Re: Wewnętrzne dziecko

31
Andra pisze:He he...powrot powiadasz...
Na ile mozliwy jest powrot do punktu z ktorego nie wyszlo sie?
w wymiarze wskazówek wszystko jest możliwe : powroty, łódki czy zakurzone lustra :)
Ostatnio zmieniony 27 gru 2010, 23:37 przez Sosan, łącznie zmieniany 1 raz.
Nothing ever happened or ever will. You have always been perfect Love and Peace.
What changes is not real and what is real cannot change.
You are that secret, that purity beyond change and description

~ Papaji

Re: Wewnętrzne dziecko

32
Jeżeli nie chce się wracać do okresu dzieciństwa;jeżeli było one koszmarem -to chcę być w tym odwróconym i szarym świecie i nie ma we mnie dziecka Ja musiałam szybko dorosnąć i wymazać z pamięci to co było złe w moim dzieciństwie Nie chcę wracać myślami do tych chwil.Pragnełam być kochana,śmiać się ,robić różne kawały,lecz los sprawił mi wiele niespodzianek ??Tak wychowałam swoje dzieci że przy każdej wizycie w domu wspominają ten okres z wielką radością i mimo upływu lat czuję że mają w sobie coś z dziecka Czego ja nie mogłam doznać, przekazałam to im i jestem z tego dumna bo wiem ,że mam w nich oparcie na starsze lata
Ostatnio zmieniony 29 gru 2010, 14:53 przez babka cukrowa, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Wewnętrzne dziecko

38
A co jeśli to wewnetrzne dziecko nie jest radosne? Jesli w dorosłym człowieku siedzi nieszczęśliwy, skrzywdzony kilkulatek? W jaki sposób wtedy "przytulić" ukoić to nasze wewnętrzne dziecko?
Ostatnio zmieniony 28 sie 2014, 23:16 przez victoria, łącznie zmieniany 1 raz.
... Kiedy nie masz nic do podarowania, ofiaruj uśmiech ....

Re: Wewnętrzne dziecko

40
Lunadari pisze:trzeba odnaleźć praprzyczynę nieradości i zaradzić jej jako dorosły.
co to znaczy zradzić ? czy da sie zmienić przeszłość ?
Ostatnio zmieniony 29 sie 2014, 12:26 przez Crows, łącznie zmieniany 1 raz.
:
:

..PHZ - poza horyzontem zdarzeń ..

Re: Wewnętrzne dziecko

41
Crows pisze:
Lunadari pisze:trzeba odnaleźć praprzyczynę nieradości i zaradzić jej jako dorosły.
co to znaczy zradzić ? czy da sie zmienić przeszłość ?
Nie da się :). Ale da się zmienić swój stosunek do przeszłości. Swoje jej postrzeganie. To, co jest traumą dla dziecka, dla dorosłego, bardziej świadomego człowieka, już nią nie musi być.

Właśnie ta zmiana w człowieku dziś, uzdrawia jego wczoraj i buduje lepsze jutro.
Ostatnio zmieniony 29 sie 2014, 13:17 przez Lidka, łącznie zmieniany 2 razy.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Wewnętrzne dziecko

42
czyli dać sobie radę z pasożytem psychicznym , nie jest to zawsze takie łatwe ,w praktycznym wymiarze , dla dziecka porzuconego przez rodziców i wychowywane w domu dziecka .
Ostatnio zmieniony 29 sie 2014, 14:16 przez Crows, łącznie zmieniany 1 raz.
:
:

..PHZ - poza horyzontem zdarzeń ..

Re: Wewnętrzne dziecko

43
Crows pisze:czyli dać sobie radę z pasożytem psychicznym , nie jest to zawsze takie łatwe ,w praktycznym wymiarze , dla dziecka porzuconego przez rodziców i wychowywane w domu dziecka .
Niewątpliwie nie jest to łatwe. Ale jak najbardziej możliwe. Życie stawia ludzi w bardzo trudnych sytuacjach, ale przecież sam wiesz, że to ma swój sens. Nie na darmo mówi się (o pieniądzach, ale to ma szersze zastosowanie): lekko przyszło, lekko poszło. To, co dostajemy ot tak, nie ma dla nas wartości.

To samo z życiem. Wydaje nam się, że ideałem jest życie łatwe, bez problemów. Ale, niestety, tak nie jest, jeśli ktoś ma takie 'łatwe' życie, już sam ten fakt jest problemem ;).

Im większe życiowe 'schody' pokonamy, tym większą wartość będą dla nas mieć, a życie tym większy sens. Więc i zmierzenie się z traumą porzuconego dziecka ma swoją potężną wartość. Żeby ją odkryć, trzeba się z tym zmierzyć, po prostu, a nie zrzucać winę za 'zmarnowane życie' na rodziców, los, bywa, że i Boga i tkwić w przeszłości i w swoim 'nieszczęściu'. Bo 'marnowanie życia' to akurat nie dana sytuacja, ale tkwienie w niej jak przyklejony...
Ostatnio zmieniony 29 sie 2014, 16:07 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Wewnętrzne dziecko

44
Crows pisze:co to znaczy zaradzić ? czy da sie zmienić przeszłość ?
nie ma takiej możliwości, nie mamy wehikułów czasu ;)

rozumiem to tak: pierwszym krokiem do zaradzenia powinno być zaakceptowanie tego co było (jako dorosły). i już.
drugim - przyznanie sobie prawa do świadomego przeżycia bólu z minionego okresu, bo tylko w ten sposób można go zneutralizować - trzeba wyciągnąć na światło dzienne i zmierzyć się z nim (jako dorosły). i już.
trzecim - zauważenie, że będąc pełnoletnią osobą dysponuje się prawem wyboru - żyję tu i teraz budując jutro lub lub żyję w przeszłości i tylko w niej się odnajduję. w y b ó r i już.

dziwna rzecz - z kilkuletnimi maluchami wystarczy rozmawiać podając proste (zrozumiałe dla nich) przykłady, by wlot akceptowały rzeczywistość.
z dorosłymi hodującymi w sobie skrzywdzone dziecko niewiele można zrobić, ponieważ właśnie poprzez możliwość prawa do wyboru dyktują sobie wybór taplania się w przeszłości. na własne życzenie zadają sobie ból emocjonalny, bo tylko z nim czują, że żyją.
gdyby zaproponować takiemu człowiekowi odebranie udręki pamięci wstecznej oraz pokazać mu, że mógłby żyć pełnią życia szczęśliwie, to to samo jak utracjuszowi podarować wygraną szóstkę w totolotka.
jeden i drugi stracą owe dary szybciej, niż zdążą zauważyć, że je dostali.
Ostatnio zmieniony 29 sie 2014, 22:30 przez Lunadari, łącznie zmieniany 1 raz.
"Kochamy się, bo ona tak samo mi się nie podoba jak ja jej, i nie ma nierówności."
Witek Gombrowicz

Re: Wewnętrzne dziecko

45
Crows pisze:czyli dać sobie radę z pasożytem psychicznym , nie jest to zawsze takie łatwe ,w praktycznym wymiarze , dla dziecka porzuconego przez rodziców i wychowywane w domu dziecka .
jedni z takowym pasożytem w przyszłości także porzucają własne potomstwo.
są też tacy, którzy porzucają pasożyta, by dla własnych pociech tworzyć doskonałe rodzicielstwo.

pytanie: dlaczego jedni mogą, a drudzy nie?
Ostatnio zmieniony 29 sie 2014, 22:34 przez Lunadari, łącznie zmieniany 1 raz.
"Kochamy się, bo ona tak samo mi się nie podoba jak ja jej, i nie ma nierówności."
Witek Gombrowicz

Re: Wewnętrzne dziecko

46
Lidka pisze:Im większe życiowe 'schody' pokonamy, tym większą wartość będą dla nas mieć, a życie tym większy sens. Więc i zmierzenie się z traumą porzuconego dziecka ma swoją potężną wartość. Żeby ją odkryć, trzeba się z tym zmierzyć, po prostu, a nie zrzucać winę za 'zmarnowane życie' na rodziców, los, bywa, że i Boga i tkwić w przeszłości i w swoim 'nieszczęściu'. Bo 'marnowanie życia' to akurat nie dana sytuacja, ale tkwienie w niej jak przyklejony...
:bravo:
Ostatnio zmieniony 29 sie 2014, 22:37 przez Lunadari, łącznie zmieniany 1 raz.
"Kochamy się, bo ona tak samo mi się nie podoba jak ja jej, i nie ma nierówności."
Witek Gombrowicz

Re: Wewnętrzne dziecko

49
victoria pisze:
Lunadari pisze:pytanie: dlaczego jedni mogą, a drudzy nie?
raczej jedni potrafią, a inni nie....
Ja myślę, że każdy potrafi, ale nie każdy chce. Tu się zgodzę z tym, co Lunadari napisała:
Lunadari pisze:z dorosłymi hodującymi w sobie skrzywdzone dziecko niewiele można zrobić, ponieważ właśnie poprzez możliwość prawa do wyboru dyktują sobie wybór taplania się w przeszłości. na własne życzenie zadają sobie ból emocjonalny, bo tylko z nim czują, że żyją.
Myślę też, że to chcenie bądź niechcenie ściśle związane jest ze świadomością danej osoby, choć nie ma tu żadnej ścisłej reguły. Ale chyba częściej się zdarza, że ktoś bardziej świadomy ma więcej odwagi i korzysta ze swojego rozumu, wiary i woli efektywniej.

Dana sytuacja (tu akurat porzucenie przez rodziców) jest dokładnie taka sama dla każdego człowieka, ale z wyboru skorzystania z niej w dorosłym życiu skorzysta ten, kto rzeczywiście chce to zmienić. O tych śmiało można powiedzieć, że potrafią.

Druga grupa to ci, którzy nie uświadamiają sobie, że mogą, potrafią, że wystarczy chcieć. Pozostają na pozycji 'ofiary'. Bo to nie wymaga od nich pracy. Tak zostali uwarunkowani i nie było to zależne od nich. I tak żyją, bo to jest łatwiejsze, po prostu. Życie ich skrzywdziło, więc wybierają (nieświadomie) rolę, jaką to życie im narzuciło: ofiary. Za wszystkie swoje niepowodzenia w dorosłym życiu obwiniają właśnie ten los. I oczekują, że to los sam z siebie rozwiąże ich problem.

Myślę, że dużą rolę w tym odgrywa religia (i nie, nie atakuje jej, stwierdzam fakt na podstawie tego, co widzę wokół siebie), która mówi o niesieniu swojego krzyża. Która sugeruje, że skoro Jezus go niósł i umarł za nas, my też tak powinniśmy, znosić ból i cierpienie w milczeniu i pokorze. Więc wielu z góry biernie poddaje się temu swojemu krzyżowi, rozumiejąc, że taki jego los, tej ofiary, bo Bóg to wynagrodzi...

Podczas gdy ten krzyż to coś, co ma nas motywować do aktywności, nie bierności. Do zmian w sobie, a nie do pielęgnowania traum w swoim życiu, tu - tego skrzywdzonego dziecka. Do uświadomienia sobie, że jest już dorosłym człowiekiem, a nie skrzywdzonym dzieckiem, że może przestać negować siebie i życie, a objąć miłością swoją dziecięcą nieświadomość. To właśnie prowadzi prostą drogą do zaakceptowania przeszłości i zbudowania swojego życia jakby od nowa, ale z dużo większą mocą i wartością.

Każdego w dzieciństwie 'naznacza' coś negatywnego. I to jest właśnie ten bodziec do życia, do rozwoju, do stawienia temu czoła. Życie nie służy temu, żeby ulegać negatywności i trwać w niej do końca, życie służy rozwojowi. Tylko od nas samych zależy, co wybierzemy. Jeśli zechcemy coś w sobie zmienić - będziemy potrafili to zrobić i zrobimy to. Jeśli nie - nie. To jest nasz i tylko nasz wybór, a nie 'taki los'...
Ostatnio zmieniony 30 sie 2014, 6:58 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Wewnętrzne dziecko

50
Jednak udowadniasz, że nie potrafi :D tylko o świadomych wyborach można mówić, że coś chce lub nie chce, a jeśli to są wybory nieświadome, to już nie ma mowy o chceniu :D
Ostatnio zmieniony 30 sie 2014, 7:56 przez victoria, łącznie zmieniany 1 raz.
... Kiedy nie masz nic do podarowania, ofiaruj uśmiech ....

Re: Wewnętrzne dziecko

51
victoria pisze:Jednak udowadniasz, że nie potrafi :D tylko o świadomych wyborach można mówić, że coś chce lub nie chce, a jeśli to są wybory nieświadome, to już nie ma mowy o chceniu :D
Victoria, no nie do końca tak jest, choć nie mogę zaprzeczyć temu, że ktoś nie potrafi... :). Bo chcenie jest 'poza świadomością', to wyraz naszej Istoty. Człowiek może je po prostu wyczuwać i iść za tym odczuciem, nie zdając sobie z tego sprawy. Wtedy idzie prostą drogą do uświadomienia sobie, że chce zmian, a jak chce - otwiera sobie sposoby, dzięki którym ich dokona.

Powiedz mi, kto świadomie i z upodobaniem będzie 'nurzał się' w negatywności?...

Spójrz na tych, co nie potrafią: chyba jest wśród nich niewielu, którzy świadomie nie chcą żadnych zmian, zdecydowana większość chce (bo przecież koszmarem jest żyć w traumie). Ale nie potrafi, bo nie uświadamia sobie, że to jest uwarunkowanie, na czym ono polega i co można zrobić, żeby je zmienić.

A za to jest świadomy, że to coś w nim nim rządzi, że to jest trudne i, być może, w wielu przypadkach, że to tak ma być (weź choćby ten 'krzyż'). I takim, z kolei, myśleniem (uwarunkowaniem), blokuje sobie możliwość zmian. A bywa też, że musi wręcz walczyć z tym chceniem, które wyraźnie 'całym sobą' czuje, bo jest przekonany, że to grzech...

Albo jest przekonany, że nie ma na to sił, że to jest silniejsze od niego...

Albo też 'zrzuca winę' za ten stan na cokolwiek, na rodziców, na życie, na Boga, na sytuację i automatycznie oczekuje, że to 'winny' powinien to 'naprawić', bo on jest tylko 'ofiarą'...

Tu co przypadek, to inne podejście, a jest ich cała gama.

Tak czy siak, człowiek świadomy czy nie, chcenie jest u podstawy. Dopiero to uczucie albo dojdzie do głosu dzięki uświadomieniu sobie paru spraw (bądź doprowadzi do uświadomienia sobie, że się chce zmian), albo zostanie 'przygniecione' niemożnością (uwierzeniem, że z takich czy innych powodów człowiek nie może tego zmienić).

Reasumując - owszem, śmiało można powiedzieć, że jedni potrafią, a inni nie. Ale jak wejdzie się trochę głębiej w to niepotrafienie - dojdzie się do przyczyny: nieświadomości, że każdy potrafi, byle by tylko chciał...

Nie 'z kapelusza' ludzie wzięli powiedzenie: CHCIEĆ TO MÓC, a z samego życia ;)
Ostatnio zmieniony 30 sie 2014, 9:00 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Wewnętrzne dziecko

52
Reasumując - owszem, śmiało można powiedzieć, że jedni potrafią, a inni nie. Ale jak wejdzie się trochę głębiej w to niepotrafienie - dojdzie się do przyczyny: nieświadomości, że każdy potrafi, byle by tylko chciał...
wielu by chciało byc zdrowymi , ale czy wszystko zależy tylko od chcenia tej jednostki ? możesz chciec miec spokój a tu na ciebie inni bomby zrzucaja :/
Ostatnio zmieniony 30 sie 2014, 9:12 przez Crows, łącznie zmieniany 1 raz.
:
:

..PHZ - poza horyzontem zdarzeń ..

Re: Wewnętrzne dziecko

53
Nie, Crows, nie wszystko zależy od chcenia jednostki. Ale chcenie jest u podstawy i wpływa na rozwiązanie problemu. Nawet jeśli inni bomby zrzucają :). Zmiana polega na zmianie podejścia do życia i postrzegania go, a nie na zmianie tego, co od nas nie jest zależne.
Ostatnio zmieniony 30 sie 2014, 9:24 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Wewnętrzne dziecko

55
Lunadari pisze:
Crows pisze:co to znaczy zaradzić ? czy da sie zmienić przeszłość ?
nie ma takiej możliwości, nie mamy wehikułów czasu ;)

rozumiem to tak: pierwszym krokiem do zaradzenia powinno być zaakceptowanie tego co było (jako dorosły). i już.
drugim - przyznanie sobie prawa do świadomego przeżycia bólu z minionego okresu, bo tylko w ten sposób można go zneutralizować - trzeba wyciągnąć na światło dzienne i zmierzyć się z nim (jako dorosły). i już.
trzecim - zauważenie, że będąc pełnoletnią osobą dysponuje się prawem wyboru - żyję tu i teraz budując jutro lub lub żyję w przeszłości i tylko w niej się odnajduję. w y b ó r i już.

dziwna rzecz - z kilkuletnimi maluchami wystarczy rozmawiać podając proste (zrozumiałe dla nich) przykłady, by wlot akceptowały rzeczywistość.
z dorosłymi hodującymi w sobie skrzywdzone dziecko niewiele można zrobić, ponieważ właśnie poprzez możliwość prawa do wyboru dyktują sobie wybór taplania się w przeszłości. na własne życzenie zadają sobie ból emocjonalny, bo tylko z nim czują, że żyją.
gdyby zaproponować takiemu człowiekowi odebranie udręki pamięci wstecznej oraz pokazać mu, że mógłby żyć pełnią życia szczęśliwie, to to samo jak utracjuszowi podarować wygraną szóstkę w totolotka.
jeden i drugi stracą owe dary szybciej, niż zdążą zauważyć, że je dostali.
Pamiętam, że jakieś 10-20 lat po II Wojnie Światowej, ludzie którzy ją przeżyli, powstańcy warszawscy wciąż żyli wspomnieniami o tamtych wydarzeniach. Na tym polegało "zarażanie śmiercią" przez tamto pokolenie, bo wspomnienia dotyczyły zazwyczaj niezwykle tragicznych, traumatycznych wspomnień.
W ten sposób jako dziecko nasiąknąłem czasem wojny i chodziłem bardzo długo z syndromem "człowieka - dziecka pod kulami" a jeszcze dłużej, pewnie do tej pory, z kompleksem człowieka - członka zaatakowanego przez wroga narodu, który ma identyfikować i zwalczać wroga.

Już nie jestem dzieckiem, jednak moje drogocenne dzieciątko w sobie umacniam i staram się sprawić by czuło się nie tylko bezpieczne, także by było i czuło się szczęśliwe. Jestem dorosły i mogę to zrobić, bo mam rozwiniętą wiedzę, umysł, umiejętności i możliwości. Dziecko tego nie ma, ono działa przede wszystkim na odczuciach. Właśnie dlatego wystarczy go przytulić i uspokoić, ze tamtej wojny nie ma, można się spokojnie bawić, a jeśli przyszłaby kolejna, będziemy się starać przydawać się na tej wojnie z naszym wiecznie młodym sercem, dojrzałym umysłem, świadomością, umiejętnościami i możliwościami.
To nie byłaby nasza wojna, bo my jesteśmy człowiekiem pokoju, więc jeśli mielibyśmy znaleźć się w polu teatru jej działań, to spróbujemy do tego podejść świadomie i bez niepotrzebnych emocji niosących cierpienie, trochę tak jakbyśmy ją potraktowali jak wojnę ołowianych żołnierzyków.


Człowiek na to zyskuje dorosłość, by znaleźć środki wyrazu odpowiednie dla wewnętrznego dziecka, by dziecku uświadomić, że jego strachy i cierpienia minęły, już ich nie ma, nie są potrzebne i śmiało można się z nimi pożegnać. Człowiek dorosły, który tego nie umiał zrobić i nie zrobił ma wciąż nierozwiązane problemy, a kolejne mu wchodzą pod nogi, by się nauczył z tym postępować, by łatwiej było mu wpaść na właściwe rozwiązania.
Ostatnio zmieniony 30 sie 2014, 10:31 przez maly_kwiatek, łącznie zmieniany 1 raz.
[img]https://zenforest.files.wordpress.com/2 ... .jpg?w=529[/img]

Re: Wewnętrzne dziecko

56
Crows pisze:ale czy wszystko zależy tylko od chcenia tej jednostki ? możesz chciec miec spokój a tu na ciebie inni bomby zrzucaja :/
od jednostki zależy, czy te bomby ją kaleczą.

istotne jest czy jednostka chce mieć spokój, bo wygodniejsze i łatwiejsze jest unikanie stawienia czoła problemowi i stale go odsuwa zamiast się zmierzyć
czy też
jednostka ze zrównoważonym spokojem podchodzi do dotyczących ją problemów, a to inni mają podobny problem.

w pierwszym przypadku bomby innych mają za zadanie bombardować tak długo, aż jednostka porzuci stan niechęci do rozwiązania problemu,
w drugim, jednostka powinna zapytać wprost bombardierów dlaczego to robią, co chcą uzyskać.
Ostatnio zmieniony 30 sie 2014, 10:56 przez Lunadari, łącznie zmieniany 1 raz.
"Kochamy się, bo ona tak samo mi się nie podoba jak ja jej, i nie ma nierówności."
Witek Gombrowicz

Re: Wewnętrzne dziecko

58
Crows pisze:teorie , teorie , snujecie je jak babki klozetowe oderwane od natury
napisz konkretnie w czym masz problem, bo jak dotąd rzucałeś jedynie zaczepne pytania, które ni mniej ni więcej pasują do złośliwego klienta babek klozetowych :P.
Ostatnio zmieniony 30 sie 2014, 12:56 przez Lunadari, łącznie zmieniany 1 raz.
"Kochamy się, bo ona tak samo mi się nie podoba jak ja jej, i nie ma nierówności."
Witek Gombrowicz

Re: Wewnętrzne dziecko

59
Crows pisze:teorie , teorie , snujecie je jak babki klozetowe oderwane od natury
A ja jakoś nie jestem oderwana od życia i od natury, wprost przeciwnie. A piszę z samego życia, a nie z 'klatki klozetu' :).

(rozumiem, że przez to porównanie chciałeś wykazać uwarunkowanie, które polega na zamknięciu się w jednym i teoretyzowaniu o życiu, którego się nie przeżywa).
Ostatnio zmieniony 30 sie 2014, 13:20 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka
ODPOWIEDZ

Wróć do „Nasze radości”

cron