Re: Nauczanie historii w Polskim szkolnictwie...

2
Gorzej, niż tragicznie. Przez szkołę właśnie historię znienawidziłam. Jako uczennica klasy biol-chem nie interesowałam się wkuwaniem dat i nazwisk. Wolałabym, by ktoś zainteresował mnie historią, by opowiedział ją tak, bym nauczyła się z historii wyciągać wnioski na przyszłość. Ale tak nie było. Nic tylko daty i daty i suche fakty: bitwa tu, bitwa tam, ten wygrał i tyle.
I jeszcze jedna rzecz... jakoś tak było, że ani w gimnazjum, ani w liceum nie dotarliśmy do najnowszych dziejów!!! Bo nigdy nie udało się wyrobić z materiałem. Zupełnie bez sensu. Tą najważniejszą historię, której wstyd nie znać, zawsze omijaliśmy. Nie tak powinno być. Chyba lepiej uczyć o tej historii, która jeszcze dziś wywiera na nas wpływ niż o bitwach polsko-szwedzkich itp.
Szkoła obrzydziła mi historię, jestem historycznym laikiem, niedoukiem, trochę mi wstyd, ale przecież nie na wszystkim człowiek musi się znać :)
Ostatnio zmieniony 19 lut 2010, 16:57 przez kasia88, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Nauczanie historii w Polskim szkolnictwie...

3
No właśnie tak to jest z polskim szkolnictwem...nauczyciele uczą od niechcenia jakby sami nienawidzili tego co robią...Historii uczą tak jak mówisz - zero myślenia tylko sucha teoria wyzuta z rzeczywistych odczuć i mądrości...co to ma być? Matka Wszystkich nauk? To jest parodia! Ja bym rewolucję zrobił z tym!!!
Ostatnio zmieniony 19 lut 2010, 18:08 przez Nassanael Rhamzess, łącznie zmieniany 1 raz.
"Artyści kłamią, aby pokazać prawdę, a politycy, aby ją ukryć."
"Pod tą maską kryje się idea, panie Creedy, a idee są kuloodporne."
V jak Vendetta

Re: Nauczanie historii w Polskim szkolnictwie...

6
Jako wielbicielka wszelkiej maści historyków (a w szczególności tych, którzy gnieżdżą się u mnie na uczelni piętro niżej :stu:) powiem, iż dwóch na czterech, z którymi miałam przyjemność do tej pory współpracować było wspaniałymi nauczycielami. Obaj to mężczyźni (pozostałe dwie jednostki- kobiety, zupełnie bez polotu, jedna preferowała przepisywanie podręcznika w pod postacią notatki i gnębiła poczetem władców Polski wywieszonym na ścianach sali historycznej, druga uczelniana trajkotała do siebie, że ciężko było dosłyszeć i zrozumieć, o co kaman o zanotowaniu nie wspominając :rolleyes:) i prawdziwi pasjonaci, którzy sypali anegdotkami i ciekawostkami, ożywiając dla nas ten przedmiot i tak uważam powinno nauczać się historii- obrazowo, inspirująco, bo ona sama przecież taka jest! A nie, jak pisze Rhamzess, na "sucho" i wyłącznie z podręcznika, bo tylko zanudza i zniechęca.
Ostatnio zmieniony 23 lut 2010, 22:23 przez Sailor, łącznie zmieniany 1 raz.
Każda cząstka elementarna w kosmosie ma swoją antycząstkę. Razem tworzą parę, są identyczne, ale się nie tolerują. Jeśli zanadto zbliżą się do siebie, ulegają zagładzie i zamieniają w światło.
Majgull Axelsson

Re: Nauczanie historii w Polskim szkolnictwie...

7
Tak Sailor ja też miałem fajnego, mądrego nauczyciela od historii, inspirujący był i zależało mi wtedy na historii jak na żadnym innym przedmiocie...właściwie to dwóch byli gites. Nauczanie historii powinno się opierać na wyobrażaniu, rekonstruowaniu, wyciąganiu wniosków, myśleniu a nie pustej gadaninie na podstawie tego co trzeba umieć...
Ostatnio zmieniony 23 lut 2010, 23:31 przez Nassanael Rhamzess, łącznie zmieniany 1 raz.
"Artyści kłamią, aby pokazać prawdę, a politycy, aby ją ukryć."
"Pod tą maską kryje się idea, panie Creedy, a idee są kuloodporne."
V jak Vendetta

Re: Nauczanie historii w Polskim szkolnictwie...

8
W zasadzie nauczaniem a dokładniej zaciekawianiem historią (i paroma innymi dziedzinami nauki) mojego syna zajmuje się sam.
Ale żeby to robić samemu trzeba się nieźle znać na rzeczy.

Podpowiedź: aby uczyć historii skutecznie, tzn. z zaciekawieniem odbiorcy trzeba zrezygnować z nauczania chronologicznego. Należy wybierać elementy kluczowe mające wpływ na te fragmenty znanej nam rzeczywistości, które zna odbiorca i za pomocą metody historii alternatywnej opisać ich znaczenie dla kontinuum dziejów. Wtedy można przeprowadzić operację obudowania tego elementu dodatkami "przed" i "po". W ten sposób sam dla siebie obrobiłem prawie całą historię starożytnej Grecji a wyszedłem od 2 punktów: Troi (ok. 1200pne) i Eratostenesa (ok. 200pne). Dat uczymy siebie i innych na końcu.
Ostatnio zmieniony 24 lut 2010, 5:39 przez Rutus, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Nauczanie historii w Polskim szkolnictwie...

9
Rutus pisze:W zasadzie nauczaniem a dokładniej zaciekawianiem historią (i paroma innymi dziedzinami nauki) mojego syna zajmuje się sam.
Ale żeby to robić samemu trzeba się nieźle znać na rzeczy.

Podpowiedź: aby uczyć historii skutecznie, tzn. z zaciekawieniem odbiorcy trzeba zrezygnować z nauczania chronologicznego. Należy wybierać elementy kluczowe mające wpływ na te fragmenty znanej nam rzeczywistości, które zna odbiorca i za pomocą metody historii alternatywnej opisać ich znaczenie dla kontinuum dziejów. Wtedy można przeprowadzić operację obudowania tego elementu dodatkami "przed" i "po". W ten sposób sam dla siebie obrobiłem prawie całą historię starożytnej Grecji a wyszedłem od 2 punktów: Troi (ok. 1200pne) i Eratostenesa (ok. 200pne). Dat uczymy siebie i innych na końcu.
Może to i dobra metoda... na mnie chyba by nie zadziałala. U mnie musi być konkret, analizy, alternatywy to potem. Najpierw dowiaduje sie że coś, gdzieś i kiedyś było... to jest podstawa do dalszych wiadomości a póżniej całej reszty szczegółów. Historii tak naprawdę uczyłem się w podstawówce, miałem cudownie nawiedzonego historyka od którego ciężko było wyjść z lekcji... miał ten rzadki dar czarowania tematem i ten niesamowity kontakt z uczniami...
Szkoła średnia... historia była o.k. "ale"...
Na szczęście w tym pierwszym okresie nauczania zaszczepiono mi bakcyla historii który każe mi dociekać bo pod nieciekawą datą może kryć się fantastyczna opowieść.
Ostatnio zmieniony 24 lut 2010, 9:30 przez Jatagan, łącznie zmieniany 1 raz.
Historia jest pisana przez ludzi, którzy wieszają bohaterów.
Robert Bruce (Waleczne serce)

Re: Nauczanie historii w Polskim szkolnictwie...

10
No konkret musi być choć można do niego dojść na drodze analizy. moim zdaniem w ogóle gimnazja to gówniany wymysł - gówniarzom się wydaje, że jak już przeszli do gimnazjum to nie wiadomo kim są i odwala im - nauczanie tam jak dla mnie do dupy i głupawka tylko. Z historii to mało się nauczyłem w gimnazjum.
Ostatnio zmieniony 26 lut 2010, 10:10 przez Nassanael Rhamzess, łącznie zmieniany 1 raz.
"Artyści kłamią, aby pokazać prawdę, a politycy, aby ją ukryć."
"Pod tą maską kryje się idea, panie Creedy, a idee są kuloodporne."
V jak Vendetta

Re: Nauczanie historii w Polskim szkolnictwie...

11
Ja uważam, że historii (jak również oczywiście innych przedmiotów) powinni uczyć pasjonaci, którzy nie tylko mają wiedzę, ale potrafią ją w sposób ciekawy przekazać. Marzę o tym by na swej drodze spotkać kogoś, kto swymi opowieściami o historii mnie zachwyci aż tak, że będę chciała go słuchać bez końca. Historia jest ciekawa, nie jest nudna jak niektórzy twierdzą, tylko, że nauczyciele mogą skutecznie do niej zniechęcić.
Ostatnio zmieniony 03 maja 2010, 17:39 przez Abstrakcyjna, łącznie zmieniany 1 raz.
Pielęgnuj swoje marzenia. Trzymaj się swoich ideałów. Maszeruj śmiało według muzyki, którą tylko ty słyszysz. Wielkie biografie powstają z ruchu do przodu, a nie oglądania się do tyłu.

Re: Nauczanie historii w Polskim szkolnictwie...

12
Szkolna Historia to istna masakra ...Żal mi uczniów...Sam uczyłem w szkole przez wiele lat[ 5] jako pan od polskiego...Zawsze nasze wspólne rozmowy z uczniami miały podkład historyczny, natomiast nijak się miały do podstawy programowej...:wena:
Ostatnio zmieniony 03 maja 2010, 19:26 przez Krzysiek, łącznie zmieniany 1 raz.
"ŚWIADOMOŚĆ jest jak wiatr,
o którym można powiedzieć, iż wieje,
ale nie ma sensu pytać o to,
gdzie jest wiatr, kiedy n i e wieje."


_________________
Z Foresta Gump`a"

Re: Nauczanie historii w Polskim szkolnictwie...

14
Co sądzicie o nauczaniu historii w szkołach gimnazjalnych i licealnych? Wystarczające? Dobre? Na poziomie? Czy nie...
Co nazywasz poziomem? Ta edukacja jest poniżej poziomu.

1. Programy podstawek, gimnazjów i szkół średnich nastawione są na program od prehistorii do współczesności, z czego na ten najważniejszy dział, czyli czasy najnowsze brakuje czasu. Jak się uda zrobić II RP to już jest dobrze, a co dopiero wojna i czasy po niej. Sory, ale wiedza o tym, że Chrobry wyprawił się w 1013 na Kijów nie jest potrzebna, a się tego uczy, zamiast uczyć się choćby o systemie panującym w PRL. Wg mnie należy ograniczyć historię nie-polską, np. o Etruskach i takich tam, a zamiast tego położyć nacisk na czasy od XIX wieku, w szczególności na okres od 1939 r. W szkołach średnich powinno się uczyć nie od czasów p.n.e., lecz, np. od kryzysu RP, bo wtedy byłoby więcej czasu na zabory, wojny, II RP i PRL
2. Do tego oczywiście dobija mnie brak lekcji o historii regionu. Historia państwa jest b. ważna, ale historia regionu nie jest w niczym mniej cenna. Zacytuję Jatagana "Ciężki los pokoleń nie znających dziejów swoich przodków..." - historia naszych przodków to nie tylko historia Rzeczypospolitej, lecz też naszych regionów.
Ostatnio zmieniony 04 lip 2010, 16:34 przez Kamil_865, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Nauczanie historii w Polskim szkolnictwie...

15
U mnie w szkołach zawsze przerabianie historii kończyło się w takim miejscu, że nigdy nie doszłam do współczesności...
Poza tym nudnie prowadzone zajęcia przez całą podstawówkę i gimnazjum, często zmieniali się nauczyciele i zaczynali od poczatku coś wałkować. W liceum z kolei miałam rozszerzoną, to gość ciągle się tylko wkurzał, że musimy zdążyć przerobić materiał, w efekcie dyktował nam do zeszytów :|
Rezultat taki, że ja się kiedyś za tę historię muszę wziąć sama. Aktualnie po 3 latach anglistyki lepiej znam historie USA i Wlk. Brytanii niż Polski :| Masakra.
To tyle jeśli chodzi o moje uwagi :P

Kamil_865 pisze:Wg mnie należy ograniczyć historię nie-polską, np. o Etruskach i takich tam, a zamiast tego położyć nacisk na czasy od XIX wieku, w szczególności na okres od 1939 r. W szkołach średnich powinno się uczyć nie od czasów p.n.e., lecz, np. od kryzysu RP, bo wtedy byłoby więcej czasu na zabory, wojny, II RP i PRL
:thx:
Ostatnio zmieniony 04 lip 2010, 18:58 przez lufestre, łącznie zmieniany 2 razy.

Re: Nauczanie historii w Polskim szkolnictwie...

16
Jeśli chodzi o historię, a ze względu na to, że ja wgl ubóstwiam ten przedmiot (razem z geografią i wosem) to uważam, że ja w gimnazjum miałam jej stanowczo za mało. Chociaż wtedy wydawało się, że cholernie jest jej wiele w tygodniu, aż 2 godziny! ;] Ale z perspektywy czasu dostrzega się pewne błędy. Na szczęście w klasie maturalnej będę miała 6 godzin w porywach do 9 + fakultet z historii, tak wiec pewnie nie będę narzekała na jej niedostatek ;) Jednak nie wszystkie szkoły, klasy będą tak miały, gdyż ja jestem np w klasie społeczno-historycznej i czeka mnie matura rozszerzona z historii, pewnie z geografii i wosu również :P Tak więc dla zwolenników historii, w liceum będzie jej wystarczająco, by bardzo dobrze przygotować do matury, oczywiście tyczy się to klas o tym profilu. Nie wiem jak jest/będzie w innych klasach o zupełnie innych rozszerzeniach, ale chyba mniej więcej 2 tygodniowo?
Podsumowując :D Ja będę miała jej duużo, inne klasy nie :P
Natomiast jeśli chodzi o nauczanie..no właśnie... wszystko zależy do nauczyciela i od tego w jaki sposób przekazuje swoją wiedzę. Oczywiście nastawienie uczniów też się liczy, nie mniej jak wykładowca będzie ciekawie i na temat prowadził lekcje, a do tego jeszcze je urozmaicał, to każdego matoła wciągnie. A nie tylko zadawanie prac domowych, rycie do zeszytów, bez większego zastanowienie o czym wgl piszemy, a potem tylko wykuć się książki na pamięć by zaliczyć to naprawdę można się pochlastać i znienawidzić taki przedmiot ;] To całe nauczanie nie ma sensu! No ludzie, przecież szkoła to nie jest jakiś zakład uczniów, w którym mają za zadanie wpoić im podręczniki ! Przynajmniej nie powinno tak być. Uważam, że powinno się uczyć z własnej woli i cieszyć się tym, że jest w ogóle taka możliwość. Kiedyś tak dobrze nie było, że wszystkie dzieci mogą się uczyć, a w niektórych miejscach nadal nie mogą. Nie dosyć, że uczniowie boją się zmian szkół, nowi ludzie i tak dalej, to jeszcze nauczyciele im nie ułatwiają. A jak wykładowca naprawdę już nie trawi ucznia to tak potrafi mu dupę truć, że nic tylko zmienić szkołę -.- No i tak bywa. Eh.. jakie to smutne, od małego nam wpajali, że szkoła to niby nasz drugi dom :ahah: tak... jasne. Ogólnie LIPA.
Ostatnio zmieniony 07 lip 2010, 20:56 przez Lula94, łącznie zmieniany 1 raz.
Idealny facet nie pije, nie pali, nie sprzecza się, nie robi zakładów... po prostu nie istnieje. ;)

Re: Nauczanie historii w Polskim szkolnictwie...

17
Mam nadzieję że najnowsze dzieło Bagińskiego trafi też pod domowe strzechy ... jak i do szkół naturalnie :)

Animowana "Historia Polski" już dostępna w sieci!

Hit Światowej Wystawy EXPO 2010 w Szanghaju animowaną „Historię Polski” do tej pory mogli oglądać jedynie goście Pawilonu Polski, których było już prawie 5 mln. Teraz Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości, która jest głównym organizatorem udziału Polski w EXPO 2010 w Szanghaju, ma przyjemność przedstawić go Państwu w Internecie.

Twórcą filmu, który powstał na zlecenie Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości jest Tomasz Bagiński, mistrz współczesnej polskiej animacji, nominowany do Oscara za utwór „Katedra”. „Historia Polski” to, według autora, wizualny poemat, gdzie „ważne momenty naszej historii wymieszane są ze skojarzeniami, z symbolami, prezentacjami miast, ludzi, charakterystycznych budowli; to obraz, na którym przewijać się będzie mapa, wizualne wyjaśnienia konkretnych sytuacji, ważne gesty, ważne słowa.”

Dzieło to, przygotowane pod opieką naukową wybitnego historyka, prof. Henryka Samsonowicza, jest stylowym wizualnym kolażem, który trafi w gusta zarówno wielbicieli wysmakowanej filmowej formy, jak i historycznych purystów.

„Historia Polski, jak zresztą historia każdego kraju, to ogrom wydarzeń, ludzi i dat. Mnogość danych. Nie tylko aktów, także rzeczy mniej uchwytnych – przedstawia ideę filmu Bagiński.

Jak to wszystko zawrzeć w kilkuminutowym filmie? Widzowie chcą wrażeń. Zaskoczeń. Odpłynięcia w inną rzeczywistość, zachwytu obrazem i muzyką, uczuć.

Jeśli nawet pragną wiedzy, to raczej chcą dowiedzieć się czegoś o wnętrzu Polaków, o tym, czym nasz kraj się wyróżnia. Chcą wiedzieć, dlaczego warto nas znać i co to za europejskie plemię Polacy. Odszedłem więc od dosłownego traktowania tematu „Historia Polski”.
W ośmiu minutach da się przekazać tylko wrażenia ogólne, nastroje i klimat, więc taki też jest nasz film. Wizualny poemat, wiersz opowiadany obrazem, zainspirowany przez polską historię. Gigantyczny kolaż najróżniejszych elementów, połączonych ze sobą bardzo płynnie”.

http://www.parp.gov.pl/index/more/17225

[youtube][/youtube]

nieco wcześniej ... wywiad :)

[youtube][/youtube]
Ostatnio zmieniony 13 sie 2010, 17:03 przez Abesnai, łącznie zmieniany 2 razy.
Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie, wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoją opowieść. Porównując się z innymi, możesz stać się próżny i zgorzkniały, zawsze bowiem znajdziesz lepszych i gorszych od siebie.

Re: Nauczanie historii w Polskim szkolnictwie...

18
Kamil_865 pisze:
Co sądzicie o nauczaniu historii w szkołach gimnazjalnych i licealnych? Wystarczające? Dobre? Na poziomie? Czy nie...
Co nazywasz poziomem? Ta edukacja jest poniżej poziomu.

1. Programy podstawek, gimnazjów i szkół średnich nastawione są na program od prehistorii do współczesności, z czego na ten najważniejszy dział, czyli czasy najnowsze brakuje czasu. Jak się uda zrobić II RP to już jest dobrze, a co dopiero wojna i czasy po niej. Sory, ale wiedza o tym, że Chrobry wyprawił się w 1013 na Kijów nie jest potrzebna, a się tego uczy, zamiast uczyć się choćby o systemie panującym w PRL. Wg mnie należy ograniczyć historię nie-polską, np. o Etruskach i takich tam, a zamiast tego położyć nacisk na czasy od XIX wieku, w szczególności na okres od 1939 r. W szkołach średnich powinno się uczyć nie od czasów p.n.e., lecz, np. od kryzysu RP, bo wtedy byłoby więcej czasu na zabory, wojny, II RP i PRL
2. Do tego oczywiście dobija mnie brak lekcji o historii regionu. Historia państwa jest b. ważna, ale historia regionu nie jest w niczym mniej cenna. Zacytuję Jatagana "Ciężki los pokoleń nie znających dziejów swoich przodków..." - historia naszych przodków to nie tylko historia Rzeczypospolitej, lecz też naszych regionów.
Wiedza o współczesności przyda się raczej przyszłym politykom - mnie osobiście brzydzi współczesność i wojny światowe. Starożytność natomiast uwielbiam i uważam, że jest ona bardzo ucząca....
Ostatnio zmieniony 13 sie 2010, 17:52 przez Nassanael Rhamzess, łącznie zmieniany 1 raz.
"Artyści kłamią, aby pokazać prawdę, a politycy, aby ją ukryć."
"Pod tą maską kryje się idea, panie Creedy, a idee są kuloodporne."
V jak Vendetta

Re: Nauczanie historii w Polskim szkolnictwie...

19
Grzegorz pisze:
Nassanael Rhamzess pisze:Co sądzicie o nauczaniu historii w szkołach gimnazjalnych i licealnych? Wystarczające? Dobre? Na poziomie? Czy nie...:gun:
Słabiutki program od podstawówki po studia - brak całościowego ujęcia i eurocentryzm !
Dokładnie - eurocentryzm straszny no ale cóż - któż jest wolny od dumy - na pewno nie biały człowiek...

A ludzie - zauważyłem, że piszecie o tym, że jest program jakoś źle poukładany - zgadzam się - ja miałem w liceum 6 nauczycieli od historii.... a bardzo lubiłem historię - w sumie to najbardziej ze wszystkich przedmiotów - i bolał mnie ten chaos strasznie. A to w połączeniu z tym, że nauczyciele musieli na siłę, na czas program realizować to dawało papkę a nie historię - matkę wszystkich nauk... wrrrr. Alke cóż - lubię historię - więc sam się uczyłem i czytam historyczne rzeczy sam sobie.
Ostatnio zmieniony 13 sie 2010, 17:58 przez Nassanael Rhamzess, łącznie zmieniany 1 raz.
"Artyści kłamią, aby pokazać prawdę, a politycy, aby ją ukryć."
"Pod tą maską kryje się idea, panie Creedy, a idee są kuloodporne."
V jak Vendetta

Re: Nauczanie historii w Polskim szkolnictwie...

20
I jak filmik Nass ;) ?
Ostatnio zmieniony 13 sie 2010, 18:01 przez Abesnai, łącznie zmieniany 1 raz.
Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie, wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoją opowieść. Porównując się z innymi, możesz stać się próżny i zgorzkniały, zawsze bowiem znajdziesz lepszych i gorszych od siebie.

Re: Nauczanie historii w Polskim szkolnictwie...

21
Esencja wybrana z naparu historii ale ogląda się ciekawie. W końcówce zabrakło... krzyza na Krakowskim. Nie jest wam trochę głupio że nasze wnuki będą się o tym uczyć w szkole?
A filmek przyjemny i ciekawie się go ogląda.
Ostatnio zmieniony 13 sie 2010, 19:49 przez Jatagan, łącznie zmieniany 1 raz.
Historia jest pisana przez ludzi, którzy wieszają bohaterów.
Robert Bruce (Waleczne serce)

Re: Nauczanie historii w Polskim szkolnictwie...

22
Abesnai pisze:I jak filmik Nass ;) ?
Fajnie się ogląda - ale zabrakło mi porządnej bitwy pod grunwaldem(wsie inne ładnie zrobione - nie kapuje dlaczego ta ważna tak nijak...) i ogólnie jest gites - swoją drogą może to jest droga do przekonania niektórych zakutych łbów do historii ich ziemi, ich rodaków , w ogóle historii..... ?
Ostatnio zmieniony 13 sie 2010, 19:51 przez Nassanael Rhamzess, łącznie zmieniany 1 raz.
"Artyści kłamią, aby pokazać prawdę, a politycy, aby ją ukryć."
"Pod tą maską kryje się idea, panie Creedy, a idee są kuloodporne."
V jak Vendetta

Re: Nauczanie historii w Polskim szkolnictwie...

23
Tak Nass - to jest bardzo dobra droga :) Zwłaszcza do ukazania naszej historii światu, chociaż tak monstrualnie okrojonej - ale za to w jakim stylu :)
Krzyż jest Jatagan na samym początku ... tylko Siemo dostanie czkawki jak zobaczy w jakich okolicznościach go w tym filmiku postawiono zauważ :D
Ostatnio zmieniony 13 sie 2010, 20:08 przez Abesnai, łącznie zmieniany 1 raz.
Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie, wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoją opowieść. Porównując się z innymi, możesz stać się próżny i zgorzkniały, zawsze bowiem znajdziesz lepszych i gorszych od siebie.

Re: Nauczanie historii w Polskim szkolnictwie...

24
No obalali posąg pogański by postawić chrześcijański - haha. Trochę smutne w sumie - ale 90proc ma to do siebie, że nie może egzystować razem z inną...
Ostatnio zmieniony 13 sie 2010, 20:23 przez Nassanael Rhamzess, łącznie zmieniany 1 raz.
"Artyści kłamią, aby pokazać prawdę, a politycy, aby ją ukryć."
"Pod tą maską kryje się idea, panie Creedy, a idee są kuloodporne."
V jak Vendetta

Re: Nauczanie historii w Polskim szkolnictwie...

25
Teleexpress puszczony przez naszą historię. Kto zna historię Polski, dla tego filmik jest zrozumiały, lecz puszczałem go znajomym co z historią są na bakier i komentarz był jeden:
- " Super animacja", i nic o treści filmu.

Fatalnie wyglądają nasi rycerze bez kopii pod Grunwaldem, i nie podobają mi się te gwiazdki unijne na koniec filmu.
Ostatnio zmieniony 13 sie 2010, 20:26 przez Highlander, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Nauczanie historii w Polskim szkolnictwie...

27
PRAWDZIWSZA HISTORIA


WPROWADZENIE DO TEMATU

"FAKTY I MITY" nr 48, 06.12.2007 r. ŻYCIE PO RELIGII
BŁOGOSŁAWIENI DOCIEKLIWI
Ludzka skłonność do zmyślania i dawania wiary w opowieści zmyślone jest tak silna, że aż fascynująca. Historia, także ta najnowsza, nie przestaje dostarczać przykładów tej specyficznej człowieczej „twórczości”.
Na łamach „FiM” wspominaliśmy już o mitach i legendach, w jakie obrosło wydarzenie stosunkowo nieodległe – słynny poznański Czerwiec’56. Sprawa jest fascynująca, bo przecież rozruchy, o których mowa, nie działy się przed wiekami i w jakimś odległym zakątku świata. Żyją wśród nas świadkowie tamtych wydarzeń, są zdjęcia i dokumenty. Tymczasem poważni badacze tamtych wydarzeń wciąż demaskują artykuły prasowe i książki pełne kłamstw o tamtych wydarzeniach, nie brak też „świadków” i „kombatantów”, których zeznania uznano za zmyślone. I jak zwykle zmyślone opowieści przenikają do świadomości zbiorowej i funkcjonują własnym życiem, jakby kompletnie niezależnym od rzeczywistych wydarzeń sprzed pół wieku.
Kilka dni temu na łamach „Przeglądu” ukazał się tekst pt. „Poznański Katyń”, którego autor, dr Łukasz Jastrząb, demaskuje niektóre kłamstwa na temat wydarzeń poznańskich, m.in. o rzekomych masowych egzekucjach, ostrzeliwaniu miasta z powietrza, zaginionych, zbuntowanych przeciw władzy żołnierzach, a nawet piersiastych, rudych Rosjankach (sic!) strzelających z okien do polskich kobiet i dzieci.
Dlaczego te sprawy miałyby interesować czytelników „Życia po religii”? Otóż skłonność do zmyślania i powielania wymyślonych opowieści ma nieodłączny związek z funkcjonowaniem mitów religijnych. Wyjaśnienie mechanizmów powstawania tego rodzaju legend miałoby kapitalne znaczenie dla oceny zjawisk religijnych, świadectw o cudach, uzdrowieniach itp.
Sprawa wymagałaby, oczywiście, badań całych zespołów naukowych, ale na potrzeby niniejszego tekstu zwróćmy uwagę na dwa elementy związane z kwestią tworzenia zmitologizowanych relacji – motyw zysku oraz – czasem z nim luźno związany, czasem niezależny – czynnik mitomański. Na przykładzie historii poznańskiego Czerwca widać, że w przypadku tego rodzaju wydarzeń zawsze pojawiają się osoby skłonne czerpać korzyści z rozpowszechniania kłamliwych opowieści. W Poznaniu np. pojawiły się osoby, które zaczęły się określać mianem „przywódców antykomunistycznego powstania”. Niektórzy z nich załapali się nawet na niezasłużoną sławę w mediach. Wykreowano nigdy nieistniejącą tajną szkołę podchorążych AK, której absolwenci rzekomo mieli brać udział w owych wydarzeniach. Ponoć absolwenci tej pochorążówki sami tłoczą medale i sami się nimi dekorują. Najbardziej „zasłużony” miał nawet otrzymać 40 (sic!) takich odznaczeń.
Sądzę także, że wiele tego typu historii zostaje puszczonych w obieg przez ludzi, którzy mają zwyczaj łączenia swoich życiorysów z ważnymi wydarzeniami lub osobami, co poprawia im znacząco samopoczucie i podnosi ocenę własną. Nie wykluczam, że część z nich szczerze wierzy w zmyślone przez siebie opowieści. Problem polega na tym, że ludzie zupełnie normalni, ale nie dość dociekliwi i krytyczni, dają wiarę takim historiom, powielają je i upowszechniają.
Można się z tego wszystkiego śmiać, gdyby nie to, że tego typu mistyfikacje są udziałem znacznej części ludzkości. Ludzie budują swoje życie na fundamencie „świadectw” spisanych przed tysiącleciami, których prawdziwości w żaden sposób nie jesteśmy w stanie udowodnić, nie wiemy też z całą pewnością, kto je spisał i ile razy przeredagował. Teksty te uważane są obecnie za „natchnione”, nieomylne i nienaruszalne. Zdumiewające zmitologizowanie wydarzeń poznańskich (mimo iż upłynęło od nich zaledwie 50 lat!), w których przecież uczestniczyło tysiące ludzi, niech będzie dla nas przestrogą, aby zbytnio nie ufać zeznaniom nawet „naocznych świadków”, jeśli istnieje podejrzenie, że mogli ulec zbiorowej histerii. Roztropny sceptycyzm jeszcze nikomu nie zaszkodził – bezgraniczna ufność natomiast pozbawiła miliony ludzi jeśli nie samego życia, to z całą pewnością wielokrotnie zawartości portfela.
Marek Krak


„WPROST” 43(1245), 29.10.2006 r.
OSTATNIE SŁOWO PRZED WYSIŁKIEM
Wszyscy nasi dziennikarze powinni myśleć Lisem, mówić Lisem i pisać Lisem
Dawno temu, bo w roku 1987, Instytut Publicystyki Uniwersytetu w Moguncji przeprowadził taki eksperyment: 140 niemieckim dziennikarzom przedłożono wiadomość agencyjną o tym, że "premier rządu krajowego uzyskał dla swojej partii pieniądze, w sumie 100 tysięcy marek". Z tej informacji nie wynikało, czy polityk je ukradł, znalazł, pożyczył, wygrał na loterii, czy też wziął łapówkę bądź uzyskał tę kwotę ze sprzedaży rodzinnych sreber. Po prostu postarał się o pieniądze dla partii, a czy było to legalne, czy nie, depesza nie wspominała. Dziennikarzy poproszono o napisanie komentarza, przy czym połowa z nich otrzymała tę depeszę z nazwiskiem Franza Josefa Straussa, chadec-kiego premiera Bawarii, a druga połowa - z nazwiskiem Johannesa Raua, socjaldemokratycznego premiera Nadrenii Północnej-Westfalii. Wszyscy napisali zgodnie ze swoimi sympatiami politycznymi, a nie z wiedzą o sprawie. Kto nie lubił CSU i Straussa, od razu rozstrzygał o kryminalnych machinacjach i wzywał Straussa do dymisji. Komu nie był miły Rau i socjaldemokraci (nawiasem mówiąc - mniejszość), pisał o zastraszającej korupcji i domagał się rozpisania w Nadrenii nowych wyborów.
Wniosek pomysłodawcy tego eksperymentu prof. Matthiasa Rosenthala był dla dziennikarzy raczej przygnębiający: "Usprawiedliwianie dziennikarskich interwencji w prawa osobiste, a szczególnie powoływanie się przy tym na wykonywanie zadań służących interesowi społecznemu jest bezpodstawne. Służba społeczeństwu pełni w tym wypadku funkcję alibi dla publicystycznej interwencji (de facto motywowanej własnymi interesami prasy i jej współpracowników) w osobiste prawa polityka". Innymi słowy, publicyści, przynajmniej niemieccy i z roku 1987, przy waleniu w bębny, trąbieniu i wykrzykiwaniu szlachetnych haseł dawali po prostu wyraz własnym upodobaniom politycznym i realizowali własne interesy polityczne.
(...)
Maciej Rybiński
Autor jest publicystą "Dziennika" i "Faktu"


"ANGORA" nr 17, 23.04.2006 r.
"WARSAW POINT" nr 4. Cena 7,90 zł
CZY GAZETY KŁAMIĄ?
Czy gazety kłamią? Rzadko.
Czy piszą prawdę? Nigdy!
Czy można ograniczyć kłamstwa? Tak.
Czy można zmusić gazety do napisania prawdy?
Nie. Dlaczego nie da się tego zrobić?
Trzej reporterzy relacjonują
ten sam makabryczny
wypadek drogowy.
Każdy z nich ma na
to 30 sekund w programie
informacyjnym albo
20 wierszy gazetowego
druku. Jeden będzie opisywał
zmasakrowane
ciała. Drugi opowie
o okolicznościach zdarzenia.
Trzeci skupi się
na tragedii pięcioletniej
dziewczynki, która przeżyła wypadek jako jedyna
z rodziny. Który z nich
przekaże ludziom prawdę?
Wszyscy albo żaden.
Każdy przekaże jakiś kawałek prawdy, ale żaden
nie może uchwycić jej
w całości. Każdy musi
coś wybrać, a co innego
pominąć, bo wszystko
się nie zmieści.
A gdyby zamiast 30 sekund
albo 20 wierszy
mieli po 5 minut albo po
całej stronie w gazecie?
Czy wówczas pokazaliby
prawdę? Jeden opowiedziałby może więcej
o tym, co z ostatnich
chwil zapamiętała dziewczynka
kłótnię między
rodzicami, albo zasypiającego
ze zmęczenia ojca.
Drugi skupiłby się na
tym, dlaczego pasażerowie
nie mieli zapiętych
pasów, z jak zawrotną
prędkością pędziły samochody,
ile mandatów za przekraczanie
prędkości płacili wcześniej kierowcy,
i ile groźnych wypadków zdarzyło
się wcześniej w tym miejscu. Trzeci
skupi się na minimalnych szansach
przeżycia w tego rodzaju zdarzeniach,
na wrażeniach świadków i potrzebie
poprawienia przepisów. Z pewnością
przekażą trochę więcej prawdy, ale też
nie całą. Znów coś musieli wybrać,
a coś innego pominąć. Znów każdy
z nich zauważy coś trochę innego i coś
innego umknęło jego uwagi.
A gdyby zamiast 30 sekund i 20 wierszy
mieli do dyspozycji dokumentalny
serial w telewizji albo całą książkę – czy
któryś z nich przekazałby prawdę?
Dobrze wiemy, że nie. O powstaniu
warszawskim, o Jałcie, o Janie Pawle
II są całe półki książek. Wiele z nich
zawiera tylko prawdę, ale żadna nie zawiera
Prawdy. Bo prawda ma to do siebie,
że jest bezkresna i niepodzielna
zarazem. Prawdziwa mapa świata musiałaby mieć skalę 1:1.
W każdej innej skali z czegoś musimy rezygnować,
czyli arbitralnie odrzucamy jakieś części prawdy.
To jest oczywiste. Teraz powstaje
pytanie, co odrzucamy, a co pokazujemy.
Tu się zaczynają schody,
które nieuchronnie prowadzą do zarzutu,
że media okłamują, manipulują, kłamią,
przemilczają... Każdy z tych zarzutów jest słuszny w odniesieniu do
każdej relacji – nie tylko dziennikarskiej.
Kiedy Jaś opowiada mamie, co
się działo w szkole, też nigdy nie powie
jej wszystkiego, nawet jeżeli chce być
z nią całkiem szczery. Powie to, co zauważył,
co zapamiętał i co uważa za
ważne. Ale może się mylić w ocenie tego,
co dla mamy ważne, może
o czymś zapomnieć i może czegoś
ważnego dla mamy po prostu nie zauważyć.
Albo może chcieć coś przed
nią ukryć... W każdym wypadku mama
może czuć się oszukana. Tak jak każdy
z naszych czytelników i widzów,
którzy bardzo słusznie zwracają uwagę,
że nasze relacje się istotnie różnią
Ludzie, a ostatnio zwłaszcza politycy,
oczekują, że się poprawimy. Jest to
oczekiwanie z gruntu beznadziejne już
chociażby tylko z tego prostego powodu,
że jesteśmy ludźmi, czyli istotami dalece
niedoskonałymi. Nasze mózgi się
różnią, nasza wiedza się różni i nasze
emocje się różnią. Mamy swoje sympatie,
swoje oparte na różnorodnej
wiedzy subiektywne oceny tego, co
jest ważne, i swoje hierarchie wartości.
Jak kogoś bardzo nie lubimy, łatwo
uwierzymy w różne oskarżenia. Jak kogoś
lubimy, łatwo uwierzymy w jego
wyjaśnienia. Nawet w źródle tak obiektywnym,
jak kwartalne raporty urzędu
statystycznego każdy ekonomiczny
ekspert wyczyta trochę co innego. Liberał
skupi się zapewne na dynamice
produkcji. Konserwatysta na stopie
bezrobocia. Socjalista na płacach. Podobnie
z tego samego przemówienia
prezesa Kaczyńskiego każdy reporter
albo komentator zrozumie co innego.
Zwolennik PiS-u zauważy zapowiedź
ważnych reform. Zwolennik PO zauważy
nowe ciężary grożące przedsiębiorcom
i niedostatek reform budżetowych.
Przeciwnik POPiS-u zauważy
głównie zagrożenia dla demokratycznych
swobód. Nawet jeżeli każdy
wspomni o reformach, ciężarach i niebezpieczeństwach,
to w najlepszym razie inaczej rozłoży akcenty.
Autor przemówienia, który starał się je po
swojemu wyważyć, każdą relacją
będzie rozczarowany, podobnie jak czytelnicy
reprezentujący opcję inną niż
autor. W starych demokracjach o tych
mechanizmach rodzice opowiadają
dzieciom, a nauczyciele uczniom.
Każdy dobrze rozumie, czego się może
spodziewać po medium liberalnym,
konserwatywnym albo lewicowym. Polakom
nikt jakoś tego nie zdążył powiedzieć,
więc szerzy się wiara w spiski
i przekonanie, że media wciąż kłamią,
co jest oczywistym absurdem. Bo na
pluralistycznym, konkurencyjnym rynku
kłamstwo ma krótkie nogi. Prawdziwe
dziennikarskie kłamstwa niezwłocznie
są ujawniane przez „życzliwych”
kolegów, którzy nie mają żadnego powodu,
by nam je darować. Nawet jeżeli
czasem ktoś z nas ma ochotę skłamać,
to się powstrzymuje ze strachu
przed kompromitacją. Co nie znaczy,
że nie możemy się mylić w rozmaitych
ocenach. Mylimy się bez przerwy. Jak
każdy.
Jacek Żakowski


Całość:
4. PRAWDZIWSZA HISTORIA...
http://www.wolnyswiat.pl/4h5.html
Ostatnio zmieniony 08 paź 2010, 22:03 przez Redaktor1966, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Nauczanie historii w Polskim szkolnictwie...

28
Przede wszystkim w szkolnym nauczaniu historii pojawia się jeden, moim zdaniem, najbardziej rażący problem: brak atlasów i ćwiczeń z mapkami. Znajomość mapy i umiejętność wypełniania poszczególnych ćwiczeń to w tym przedmiocie rzecz nieodłączna. Uczyć się samych dat i wydarzeń bez zaglądania do atlasu to jak jedzenie frytek bez soli i ketchupu.

Mam to szczęście, że wiem, jak to wygląda, bowiem mam praktyki w szkole. Na razie była to tylko podstawówka, ale widać sporo rzeczy, które - gdyby dane mi było pobawić się w ministra od edukacji - z chęcią bym zmienił. Przede wszystkim sprawa tyczy pracy ucznia z ćwiczeniami, która jest ZNIKOMA. W niektórych szkołach nawet uczniowie nie muszą kupować ćwiczeń, bo sam podręcznik ma wystarczyć. Rozumiem, że na takim etapie ważne jest poznanie daty i suchego faktu, ale warto w każdym człowieku stworzyć i pielęgnować coś, co nazwałbym myślą historyczną, bo to się zawsze w życiu przyda. Zawsze.

W polskiej szkole wygląda to tak, że uczeń na lekcje historii powinien być wyposażony w podręcznik i zeszyt. Wg mojej wizji podręcznik pozostaje niejako w cieniu i z niego uczymy się w domu, natomiast na lekcje przychodzimy z ćwiczeniami i sami dociekamy pewnych spraw; na podstawie tego, o czym była mowa w podręczniku wypełniamy zadania, które wymagają samodzielnego myślenia, kształtowania opinii, wyciągania wniosków. A co najpiękniejsze - ile uczniów, tyle może być wniosków. Ale jako praktykant nie mogłem za bardzo pozwolić sobie na samowolkę, chociaż i tak starałem się zainteresować dzieci pewnymi 'pobocznymi' kwestiami historycznymi, a widać było, że po pewnym czasie były głodne ciekawostek, które w jakiś sposób upiększały im rzeczywisty obraz wydarzeń historycznych.

Prowadziłem dla zainteresowanych poszczególnymi okresami zajęcia pozalekcyjne, począwszy od starożytności, na PRL-u skończywszy, chociaż po czasie musiałem ograniczyć się tylko do zajęć ogólnych, bo dzieciaki najbardziej chciały antyk. Co do reszty, to zainteresowanie było, niestety, znikome. Ale i tak było cudownie - miałem pełną swobodę w działaniu, nie byłem skrępowany żadnymi głupimi wytycznymi z ministerstwa, czy, co gorsza, mojej despotycznej promotorki. Wspominam ten okres bardzo miło.

Tak w ogóle - uczenie innych historii to moje marzenie (tak, już widzę wiele zdziwionych min:P), które już teraz realizuję krok po kroku i mam nadzieję dojść tam, gdzie chcę, czyli na salę akademicką oczywiście...
Ostatnio zmieniony 09 paź 2010, 21:38 przez Silva, łącznie zmieniany 2 razy.
I reign with my left hand, I rule with my right
I'm lord of all darkness I'm Queen of the night
I've got the power
Now do the March of the Black Queen

Re: Nauczanie historii w Polskim szkolnictwie...

29
Historia to matka nauk... pozwala nie tylko dowiedzieć się o tym co było kiedys ale też pozwala na wyciąganie wniosków i unikanie błędów. Mnie zawsze odstraszało w szkole ograniczanie tematów. Na szczęście w szkole podstawowej trafiłem na pasjonata. Moja natura zawsze kazala mi patrzec na pewne wydarzenia pod innym pryzmatem co wielokrotnie wiazało się z narazaniem się nauczycielom... Historia jakiej ucza w szkołach jest płaska i nic z niej nie wynika, prawdziwa historia kryje się głębiej po za datami i bohaterami narzuconymi przez podręczniki.
Ostatnio zmieniony 09 paź 2010, 21:52 przez Jatagan, łącznie zmieniany 1 raz.
Historia jest pisana przez ludzi, którzy wieszają bohaterów.
Robert Bruce (Waleczne serce)

Re: Nauczanie historii w Polskim szkolnictwie...

30
Och..Jatagan....Polska szkoła jest klasyfikowana na przedostanim miejscu w Europie...za nami tylko Albania..
Najlepszy polski uniwersytet klasyfikownay jest w 5 setce...( wyprzedzaja go uniwestytety z Brazylii,Chin,Indii etc )
O czym to świadczy ??? O tym ze stworzono dochodowy interes polegajacy na gadaniu do tłumu ...bez gwarancji ze kogokolwiek nauczy sie czegokolwiek...BEZ ODPOWIEDZIALNOŚCI !!! To szkolnictwo głeboko tkwi w XIX w !! Masz wykuc formułki ktore częstokroc są wzajemnie sprzeczne...!!!! Brak jest profesora -mentora dla grupy chcacych sie uczyc ...
Trudno zreszta byc mentorem jesli uczy sie 500-600 studentów na 2-3 uczelniach...A w szkołach mimo istnienia internetu,filmów na you tube słyszałeś by kiedykolwiek pokazano np sahare,czy zycie oceanu ..ot by przyblizyc to co maja sie nauczyc...Czy słyszałeś by nauczyciel uzył maila lub sms by kontaktowac sie z rodzicami ??? NIE !! ON jest carem i musi wszystkich zebrac by wysłuchali jego proroczego głosu i pouczyc bo wszyscy przeciez zebranii to głupki...
Od dawien dawna Europa stawia na rozwiazywanie problemów a nie by zakuc ,zdac ,zapomniec...
Wiec tak długo jak długo obowiązywac bedzie socjalizm w szkołach ,jak długo na uczelniach nie bedzie poszukiwac sie prawdy i rozwiazywania problemów,unowoczesniania przemysłu - tak długo bedziemy zyc mitami ze polskie uniwesytety kształcą geniuszy a amerykański college kształci niedouczonych idiotów TYle ze nikt nie che odpowiedziec na pytanie skąd Amerykanie maja kilkuset noblistów i laureatów innych prestizowych nagród ...a Polacy mają tylko swoje bajki...
PS To system głeboko chory ..Uczący dla samego procesu który nie jest zgłebianiem nauki ...bez liczenia sie potrzebami kraju, przemysłu...Wiec mamy tak ok 600 studentów biotechnologii i...3 miejsca pracy...Wiec parkingowy MUSI DZIS ZNAC 2 JEZYKI by dostac pracę...
Ostatnio zmieniony 11 paź 2010, 16:30 przez egoista99, łącznie zmieniany 1 raz.
Siły by zmienić to, co można zmienić, pokory i cierpliwości by godzić się z tym, czego zmienić nie można i mądrości by odróżnić jedno od drugiego
ODPOWIEDZ

Wróć do „Historia Polski”

cron