3
autor: Krzysiek
HISTORIA POLSKI z magli
-Uważasz pan,nie będziem mówic o Wandzie,co nie chciała folksdojcza,o królu Kraku,
któren miasto Kraków założył,bo to podobnież tak zwana legenda,czyli niemożliwa lipa.
W krótkości tylko zaznaczam,że ten ów pierwszy krakowiak tak samo był oszczędnem facetem jak dzisiejsze krakowiaki i ponieważ że pod Wawelem smok drań się okazał,
któren co dzień barana wtrajał,widzi ten ów Krak,że nie interes smokowi baraninę w potrawce dostarczac,że lepiej ją samodzielnie spożyc.
Smok z każdym dniem coraz więcej robi się mordziasty,brzuch mu także samo rośnie,
a krakowiaki skarżą się,że chudną.
Skoczył król po rozum do głowy.Kaliflorku w aptecznem składzie na kredyt wziął,
barana wypatroszył,barszczu na dudkach kazał żonie nagotowac z tego,
a w barana kaliflorku napchał.
Smok frajerzyna o niczem nie wiedział,barana z wybucuowem artykułem w środku w dobrej
wierze opchnął i poszedł do jamy pod Wawel kimac.Budzi się w nocy i czuje,
że go niemożebne pragnienie męczy,wyskoczył do Wisły,wody się nachlał,
pękł podobnież i zakitował.
Król Krak i insze krakowiacy niemożebnie się z tego cieszyli,bo jem wydatek na baraninę
odpadł,a oprócz tego jama się jem na wieczne czasy została,którą teraz ładne parę lat
publice pokazują i opłate za wejście,ma się rozumiec,pobierają,aby sobie z powrotem
odebrac te gotówkie,jaką wydali na żywienie smoka.
Teraz co się dotyczy Wandy,która miała nie chciec giestapowca i wskutek wobec tego
musiała z kajaka do wody wskoczyc,lepiej o tem nie mówic,bo jakimże szubrawcem
trzeba byc,żeby rodzone dziecko do ślubu ze szkopem namawiac.
Albo cafnijmy się parę lat jeszcze w tył.W Kruszwicy,przed Makowskiem,jabłecznego szampana wytwarzał polski król,niejaki Popiołek,któren znowóż z folksdojczką Rykszą się żenił.
Baba była zakapior i taka "sama w sobie",że na te pamiątkie rowerowe derożki na dwie osoby rykszamy się nazywają.
-Czy pan czasem czegoś nie pomylił,o ile pamiętam,Ryksa nie była żoną Popiela?
-Nic nie pomyliłem,dziadek nieboszczyk mnie o tem opowiadał,a przyznasz pan chyba,
że starszy był troszkie od pana i mógł te rzeczy lepiej pamiętac.
-No,istotnie.
-Otóż więc dziadek mówił,że owa Ryksza flądra była,że rzadko poszukac,sprzątac się
cholerze nie chciało,brudy niemożebne w całym domu zapuściła,od czego myszy się
wkradli.Narzekał nieraz Popiołek,kamaszamy za myszmy ciskał i sztorcował żonę,
że pułapek nie zastawia,ale nie mógł nic zrobic,bo sam stale i wciąż przy butelkowaniu
"Złotej Renety"był zajęty.
I tak sobie te myszy go pozbadli,że na koronie mu siadali,w "chowankie" mu się
po kieszeniach bawili i w "komórki do wynajęcia".I wiesz pan jak się skończyło?
-Wiem.Popiela myszy zjadły.
-Właśnie.Tylko korona,berło i podkówki od butów się po niem zostali.
Na te pamiątkie urządza się teraz w Warszawie raz na rok uroczystośc odszczurzania.
Tylko o to się rozchodzi,żeby się młodzież historii nauczyła,bo szczurom to
podobnież nic nie szkodzi.
Otóż więc jak myszy nam Popiela wtroili,nie posiadaliśmy chwilowo żadnego króla i bardzo
się nasze przodki z tego powodu truli,ale nikt się na takie niebezpieczne posade
nie lefrektował.Długo się to ciągło,aż koniec końców Piast niechcący w ten interes
wleciał jak śliwka w komput.A stało się to w następujący sposób.
Ten ów Piast był podobnież z fachu kołodziej i nieduży warsztat niedaleko Poznania
prowadził.A miał,uważasz pan,syna,któren fatalnie fryzjera się bał i za żadne
pieniądze do rezury nie dał się zaprowadzic,chociaż siedem lat już skończył
i włosy szczeniakowi takie urośli,że same warkoczyki mu się zaplatali.
Zgniewał się ten Piast jednego dnia i zaznacza:
"Dosyc mam tego,do wielkiej niespodziewanej grypy,muszę Zyzia ostrzyc"
Bo jemu Ziemowit było na imię,ale w domu wołali go Zyziek.
Pożyczył gdzieś chłopina maszynkie,chłopaka za łeb,ręcznikiem szyję mu obwiązał i strzyże,
a tu się drzwi otwierają i wchodzi dwóch młodych facetów.Patrzy się Piast i myśli,
co za cholera.Coś tak jak skrzydła pod jesionkami mają.Anioły nie anioły,
podróżne nie podróżne,ale oni,uważasz pan,mowe zawalają,że ten ów strzyżony w tem trakcie dzieciak za króła się zostanie.
Słuchał Piast tego bajeru jakiś czas,aż koniec końców się pyta:
"A panowie szanowne właściwie kto takie?"
"Jak to kto,to pan nie znasz Cyryla i Metodego?"
Spietrał się ten Piast na razie,przybladł troszkie i mówi:
"To panowie z Cyryla i Metodego?"
"Nie,my same jesteśmy Cyryl i Metody,w charakterze świętych się zatrudniamy
i jeszcze raz zaznaczamy,że ten niedostrzyżony małoletni chłopak w szkolnem wieku
za króla się zostanie,i nie tylko on,ale i jego potomki".
"Przepraszam,jak godnośc?"-pyta się jeden kołodzieja.
"Piast się nazywam."
"Dobrze,otóż ten pierwszy król i wszyscy,co poniem nastąpią,przejdą do historii
starożytnej jako PIASTUSZKIEWICZE".Po tych słowach znikli jak kamfora.
Ostatnio zmieniony 30 paź 2010, 11:43 przez
Krzysiek, łącznie zmieniany 1 raz.
"ŚWIADOMOŚĆ jest jak wiatr,
o którym można powiedzieć, iż wieje,
ale nie ma sensu pytać o to,
gdzie jest wiatr, kiedy n i e wieje."
_________________
Z Foresta Gump`a"