4
autor: Lidka
Ja myślę, że w filmie wszystko się liczy i stanowi o wartości: od scenariusza, poprzez reżyserię, muzykę po grę aktorów. I dopiero całość będzie ta wartością, która nas albo przyciągnie, albo wręcz przeciwnie. Czasami jeden element jest spieprzony i wtedy nic już nie nadrobi jednego 'błędu", nawet dobra gra aktorska...
Czemu lubimy oglądać filmy? Ja myślę, że jest to okazja, żeby przenieść się w inną rzeczywistość na czas oglądania. Człowiek raczej nie zdaje sobie sprawy z tego, że jak się pogrążą w jakąś fabułę (to dotyczy też czytania książek i w ogóle każdego zajęcia, które jest w stanie nas pochłonąć mentalnie), dosłownie "odpływa" z rzeczywistości swojego życia. Przestaje być sobą w sensie, że zapomina o sobie. Ale jest sobą, gdyż wzbudza w sobie najbardziej autentyczne uczucia. Po filmie (lekturze, pracy) wraca do swojej rzeczywistości i w jego głowie ma miejsce swego rodzaju analiza, to są te przemyślenia, dzięki którym jesteśmy w stanie określić samego siebie, nasz punkt widzenia na dany problem. I jeśli nie przesadza się z oglądaniem filmów, człowiek może wiele zyskać dzięki nim.
Problem się robi, gdy człowiek zaczyna oglądać po to, żeby "zapomnieć" swoje problemy, "uciec" od swojej rzeczywistości. To nie jest "zdrowe", niestety... Znam wiele osób, które żyją od jednego bzdurnego filmu do drugiego, wolą przeżywać wyimaginowane życie bohaterów niż swoje własne... A ich życie jest jakieś takie...puste? Nudne? Ja osobiście nie znam pojęcia "nuda", tylko teoretycznie, w praktyce to po prostu marnowanie czasu, wpędzanie się w negatywność, wegetacja, nie życie. Na własne życzenie, rzecz jasna.
Problemem jest jeszcze, jakie filmy oglądamy. Cokolwiek się kręci, ma za plecami wypisane "business", czyli kasa. Robi się takie filmy, jakie mają "oglądalność", czyli jakie przyciągną najwięcej widzów i najwięcej kasy. I co to jest? Agresja, głupoty, mnóstwo typu "zabili go i uciekł", zero wartości... A ilu jest takich, którzy oglądają wszystko, jak leci, podniecają się krwawymi (i nierealnymi) scenami dla samych scen? Ile dzieci to ogląda? Nastolatków? Na jakie społeczeństwo oni mogą wyrosnąć? Dużo pytań bez odpowiedzi.
(i tu przychodzi mi na myśl jeden z tematów na mojej maturze z polskiego: rozwinąć frazę (i coś tam)....upsss....zapomniałam, czyją , chyba Modrzewskiego - "Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie").
Osobiście cenię kino niekoniecznie to zwane "ambitnym", ale dające do myślenia, z którego można coś wyciągnąć dla siebie. Cenię komedie (ale nie wszystkie, też z sensem), bo dzięki nim mam okazję oderwać się od "powagi" życia, której wokół aż w nadmiarze. Cenię dokument, bo z niego dowiaduję się prawd innych ludzi (a dokument przyrodniczy po prostu powala mnie na łopatki, jestem zafascynowana pięknem Natury i życiem dzikich zwierząt).
Nie cenię "masówki" sensacyjnej czy jakiejkolwiek innej "pod publiczkę". A tzw. horrory to dla mnie horror do oglądania. Nie dość, że bzdury wierutne, to jeszcze zgadzać się na to, żeby się bać??? To mnie przerasta...:/
Ostatnio zmieniony 16 lut 2010, 8:44 przez
Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!
Lidka