Bardzo odważny temat, ale dobrze, w końcu do odważnych świat należy.
Kiedyś spotkałem się z opinią, że pisanie alternatywnej historii jest nieraz trudniejsze niż badanie źródeł historycznych, ponieważ musisz mieć w tym zakresie wiedzę opanowaną do perfekcji. I ja się z tym zgadzam, ale spróbujmy się zabawić, najwyżej zbeszta mnie znawca tego okresu
Najpierw postaram się odpowiedzieć na sugestię Jatagana. Myślę, że nazizm by się narodził, aczkolwiek nie jest powiedziane, że występowałby w takiej formie, w jakiej dzisiaj go znamy. Szczerze - wątpię. Dlaczego? Wiadomo, że Hitler bazował na nienawiści społeczeństwa do Republiki Weimarskiej. Miał swoich ludzi, którzy pomogli mu zbudować pewien wizerunek. Zarówno historia, naród niemiecki, jak i specjaliści od wizerunku fuhrera spełnili swoją rolę - nakreślili człowieka, który uosabiał niemieckiego Boga, narodowego, czysto rasowego, wyrosłego z krwi i ziemi. Na tym gruncie, taki człowiek, otoczony takimi ludźmi - miał argumenty ku temu, by stworzyć ideologię, która pociągnie za sobą miliony zwolenników, a zwłaszcza Germanów, którzy pewne zachowania i mentalność wysysają z mlekiem matki.
Popatrzmy na najbliższe otoczenia Hitlera. Nie widzę nikogo, kto umiałby porywać tłumy. Może z wyjątkiem Goebbelsa, który jednak nie posiadał zdolności gromadzenia ludzi wokół siebie. Ta kreatura potrafiła się w ciągu paru lat swojej kariery kilkakrotnie przepoczwarzyć w indywiduum idealnie pasujące do marzeń wodza. Tak więc najlepsze, moim zdaniem, źródełko, staje się w tym momencie oschłe. Mój wniosek: faszyzm niemiecki owszem, powstałby, ale zostałby zgnieciony szybciej niż się narodził.
Czy doszłoby do wojny? A owszem. Ale żeby umiejętnie uzasadnić swoje stanowisko, wrócę do początku...
Jest rok 1934, wschodnie rubieże Ukrainy. Sowieckie jednostki wojskowe rozpoczynają defiladę wojskową, na której obecni są m.in agenci angielscy i francuscy. Raporty, które sporządzili i wysłali do swoich krajów stwierdzają jednoznacznie, że uzbrojenie i potencjał ludzki armii ZSRR jest tak niebezpieczne i zarazem tak ogromne, że należy się strzec, bo to jest jak żrąca substancja, która może wylać się z tej probówki zwanej Związkiem Radzieckim i spalić całe laboratorium, zwane inaczej Europą. Tęgie umysły zachodnich mocarstw podejmują decyzję - nie dopuścić Sowietów do Europy. Pod żadnym pozorem. Pytanie tylko... Kto ma obronić Stary Kontynent? Francja jest nieprzygotowana, Anglia z wysp niewiele może w starciu z taką machiną, Skandynawia żyje we własnym świecie, Hiszpania i Włochy są niegroźne. Co im pozostaje...?
W tym miejscu wygłoszę, zdaję sobie sprawę, bardzo kontrowersyjną tezę. Otóż okazuje się, że Europa potrzebowała Hitlera i nazistowskich Niemiec! Bo kto, jak nie naród, który zbroi się w sposób błyskawiczny i zdecydowany, acz niezbyt humanitarnymi metodami (ale to tak na marginesie), kto jak nie rząd nazistowski, który komunizm uważa za największe zło? Tyle że w tej bajce jest jeden myk: Hitlera nie ma! Droga dla Sowietów na Europę jest wolna... Więc wojna tak czy siak by była, ale jej finału wolę nie rozstrzygać, bowiem brak mi wyobraźni
***
I teraz moje pytanie: co by się stało z Rzeczpospolitą gdyby pewien Pan, bardzo nieudolny władca, o imieniu Zygmunt III Waza wykorzystał BANALNĄ szansę pochwycenia tronu moskiewskiego przez swoje syna? Czy rzeczywiście bylibyśmy wtedy skazani na upadek? Czy pogłębilibyśmy jeszcze swoją potęgę i majestat?