek, to (przepraszam) kawał uja, który już na etapie plemnika powinien się roztrzaskać o jakąś ścianę. Uważałem i uważam, że jak coś się nieukłada to powinno się albo to próbować zmienić, albo zostawić i iść dalej. Pisałem o facecie, ale to samo dotyczy i kobiet.
Ostatnio zmieniony 27 lis 2011, 11:34 przez caly, łącznie zmieniany 1 raz.
przepisy kulinarne * parking okęcie * perswazja

Re: Radość czy smutek.

49
Ja?! pisze:Wina zawsze jest obustronna.
Początek końca związku zaczyna się od braku porozumienia, wspólnego języka, kończy na odrzuceniu seksualnym i to jest koniec końca związku.
Zdrada jest już formalnością i ostateczną szansą na zmiany.
Każdy szuka bliskości, jak znajdzie to nie puszcza dobrowolnie.
Facet to świnia i jak nie czuje miłości od kobiety to szuka choćby zamiennika czyli erotyki.
Bardzo podoba mi się ta wypowiedź...zaczyna się brakiem porozumienia...mnie interesuje, czy ten brak akcentuje się w momencie kiedy jest obraz tej innej osoby?

Zaspokojenia sexualnego szuka wielu, ale niech będzie wtedy człowiekiem i szuka go w agencji.
Zapłaci i jest gość, a darmocha?...nie nie ma, bo żebractwo też ma swoje konsekwencje.
Ostatnio zmieniony 27 lis 2011, 11:34 przez Lizawieta, łącznie zmieniany 2 razy.
Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz. One przyjdą same. -Phil Bosmans-

Re: Radość czy smutek.

50
mysle ze stojac przed jakimkolwiek wyborem w zyciu, warto zastanowic sie- wole skrzywdzic siebie, czy kogos. Krzywdzac innych, i tak uderzamy w siebie, wiec po co sprawiac dodatkowy bol komus? Za siebie odpowiadamy, a nigdy nie wiadomo jak cios zniesie ktos inny...czasem nie da sie tego ciosu uniknac, wiec przynajmniej nie krzywdzmy niepotrzebnie, bezmyslnie
Ostatnio zmieniony 27 lis 2011, 11:38 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Radość czy smutek.

51
caly pisze:
Lizawieta pisze:Wy wszyscy od razu jak Matka Teresa współczujecie Tadziowi męczenie się w związku.
Nie wspułczuję mu. Dla mnie facet, który jest w związku, nawet nieudanym jak uj, zabiera się za nastepny związek, to (przepraszam) kawał uja, który już na etapie plemnika powinien się roztrzaskać o jakąś ścianę. Uważałem i uważam, że jak coś się nieukłada to powinno się albo to próbować zmienić, albo zostawić i iść dalej. Pisałem o facecie, ale to samo dotyczy i kobiet.
Cały :zozol1: Nie żebym Ci się podlizywała, ale moje zdanie jest takie same i rzeczywiście tyczy obu płci.
Ostatnio zmieniony 27 lis 2011, 11:40 przez Lizawieta, łącznie zmieniany 1 raz.
Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz. One przyjdą same. -Phil Bosmans-

Re: Radość czy smutek.

52
Lizawieta pisze:Dziś usłyszałam historię życia niespełna 50-letniej kobiety...Eli
Nie będę jej w całości przytaczać, ale po krótce powiem:
Ela jest po rozwodzie i od dwu lat w "cudnym" jak to określa związku.
W bardzo młodym wieku rozeszła się z mężem...wychowała dwoje dzieci, a teraz razem z nowym patrnerem wydaje je za mąż.
Nie sądziła, że może być jeszcze szczęśliwą, a jednak...
Cieszyć się należy, że ułożyła sobie życie, ale...
Obecny patner...Tadzio jest w kilka m-cy po rozwodzie, taką decyzje podjął i zostawił żonę Anię dla nowej partnerki.
Jak myślicie?
Czy budowanie szczęścia na cudzym nieszczęściu, to szczęsliwość?
Czy związek przetrwa do końca ich dni?

A w ogóle, to nie wiedziałam, gdzie umieścić temat...jesli ktoś znajdzie odpowiedniejsze miejsce, to proszę przenieść.
Nie porzuca sie szczęśliwej rodziny w której samemu jest się szczęśliwym..
W takim wypadku, jesli już to dochodzi do zdrad, wtedy unieszczęsliwia sie wszystkich wokół siebie, nie tylko drugą ukochaną osobę i siebie samego. Zdrady jednak maja to do siebie, że za bardzo krótka przyjemność i dla niektórych chyba chwilę szczęścia, płaci się długo i słono ;)
Istnieja również jednostki latami zyjące w dwóch związkach, dla szczęścia? wygody? nie wiem.
Ostatnio zmieniony 27 lis 2011, 13:34 przez victoria, łącznie zmieniany 1 raz.
... Kiedy nie masz nic do podarowania, ofiaruj uśmiech ....

Re: Radość czy smutek.

53
Na temat zdrady się już wielokrotnie wypowiadałem. I tu mam zdanie jak cały - albo zostawić oficjalnie albo starać się ratować związek.

ps. Chyba się pogubiłem i poczytam jeszcze raz, bo nie wiem czy zdradził czy po prostu oficjalnie z tamtą zakończył a wydawało mi się to drugie. Poza tym jestem ciekaw zdania całego co by było gdyby zdrada była zemstą za zdradę albo jakby skoki w bok robili za zgodą partnera/erki.

ps. 2
Liz, niedawno pisałaś, że nie oceniamy a to właśnie zrobił teraz cały - więc jak w końcu?
Ostatnio zmieniony 27 lis 2011, 14:25 przez Nebogipfel, łącznie zmieniany 2 razy.
Trzeba iść do przodu nie oglądając się za siebie.
ps. w Tym wpisie jest o alkoholu i seksie.

Re: Radość czy smutek.

54
Nie oceniam, piszę co myślę wogóle o takich ludziach.

Co myślę o zdradzie za zdradę? To samo, najpierw jedno jest ujem, potem drugie jest takim samym ujem.

Co myślę o otwartym związku? Zależy. Jeżeli jednej i drugiej osobie to odpowiada faktycznie, to o jakiej zdradzie mowa? Jeżeli jedna osoba zgadza się na to tylko dlatego, że chce dzięki temu zatrzymać przy sobie uja/ujkę, którą się mimo wszystko kocha, to myślę , że ten kto kocha ma bardzo źle w życiu i to na swoje życzenie :)

Sorry za te uje :)
Ostatnio zmieniony 27 lis 2011, 14:36 przez caly, łącznie zmieniany 1 raz.
przepisy kulinarne * parking okęcie * perswazja

Re: Radość czy smutek.

55
Andra pisze:mysle ze stojac przed jakimkolwiek wyborem w zyciu, warto zastanowic sie- wole skrzywdzic siebie, czy kogos. Krzywdzac innych, i tak uderzamy w siebie, wiec po co sprawiac dodatkowy bol komus? Za siebie odpowiadamy, a nigdy nie wiadomo jak cios zniesie ktos inny...czasem nie da sie tego ciosu uniknac, wiec przynajmniej nie krzywdzmy niepotrzebnie, bezmyslnie
Andruś...Twoja wypowiedź jest bardzo pouczająca.
Mając na uwadze post Twój o rozpatrzeniu i postepowaniu z różnych stron (Ani, Tadzia, Eli) jak również powyższym;
W tym kontekście powiedziałbym, ze lepiej skrzywdzić siebie, gdyby to miało przynieść może nie...szczęście, ale załóżmy tylko zadowolenie innych. Z pozycji Tadzia...wg mnie, gdyby dogadał się jak podkresla Ja!, to zadowolenie byłoby może nie aż takie "oh i ach" ze strony Ani/żony, ale dzieci zapewne tak. Często jest tak, ze to co nam się wydaje jako dobre dla dzieci, to dzieciom akurat wydaje się inaczej. Jeśli nie dogadał się i mieszka w innym pokoju w domu, kóry stworzył wraz z Anią/żoną, to nie jest wiadome o co chodzi, ale pewnie o kasę ja tak domniemam.
A z pozycji Eli co ja bym zrobiła...jak dowiedziałbym się, że ma żonę...to zwyczajnie zakończyłabym związek.
Moje cierpienie (przecięta nić miłości do ukochanego...Tadzia) jako Eli pewnie odbiłoby się na Tadeuszu, ale nie miałby on wyjścia i pozostałby z rodziną...dziećmi.
Gdybym była Anią, to ja jako ja...zamknęłabym się, a Tadziowi dała wolność, jednak warunkiem koniecznym byłoby zamieszkanie oddzielne...moje cierpienie byłoby tylko moim.
Ostatnio zmieniony 27 lis 2011, 17:23 przez Lizawieta, łącznie zmieniany 1 raz.
Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz. One przyjdą same. -Phil Bosmans-

Re: Radość czy smutek.

56
victoria pisze:Nie porzuca sie szczęśliwej rodziny w której samemu jest się szczęśliwym..
W takim wypadku, jesli już to dochodzi do zdrad, wtedy unieszczęsliwia sie wszystkich wokół siebie, nie tylko drugą ukochaną osobę i siebie samego. Zdrady jednak maja to do siebie, że za bardzo krótka przyjemność i dla niektórych chyba chwilę szczęścia, płaci się długo i słono ;)
Istnieja również jednostki latami zyjące w dwóch związkach, dla szczęścia? wygody? nie wiem.
Teoretycznie tak, ale jak opływa się i nabędzie w jakiejś sytuacji, tu w związku, to uważa się, że ze szczęściem jest się za pan brat i kosztuje się innych nazwę szczęsliwości (czyt. zdrad)
Tak...zdrada w związku formalnym bądź nie, ale pod jednym dachem, to zdrada kosztuje wiele...nie tylko cierpienie bliskich, ale podział majątku i awanturki na tym tle.

Jeśli jedna ze stron nie wie, że druga/współmał. prowadzi życie w innym związku, to jest jakaś patologia/choroba, a jesli wie i zgadza się, to też nazwac normalnością nie można.

Istnieją związki o których wspominasz: małżeństwo i kochanka lub kochanek, z tym jak wiadomo kochanka wie o żonie, ale żona nie wie o kochance, a facet kocha obie. Znam takie historie też. Kochanka godzi się być tą drugą, ale gdyby została zdradzona, to jak same o tym opowiadają nie darowałyby facetowi.
Jak to byłoby z pozycji faceta...nie mam pojęcia.

Viki, to wszystko dzieje się z miłości, a ja powiem: o kant dupy potłuc taką miłość.
Ludzie winni wiedzieć, gdzie jest prawdziwa miłośc i gdzie można ją ulokować, bo są ludźmi, a nie zwierzakami.
Ostatnio zmieniony 27 lis 2011, 17:38 przez Lizawieta, łącznie zmieniany 2 razy.
Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz. One przyjdą same. -Phil Bosmans-

Re: Radość czy smutek.

57
Nebogipfel pisze:Na temat zdrady się już wielokrotnie wypowiadałem. I tu mam zdanie jak cały - albo zostawić oficjalnie albo starać się ratować związek.

ps. Chyba się pogubiłem i poczytam jeszcze raz, bo nie wiem czy zdradził czy po prostu oficjalnie z tamtą zakończył a wydawało mi się to drugie. Poza tym jestem ciekaw zdania całego co by było gdyby zdrada była zemstą za zdradę albo jakby skoki w bok robili za zgodą partnera/erki.

ps. 2
Liz, niedawno pisałaś, że nie oceniamy a to właśnie zrobił teraz cały - więc jak w końcu?
No może gdzieś pisałeś...ja nie czytałam, bo nie czytam forum od deski do deski...a teraz mam jasność i znam Twoje zdanie. :zozol1:

Co do ps. to powtórne czytanie nic nie wniesie, bo ja sama nie wiem czy zdradził czy nie.
Nie wiem czy związek małżeński był w rozsypce, czy miał się dobrze.
Wiem, ze facet po pewnym czasie rozszedł się z Anią/żoną...jak powiedział Eli...że zrobił to dla niej.
czy zrobił to z miłości do Eli, czy dlatego, ze nie miał innego wyjścia, tego nie wiem...dlatego tu tak trochę gdybamy.

Nebo...dla mnie ocena, to postawienie diagnozy z argumentacją i dowodami tejże, natomiast wypowiadanie własnego zdania, co myslę, czy zrobiłabym w danej sytuacji nie jest oceną.
Nebo...nikt nie ocenia, ze zrobiło któreś z nich dobrze czy źle i dlaczego...tu zwyczajnie rozmawiamy o takiej sytuacji.
Ostatnio zmieniony 27 lis 2011, 17:50 przez Lizawieta, łącznie zmieniany 1 raz.
Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz. One przyjdą same. -Phil Bosmans-

Re: Radość czy smutek.

58
Jedno jest pewne i stwierdzone,że nigdy nie buduje się szczęścia na cudzym nieszczęściu.Tyle chodzi po świecie wolnych pań i panów,że lepiej nie zaczynać ani z mężatką,ani żonatym.Pozdrowionka!.
Ostatnio zmieniony 27 lis 2011, 18:40 przez gorczyca, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Radość czy smutek.

59
Lizawieta pisze:
Sailor pisze:Moim zdaniem takie wegetowanie, jak to doskonale określiłeś, nie jest w porządku ani względem siebie samego/samej ani osoby, z którą aktualnie się jest. Podtrzymuje się sztucznie związek, więzi w nim i siebie i drugą osobę- czy nie lepiej dać sobie nawzajem wolność?
Pewnie tak...wegetacja, to nic ciekawego, ale Sa w pracy wiekszość z nas wegetuje, bo musi zarabiać na życie.
Pewnie jak się nadaża sytuacja, to pracę zmieniamy, ale głos rozsądku każe nam siedzieć na dupie i pracować.
Aa, Twoje pytanie pozostaje to samo...czy nie lepiej dać sobie wolność?
W pracy zaleznośc od finansów, a w związku cos sobie ludzie obiecywali, kochali się, mają dzieci, które sa owocem miłości, opiekuja się i miłość przelewają na dzieci i raptem przychodzi "kryzys wieku średniego" i dupcia szaleje?
No to jest godne? lepiej dać sobie wolność?
Liz, ale ja napisałam, że chodzi mi o miłość, nie o chwilowe namiętności. Miłość nie ma uwagi ani na wiek ani na liczbę dzieci czy staż małżeński. Czasem bywa tak, że dopiero w dojrzałym wieku trafia się na swoją bratnią duszę i sama przyjaźń dla dobra rodzin wtedy niestety nie wystarczy, nagle pragnie się WSZYSTKIEGO, co związane z tą osobą. Nie można moim zdaniem wymagać od nikogo, by się poświęcał, mijał obojętnie osobę, która daje mu szczęście, która jest mu najbliższa na świecie dla zachowania pozorów przykładnego małżeństwa. I wierzę mimo wszystko, że ludzie potrafią odróżnić głębokie uczucie od instynktów czy huśtawek emocjonalnych.

Znam mężczyznę, który do śmierci żony żył z nią i jednocześnie z kochankę (z którą też miał dziecko) i wszystko wyszło na jaw dopiero po śmierci małżonki, jej córka stwierdziła wtedy, że "dobrze że mama tego nie dożyła" a ja myślę, że ta kobieta doskonale wiedziała, że coś jest nie tak pomiędzy nią a jej mężem, może obwiniała za to siebie, może doskonale wiedziała o tej drugiej. Jej śmierć "rozwiązała problem", ale jakie to straszne, że trzeba czekać na śmierć, kogoś z kim dzieli się życie, by móc rozpocząć inne, upragnione życie z kimś innym. Moim zdaniem nikt tutaj nie był szczęśliwy, więc po co takie toksyczne maskarady?
Drugi przykład to kobieta, rozwódka z trojgiem dorosłych dzieci, babcia czworga wnucząt, która dopiero przed pięćdziesiątką, odnalazła miłość swojego życia i rozkwitła jak nigdy :) Była zawsze dobrą matką, zadbaną atrakcyjną kobietą, ale z mężem chyba nic jej nie łączyło. Kilka lat po rozwodzie, poznała kogoś przez znajomych i teraz przeżywa swoją drugą młodość, choć zapewne gdyby mąż jej nie zostawił, nadal tkwiłaby u jego boku, bo ona mimo wszystko walczyła o to małżeństwo, teraz widzi, jak głupio się zachowywała, bo rozwód przyniósł jej szansę na odżycie, podczas gdy małżeństwo było marazmem.

Gorczyco, a spróbuj narzucić sobie, w kim możesz a w kim nie możesz się zakochać i zobacz, czy tak się da.
Gdyby to było takie proste, ten temat zapewne by nie powstał i nie rozmawialibyśmy tutaj teraz ;)
Ostatnio zmieniony 28 lis 2011, 12:25 przez Sailor, łącznie zmieniany 2 razy.
Każda cząstka elementarna w kosmosie ma swoją antycząstkę. Razem tworzą parę, są identyczne, ale się nie tolerują. Jeśli zanadto zbliżą się do siebie, ulegają zagładzie i zamieniają w światło.
Majgull Axelsson
ODPOWIEDZ

Wróć do „Nasze radości”

cron