Re: Rock'n'rollowy styl życia

1
Dla fanów rocka atrybutem muzyka rockowego nie jest gitara, tylko alkohol, narkotyki i groupies. Wszyscy naczytaliśmy się o orgiach wyprawianych podczas tras Led Zeppelin, Black Sabbath, Jimiego Hendrixa, Freddy'ego Mercury'ego itp. Oni sami zresztą się z tym nie ukrywali, wprost przeciwnie, nawet wymyślali sobie szaleństwa, w których nie brali udziału. Uważali się za wielkich szaleńców, chociaż gdyby popatrzyli na jazzmanów epoki bebopu i późniejszych, mogliby dostać kompleksów. Charlie "Bird" Parker, Miles Davis, Chat Baker, Jaco Pastorius zapłacili najwyższą cenę. Ci, którzy tak się podniecają ekscesami gwiazd rocka, powinni poczytać biografie Milesa Davisa, Cheta Bakera itp. a wtedy zobaczyliby, że ich idole to tylko marne imitacje muzyków jazzowych. Wszyscy mówimy jednak o "rock'n'rollowym stylu życia", a nie o "jazzowym stylu życia"

Piszę o tym, ponieważ kiedy ostatnio przeczytałem na onecie o śmierci Gary'ego Moore'a, moja kobieta powiedziała:
- Skoro umarł we śnie, to na pewno udławił się własnymi wymiocinami, jak Bon Scott z AC/DC
Ponieważ wydawało mi się, że Moore nie był muzykiem "autodestrukcyjnym", założyłem się z moją ukochaną, że przyczyna śmierci musiała być "nierockowa". Oboje lubimy muzykę Moore'a, więc stawką w przypadku przegranej było kupno całej jego dyskografii. Dwa dni później dowiedziałem się, że przyczyną śmierci był atak serca, więc wygrałem. Oczywiście bardzo nas cieszy wzbogacenie kolekcji o płyty Moore'a i zakład był tylko pretekstem do zakupu płyt, które i tak mieliśmy zamiar kupić

Rock nieodparcie kojarzy nam się z używkami i hasłem "żyj krótko, ale intensywnie" albo "sex, drugs and rock'n'roll". Jestem muzykiem i, nie ukrywam, że kiedyś dałem się ponieść tym nośnym hasłom. Na szczęście, wydoroślałem, ale wielu ludzi, niestety, nie zdążyło wydorośleć. Ciekawy jestem, czy muzycy rockowi mają wyrzuty sumienia, że przez swoje kreacje wielkich imprezowiczów (często zmyślone), złamali życie tak wielu ludziom? Wielu z nich naprawdę doprowadziło siebie do destrukcji: Hendrix, Joplin, Morrison, Curtis, Cobain (nazwisk jest dużo), jednak wielu tylko się kreowało na twardzieli. A może to my uważamy, że muzyk rockowy musi umrzeć młodo, bo inaczej nie jest prawdziwym muzykiem rockowym (nieraz czytałem na forum, gdzie żyjące legendy rocka zwymyśla się od starych dziadów, których jedyną winą jest to, że jeszcze żyją)

No, właśnie! Keith Richards chleje, ćpa i jeszcze żyje, SKANDAL!!!! :satan:
Ostatnio zmieniony 07 mar 2011, 18:18 przez polliter, łącznie zmieniany 1 raz.
"Ateista - dzięki Bogu" Luis Bunuel
"Mam problem z piciem. Dwie ręce, a tylko jedna gęba" Keith Richards

Re: Rock'n'rollowy styl życia

3
Sorki, może źle się wysłowiłem. Kiedy obserwuję tzw. "fanów rocka", to zauważam tendencję typu: "to był świetny muzyk, ładował w żyłę i szkoda go" ani słowa o muzyce, ulubionych płytach, ukochanych utworach. Ja uwielbiam King Crimson i Frippa (żyje), Keitha Jarretta (żyje), Ozzy'ego Osburne'a (jeszcze żyje) oraz Hendrixa (nie żyje), Davisa ( nie żyje) i Vivaldiego (nie żyje). Nie uważam jednak, że taki np. Tupac był większym muzykiem tylko dlatego, że młodo umarł. McCartney był "grzecznym" muzykiem, co nie znaczy, że musiał być kiepski.

Apeluję do fanów rocka: czy liczy się dla Was muzyka, czy jest ona tylko uzupełnieniem dla otoczki? Jeśli tak jest, to rock (dla Was) niczym nie różni się od skandali i skandalików wokół Britney Spears, Lady Gagi itp., które mają tylko przykrywać niedoskonałości muzyczne takich "gwiazdeczek".

Pozdrawiam!!!
"Ateista - dzięki Bogu" Luis Bunuel
"Mam problem z piciem. Dwie ręce, a tylko jedna gęba" Keith Richards
ODPOWIEDZ

Wróć do „Muzyka”

cron