,,Zgodnie z tradycją, pies jest bity na śmierć, w celu uczynienia mięsa bardziej delikatnym: im więcej adrenaliny krąży po ciele, tym lepszy smak mięsa. Regularnie widzimy psy umierające powoli, na oczach innych psów: pies zostaje ogłuszony, ale nie na tyle, by tracił przytomność – budzi się, całkowicie zdezorientowany i próbuje wstać, ślizga się na krwi rzeźni, gdzie chwiejąc się stoją inne psy, dostaje kolejny cios w nos, siada i zaczyna skomleć żałośnie, zastanawiając się, co się dzieje, z nosa i pyska płynie mu krew i śluz – powiedziano nam, że chodzi o to, aby w chwili śmierci, serce psa biło bardzo szybko, aby szybko się wykrwawił. To potworne."
http://www.animalfreedom.org/polska/inf ... miesa.html
,,Dominika: Wbrew opiniom, dania z psa w Wietnamie nie należą do bardzo popularnych, na południu i w środkowej części kraju w ogóle ich nie widziałam, dopiero na północy, zwłaszcza w stolicy- Hanoi zdaje się to być danie ogólnodostępne i dość często spożywane. Mięso z psa jest sprzedawane na targach lub można zamówić już gotowe danie w restauracjach. Warto dodać, że jest to rarytas i jedno z najdroższych mięs, można je kupić tylko w dobrych restauracjach. Nie sprzedaje się go na ulicy, w barach na chodnikach itd. Psy są najpierw smażone w całości (jest to specjalnie hodowana rasa psów- wbrew krążącym legendom w Wietnamie nie poluje się na psy na ulicach; Wietnamczycy także są właścicielami psów, jako zwierząt domowych), a następnie przewożone (także w całości) do restauracji lub na targowiska. Takie w całości usmażone psy „zdobią” często witrynę restauracji lub są wyłożone przy wejściu do niej.
Danie, które my zamówiliśmy składało się z mięsa pokrojonego w kostkę i podsmażonego z przyprawami, podane było z absolutnie ohydnym szaro-brązowym sosem, którego nie byliśmy w stanie zjeść. Spróbowałam tylko kilku kawałków- muszę przyznać, że jest całkiem niezłe w smaku, ciężko je jednak porównać do innego rodzaju mięsa- najbliżej mu chyba do czegoś pomiędzy wieprzowiną, a wołowiną.
Być może sposób i lekkość, z jaką opisuję to przeżycie wzbudzi w niektórych osobach negatywne emocje, jednak uważam, że nie ma większego znaczenia, czy je się zabitego wcześniej królika, małą owieczkę, świnię czy psa. Wszystkich tych zwierząt jest mi szkoda tak samo, dlatego rzadko jadam mięso w ogóle."
http://www.panifotografgotuje.eu/ciekaw ... e-kotlety/
Czy ktoś z was był w rzeźni?
Ogłaszam dzisiaj dzień bezmięsny.
Mile widziane lojalki choćby na dzię.
Łosiu smutny