Pierwsze, jeśli nie byłaby to totalna anarchia...
Jechałam dzisiaj tramwajem Pesy, coś koło 50 m długości, trzy przeguby to tak jakby cztery wagony i w tym tramwaju jechała sobie rodzina romska, dwójka dzieci w wieku ok 7 lat chłopiec, może 8 dziewczynka. Córcia biegała po całym tramwaju, tłoku o dziwo nie było, wskakiwała na miejsca na bagaż, wieszała się na uchwytach i takie tam, natomiast syn upatrzył sobie siedzącego tatusia i robił co mógł, żeby go znokautować, wrzeszcząc przy tym niemiłosiernie, wskakiwał mu na ramiona, zrzucał czapkę, ciągnął za włosy, siedząc mu na karku, próbował wbić palce w oczy, nos czy usta, tatuś tylko zakrywał twarz dłońmi. O dziwo nikt nie zwrócił uwagi, nikt nie komentował, ja zresztą też
byłam raczej zaciekawiona, ile tata wytrzyma, jak zareaguje, jeśli małemu uda się wsadzić palec w oko. Niestety nie udało się, po kilkunastu przystankach rodzinka wysiadła.
A Wy, reagowalibyście w takiej sytuacji?