jest ich taka masa, ze znajdzie sie i to, i to.
kino indyjskie- to kinematografia w jezyku hindi z osrodkiem w Bombaju, czyli bollywood
w jezyku telugu, z osrodkiem w Hyderabad- nawiasem mowiac tamtejsze Ramoji jest najwiekszym studiem filmowym na swiecie, maja nawet usypana gorke z napisem 'hollywood' lol... nazywa sie to tollywood
jest jeszcze kollywood, mollywood i prezny osrodek kina w jezyki bengali na wschodzie Indii.
wynika to stad, ze indus mowiacy w hindi nie rozumie bengali a juz dla Indii Polodniowych hindi to czarna magia, bo tam ludzie posluguja sie jezykami nie-indoeuropejskimi.
a do kina chce chodzic kazdy
kino to kilka godzin siedzenia w klimatyzacji- a kto tego w Indiach nie lubi?
kino indyjskie to wielkie superprodukcje ktore importuje sie teraz i na Zachod, i ktore niezwykle przyjemnie sie oglada.
to rowniez produkcje niskobudzetowe, ambitne, jak np tryptyk Deepy Mehty poruszajacy wazne kwestie spoleczne. Rang de Basanti to tez wspanialy dramat polityczny.
kicz wg mnie to nie sama konwencja- ktora wynika z tradycji indyjskich eposow- w czasie ogladania widz ma doswiadczyc wszystkich rodzajow emocji, zeby przezyc katharsis... a wiec w czasie jednego filmu mozemy odczuc strach, rozpacz, smiac sie do lez -i zachodnie szufladkowanie- komedia-szpiegowski-romantyczny nic tu nie ma do rzeczy w indyjskim filmie moze byc wszystko na raz- czemu nie? skrzyzowanie mission impossible z high school musical- prosze bardzo- main hoon naa- 'jestem przy Tobie' i co dziwne naprawde fajnie sie to oglada.
kicz polega wg mnie nie na samej konwencji, co na wykonaniu- mozna zatrudnic kiepskich aktorow, ubrac ich w jakies obrzydlistwa, dac im do wygloszenia debilne dialogi, a muzyke wystylizowac na 'zachodnia' i jest kicz!
teraz bollywood wkracza na zachodnie salony, jest wtswietlane w kinach, jak np niedawno film My name is Khan. tworcy indyjscy dostaja Oskary- na razie za muzyke, 2 dostal A R Rahman, matko jak ja go uwielbiam. to jest geniusz ktory jest w stanie napisac wszystko.
a jeszcze spiewa... chyba zaloze mu watek w dziale muzyka, czapki z glow.
osobiscie lubie kino indyjskie za jego niesamowita roznorodnosc. mam kilkanascie ulubionych filmow i rownie duzo takich ktorych nie bylam w stanie obejrzec do konca.
aha, lubie taki myk w indyjskim kinie- pierwsza czesc filmu, wszystk osie rozwija, czlowiek ma wrazenie- ble sielanka jakas, nudno mu sie zaczyna robic- a w drugiej czesci- wszystko sie wali, rozpacz, nieprzewidywalne tragedie i komplikacje, dylematy...
jest jeden film na ktorym WSZYSCY placza, nie ma mocnych, kal ho naa ho, gdyby jutra nie bylo. po obejrzeniu go- a plakalam od polowy filmu- poszlam spac i plakalam jeszcze przez sen. no coz lubie sobie na filmie poplakac
"Biada ci, o Dhil'ib. Gdyż oczy Go nie widzą; ale serca postrzegają Go dzięki wierze. Jest znany dzięki dowodom wskazującym na Niego. Nie można doświadczyć Go poprzez zmysły. O Dhil'ib. Mój Pan jest bliski wszystkim rzeczom bez dotykania ich." Ali ibn Abu Talib