Re: Odzwierciedlenie Nieba na Ziemi

1
Misiek cmentarzami mi sprawę przypomniał. Czy ma to na nas dzisiaj jakiś wpływ?
...To co jest najbardziej zaskakujące, gdy analizujemy osiągnięcia pradawnych kultur to niebywała wiedza astronomiczna, którą dysponowali ludzie przed tysiącami lat. Potrafiono przewidzieć wiele zjawisk astronomicznych. Wznoszono budowle, które ukierunkowywano dość precyzyjnie na wschody lub zachody Słońca w określonych dniach roku, na przykład na przesilenie letnie czy zimowe. Powstawały ogromne kamienne budowle, których wnętrze było oświetlane promienie Słońca tylko raz w roku zazwyczaj 21 grudnia bądź 21 czerwca. Naśladowano nawet układy gwiazd czy konstelacji. Widocznie już przed tysiącami lat zdawano sobie sprawę na Ziemię napływa z określonych rejonów Kosmosu promieniowanie, które można wychwycić i wzmocnić budując anteny odbiorcze w postaci kamiennych kręgów i innych obiektów megalitycznych. Wykorzystywano naturalne wzniesienia, usypywano sztuczne, ustawiano układy kamieni. W ten sposób naśladowano na Ziemi to co jest widoczne na niebie. Studiując tajemnice Krakowa i badając je dostępnymi mi metodami odkryłem zodiak krakowski. Najbardziej zainteresowała mnie jego część związana z Pasem Oriona i jego gwiazdami czczonymi przez ludzi niegdyś jako trzej królowie oraz leżącym na przedłużeniu tych gwiazd Syriuszem. Ale po kolei. Najpierw parę słów o Orionie. Jest on bezsprzecznie najpiękniejszym gwiazdozbiorem nieba zimowego. Ludy starożytnej Mezopotamii nazywały go Uru-anna (Światło Nieba). Później zaczęto w tym gwiazdozbiorze rozpoznawać postać myśliwego. Gwiazdozbiór łatwo rozpoznamy w południowej stronie nieba z jego charakterystycznym czworobokiem i trzema gwiazdami położonymi w linii ukośnej zwanymi Pasem Oriona. Pod pasem możemy odnaleźć Wielką Mgławicę Oriona, międzygwiazdowy obłok gazowo – pyłowy, w którym tworzą się nowe gwiazdy. Odkryłem związek między gwiazdami Pasa Oriona a układem trzech krakowskich kopców i wzniesień. Związek nie tylko optyczny, ale też energetyczny objawiający się występowaniem podobnego typu promieniowań. I tak Alnitak to odpowiednik kopca Esterki, Alnilam Wzgórza Wawelskiego a Mintaka kopca Krakusa. Natomiast Wielką Mgławicę Oriona tworzą kościoły Salwatora: Gontyna Św. Małgorzaty, Kościół Najświętszego Salwatora oraz klasztor i kościół Norbertanek.

Zodiak krakowski dopełnia co najmniej jeszcze jedna bardzo istotna gwiazda, która ma odpowiednik w okolicach Krakowa. Chodzi o Syriusza i Łysą Skałę, wzniesienie niedaleko Ojcowskiego Parku Narodowego pod Jerzmanowicami....

http://bialczynski.wordpress.com/tag/ko ... salwatora/
Ostatnio zmieniony 06 lis 2012, 22:41 przez victoria, łącznie zmieniany 1 raz.
... Kiedy nie masz nic do podarowania, ofiaruj uśmiech ....

Re: Odzwierciedlenie Nieba na Ziemi

2
Victoria powinnaś napisać, że zgodnie z informacjami zawartymi na stronie źródłowej jest to artykuł Leszka Mateli. :)

Fakt gość wykonał kawał dobrej roboty. Ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Radzę poczytać o Stonehege i zodiaku z Glastonbury.

http://forumzn.katalogi.pl/Glastonbury% ... t8188.html

http://megalit.republika.pl/tajemnic.htm
Ostatnio zmieniony 11 sty 2013, 6:14 przez Twardostoj, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Odzwierciedlenie Nieba na Ziemi

5
zależało tym którzy pochodzą z miejsca które wskazują na niebie. Przyjrzyj sie sumerom, wiedzieli że ziemia jest okrągła i krąży wokół słońca razem z 10 planetami, jak to mogli odkryć bez nowoczesnych lunet ? po co mieliby spoglądać w jeden punkt nieba skoro tych punktów jest miliardy ?
Szukaj informacji a znajdziesz o ile pozbędziesz sie "klapek konia"
Ostatnio zmieniony 11 sty 2013, 14:41 przez Ja?!, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Odzwierciedlenie Nieba na Ziemi

6
Stonhenge był przede wszystkim zorientowany na wschody i zachody Słońca w dni przesileń i równonocy. Natomiast jeśli chodzi o piramidy to zgodnie z mitologią Egipską. Syriusz i Orion były postrzegane jako kraina zmarłych i kraina Bogów. Żadne istoty nadprzyrodzone tutaj się nie kłaniają. Tylko i wyłącznie kult. Po za tym gdyby rzeczywiście Kosmici lądowali na ziemi by zostały jakieś niepodważalne naukowo ich ślady a takich nie ma. Natomiast jakiemuś opojowi po trzydniowym ciągu alkoholowym bym nie wierzył w jego spotkania "trzeciego stopnia".
Ostatnio zmieniony 11 sty 2013, 16:02 przez Twardostoj, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Odzwierciedlenie Nieba na Ziemi

7
WOJNA ATOMOWA SPRZED TYSIĘCY LAT
Mahabharata, poemat powstały 400 lat p.n.e. tak opisuje wojnę starożytnych imperiów:
"Rozżarzony słup dymów
i płomieni, jasny niczym
tysiąc słońc, powstał w całym swym splendorze. (...)
Ciała uległy spaleniu tak,
że stały się nierozpoznawalne. Włosy i paznokcie odpadły.
Naczynia pękały bez wyraźnej przyczyny, a ptaki stały się białe." Co nam to przypomina?

Spór między Indiami a Pakistanem o terytorium Kaszmiru trwa od 1947 roku. Wtedy właśnie Indie odzyskały niepodległość, a zarządzający Kaszmirem maharadża Gulab Singh zdecydował o przyłączeniu do nich swoich ziem. W grudniu 2001 roku Indie i Pakistan - po stoczeniu wcześniej już czterech wojen o sporny teren - znów stanęły na krawędzi zbrojnego konfliktu. Tym razem może się skończyć wielkim kataklizmem, bo obie armie dysponują bronią nuklearną.
Jeśli przywódcy obu państw się nie opamiętają, tereny dalekiej Azji staną w obliczu... drugiej w swojej historii wojny nuklearnej. Kronikę takiego konfliktu można już bowiem znaleźć w świętych pismach hinduskich, opisujących czasy sprzed około 10 tysięcy lat. Na istniejące na kontynencie indyjskim potężne imperium Ramy uderzyli wówczas mieszkańcy Atlantydy. Zażądali oni oddania w ich władanie dzisiejszego terytorium Kaszmiru, uznania swego zwierzchnictwa i składania corocznej daniny. W odpowiedzi na to kapłani hinduscy, przy pomocy nieznanych energii, powalili wszystkich wodzów atlantydzkiej armii. W odwecie, napastnicy użyli broni atomowej, obracając w proch całe imperium Ramy.
Najprawdopodobniej sami nie zdawali sobie do końca sprawy z siły, jaką wyzwolili, bowiem trzęsienia Ziemi wywołane przez ataki nuklearne zniszczyły w końcu także ich kontynent. Hinduskie podania wspominają też, że Atlantydzi w ten sam sposób zaatakowali imperia na terenie Afryki - pustyni Gobi, która w tamtych czasach była żyzną równiną. Oto co wyczytać można w tekstach Mahabharaty:

"Był to pojedynczy pocisk napełniony całą potęgą Wszechświata. Rozżarzony słup dymów i płomieni, jasny niczym tysiąc słońc, powstał w całym swym splendorze. (...) Ciała uległy spaleniu tak, że stały się nierozpoznawalne. Włosy i paznokcie odpadły. Naczynia pękały bez wyraźnej przyczyny, a ptaki stały się białe. Po kilku godzinach cała żywność była zarażona (...)."

W 1966 roku grupa archeologów pracujących w okolicy indyjskich miast Mohendżo Daro i Harappa natrafiła na szkielety rozrzucone na dużej powierzchni i ułożone tak, jakby spotkała je nagła śmierć. Nie ma na nich śladów ran i co najważniejsze - jak stwierdziły to pomiary - wykazują one wysoki poziom radiacji! Ponadto natrafiono tam na tysiące stopionych pod wpływem bardzo wysokiej temperatury brył "czarnych kamieni" i kawałków glinianych naczyń.
W Indiach odkryto jeszcze jedenaście starożytnych miast noszących ślady takich potężnych eksplozji. Gołym okiem widać, że poddane zostały działaniu wysokich temperatur. Masywne mury i fundamenty stopione są w jedną masę i dosłownie zeszklone. Warto dodać, że w pobliżu tych miast zdjęcia satelitarne nie wykazały jakiejkolwiek działalności wulkanicznej. Obszar wokół nich do dziś otacza pustynia, a przecież kiedyś, o czym świadczą wykopaliska, był to teren porosły bogatą roślinnością.
Śladem prehistorycznej wojny nuklearnej jest też krater Lonar, położony około 400 kilometrów od Bombaju. Ma idealnie kolisty kształt o średnicy 2154 metrów. W jego pobliżu nie odnaleziono śladów meteorytu, choć jest to jedyny krater uderzeniowy wyciśnięty w twardym bazalcie.
Widać też wokół niego ślady fali powietrza o bardzo wysokiej temperaturze i ciśnieniu przekraczającym 600 tysięcy atmosfer. Wobec tych faktów wielu naukowców, choć nie chce otwarcie dyskutować o możliwości prehistorycznej wojny atomowej, gotowych jest przyznać, że tego typu wydarzeń geologicznych i archeologicznych nie sposób wytłumaczyć za pomocą katastrof naturalnych. Tym bardziej że tego typu intrygujących śladów jest więcej i to nie tylko w Indiach.

Po eksplozji bomby atomowej na pustynnym poligonie w Nowym Meksyku ogromne połacie piasku zmieniły się w zielone szkło. Efekt ten dał sporo do myślenia archeologom pracującym w dolinie Eufratu. Natrafili oni bowiem na ślad kultury rolniczej sprzed 8 tysięcy lat: gdy zeszli głębiej, odkryli starszą od niej kulturę pasterską, jeszcze głębiej - ślady człowieka jaskiniowego, a jeszcze głębiej - grube warstwy piasku stopionego na... zielone szkło. Na coś takiego natknęli się jeszcze w dwóch rejonach Afryki.
Przyzwyczailiśmy się do tego, że Egipt to tylko tajemnica piramid. Mało kto wie, że tereny te kryją w sobie jeszcze jedną ogromną zagadkę. Natrafiła na nią po raz pierwszy - w 1932 roku - ekspedycja naukowa Egipskiego Towarzystwa Geologicznego, w okolicy płaskowyżu Saad, w południowo-zachodniej części Egiptu. Było to ciągnące się wiele kilometrów pole szkła zawierającego aż 98 procent czystego krzemu! Badający je geolog, Giles Wright, stwierdził, że jest to najczystsze szkło krzemowe, które może powstać tylko w przypadku oddziaływania temperatur towarzyszących wybuchom termojądrowym. Taki efekt mógłby też wywołać bardzo dużych rozmiarów meteoryt. Rzecz w tym jednak, iż w okolicy nie wykryto żadnego krateru, nawet w czasie badań tego terenu z Kosmosu, za pomocą fal ultradźwiękowych. Zeszklenie piasku mogłoby być także efektem wybuchu meteorytu nad powierzchnią Ziemi. W takim jednak przypadku cała okolica powinna być usiana jego szczątkami. Tymczasem w ciągu dwuletnich poszukiwań nie znaleziono niczego takiego.

Nie stwierdzono też efektów działalności wulkanicznej ani śladów upadku meteorów w okolicach pradawnych fortów szkockich. Ich megalityczne mury sprzed tysięcy lat stopione zostały na szkło przez działanie jakiejś dziwnej siły, która wytwarzała ogromne temperatury. Badający fakty angielscy chemicy obliczyli, że przetopienie potężnych kamieni w jedną szklistą masę mogło nastąpić tylko pod wpływem temperatury nie mniejszej niż 12000C.
Podobnie stopione mury miast odnaleziono też w Turcji, Chinach i Mongolii. Również na dnie Doliny Śmierci w Ameryce Północnej. Co jeszcze bardziej zaskakujące, wszystkie te obiekty pochodzą z tego samego okresu. Czyżby więc indyjskie manuskrypty mówiły prawdę? Że około dziesięciu tysięcy lat temu żyły na Ziemi cywilizacje, które stoczyły z sobą potężną wojnę atomową, niszcząc przy okazji same siebie?
Koronnym argumentem, że tak właśnie było, jest zdaniem badacza Michaela Sandersa biblijna historia losów Sodomy i Gomory oraz struktura biologiczno-mineralno-geologiczna Morza Martwego.
Katastrofa opisana w Biblii nie mogła mieć charakteru geologicznego, ponieważ wszelkie ruchy tektoniczne zakończyły się w tym rejonie 10 tysięcy lat temu, a w okolicach Morza Martwego nie znaleziono żadnych szczelin w płycie kontynentalnej.

Sanders pisze, że w czasie porządkowania Hiroszimy po ataku atomowym okazało się, iż całe połacie piaszczystej gleby zamieniły się samoczynnie w substancję przypominającą krzem z dużą zawartością soli. Związek ten tworzył bardzo twardą i stabilną skorupę.
Ten sam proces miał prawdopodobnie miejsce w rejonie Morza Martwego. To na skutek atomowego ataku na Sodomę i Gomorę uzyskało ono tak duże zasolenie. Ponadto widać wyraźnie, że występujące wokół niego słupy soli nie są zbudowane z czystego chlorku sodu, ale z pewnej jego odmiany przekształconej w wyniku atomowej eksplozji - na tyle trwałej, iż nie podlega erozji. Zwykła sól rozpuściłaby się bowiem po pierwszych ulewach. I najważniejsze. Badania geologów wykazały ostatnio, że gleba wokół Morza Martwego i Hiroszimy jest identycznie zmieniona. Obie one poddane zostały gwałtownej konwersji, która mogła zaistnieć tylko pod wpływem nagłego procesu rozszczepienia jądra atomowego.
Logika podpowiada, że jeśli dwa zdarzenia prowadzą do tych samych skutków, oba musiały zajść w tych samych warunkach. Czy można jeszcze coś dodać do tych faktów? Chyba to, że właśnie na terenie kontynentu indyjskiego, 10 tysięcy lat później, historia dramatycznie zaczyna się powtarzać. I Pakistan, i Indie, mając w swych arsenałach po kilkadziesiąt pocisków atomowych, są w stanie swoją wojną - znów dotyczącą Kaszmiru - "zarazić" cały świat.

Czyżby ludzkość ponownie miała stanąć na krawędzi istnienia?

Jerzy Gracz


Tzw. bitwa tarakamaja to jeden z istotniejszych wątków indyjskiego eposu. Opowiada on o wielkiej wojnie, jaka toczyła się pomiędzy bogami światła, a asurami, którą to nazwą w mitologii hinduskiej określa się demony. Walka toczyła się na całej planecie: na lądzie, w morzu i w powietrzu. Na początku pojedynek toczyli: Wirta - przywódca asurów i bóg nieba - Indra. Później nastąpiła eskalacja konfliktu. Na Ziemię przyleciał bóg ognia - Agni w towarzystwie 33 innych bogów zmuszając demony do ucieczki w głąb mórz. Do zwycięstwa było jednak daleko.

Mahabharata przekazuje nam historię Ardżuny i Kryszny, którzy przed czekająca ich walką poprosili Siwę-Paśupati i Durgę, aby Ci udostępnili im 'magiczną' broń. I w ten sposób do toczącej się na Ziemi walki włączono broń ostateczną - pociski nuklearne. Z ich to wykorzystaniem Ardżuna potrafił likwidować całe miasta, które 'znikały' w białej chmurze powstałej po eksplozji. Mając na uwadze wcześniejsze opisy, nie wątpię, że unicestwienie całych miast leżało w zasięgu boskich możliwości.

Ardżuna uzyskawszy najwspanialszą z możliwych broni wyruszył na rozkaz Indry do walki z demonami, którzy w podmorskich twierdzach zgromadzili 30 milionów żołnierzy! Pan niebios przekazał Ardżunie swój latający pojazd, który mógł również poruszać się pod wodą, a także najlepszego pilota o imieniu Matali. Doszło do zaciekłego starcia, które przybrało postać globalnej katastrofy. Asurowie chcieli sprowadzić na świat potop, ale niszczycielski atak Ardżuny 'wysuszył' wodę i unicestwił siły demonów. Tryumfator wkroczył do siedzib pokonanych.

W innym miejscu eposu odnajdujemy jeszcze bardziej 'fantastyczną' historię. Ardżuna zaatakował kosmiczne miasto krążące, jak się zdaje na okołoziemskiej orbicie. Kosmiczna stacja została zepchnięta z orbity tak, że omal nie spadła na Ziemię, a następnie została rozerwana na strzępy przez śmiercionośny pocisk odpalony przez Ardżunę. Totalne zwycięstwo.
http://docs8.chomikuj.pl/1270443604,PL, ... CY-LAT.rtf
http://herkimer.blog.onet.pl/2010/01/18 ... pokalipsy/
Ostatnio zmieniony 11 sty 2013, 16:30 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Odzwierciedlenie Nieba na Ziemi

8
Wiedza wedyjska i kosmologia
Starożytna kultura Indii nie posiada sobie równych, rzadko zdarza się bowiem możliwość studiowania tak wielu starych traktatów, zapisków i objaśnień, jak właśnie dzięki dziedzictwu Bharatu.

Bhagavata Purana, Ramajana, Mahabharata to najważniejsze dzieła całej kultury i tradycji wedyjskiej, a do głównych Wed zaliczamy: Rig, Yajur, Sama oraz Atharva.
Wiele tekstów wedyjskich otwarcie wspomina i opisuje różnorakie istoty, rasy i planety, a także zawiera opisy wielkiej liczby tajemniczych pojazdów latających, wiman, technik sterowania nimi oraz walk na niebie.

Purany (z sanskr. purana znaczy ‘dawna opowieść’), uznawane są za teksty święte; stanowią swoiste encyklopedie hinduizmu; zawierają m.in. genealogie rodów królewskich, legendy i mity (kosmogoniczne itp.), opisy świętych miejsc itp.; dzielą się na wielkie (których jest 18) i poboczne; najważniejsze to: Bhagavatapurana, Markandejapurana, Padmapurana i Wisznupurana.

Purany wspominają o 400 tyś. ras istot humanoidalnych, jakie mają zamieszkiwać różne planety a także wymieniają liczbę 8 milionów form życia, w tym roślin i zwierząt. Wiele z istot jakie opisują Wedy posiada moce siddhi, które także dla ludzi żyjących na ziemi są dostępne. Wśród tych mocy możemy wyróżnić m.in. porozumiewanie się za pomocą umysłu (telepatia), zdolność do lewitacji i jej przeciwieństwo tj. zdolność do wytwarzania ogromnego ciężaru, moc podróży do wielowymiarowych rejonów bytu, zdolność do przemieszczania rzeczy poprzez eter, bez ograniczeń ze strony przeszkód fizycznych, także zdolność do przenoszenia ciała w odległe miejsca poprzez samo działanie umysłu (teleportacja, bilokacja, inne), niewidzialność, kontrola hipnotyczna na odległość.

Wiele ras jakie wymieniają teksty wedyjskie żyje, przebywa na planetach, położonych w równoległych, wyżej wymiarowych rejonach zarówno wewnątrz samej Ziemi jak i na jej powierzchni oraz w jej sąsiedztwie. Także wiele ras zamieszkujących te rejony współpracuje ze sobą, np. Siddhowie, Ćaranowie, Uragowie, Guhyakowie i Vidyadharowie, mimo że dzieli je wiele różnic zarówno psychicznych jak i w wyglądzie.

Gatunki istot jakie wymieniają Wedy cechuje spora rozpiętość w długości ich życia, wynosi ona np. 10 tyś. lat ziemskich, 5 tyś. lat, a dewowie, boskie istoty zamieszkujące jedne z najwyższych lok (płaszczyzn), żyją i nawet kilkaset milionów lat.

Wedy przedstawiają prawdę, iż wszystkie żywe istoty posiadają duszę, zwana atmą lub dźiwatmą, zamieszkującą ciało fizyczne. Dalej wierzy się wg przekazów Wed, iż dusza i ciało subtelne mogą transmigrować z ciała do ciała oraz czasowo przebywać poza ciałem cielesnym. Po osiągnięciu najwyższego poziomu świadomości dusza wyzwolona ze świata materialnego i dwoistości materii przenosi się do świata astralnego i potem przyczynowego, gdzie osiąga jednak poza nim, całkowite zespolenie z Absolutem.

Wedyjska hierarchia kosmiczna opisuje gradację wyższych układów planetarnych, ale nie są one dostępne dla mieszkańców układów niższych. I tak zgodnie z tym podziałem, Brahma ma zamieszkiwać najwyższy układ, spośród wszelkich materialnych układów, tj. Brahmalokę. Poniżej Brahmaloki leżą Tapoloki, Janaliki i Maharloki, które zamieszkują mędrcy.

Niżej tych układów znajduje się poziom Svargaloki, zamieszkiwany przez Devy. Są to istoty o silnej hierarchii wojskowej, i nie wykluczone, iż mogą się angażować w ziemskie działania. Jednak ani Devowie ani mędrcy nie angażują się bezpośrednio w życie podległych sobie istot lecz czuwają nad większym rozwojem duchowym w sposób ewolucyjny.

Nad tą całą kosmiczną hierarchią stoi Najwyższa Istota, utożsamiana z Bogiem, Absolutem, będąca najwyższym uosobieniem tego co duchowe. Jest on Paramatmą i zarazem znajduje się w sercu każdego człowieka jako dźiwatma. Bywa też tak, jak uznaje to literatura wedyjska, iż Najwyższa Osoba Boga zstępuje na Ziemię jako Awatar.

Wiele istot z wymienionych płaszczyzn bytu różnorako żyje i posiada różny światopogląd. Są takie cywilizacje czy rasy, które posiadają naturę egocentryczną (są to rasy nacelowane na służenie sobie), bez poświęcania swego życia Najwyższej Istocie. Żyją w wielkim przepychu. Są też rasy skierowane na pomoc i wychwalanie Boga, a inne wykazują z kolei cechy agresywne.
Wiele z tych istot wyposażonych jest w różne wspomniane wcześniej moce, jak choćby moc lewitacji. Owa laghima-siddhi umożliwia przezwyciężenie siły nieważkości, a literatura wedyjska wspomina wiele istot ją wykorzystujących. Są to zarówno Devy jak i inne rasy humanoidalne, wywodzące się zarówno z Brahmaloki aż na Svargaloce kończąc. Muszą być zaawansowani w rozwoju duchowym chcąc wykorzystywać takie zdolności, które na naszej planecie ukazywali czasem wielcy jogini. Jak powiada sam Awatar Kryszna, istnieje on wewnątrz wszystkiego, jest zatem esencją składników atomowych pierwiastków materialnych, a ten kto przywiązuje swój umysł do Jego Formy może uzyskać doskonałość zwaną laghima, dzięki której urzeczywistnia subtelną, atomową substancję czasu.
Czyli Kryszna daje nam tutaj wskazówkę, iż nieważkość wiąże się z czasem? A czym jest czas? Może czas jest po prostu upływem świadomości?

Obok tych rzeczy związanych z mocami psychicznymi istot, wedyjska literatura powiada sporo o wimanach. Dzieli je na dwie kategorie: 1) pojazdy stworzone przez człowieka, o kształtach przypominających samoloty, 2) dziwne obiekty o nieopływowej konstrukcji, zazwyczaj nie wytwarzane przez ludzi.
Ta druga kategoria posiada wiele cech jakie mogą odpowiadać dzisiejszym obserwacjom UFO.
Najbardziej bodaj znanym latającym pojazdem opiewanym w hinduskich mitach jest Puszpaka, napowietrzny rydwan boga dostatku Kubery, który dostał się w ręce niegodziwego Rawany. W nim to Rawana uprowadził małżonkę awatara (zstąpienia Boga) Ramy, przez co doprowadził do katastrofy całe swoje demoniczne plemię rakszasów z Lanki. Losy Ramy i zagłada rakszasów stanowią przewodni nurt słynnego eposu Ramajana, gdzie wimana została przedstawiona jako latający cylinder o dwóch pokładach z iluminatorami i kopułą. Poruszała się z prędkością wiatru wydając melodyjny odgłos. Oto fragment z tej epopeji: Pojazd Puszpaka, przypominający Słońce i należący do mojego brata, został sprowadzony przez potężnego Rawanę; ten doskonały powietrzny pojazd mogący wszędzie polecieć na życzenie ... ten pojazd podobny do jasnej chmury na niebie ... I wtedy król [Rama do niego] wsiadł, a doskonały pojazd na polecenie Raghiry wzniósł się wysoko w niebo.

Inny wielki epos starohinduski Mahabharata podaje, że asura imieniem Maja posiadał wimanę mierzącą w obwodzie 12 łokci i wyposażoną w cztery mocne koła. W innym miejscu przedstawia ona Krisznę (następnego awatara po Ramie) goniącego po niebie swego wroga Salwę. Gdy wimana Salwy, Saubha, staje się niewidzialna, Kriszna natychmiast wysyła specjalny pocisk, który dosięga celu lecąc według głosu.

A tak napisano o konstruowaniu wimany w sanskryckim tekście Samarangana Sutradhara: Korpus wimany musi być mocny i wytrzymały, niczym wielki ptak z lekkiego materiału. Wewnątrz należy umieścić silnik rtęciowy z żelaznym aparatem grzewczym pod spodem. Dzięki mocy uśpionej w rtęci, która wprawia napędowy wir powietrza w ruch, siedzący wewnątrz człowiek może przelatywać niebem wielkie odległości. Ruchy wimany są tego rodzaju, że może ona wznosić się pionowo i pionowo opadać, a pochylona może poruszać się do przodu i do tyłu. Dzięki tym maszynom ludzie mogą latać w powietrzu, a istoty niebiańskie mogą przybywać na ziemię. W 230 strofach tego traktatu omówiono konstrukcje wiman, startowanie, lot na tysiące kilometrów, zwykłe i awaryjne lądowanie a nawet możliwe kolizje z ptakami. Są tam informacje o pilotażu, zalecane środki ostrożności przy długich lotach, ochrona statków przed burzami i piorunami i instrukcje jak przejść na napęd ,,energią słoneczną" z energii typowej (antygrawitacyjnej?).

Bardzo szczegółowym opisem wiman jest Vimaniikaa Shastra, a o jej pochodzeniu nie wiemy nic pewnego. Są bowiem poglądy, iż nie jest to starożytny, hinduski tekst lecz Vimanika miała być spisana na początku XX wieku, za pomocą channelingu (pisma automatycznego). Medium spisującym był Pandit Subbaraya Sastry, który 1 sierpnia 1918 r. zaczął dyktować Vaimanikę panu Venkatachali Sarmie. Dzieło w całości spisano w 23 zeszytach do 23 sierpnia 1923 r. Sporządzono także kilka rysunków wiman. Wg Sastry, Vimanika stanowi tylko fragment traktatu Yantra-sarvasva (Encyklopedii maszyn mędrca Maharisziego Bharadvayi). Ta encyklopedia nie istnieje w postaci fizycznej, lecz jej zapis cały czas jest zachowany w kronice Akaszy, i stamtąd właśnie odczytano zapisy dotyczące Vimaniki. Tam zawarto różne opisy zachowań statków, takich jak np. zygzakowate ich ruchy, znikanie, podglądanie wnętrza statków innych istot, zmieniania kształtu statku i wielu innych.

Obok Vimanikii także Bhagawata Purana, Mahabharata i Ramayana zawierają opisy pojazdów latających oraz istot człekopodobnych, kierujących tymi pojazdami. Wimanami posługiwali się raczej Devowie i Upadevowie niż ludzie. Obok wiman, zarówno olbrzymich jak i mniejszych, zaprojektowanych tylko dla jednego pasażera znamy opisy latających miast, poruszających się w przestrzeni kosmicznej, niemal samowystarczalnych. Były one bardzo bogato zdobione, a na ich powierzchni zgromadzono wiele skarbów, były przestronne, znajdowały się tam także zwierzęta, a wokół samych tych miast krążyły świecące wimany. Latające miasta były nie tylko siedzibami przywódców ras ale i ośrodkami administracyjnymi (np. sławne latające miasto ze złota- Hiranyapura). Wimany zaś jarzą się jasnym światłem lub też są ogniste.

A.C. Bhaktivedanta Swami Prabhupada w swym komentarzu do Bhagavata Purany podał trzy metody poruszania się w przestrzeni kosmicznej:

1. ka-pota-vayu, czyli dotyczy ona mechanicznych statków kosmicznych i polega na pokonywaniu eteru (budulec czasoprzestrzeni) przez statek kosmiczny,
2. aakaaśa-patana, a zatem samolot, który potrafi lecieć z prędkością umysłu. Taki samolot potrafi nas przenieść dokądkolwiek z niesamowitą prędkością myśli; niektóre wimany także wykorzystują moc umysłu, są także napędzane mantrami, tak jak niektóre pociski, jakie mogły wystrzeliwać. Eter stanowi tutaj także pole działania subtelnego umysłu, gdyż nazwa aakaaśa patana znaczy dosłownie latanie w eterze,
3. vaikuntha, oznacza całkowicie duchowy sposób podróżowania, gdyż w świecie vaikuntha wszystko, co istnieje, jest promienne i świadome, tutaj występują czysto duchowe wimany, porównywane do łabędzi, poruszają się one mocą czystej świadomości.

W literaturze wedyjskiej nie ma wątpliwości, iż wierzono w możliwość podróży na inne planety, postrzeganej zarówno jako podróż na inne układy gwiezdne, do wyższych wymiarów lub do innych wymiarów, innych niż ziemski, układ planetarny. Wewnątrz Ziemi, na jej powierzchni i wokół niej znajdować się mają inne wszechświaty, zamieszkałe rejony wyżej wymiarowe (czyżby zatem złożone z bardziej subtelnych drgań i wibracji niż nasz ziemski poziom?). Wyróżnia się tutaj 14 lok, czyli światów lub planet (układów planetarnych); 7 lok niższych i 7 lok wyższych.
Takie ośrodki jak Słońce, Księżyc oraz planety: Merkury, Wenus, Mars, Jowisz i Saturn są zamieszkałe a istoty je zamieszkujące posiadają odpowiednie ciała, przystosowane do warunków panujących na poszczególnych planetach. Nie ma informacji co do życia na innych planetach naszego układu słonecznego takich jak np. Pluton czy Uran.

Warto też jeszcze wspomnieć o znanym z Mahabharaty sposobie Devów i Asurów (demonów) polegającym na tym, iż mogą oni rodzić się na Ziemi w celu spełnienia określonej misji. Ma to także swe nawiązanie do odnotowywanych obecnie i coraz bardziej popularnych stwierdzeń o przypadkach tzw. walk-ins, czyli o sytuacji, w których istoty z innych planet lub poziomów, celem wypełnienia jakiejś misji czy zadania, reinkarnują się w konkretnym ciele ludzkim. Dusze takie mogą opanowywać także ciała, poprzez usunięcie dusz, pierwotnie w nich przebywających (wtedy można określić je mianem intruza, a zachowanie to przypisać demonom czyli asurom).
Aby lepiej to zrozumieć warto też jest przytoczyć przypadek słynnego świętego Srinivasa Acaryi, który swego czasu medytował o Panu Krisznie w postaci Pana Caitanyi. W tej głębokiej medytacji Srinivasa zawiesił Panu Caitanyi girlandę kwiatów. Zadowoliło to Pana Krisznę, i sam zdjął te girlandę z własnej szyi i zawiesił ją na szyi wyznawcy. Kiedy to uczynił medytacja się zakończyła lecz girlanda zawieszona była nadal na szyi Srinivasa!!! Zatem w momencie transu (głębokiej medytacji) przebywając w zupełnie innej rzeczywistości, umysł Srinivasy przepojony głęboką czcią duchową, uzewnętrznił girlandę, z subtelnej sfery do czysto materialnej.

Jak by nie patrzeć na te opisy niesamowitych sytuacji, jakie wykraczają poza nasze zdroworozsądkowe, materialne ramy postrzegania, nie ma wątpliwości, iż obcujemy poprzez spuściznę Indii z rewelacyjnymi zdarzeniami, nawet jeżeli wciąż jeszcze niektórzy postrzegają je jako typowo mitologiczne i naznaczone nutą fantazji.http://www.pinfo.pl/Unknown/64.print.aspx

Opracowanie: Jakub Jasiński
www.npn.ehost.pl

http://docs6.chomikuj.pl/968685736,PL,0 ... ologia.rtf
Ostatnio zmieniony 11 sty 2013, 16:32 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Odzwierciedlenie Nieba na Ziemi

10
fakt, do dzisiaj w afganistanie jest miasto mohendzo daro które jest uważane za sodome i gomore - są tam ślady promieniotwórczości większej niż obecna w hiroszimie po wybuchu bomby atomowej. Czyli w hiroszimie wybuchła bardzo słabiutka bombka w porównaniu z tą z sodomy i gomory
[youtube][/youtube]
To, że szkliwo na tych murach było pokryte pęcherzami, mówi nam o tym, że mury nie tylko się topiły, ale także wyparowywały! Temperatura musiała więc przekraczać 5000 stopni Celsjusza. Taką temperaturę można uzyskać na wolnym powietrzu tylko i wyłącznie przy wybuchach atomowych. W ruinach domów archeolodzy odnaleźli zbrylone, stopione garnki gliniane, a ludzkie szczątki, które jakimś cudem się zachowały, nawet teraz promieniują pięćdziesiąt razy mocniej niż szczątki ludzi z Hiroszimy. Wszystko wokół dawnego miasta Mohendżo Daro nadal promieniuje 20 razy silniej niż inne miejsca na świecie.
http://www.paranormalne.pl/topic/22510- ... -kosmitow/
Ostatnio zmieniony 12 sty 2013, 2:45 przez Ja?!, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Odzwierciedlenie Nieba na Ziemi

11
15.25
Jogin, który chce oddawać się przyjemnościom w ogrodach półbogów
powinien medytować o oczyszczonej sile dobroci znajdującej się we Mnie
i wtedy niebiańskie kobiety stworzone z siły dobroci pojawią się przed nim

unosząc się w samolotach.

Śrimad Bhagawatam Księga 11
Ostatnio zmieniony 12 sty 2013, 9:32 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wiara”

cron