„NEWSWEEK” nr 16, 22.04.2007 r.
NADWAGA SPRZYJA ASTMIE
(...) I to aż o 50 proc. wyższe w porównaniu z osobami z wagą prawidłową – donoszą naukowcy z National Jewish Medical and Research Center w Denver. Uczeni doszli do takiego wniosku na podstawie analizy wyników badań, które przeprowadzono z udziałem ponad 333 tys. chorych na astmę. – Otyłość może upośledzić pracę płuc, bo zmniejsza ich pojemność – tłumaczy kierujący badaniami dr E. Rand Sutherland.
ajrccm.atsjournals.org.
"ANGORA: ANGORKA" nr 9, 04.03.2007 r.
CHEMIKALIA PRZYCZYNĄ OTYŁOŚCI?
Otyłość dzieci mogą powodować chemikalia
stosowane do wytwarzania plastikowych
butelek i puszek, w których sprzedawane
są napoje – takie przypuszczenie wysunęli
naukowcy z USA podczas konferencji
Amerykańskiego Stowarzyszenia na
rzecz Rozwoju Nauki (AAAS Meeting)
w San Francisco. Sprawa jest o tyle poważna,
że związki te znajdują się praktycznie
wszędzie. Zdaniem uczonych, mniej więcej
tysiąc znanych obecnie chemikaliów przemysłowych
może mieć wpływ na przemianę
materii w ludzkim organizmie i powstawanie
otyłości. Wpływają one na aktywność komórek
ciała, powodując rozrost tkanki i programując
człowieka do nieustannego gromadzenia
zapasów tłuszczu – dlatego zostały
nazwane nadwagogenami. Według
badaczy, najniebezpieczniejszy z nich jest
bisfenol A. Stosuje się go nawet przy produkcji
butelek do karmienia niemowląt.
TEK na podst. „Dziennika”
„NEWSWEEK” nr 49, 09.12.2007 r.
ALBO ŁADNA CERA, ALBO SŁODYCZE
Nadmiar słodyczy może powodować trądzik. naukowcy z Instytutu Badań nad dzieckiem i Rodziną na University of British Columbia odkryli, że nadmiar zjadanych cukrów prostych powoduje wzrost produkcji tłuszczu w wątrobie. To prowadzi do wyłączenia produkcji białka SHBR, kontrolującego poziom testosteronu i estrogenów we krwi. Efektem jest rozregulowanie równowagi hormonalnej w organizmie, co objawia się m.in. wykwitem trądziku. | (JC)
www.sciencedaily.com
„WPROST” nr 40(1192), 09.10.2005 r.
GRANAT PRZECIWRAKOWY
Sok z granatów leczy raka prostaty! Uczeni z University of Wisconsin odkryli, że te owoce zawierają znacznie więcej substancji przeciwutleniających (m.in. antocyjanów i tanin) oraz przeciwzapalnych niż czerwone wino czy zielona herbata. Badania na myszach, którym wszczepiono komórki raka prostaty człowieka, wykazały, że ekstrakt z granatów nie tylko niszczy już istniejące ogniska nowotworu, ale też zapobiega tworzeniu się nowych. Im większą dawkę soku spożyły myszy, tym więcej komórek rakowych ginęło. Teraz uczeni zamierzają sprawdzić, jak granaty działają na raka w organizmie człowieka. | (MF)
"FAKTY I MITY" nr 51/52, 03.01.2008 r.
ŻURAWINA TO JEST TO
Naukowcy z licznych uniwersytetów w USA doszli do zgodnego przekonania, co jest najzdrowsze na świecie. Okazuje się, że tytuł ów przysługuje dość pospolitej żurawinie.
Na Uniwersytecie w Scranton stwierdzono, że ma ona największą koncentrację antyutleniaczy i redukuje ryzyko raka, udaru mózgu i chorób wieńcowych. Zdaniem specjalistów z University of Massachusetts, żurawina zawiera składnik przeciwdziałający przerzutom nowotworów, poprawia też skuteczność chemioterapii, zwłaszcza w przypadku raka jajników. Według naukowców z St. Francis College, czerwone borówki zmniejszają zagrożenie infekcji moczowych i trawiennych, a w University of Rochester wykryto, że zwalczają bakterie powodujące psucie zębów. Żurawina zmniejsza także rozmiary szkód po wylewie krwi do mózgu (to efekt dociekań w University of Massachusetts), a Worcester Polytechnik Institute ogłosił, że działa ona jak antybiotyk na bakterie coli, powodujące infekcje trawienne i nerkowe.
Na jakiej zasadzie i z jakiego powodu żurawina ma tak cudowne właściwości, na razie dokładnie nie wiadomo. Ale już ludzie w XVII wieku stosowali ją jako środek leczniczy.| CS
"POLITYKA" nr 25(2509), 25.06.2005 r. ; s. 112 Społeczeństwo / Środowisko
WEGETARIAŃSKIE ŁOWY
JEDZ CHWASTY
Wraz z młodą marchewką, ziemniaczkami i cebulką dorastają także pospolite zielska. Odkrywamy je na nowo, gdyż mają właściwości zdrowotne, oryginalne smaki, a ich zbieranie może być równie przyjemne jak wyprawa na grzyby.
Większość z omawianych roślin znajdziemy w dwóch środowiskach: bliskim naturalnemu w dolinach rzek oraz na terenach użytkowanych rolniczo. To pierwsze jest matecznikiem nowalijek wiosennych, a latem zasobne w dojrzewające zielska. To drugie obfituje w chwasty, które możemy zbierać w myśl maksymy: Niszczmy chwasty, jedząc je.
Znad rzeczki
W zaroślach i na łąkach kwitną właśnie okazałymi baldachami (kwiatostanami rozłożonymi na podobieństwo parasola) dzikie włoszczyzny. I one, i ich jednoroczne, niekwitnące rodzeństwo wydają wciąż młode liście, ale jadalne są i pozostałe części – pąki, ogonki liściowe, kwiaty, owoce – wszystkie o specyficznym smaku.
Ogonki liściowe barszczu (fot. 1) służą jeszcze teraz na Syberii do pędzenia alkoholu, a uszatkowane liście, łodygi i kwiatostany, lekko posolone i zmoczone oraz mocno dociśnięte, kiszą się w dwa dni na kwaśną alkoholową breję, uważaną po ugotowaniu za pyszną zupę piwną. W ostrym świetle pogodnego dnia barszcze, szczególnie gatunków olbrzymich, stają się przejściowo parzące. Rękawiczki do zbioru nie zaszkodzą. Barszcz ma owłosioną łodygę i wielkie, złożone, mięsiste liście nieco podobne do klonowych. Ale uwaga na niebezpiecznie parzący barszcz Sosnowskiego, odznaczający się wielkimi rozmiarami, przewyższającymi wzrost człowieka! (POLITYKA 21/03).
Ogonki liściowe dzięgla leśnego (fot. 2) kandyzuje się, a jednorocznym korzeniem zaprawia alkohole. Małe listki składające się na wielkie liście są drobno ząbkowane – przy skośnym świetle można zobaczyć świetlistą obwódkę wyróżniającą tę roślinę. Żółto kwitnący pasternak (fot. 3) jest dotąd uprawiany w cieplejszych krajach dla smacznego korzenia – u nas, choć smaczny, jest zbyt łykowaty, za to ziele, kwiaty i owoce są niezwykle aromatyczne.
Wymienione wyżej należą do wielkiej rodziny selerowatych (baldaszkowatych) obejmującej kilkadziesiąt gatunków. Są wśród nich trujące, a dwa śmiertelnie: szczwół plamisty, czyli pietrasznik, o ciemnoplamistej łodydze, pietruszkopodobnych liściach i mysim zapachu, rosnący przy śmietniskach, oraz szalej jadowity, o seleropodobnych liściach i kłączach – tych tkwiących w bagnie, a wewnątrz charakterystycznie komorowatych. W średniowieczu to jego uważano za sprawcę śmierci Sokratesa i nadano nazwę rodzajową Cicuta! W rzeczywistości greckiego filozofa otruto pietrasznikiem. Tak czy siak, obie rośliny są trujące. Tym ciekawsze więc, że do tej samej z nimi rodziny należą uprawne i na co dzień przez nas spożywane, np. pietruszka i marchew (ta u nas występuje też jako dzika).
Pod olbrzymami rosną niższe zioła. Na skrajach dróg i suchych łąkach trzy babki: lancetowata, średnia i wielka (fot. 4) – obok mniszka i pokrzywy najwartościowsze z naszych. W babkach ważne są m.in. śluzy osłaniające układ pokarmowy i oddechowy. Młode liście jadalne na surowo, starsze po kilku minutach gotowania – jak szpinak.
Z uwagi na masowe występowanie bardzo wydajna jest koniczyna łąkowa i biała. Gdy rośnie w gęstym skupieniu, liście przed kwitnieniem zrywa się garściami na surówki lub zupy, a potem kwiaty do ozdoby potraw.
Popularne jest zbieranie i przyrządzanie szczawiu na zupę. Wszystkie szczawie o strzałkowatych liściach dają podobny produkt. Nie poleca się ich dzieciom, gdyż szczawiany wiążą w jelitach jony wapnia z pożywienia. Delikatniejsze są szczawiki – zajęczy z lasów i żółty (fot. 5) z nieużytków.
Polecane wiosną młode pędy pokrzyw teraz też można tu i tam odnaleźć, ale stare liście nie są już wskazane do jedzenia ze względów dietetycznych (w liściach pojawiają się kamienne twory).
Krewniak buraka
Zazwyczaj potencjał żywieniowy chwastów zdobyty kosztem roślin uprawnych marnuje się, wykorzystywany jest co najwyżej w kompoście. Tymczasem pospolite, a więc i masowo rosnące, są jadalne i nawet powinny być wybierane spomiędzy uprawnych.
Komosa biała (lebioda, fot. 6) jest łatwo rozróżnialna dzięki mączystemu nalotowi na liściach, lecz inne gatunki komos są podobne do siebie. Jeśli pozostają gorzkawe lub niesmaczne mimo obgotowania w słonawej wodzie – nie warto jeść. Ich krewniakami są burak i szpinak. Wszystkie zawierają małe ilości szczawianów.
Krewniaczki kapusty o ostrym smaku – żółto kwitnąca gorczyca polna zwana ognichą (fot. 7) oraz białokwiatowa rzodkiew świrzepa (fot. 8) mogą być dodatkiem do zup i surówek. Inne kapustne, charakteryzujące się podobnym smakiem i czterema płatkami kwiatów (dlatego dawniej zwane krzyżowymi), można jeść w małej ilości.
Wszystkie osty i ostrożenie są w całości jadalne! Z powodu kłopotliwych kolców ziele użytkuje się jako bardzo młode, a kolce odcina. U starszych pozostaje do jedzenia korzeń, u niektórych łodyga, a z wielkokwiatowych – jak popłoch lub ostrożeń lancetowaty (fot. 9) – młode kwiatostany na wzór karczochów. Do tej ostatniej potrawy potrzeba narzędzi – imadełek, szczypczyków, nożyków.
Kilka chwastów przywleczono z obu Ameryk. Szarłaty (fot. 10), obie żółtlice – owłosiona (fot. 11) i drobnokwiatowa, oraz przymiotno kanadyjskie (fot. 12) mają jadalne liście i młode pędy. Podobnie jak komosę zbiera się je masowo na zupy.
W rejonach dawnych majątków (np. w warszawskim Wilanowie) pozostały jako chwasty zdziczałe mlecze, niegdyś uprawiane. W odróżnieniu od mniszka, dopiero z końcem lata nadają się do zbioru, a kwitną do mrozów (fot. 13). Są chrupkie i bardzo smaczne na zimno i na gorąco, można je kisić, a zbiór jest bardzo łatwy i wydajny.
I wreszcie znienawidzony perz! Jego kłącza i młodziutkie, podziemne pędy są słodkie – po wypłukaniu – surowe lub ugotowane do surówek, sałatek, zup i na jarzynę.
Na ugorze
Te i inne chwasty upraw, nawet łanami, zasiedlają także ugory. Bylica pospolita (fot. 14) – krewniaczka piołunu i bożego drzewka – ma ostry smak nadany przez terpeny oraz goryczki i za młodu w niewielkich ilościach nadaje się jako przyprawa do tłustych mięs. Umasowił się wiesiołek (fot. 15) – sałata Indian. Ci jedzą z niego wszystko – od korzenia przez liście, zielone owoce i nasiona. W pierwszym roku pod rozetą liści zimuje wielki smaczny korzeń – najłatwiejszy do pozyskania z gleb piaszczystych; gotuje się go lub piecze w folii przy ognisku. Kwiaty są ozdobą potraw, zaś nasiona panaceum antystresowouczuleniowym. W nich znajduje się bowiem wielonienasycony olej – prekursor prostaglandyn antyzapaleniowych. Zamiast drogiej kapsułki zjada się łyżkę stołową nasion namoczonych np. w mleku. Pozyskuje się je z owoców-torebek, ścinając fragmenty łodyg i umieszczając szczytami w dół w kuble.
Mniej masowo rosną różne ślazy (fot. 16) – krewniacy ogrodowej malwy. To rośliny śluzodajne, porównywalne co do wartości dietetycznej z babkami i podbiałem. Liście (jak i malwy) na surówki, zupy i szpinaki, a kwiaty do ozdoby.
W wazie, a nie w wazonie
W naszej kuchni kwiaty traktuje się jako nieprzydatne. Tymczasem jest to surowiec zarówno dekoracyjny, jak i smakowy oraz zdrowotny. Poza znanymi powszechnie trującymi roślinami jak wawrzynek, tojad, naparstnica, konwalia, większość kwiatów zarówno dzikich, jak i ogrodowych jest jadalna. Używa się całych kwiatów bądź tylko płatków. Te ostatnie odcina się nożyczkami u ich nasady. Jest to szczególnie ważne u astrowatych (złożonych), jak np. mniszek, u których szybko w kielichu powstaje puch.
Im większe kwiaty, tym bardziej dekoracyjne, jak np. bratki, ślaz i malwa, dzwonki, róże, dziewanny, wiesiołki, wierzbówka (dziewanny mają kwiaty pięciopłatkowe, a wiesiołki i wierzbówka – czteropłatkowe). Mniejsze kwiaty (ale i jadalne liście) ma krwawnica (fot. 17), głowienki (fot. 18), bławatek i inne chabry, groszki itp. Z ogrodowych wyróżniają się nasturcja z witaminowymi liśćmi, nagietek, a nawet chryzantemy i słoneczniki. Sałatki, surówki, chłodnik posypuje się nawet pełnymi garściami, w ostatniej chwili, aby nie straciły dobrego wyglądu.
Dania specjalne
Wierzbówka (fot. 19) – okazała roślina czerwono kwitnąca na skrajach lasów – daje trzy produkty: młode, jeszcze ostro zakończone pędy je się jak szparagi, kwiatów używa się do ozdoby sałatek, a dolne zeschłe liście dają smaczny napar – bezkofeinową herbatkę.
Wonne kwiatostany przytulii (fot. 20) – żółto lub biało kwitnącej, oraz kwiaty róży, a wiosną fiołka, czeremchy, akacji zalane ciepłą wodą są smacznym napojem na upały.
Pospolity krwawnik (fot. 21) oraz pokrewny mu kichawiec stosować można jako przyprawę. Drobne listki ściąga się palcami ze szczytów w dół – trzeba nabrać wprawy, aby szypułka nie urywała się. Ziela tego używa się na surowo, w małych dawkach z powodu dużego stężenia olejków. Dodaje się do sałatek i zup, a oryginalnym daniem jest zaprawiona nim jajecznica.
Kto lubi gorycz, ten pojada skubnięte cząstki liści piołunu (fot. 22) – srebrnoszarej, aromatycznej rośliny ugorów. Podobny smak ma wrotycz (fot. 23) – do jeszcze bardziej skąpego pojadania, a w wiązkach – do odstraszania moli.
Wiązówka błotna (fot. 24) to żywa aspiryna. Przedawkować ją jednak trudno, gdyż pachnie jodoformem, czyli apteką. Suszonymi kwiatami i zielem wprost lub w osobnym woreczku można aromatyzować np. herbatę.
Dzika witamina
Niektóre nasze dzikie rośliny są bogatsze w witaminę C niż owoce południowe. Poza chronionym rokitnikiem przodują róże – łyżka stołowa owoców zawiera dawkę dzienną tej witaminy. Bogate też są owoce berberysu oraz liście wielu roślin. Problemem jest nie tyle pozyskanie surowca, co zachowanie składników w czasie przechowywania. Dobrym sposobem jest szybkie zamrożenie owoców – u róży (najwydatniejsza – pomarszczona Rosa rugosa u nas już dziczejąca) po usunięciu ze środka orzeszków – właściwych owoców wraz z kłującymi włoskami. Inną metodą, dostępną raczej na wsi, jest włożenie surowca do kiszonej kapusty – w przypadku owoców prezentują się one pięknie potem na talerzu. Natomiast unikać należy suszenia (z powodu utraty witaminy C).
Poza owocami witaminowymi są i kolorujące – wymiatające wolne rodniki. Dziki bez czarny (fot. 25) jest najłatwiej dostępny. Je się tylko gotowane przetwory, bezwzględnie po uprzednim usunięciu jeszcze z baldacha niedojrzałych owoców (!!!). Czeremcha późna, tzw. amerykańska (fot. 26), to niespodziewanie ekspansywny gatunek. Owoce jadalne na surowo i dobre na sok. Ptaki zjadają je jeszcze szybciej niż owoce dzikiego bzu.
Około trzydziestu przedstawionych jadalnych roślin to garstka z ponad 200, których się doliczył się dr Łukasz Łuczaj, surwiwalowiec smakujący rośliny i bezkręgowce. Podobnie jak w przypadku grzybów potrzebne są atlasy, doświadczenie własne i cierpliwość powolnego poznawania poszczególnych gatunków.
Wiktor Pawłowski
www.o2.pl | Czwartek [18.06.2009, 13:42] 1 źródło
PIZZA ZDROWSZA OD GOTOWANEJ MARCHEWKI?
Wszystko zależy od sposobu przygotowania.
Okazuje się, że pizza z pomidorami może dostarczyć organizmowi więcej karotenu niż świeża marchewka. Natomiast mrożony groszek zawiera więcej substancji odżywczych niż świeży. O wpływie sposobów przygotowywania warzyw do spożycia na nasze zdrowie pisze "Daily Mail".
Dziennik przekonuje, że po podgrzaniu pomidory tracą co prawda dużo witaminy C, ale wzrasta w nich zawartość karotenu. Jeżeli do pizzy dodamy dużo tłuszczu, który zwiększa przyswajanie korzystnych substancji, to może okazać się, że to danie zdrowsze od tartej marchewki.
Bowiem, aby skorzystać z dobrodziejstwa tego warzywa trzeba je zjeść gotowane w całości. Inne sposoby przygotowywania marchwi powodują, że traci ona większość substancji odżywczych - także tych chroniących przed rakiem.
"Daily Mail" donosi także, że najzdrowsza jest kukurydza prażona, a nie w zalewie czy gotowana. Warzywo zawiera witaminy B i C, mangan i błonnik, a te substancje najłatwiej organizm wchłania właśnie po tym jak kukurydza „wybuchnie". Tu też jest jedno ale... Dodawana do pop-cornu sól, cukier i tłuszcz czynią z niego bombę kaloryczną.
Dziennikarze z działu naukowego brytyjskiej gazety zauważają również, że paradoksalnie więcej zyskamy jedząc groszek z mrożonki, a nie świeży ze sklepu. Warzywo jest zamrażane już po 2 godzinach od zerwania, a świeże strąki do sklepu mogą „wędrować" przez hurtownie nawet kilka dni, tracąc wiele z cennych witamin. | AJ
www.o2.pl | Czwartek [25.06.2009, 16:53] 2 źródła
RYBY I OWOCE MORZA NIE PRZEDŁUŻĄ CI ŻYCIA
Sprawdź, jaka dieta zapewni ci długowieczność.
Nie wszystkie pozycje z diety śródziemnomorskiej są równie korzystne dla naszego zdrowia. Greccy naukowcy stwierdzili, że warzywa i oliwa z oliwek może przedłużyć życie, ale krewetki niekoniecznie - donosi healthday.com.
Badacze z Uniwersytetu w Atenach przez 10 lat analizowali zwyczaje żywieniowe ponad 23 tysięcy Greków. Okazało się, że długowieczność zapewnia dieta bogata w warzywa, owoce, orzechy, rośliny strączkowe przy jednoczesnym unikaniu mięsa i sporadycznym piciu alkoholu.
Według naukowców, jedzenia tylko ryb i owoców morza - nawet w dużych ilościach nie przyniesie takich samych efektów. Dlatego ważne jest, aby mieszkańcy południa Europy pamiętali o urozmaiceniu swojego menu. | AJ
www.o2.pl | Czwartek [02.07.2009, 17:03] 1 źródło
WEGETARIAŃSKA DIETA SZKODZI ZDROWIU
Łatwiej doznać ciężkiego urazu.
Choć w badaniach onkologów dieta wegetariańska okazała się być zbawienną, inne badania zwracają uwagę na łamliwość kości.
Osoby pozostające na wegetariańskiej diecie mają słabsze kości niż ich mięsożerni koledzy i koleżanki - udowadniają naukowcy z Australii i Wietnamu.
Badania przeprowadzono na 2,7 tys. osób. Okazało się, że kości wegetarian miały gęstość o 5 procent mniejszą niż mięsożerców. W najgorszym stanie były kości wegan. Ich kości miały gęstość mniejszą o 6 procent.
Nie było żadnej różnicy w grubości kości tych osób, które rezygnowały z jedzenia mięsa i owoców morza, ale jadły jajka i produkty mleczne - twierdzą naukowcy, których badanie opublikowano w piśmie American Journal of Clinical Nutrition.
Badacze z Garvan Institute for Medical Research z Sydney i wietnamskiego uniwersytetu Pham Ngoc Thach z miasta Ho Chi Minha są zdania, że ilość wegetarian na świecie i wysoka częstotliwość przypadków osteoporozy czynią tą kwestię wartą dalszych badań. | JS
www.o2.pl | Czwartek [02.07.2009, 13:46] 1 źródło
LUBISZ SOK POMARAŃCZOWY?
Zobacz, co z nimi robi zawarty w nim kwas.
Wiele osób nie wyobraża sobie śniadania bez szklanki soku pomarańczowego. Niestety, jak stwierdzili naukowcy z Instytutu Zdrowia Jamy Ustnej z University of Rochester Medical Centre w Nowym Jorku, jest on bardzo szkodliwy dla naszych zębów.
Kwas zawarty w soku pomarańczowym dosłownie zmywa z nich szkliwo, które chroni zęby na przykład przed próchnicą - twierdzi dr Yan-Fang Ren.
Od dawna wiadomo, że kwaśne napoje szkodzą zębom. Jednak wynik tych badań zaskoczył naukowców. Okazało się, że ich picie może zmniejszyć twardość szkliwa aż o 84 proc.
Nie tylko sok pomarańczowy jest szkodliwy dla zębów. Szkliwo "wymywają" z niego również inne kwaśne soki owocowe, napoje gazowane i energetyczne.
Im dłużej trzymamy w ustach napój, delektując się jego smakiem, tym bardziej narażamy nasze zęby - twierdzi dr Ren.
Jej zdaniem tylko odpowiednia higiena jamy ustnej i stosowanie pasty z fluorem może ustrzec nas przed negatywnymi skutkami zawartych w napojach kwasów. | WB
„WPROST” nr 41(1294), 14.10.2007 r.
WAGA ŻYCIA
Czterdziestolatek powinien ważyć tyle samo, ile ważył wtedy, gdy był dwudziestolatkiem. Może przytyć nie więcej niż 2,25 kg i to pod warunkiem, że w wieku 20 lat nie miał nadwagi. Wtedy ma szansę się uchronić przed chorobami serca, cukrzycą, nowotworami, zapaleniem stawów i zaćmą. Epidemiolodzy z Harvard University dowiedli, że osoby, które między 20. a 40. rokiem życia przytyły więcej niż 2,25 kg, są bardziej narażone na przedwczesną śmierć niż te, którym udało się utrzymać stałą wagę. Większość czterdziestolatków waży aż o 30 proc. więcej niż przed 20 laty. | (MF)
ODŻYWIANIE SIĘ:
TRZY ELEMENTARNE ZASADY ŻYWIENIOWE:
1. Jemy tylko produkty gotowane, np. knedle, pierogi leniwe, kopytka, ryż, kaszę gryczaną, ziemniaki, fasolę, jajka. (Nie jemy produktów wysokoprzetworzonych, konserwowanych, pieczonych, smażonych, wędzonych (np. chleba, konserw, wędlin)).
2. Mięso jemy wyłącznie z warzywami i tylko pochodzące z zwierząt swobodnie pasących się. (Nie jemy z chlebem, ziemniakami, ryżem, bo zwiększa to czas przyswajania, zużytą do tego celu energię, zmniejsza przyswajanie składników oraz zatruwa organizm).
3. Po mięsie nie jemy owoców, gdyż szybko zostaną przesunięte w przewodzie pokarmowym (są szybko przyswajane), połączą i zmieszają się z mięsem (będą też z nim zalegać), a następnie powstaną szkodliwe substancje.
Dodam jeszcze, że najlepiej pić WODĘ. By łatwiej przejść na picie wody, zamiast wynalazków, można przez 2-3 dni nic nie pić, po tym czasie woda smakuje jak napój.
Lepiej unikać odżywiania się w obecnych publicznych jadłodajniach i u innych osób. Są to podstawowe źródła chorób zakaźnych i innych, związanych z niezdrowym odżywianiem. Obecna, dzika, gospodarka rynkowa spowodowała funkcjonowanie firm kosztem zdrowia klientów.
Produkty spożywcze poddane wysokim temperaturom są szkodliwe dla zdrowia, w tym rakotwórcze.
Nie należy jeść produktów wysoko przetworzonych (w tym wędlin).
Gazowane chemikalia (zwane napojami) są b. szkodliwe dla zdrowia.
Produkty spożywcze najlepiej spożywać z upraw ekologicznych. Taka żywność nie tylko zapobiega chorobom, ale niektóre wręcz leczy. Po za tym w ten sposób sprzyja się rozwojowi takich gospodarstw pokazując pozostałym producentom właściwy, opłacalny kierunek, co wpłynie na obniżkę cen.
ZUPY:
– najlepiej jeść ciepłe, a nie gorące (które niszczą szkliwo zębowe i florę bakteryjną przewodu pokarmowego, oraz zmuszają organizm do usuwania nadmiaru ciepła);
– przecier np. z ogórków czy pomidorów najlepiej dodać po ugotowaniu np. ziemniaków, czy ryżu i częściowym ich ostygnięciu, by nie niszczyć składników odżywczych w dodawanych warzywach;
– zamiast tłuszczu zwierzęcego (np. do zupy warzywnej) najlepiej dodać olej tłoczony na zimno (np. rzepakowy)(ok. 1 łyżkę na litr) (najlepiej do przecieru, by m.in. spowolnić rozkład jego składników).
www.o2.pl | Piątek [27.03.2009, 11:31] 3 źródła |
JUŻ NIGDY NIE PIJ GORĄCEJ HERBATY
Bo zachorujesz na raka przełyku - ostrzegają irańscy naukowcy.
Według najnowszych badań opublikowanych w "British Medical Journal" picie herbaty o temperaturze 70 stopni C i wyższej zwiększa ryzyko nawet ośmiokrotnie, picie chłodniejszego napoju o temperaturze 56-69 stopni C już tylko dwukrotnie - twierdzą naukowcy z uniwersytetu w Teherani. - Najbezpieczniejsza jest herbata o temperaturze poniżej 65 stopni C - dodają.
Ważne dla zdrowia jest również tempo spożywania naparu. Wypicie filiżanki w czasie dwóch minut po zaparzeniu jest pięć razy bardziej niebezpieczne, niż spożycie jej o dwie minuty później.
Należy po prostu poczekać kilka minut, aż napar wystygnie - radzi doktor David Whiteman z Queensland Institute of Medical Research.
Każdego roku na świecie ta odmiana nowotworu zabija ponad pół miliona ludzi. TM
PRODUKTY MIĘSNE W SOSIE WŁASNYM,
najlepiej gotować (np. z cebulą, kapustą) i jeść z dodatkiem warzyw. Połączenie mięsa np. z chlebem, makaronem czy ziemniakami jest nieprawidłowe: organizm nie przyswoi w pełni składników, czas trawienia przedłuży się dwukrotnie i powstaną toksyny.
Zamiast pieczywa lepiej jeść gotowane produkty mączne, robiąc np. knedle, kopytka, pierogi. Jeśli jednak ktoś je pieczywo to najlepiej razowe i na zakwasie (bez drożdży).
NIE NALEŻY ZMUSZAĆ DZIECI DO JEDZENIA (I SPANIA)
bo gdy podrosną będą to odreagowywać. Jest to czynnik sprzyjający anoreksji, nocnym imprezom (stąd taką popularnością cieszą się nocne imprezy. Jakby niemożna tego było robić w ciągu dnia). Zaspokajanie tych potrzeb natura skutecznie reguluje od mln lat.
WSTRĘT DO OKREŚLONEJ GRUPY POKARMÓW (np. owoców) może być spowodowany długą przerwą w ich spożywaniu, i w wyniku tego oduczeniem narządów swojego przewodu pokarmowego, flory bakteryjnej w przewodzie pokarmowym, od ich przetwarzania. By ułatwić akceptację takich produktów przez organizm należy spożywać je w łatwo przyswajalnej postaci i stopniowo.
"NEWSWEEK" nr 4, 29.01.2006 r. NAUKA ZDROWYM BYĆ
SUPERDROBINY
Sprawdź, czy w twojej diecie nie brakuje witamin, minerałów i kwasów tłuszczowych.
Zdawałoby się, że skoro kości potrzebują wapnia, to u osób, które jedzą dużo produktów mlecznych, bogatych w ten składnik mineralny, kości powinny być supermocne. Dlaczego więc w Singapurze, gdzie ludzie dorośli w ogóle nie piją mleka, nie dochodzi do złamań szyjki kości udowej? A w Skandynawii - gdzie mleka pije się dużo - złamań tych jest mnóstwo? Specjaliści zjawisko to nazywają wapniowym paradoksem.
Naukowcy znają blisko 40 witamin i soli mineralnych, potrzebnych organizmowi do najróżniejszych zadań, od wzmacniania kości po wspieranie układu odpornościowego. Ale - jak wskazuje wapniowy paradoks - ich wpływ jest mniej jednoznaczny niż działanie leków. Substancje te łączą się ze sobą niezwykle subtelnie, a mechanizmy ich działania dopiero zaczynamy poznawać.
- Jednak już dziś wiadomo, że nie wystarczą tabletki z witaminą E, jeśli człowiek odżywia się deserami lodowymi - twierdzi dietetyczka Alice Lichtenstein z Uniwersytetu Tuftsa.
Oto najnowsze wyniki badań, które pokazują, jak należy się odżywiać, aby być zdrowym.
Wapń
Wiadomo, że to przede wszystkim od tego składnika mineralnego zależy, czy ma się mocne kości. Naukowcy odkryli jednak, że sam wapń nie wystarczy. Jeśli kości mają być zdrowe, muszą otrzymywać także fosfor i magnez, i to w stosownych proporcjach. Potrzebują również odpowiednich ilości białka, witaminy K, która wspomaga te białka, oraz jeszcze dwóch innych czynników: witaminy D (umożliwiającej przyswajanie wapnia) oraz ćwiczeń fizycznych (które są konieczne do pobudzania aktywności komórek tworzących kości). Wydaje się, że biorąc to wszystko pod uwagę, można wyjaśnić wapniowy paradoks. Wprawdzie naukowcy podkreślają, że nie bez znaczenia są także różnice genetyczne, ale bez witaminy D się nie obejdzie. Pamiętajmy, że w większości powstaje ona w organizmie pod wpływem światła słonecznego, które dociera do skóry. Nic zatem dziwnego, że ludzie, którzy mieszkają bliżej równika, gdzie nasłonecznienie jest duże, lepiej wchłaniają wapń i są mniej narażeni na złamania.
Wapń odgrywa też zasadniczą rolę w przekazywaniu impulsów nerwowych i utrzymywaniu regularnego rytmu serca. Pobudza wydzielanie hormonów i aktywuje enzymy. Prawdopodobnie chroni też przed rakiem jelita grubego.
Większość z nas powinna zjadać więcej produktów bogatych w wapń. Jak szacuje prof. Marek Naruszewicz z Akademii Medycznej w Warszawie, aż 40 proc. Polaków ma niedobór tego pierwiastka.
Witamina D
Mieszkańcy stanów południowych USA w latach 70. XX w. o połowę rzadziej umierali na nowotwór jelita grubego niż mieszkańcy północnego wschodu. Czyżby przyczyną była "słoneczna" witamina D? Od tamtych czasów pojawiło się wiele badań wskazujących, że witamina D obniża ryzyko zachorowania na raka i to nie tylko jelita grubego, lecz także piersi, gruczołu krokowego i jajników. Osoby, którym jej nie brakuje, są mniej narażone na choroby autoimmunologiczne, m.in. cukrzycę typu I i stwardnienie rozsiane. Niewykluczone też, że witamina D chroni przed schorzeniami układu krążenia i usprawnia pracę płuc. - Nie należę do maniaków medycyny alternatywnej, którzy twierdzą, że jakaś jedna odżywka to panaceum. Niemniej witamina D na coś takiego wygląda - mówi Reinhold Vieth z Uniwersytetu Toronto.
Na pewno jej działanie nie ogranicza się do wspomagania wchłaniania wapnia. Witamina D aktywizuje układ odpornościowy i zmienia jego sposób funkcjonowania (to wyjaśnia jej wpływ na choroby autoimmunologiczne). Zapobiega powstawaniu nowotworów - gdy komórki się "uzłośliwiają", wspiera w nich procesy autodestrukcji. Naukowcy podejrzewają, że witamina D ma jeszcze inne, niepoznane działania. - Komórki najróżniejszych tkanek w organizmie zostały wyposażone w receptory witaminy D. Nie miałyby ich, gdyby to czemuś nie służyło - zwraca uwagę dr Michael Holick z Uniwersytetu Bostońskiego.
To, ile witaminy D potrzebujemy, jest wciąż kwestią dyskusyjną. Specjaliści zalecają od 200 do 600 jednostek międzynarodowych (j.m.) dziennie, ale coraz więcej naukowców twierdzi, że to za mało. Na przykład Garlandowie uważają, że dawka 1000 j.m. dziennie może zmniejszyć zagrożenie rakiem jelita grubego o połowę, a rakiem piersi i jajników o jedną czwartą. Inni są zdania, że latem wystarczy samo wystawienie rąk i nóg na słońce na 5-10 minut 2-3 razy dziennie, bez smarowania ich kremami z filtrem UV. Jedynie zimą - kiedy słońca brakuje - można sięgnąć po tabletki z witaminą D3 lub jeść więcej tłustych ryb i produktów wzbogacanych w witaminę D
Sprawdź, czy w twojej diecie nie brakuje witamin, minerałów i kwasów tłuszczowych.
(niektóre gatunki mleka i soków pomarańczowych oraz mleczka sojowego).
Kwasy tłuszczowe omega-3
Jest ich dużo w rybich tłuszczach, wpływają korzystnie nie tylko na układ krążenia, lecz także chronią przed wieloma schorzeniami psychicznymi i neurologicznymi, od choroby afektywnej dwubiegunowej i schizofrenii po depresję, nadpobudliwość psychoruchową (ADHD), alzheimera i pograniczne zaburzenie osobowości. Jest tak dlatego, że mózg w 60 proc. składa się z tłuszczu - co może zdumiewać - a kwasy tłuszczowe omega-3 są mu potrzebne do prawidłowego działania. Z badań wynika, że kwasy te wspomagają budowę błon komórkowych, zwiększają stężenie w mózgu serotoniny i sprzyjają tworzeniu połączeń między neuronami. - To coś w rodzaju nawozu użyźniającego układ nerwowy. Komórki w mózgu, które mają pod dostatkiem kwasów omega-3, tworzą więcej synaps - mówi dr Joseph Hibbeln, psychiatra z National Institutes of Health.
Niewykluczone też, że kwasy omega-3 wpływają korzystnie na kości. Bruce Watkins, dietetyk z Purdue University, ustalił, że pobudzają one do działania komórki okostnej, rozrodczej błony okrywającej kości.
W pokarmach znajdujemy dwie podstawowe odmiany kwasów omega-3: krótkołańcuchowe (zwane ALA), obecne w orzechach włoskich, siemieniu lnianym, oleju rzepakowym i zielonych warzywach liściowych, oraz długołańcuchowe (EPA i DHA), które możemy znaleźć w owocach morza. Odmiany długołańcuchowe działają, jak się wydaje, najkorzystniej - zwłaszcza na mózg. Amerykańskie Towarzystwo Kardiologiczne zaleca, by tłuste ryby morskie jeść co najmniej dwa razy w tygodniu. A ci, którzy już mają kłopoty z układem krążenia, powinni przyjmować 1 g EPA i DHA dziennie - w postaci tłustych ryb morskich lub tabletek.
Chrom
Świat zmierza ku wielkiej epidemii cukrzycy typu II. Według Światowej Organizacji Zdrowia w 2025 r. będzie na nią chorować 300 milionów ludzi na świecie (w 1997 roku było ich 143 mln). By uniknąć tych kłopotów, trzeba zacząć mniej jeść białej mąki i cukru. Coraz więcej danych wskazuje jednak, że należałoby jednocześnie zwiększyć spożycie chromu. Naukowcy od dawna wiedzą, że pierwiastek ten bierze udział w metabolizmie cukru. Organizm wykorzystuje go za każdym razem, gdy uruchamia zgromadzony zapas glukozy. Najnowsze badania sugerują, że chrom zwiększa wrażliwość na insulinę u cukrzyków oraz u osób w stadium przedcukrzycowym.
Ponieważ chromu potrzebujemy w ilościach śladowych, wydawałoby się, że powinniśmy otrzymywać go pod dostatkiem. Badania dowodzą jednak, że wiele osób ma go za mało. Specjaliści zalecają zatem by jeść więcej brokułów, jabłek, innych warzyw i owoców, bo one dostarczają chromu, natomiast ograniczyć spożycie cukru, który obniża zawartość tego pierwiastka w organizmie. W ostateczności można przyjmować tabletki zawierające związek chromu. Preparaty wielowitaminowe także zawierają ten pierwiastek, ale nie jest on łatwo przyswajalny.
Potas
Bardzo skutecznie obniża ciśnienie krwi, a nawet 1-, 2-procentowa obniżka zmniejsza ryzyko udarów. Potas chroni przed kamieniami nerkowymi i reguluje pracę serca. Prawdopodobnie sprzyja także kościom, bo zobojętnia kwasy w krwiobiegu, które wypłukują wapń odłożony w kościach. - Jeśli ma się zdrowe nerki, to z potasem jest jak z miłością i pieniędzmi - nigdy za wiele - mówi David B. Young, fizjolog z Uniwersytetu Missisipi. Specjaliści zalecają minimum 4700 miligramów potasu dziennie. W Polsce co trzeci z nas ma niedobór tego pierwiastka - warto przyjmować wraz z pokarmami 8 tys. mg potasu dziennie; jest to ilość, do której przystosowała nas ewolucja.
Do zdrowia nie ma drogi na skróty. Zdumiewające jest jednak, że dobry jadłospis chroni przed wszystkim, od raka po choroby układu krążenia i cukrzycę.
„WPROST” nr 1049, 05.01.2003 r.
MÓZG NA TALERZU
Jak jeść z głową
Od kilkunastu tygodni uczniom szkoły podstawowej w Hampstead w Wielkiej Brytanii nie wolno spożywać hamburgerów, słodyczy i kolorowych napojów gazowanych. Zdaniem nauczycieli, efekty tego zakazu są już widoczne. Dzieci stały się łagodniejsze i bardziej skore do nauki. Wzbogacenie diety pensjonariuszy jednego z brytyjskich domów poprawczych o zestaw witamin i minerałów znacznie zmniejszyło liczbę aktów agresji. Coraz więcej badań dowodzi, że nieodpowiednio dobrana dieta może wywoływać uczucie poirytowania, złości oraz osłabienie pamięci i sprawności intelektualnej. Często przyczynia się też do nasilenia objawów chorób psychicznych. Nasze zdrowie psychiczne w ogromnej mierze zależy od tego, co jemy.
Dietetyka kryminalna
Przez dziewięć miesięcy połowa z 230 młodocianych przestępców z domu poprawczego w Aylesbury w Wielkiej Brytanii otrzymywała suplementy pokarmowe w postaci 28 pigułek zawierających witaminy A, D, C i E oraz witaminy z grupy B, minerały, takie jak wapń, żelazo, magnez i cynk, oraz kwasy tłuszczowe. Druga połowa dostawała 28 pigułek placebo. Ani więźniowie, ani strażnicy nie wiedzieli, którzy osadzeni biorą substancje odżywcze, a którzy nie. Wyniki testu były zaskakujące. Ci, którzy przyjmowali suplementy, mieli na swym koncie aż o 37 proc. mniej aktów agresji. "Niewykluczone, że wielu przestępstw można by uniknąć tylko dzięki zmianie diety" - twierdzi Bernard Gesch, fizjolog z Oxford University, kierujący badaniami. Przykłady potwierdzające wpływ diety na funkcjonowanie mózgu można mnożyć.
Jeść bez pamięci
Po trzech miesiącach eksperymentu przeprowadzonego przez uczonych z University of Toronto szczury karmione jedzeniem o wysokiej zawartości tłuszczu - w porównaniu z gryzoniami pozostającymi na diecie niskotłuszczowej - miały poważne problemy z uczeniem się nowych zadań. Osłabieniu uległa ich pamięć długotrwała i krótkotrwała. Zdaniem uczonych, mechanizm ten u ludzi funkcjonuje w podobny sposób.
Niedobory choliny, substancji odżywczej obecnej na przykład w jajkach, mięsie i orzechach, w okresie ciąży prowadzi do wolniejszego podziału komórek mózgowych płodu w obszarach odpowiadających za poprawne funkcjonowanie pamięci - wynika z kolei z badań przeprowadzonych na szczurach przez uczonych z University of North Carolina.
Niedobór witaminy PP, której najlepszym źródłem jest mięso, ryby, rośliny strączkowe, otręby pszenne, kasza jęczmienna i pieczarki, również może powodować słabsze funkcjonowanie pamięci.
Winowajca na stole
Testy przeprowadzone w październiku przez Food Commission, niezależną brytyjską organizację zajmującą się badaniem jakości pożywienia, wykazały, że sztuczne dodatki do żywności wywołują u dzieci nadpobudliwość i napady złości. Uczeni z Asthma and Allergy Research Center, współpracujący z Food Commission, przebadali 277 trzylatków, podając im napoje zawierające takie dodatki, jak tartrazyna (E 102) czy benzoesan sodu (E 211). U dzieci tych zaobserwowano większą aktywność, ale także tendencję do nieposłuszeństwa i krnąbrności, zwłaszcza w godzinach popołudniowych.
Inne badania wykazały, że nadmiar soli, cukru, tłuszczu, alkoholu i kofeiny zwiększa podatność na wystąpienie tzw. zespołu napięcia przedmiesiączkowego u kobiet.
Z kolei z powodu spożywanych w godzinach południowych obfitych posiłków oraz drobnych przekąsek i napojów pracownicy na całym świecie cierpią na tzw. popołudniową apatię, charakteryzującą się brakiem energii i znacznym obniżeniem sprawności intelektualnej. Ziemniaki, hamburgery, czekolada oraz słodzone napoje gazowane to - zdaniem brytyjskich uczonych - główni winowajcy.
Komfort psychiczny w menu
Cukier, kofeina, alkohol, czekolada, produkty zbożowe z pszenicy, dodatki do żywności, nasycone tłuszcze zwierzęce - to pokarmy, których spożycie w niekorzystny sposób zmienia funkcjonowanie mózgu. Czy jest jednak sposób, by za pomocą diety je usprawnić?
Zdecydowanie tak - przekonują specjaliści ds. zdrowego żywienia. Podczas badań przeprowadzonych w ramach tegorocznej edycji projektu Food and
Mood wspieranego przez Mind, brytyjską organizację promującą troskę o własne zdrowie psychiczne, 88 proc. badanych odczuło wyraźną zmianę samopoczucia i sprawności umysłowej po zmianie diety, 26 proc. twierdziło, że zmiana sposobu odżywiania pomogła się im pozbyć huśtawki nastrojów. Około 25 proc. badanych zauważyło, że nowa dieta znacznie ograniczyła liczbę ataków paniki i lęku oraz depresji. Jak osiągnąć taki wynik? Śniadanie składające się z porcji ziaren, jednego
świeżego owocu i jednego niskotłuszczowego produktu nabiałowego może zwiększyć energię na cały dzień, zapobiegając zmęczeniu, poprawiając nastrój i koncentrację. Spożywanie do sześciu mniejszych posiłków dziennie zmniejsza ryzyko pojawienia się zmęczenia, bezsenności i niezadowolenia. Specjaliści zalecają też ograniczenie spożycia słodyczy i śmietany do jednego razu dziennie, a także ograniczenie dziennej dawki tłuszczów do około 25 proc. wszystkich kalorii, przy jednoczesnym zwiększeniu ilości węglowodanów złożonych, błonnika, witamin i minerałów. Innymi słowy, zalecają jedzenie większej ilości owoców i warzyw.
Morska apteka
Poprawę samopoczucia gwarantuje także jedzenie ryb morskich. Badania przeprowadzone przez Sylvię de la Presa Owens i Sheilę Innes z University of British Columbia udowodniły, że osiemnastodniowe prosięta, których pokarm zawierał tłuszcze rybne, miały dwukrotnie więcej serotoniny w czołowych płatach mózgowych niż prosięta żywione tradycyjnie.
Tłuszcze rybne mogą mieć także działanie terapeutyczne w leczeniu chorób psychicznych. Andrew Stoll i jego współpracownicy z Harvard University wykazali skuteczność tłuszczów rybnych w łagodzeniu objawów choroby dwubiegunowej (w schorzeniu tym na przemian występują stany depresyjne i maniakalne).
Malcolm Pett z Sheffield University podawał duże dawki występujących w rybach kwasów omega-3 siedemdziesięciu pacjentom, u których kuracja prozakiem okazała się nieskuteczna. Po dwunastu tygodniach zaobserwował, że stan zdrowia 69 proc. pacjentów przyjmujących tłuszcze rybne poprawił się. Podobną poprawę odnotował jednak zaledwie u 25 proc. pacjentów przyjmujących placebo. Obecnie prowadzi się kilkanaście testów klinicznych, których celem jest sprawdzenie zastosowania kwasów tłuszczowych omega-3 do leczenia schorzeń psychicznych, między innymi schizofrenii i ADHD - zespołu nadpobudliwości psychoruchowej z zaburzeniami koncentracji uwagi.
Wino zamiast piwa
O tym, że picie piwa i wina zmienia nastrój, nie trzeba nikogo przekonywać. Jak się jednak okazuje, spożywanie tych trunków wpływa na funkcjonowanie mózgu także w dłuższej perspektywie czasowej. Ludzie pijący wino od czasu do czasu mają mniejsze szanse na pojawienie się demencji w podeszłym wieku, ale u osób sięgających po piwo szanse te wzrastają - przekonują uczeni z Instytutu Medycyny Prewencyjnej w Kopenhadze.
Kofeina zawarta w kawie, herbacie czy napojach gazowanych zapewnia szybkie zwiększenie energii. Efekty jej działania są jednak krótkotrwałe. Zbyt duża jej ilość może wywołać zmęczenie, ospałość i pogorszenie nastroju. Zdecydowanie najlepszym dla zdrowia psychicznego napojem jest woda.
Paweł Górecki
"NEWSWEEK" nr 47, 24.11.2002 r.
DOBROCZYNNA BAKTERIA
Kiszone ogórki i kapusta chronią przed chorobami serca i nowotworami. Ale tylko, gdy są ekologicznie kwaszone.
Kiedy trzy lata temu szwedzcy uczeni z uniwersytetu w Lund przyjechali do Polski i zaproponowali współpracę prof. Markowi Naruszewiczowi z Pomorskiej Akademii Medycznej, poczuł się niemal dotknięty. Profesor jest wybitnym specjalistą od badań nad miażdżycą, od lat zajmuje się m. in. wpływem cholesterolu na nasz organizm. Wraz ze szwedzkimi kolegami miał ocenić wpływ bakterii Lactobacillus plantarum na rozwój choroby niedokrwiennej serca.
- Nie sądziłem, że ta dobrze znana bakteria może kryć jeszcze jakieś tajemnice - mówi prof. Naruszewicz. Jednak nie wypadało odmówić współpracy. Badania te - jak dziś mówi - mogą okazać się "dziełem jego życia".
Z analiz prof. Naruszewicza wynika, że Lactobacillus plantarum chroni nie tylko przed chorobą niedokrwienną serca, ale też przed nowotworem jelita grubego. Profesorowi udało się wyjaśnić, na czym polega jej dobroczynny wpływ na nasz organizm. Pierwsza część badań dotycząca serca właśnie została przyjęta do druku w "American Journal of Clinical Nutrition". Będzie to pierwsza publikacja polskiego uczonego w tym czasopiśmie od 30 lat.
Bohater pracy profesora Naruszewicza - bakteria Lactobacillus plantarum często pojawiała się w naszym menu wraz z kiszonymi ogórkami, kapustą i marynowanymi oliwkami. Żyła w przewodzie pokarmowym niemal każdego z nas. Dziś pozbawionych jest jej 70 proc. mieszkańców krajów rozwiniętych. Wszystko przez to, że teraz do kiszenia warzyw coraz częściej używamy enzymów niszczących te drobnoustroje. Bakterię Lactobacillus plantarum zabija też stres, nadmiar antybiotyków i dodawane do żywności konserwanty.
Dziś musimy uzupełniać niedobór Lactobacillus plantarum, która zmniejsza poziom złego cholesterolu i fibrynogenu - związku odpowiadającego za zlepianie się komórek krwi. Obniża też poziom leptyny, która być może stanie się jednym z podstawowych wskaźników - obok badanego dziś cholesterolu i trójglicerydów - świadczącym o zaburzonym metabolizmie. - Likwiduje też stany zapalne, które zapoczątkowują rozwój miażdżycy - wylicza prof. Naruszewicz.
Bakteria żywi się błonnikiem dostarczanym wraz z warzywami i owocami. Podczas tego procesu uwalniane są kwasy tłuszczowe, które wnikają do jądra komórkowego. Gdy wykryją wadę w DNA, nie dopuszczają do jego powielenia. Komórki, które mogłyby zapoczątkować rozwój nowotworu, nie namnażają się.
By ostatecznie ustalić, w jakich ilościach i komu - czy także ludziom chorym - zalecać kurację bakteriami, uczeni muszą przeprowadzić jeszcze wiele badań. Sprawa jest pilna. Bank Światowy szacuje, że za kilka lat co drugi człowiek po czterdziestce będzie musiał brać leki regulujące metabolizm. Kosztów nie wytrzyma budżet nawet najbogatszych krajów.
- Szwedzi od lat interesują się żywnością funkcjonalną, czyli chroniącą przed chorobami.
- Wyliczyli, że na profilaktykę chorób serca trzeba wydać 2 tys. euro, a na leczenie pięć razy więcej - mówi prof. Naruszewicz. I dodaje: - Opłaca się zatem, również z punktu widzenia budżetu państwa, zadbać o zdrowie. Na razie uczeni zalecają jedzenie produktów bogatych w Lactobacillus plantarum. W Szwecji można kupić specjalnie wzbogacane soki i lody. W Polsce pozostaje nam na razie szukanie ekologicznie kiszonych ogórków i kapusty.
Dorota Romanowska
"NEWSWEEK" nr 4, 29.01.2006 r.
NASZE KOCHANE BAKTERIE
Nawet po umyciu rąk płynem antybakteryjnym nasz organizm będzie się roił od zarazków. I całe szczęście.
Czy tego chcemy, czy nie, w naszym przewodzie pokarmowym żyje 750 bilionów bakterii. Gdyby lekarze nauczyli się sprawować kontrolę nad tymi drobnoustrojami, mogliby zyskać nowego sprzymierzeńca w walce z chorobami. Okazuje się bowiem, że utrzymanie odpowiedniej równowagi mikroorganizmów poprzez właściwą dietę to najprostszy sposób na zdrowie. Nasza flora bakteryjna pomaga odpierać ataki niebezpiecznych drobnoustrojów, rozkłada składniki odżywcze, a nawet wpływa na sposób magazynowania tłuszczu przez organizm.
Dotąd naukowcy zidentyfikowali jedynie 10 procent wszystkich drobnoustrojów. Te, które żyją w przewodzie pokarmowym, pomagają nam w trawieniu. Bez jednokomórkowców nie poradzilibyśmy sobie. Trzy lata temu Mark Schell, mikrobiolog z University of Georgia, odkrył, że np. Bifidobacterium longum mają kilkaset genów, co umożliwia im rozkładanie cukrów. Gdyby nie było tych bakterii w naszym przewodzie pokarmowym, nie czerpalibyśmy korzyści ze zjadanych cukrów, a tak mamy doskonałe źródło kalorii. Flora bakteryjna w przewodzie pokarmowym współdziała też z układem odpornościowym. Myszy pozbawione sztucznie flory bakteryjnej są podatne na infekcje i źle reagują na alergeny, które u pozostałych zwierząt nie powodują żadnych problemów.
Jeffrey Gordon, szef Center for Genome Sciences przy Washington University w St. Louis, twierdzi, że dieta bogata w ciężkostrawne pożywienie, serwowane w restauracjach typu fast food, sprzyja rozwojowi tylko niektórych mikroorganizmów zasiedlających nasz przewód pokarmowy. Wyniki badań prowadzonych przez Schella sugerują, że wegetarianie mają dużo bakterii B. longum, które pomagają trawić składniki roślinne. Natomiast dieta bogata w mięso może hamować rozwój tego szczepu bakterii. Niektóre składniki pokarmowe sprzyjające rozwojowi mikrobów - takie jak błonnik, skórki warzyw i owoców, niektóre przyprawy i zioła - są rzadkością w codziennej diecie wielu z nas. Zabójcze dla flory bakteryjnej jest nadużywanie antybiotyków.
Na szczęście istnieje kilka sposobów na przywrócenie naturalnej równowagi w przewodzie pokarmowym. Najprostszy to zażywanie probiotyków (preparatów zawierających dobroczynne bakterie). Łagodzą one objawy przeziębienia i skracają jego przebieg. Probiotyki mogą nawet pomagać w zwalczaniu tak zjadliwych zarazków, jak Clostridium difficile, która wywołuje infekcję okrężnicy.
Aby uniknąć zakażeń Clostridium difficile, czasem lekarze podają chorym preparaty zawierające bakterie, które rozwijają się w przewodzie pokarmowym. Nie wszystkie jednak probiotyki zawierają wystarczająco dużo bakterii, by mogły się zadomowić w naszych jelitach na stałe. Należy zatem wybierać takie produkty, które zawierają w jednej dawce przynajmniej miliard jednostek tworzących kolonię.
Dobroczynne bakterie można znaleźć w jogurtach. Żywność, która uległa fermentacji, sprzyja bowiem rozwojowi Lactobacillus i Bifidobacterium - najdokładniej zbadanych szczepów bakterii, mających korzystny wpływ na nasze zdrowie. I jeszcze jedna ważna rzecz - dieta bogata w błonnik, warzywa i owoce sprzyja rozwojowi flory bakteryjnej i pomaga zachować dobrą kondycję.
www.o2.pl |1 źródło
SPRAWDŹ, JAK USPRAWNIĆ UMYSŁ
Według naukowców, dzięki odpowiedniej diecie, mózg można zregenerować.
Badania prowadzone w Krajowym Instytucie Gerontologii i Johns Hopkins University School of Medicine, wykazały, że ograniczenie kalorii, spożywanie dużej ilości witamin i składników mineralnych ma dobroczynny wpływ na zdrowie.
Nie tylko zwiększa odporność na choroby i wydłuża życie, ale także stymuluje komórki macierzyste do produkcji neuronów.
To właśnie układ nerwowy przetwarza miliony informacji i wpływa na sprawność umysłu. Dzięki rozbudowanej sieci neuronów człowiek myśli, mówi, słucha, czyta oraz pisze.
Inny raport, przygotowany przez Burnham Institute Medical Research i Iwate University, udowadnia, że niezwykłe właściwości dla naszego umysłu może mieć także rozmaryn.
Roślina zawiera kwas karnozowy, który walczy z wolnymi rodnikami i zmniejsza uszkodzenia w mózgu. Aktywny składnik rozmarynu może uchronić przed udarem mózgu, chorobą Alzheimera, a przede wszystkim spowolnić starzenie się mózgu.
Na sprawność umysłową mogą też wpływać ćwiczenia fizyczne. Intensywny trening spala kalorie, poprawia elastyczność mięśni i odpręża, a to właśnie stres niszczy neurony odpowiedzialne za uczenie się, pamięć i nastrój. | AH
„NEWSWEEK” nr 3, 23.01.2005 r.
OLIWKĄ W RAKA
Oliwa z oliwek może być skuteczną bronią w walce z rakiem piersi – wykazali uczeni Northwestern University. Obecne w niej tzw. jednonienasycone kwasy tłuszczowe poprzez wpływ na gen o nazwie Her 2/neu zmniejszają produkcję szkodliwych białek odpowiedzialnych za wyjątkowo złośliwe przypadki nowotworów piersi aż o 46 procent. Jednocześnie zwiększają skuteczność niektórych leków, np. herceptyny. Badania te wyjaśniają także, dlaczego bogata w oliwę z oliwek dieta śródziemnomorska jest powszechnie uważana za doskonały sposób zapobiegania nowotworom.
„WPROST” nr 3(1308), 2008 r.
PLACEBO NA TALERZU
DIETA WZBOGACANA SUBSTANCJAMI LECZNICZYMI TO IDEALNA OFERTA DLA PACJENTÓW, KTÓRYM BRAKUJE PIENIĘDZY NA LEKARSTWA.
Tak twierdzą producenci tzw. żywności funkcjonalnej. Takie produkty mają działać jak leki – obniżać ciśnienie krwi, poziom cholesterolu, uśmierzać migrenę, a także chronić przed cukrzycą, nowotworami i chorobami serca. Kłopot w tym, że badania kliniczne nie potwierdzają leczniczego działania większości takich produktów.
Ekspertyzy dowodzą, że jedynie 5-10 proc. znajdujących się na rynku spożywczych produktów leczniczych zasługuje na miano żywności funkcjonalnej. Dr Sri Komanduri, gastroenterolog z Rush University Medical Center w Chicago, obserwował, czy produktami probiotycznymi zawierającymi żywe wyselekcjonowane szczepy bakterii można wyleczyć dolegliwości układu pokarmowego, takie jak biegunka i tzw. zespół jelita drażliwego. Jego zdaniem działanie tych produktów to jedynie efekt placebo.
ZUPA NA PRZEZIĘBIENIE
Ponad połowa Europejczyków i Amerykanów wierzy, że dieta może zastąpić leki. Prawie 80 proc. z nich spożywało w ostatnim roku produkty wzbogacane substancjami aktywnymi. Niemal połowa Amerykanów sięga po wodę z przeciwutleniaczami, a 20 proc. regularnie jada zupę z echinaceą (jeżówka), która ma zapobiegać przeziębieniom. Dla producentów żywności funkcjonalnej to złoty interes. Ten sektor rynku rozwija się tak dynamicznie, że za dwa lata żywność prozdrowotna będzie stanowiła co najmniej 20 proc. wszystkich sprzedawanych produktów spożywczych. W Polsce liczba takich produktów od 1995 r. wzrosła z 30 do 500, a ich sprzedaż stale się zwiększa.
W ostatnich latach pojawiły się płatki zbożowe i jogurty z dodatkiem kwasu foliowego oraz batoniki z wapniem i L-karnityną. Nie zaskakuje już pieczywo z witaminami, probiotyczne masło czy czekolada wzbogacana „starannie wyselekcjonowanymi szczepami bakterii Lactobacillus i Bifidobacterium". Nawet producenci napojów typu cola prześcigają się w dodawaniu prozdrowotnych suplementów, żeby przyciągnąć coraz bardziej dbających o dietę konsumentów. Firma Nestlé wprowadziła napój gazowany na bazie zielonej herbaty – jego jedna porcja ma zwiększać spalanie organizmu o 60-100 kalorii w porównaniu z liczbą kalorii spalonych bez wypicia napoju. – Coraz więcej osób chce się chronić przed chorobami cywilizacyjnymi i przedwczesnym starzeniem. Niestety, zwykle ślepo wierzą producentom, którzy nadużywają określenia „żywność prozdrowotna" bądź bezprawnie przypisują jej takie działanie. Na etykiecie produktu każdy może napisać to, co chce, bo wciąż nie ma uregulowań prawnych dotyczących żywności funkcjonalnej – mówi Aneta Czerwonogrodzka, dietetyk z Zakładu Żywienia Człowieka Akademii Medycznej w Warszawie.
LEK Z MARGARYNY
Za jeden z niewielu skutecznych nośników prozdrowotnych dodatków jest uważana margaryna. Ma ona konsystencję emulsji i można do niej wprowadzić zarówno składniki rozpuszczalne w wodzie, jak i w tłuszczach. Sterole i stanole redukują cholesterol LDL. Bardzo słabo na obniżenie poziomu cholesterolu wpływają natomiast jajka czy pieczywo wzbogacane kwasami omega-3. Takich produktów żadną miarą nie można zaliczać do żywności funkcjonalnej, bo jej zadaniem jest nie tylko odżywianie, ale także poprawianie stanu zdrowia.
Substancje aktywne, takie jak probiotyki, błonnik pokarmowy, oligosacharydy, alkohole wielowodorotlenowe, fosfolipidy, polifenole, białka, peptydy, wielonienasycone kwasy tłuszczowe czy witaminy, są dodawane do produktów, które bez prozdrowotnych dodatków miałyby minimalną wartość odżywczą. To tzw. designer food, produkty, do których zostają dodane nietypowe dla nich składniki (na przykład błonnik do białego pieczywa czy bakterie do batoników).
Firma Danone wprowadziła na rynki zachodnie jogurt Essensis wzbogacony ekstraktami z zielonej herbaty i witaminą E, który ma działać ochronnie na skórę. Wygładzające zmarszczki napoje z przeciwutleniaczami oferują także producenci wód mineralnych. „Nie ma wątpliwości, że przeciwutleniacze są korzystne dla zdrowia. Trzeba je jednak podać we właściwy sposób. W wypadku napojów dotychczas dostatecznie nie udowodniono ich odmładzającego wpływu na skórę. Większość badań prowadzono na zwierzętach lub kulturach komórkowych in vitro, a w najlepszym wypadku – na niewielkich grupach ludzi, zbyt małych, by dowieść, że napój z przeciwutleniaczami ujędrnia skórę" – mówi prof. Joel Gelfand, dermatolog z University of Pennsylvania.
– Włączając do diety żywność prozdrowotną, łatwo przekroczyć bezpieczne dla zdrowia dawki aktywnych związków, bo ich spożycie nie jest tak ściśle kontrolowane jak w lekach, a ich przedawkowanie może być niezauważalne – mówi Aneta Czerwonogrodzka. Badania przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych sugerują, że nadmiar kwasu foliowego maskuje niedobór witaminy B12 i u starszych osób może spowodować nieodwracalne uszkodzenie mózgu. Z kolei stosowany przez długi czas i w zbyt dużych ilościach beta-karoten może spowodować zniszczenie wątroby i stać się przyczyną rozwoju nowotworu. Rodzice, nie wiedząc o tym, pozwalają małym dzieciom na wypijanie nieograniczonych ilości soków marchwiowych, bogatych w tę substancję.
Nawet jeśli wpływ substancji czynnych zawartych w poszczególnych produktach jest znikomy, mogą one wchodzić w interakcje z innymi substancjami i zaburzać wchłanianie niektórych z nich. Błonnik pokarmowy, którym wzbogaca się coraz więcej produktów, zmniejsza wchłanianie żelaza. Podobnie działa wapń dodawany obficie do przetworów mlecznych. Pokarmy takie jak soja, bogate w fityniany, utrudniają wchłanianie żelaza oraz cynku i wapnia.
Efektem interakcji niektórych aktywnych dodatków do żywności mogą być groźne skutki uboczne. Tak jest z witaminą A. Wbrew dotychczasowym przekonaniom nie ma ona znaczącego wpływu na poprawę stanu zdrowia. Nie chroni przed nowotworami i chorobami krążenia. W połączeniu z witaminą E i beta-karotenem nawet o 30 proc. może jednak zwiększyć ryzyko wystąpienia nowotworu.
Niewykluczone, że spożywaniu substancji leczniczych w pożywieniu będzie towarzyszył tzw. efekt odbicia, tak jak w wypadku niektórych leków. Przyjmowany lek działa tylko przez pewien czas, a potem powoduje nasilenie objawów chorobowych. Przykładem są niektóre krople do nosa: długo stosowane przestają udrażniać drogi oddechowe i przyczyniają się do zapalenia śluzówki nosa. Podobnie jest z kortykosteroidami stosowanymi w leczeniu chorób zapalnych skóry – początkowo zmniejszają stan zapalny, powodując skurcz naczyń krwionośnych. Przy dalszym stosowaniu jednak naczynia ponownie się rozszerzają. Podobnego efektu nie można wykluczyć w wypadku margaryny obniżającej poziom cholesterolu.
EKSPERYMENT NA LUDZIACH
W Stanach Zjednoczonych wzbogacanie żywności w substancje biologicznie czynne zapoczątkowano w latach 30., ale do tej pory nie ustała dyskusja na temat sensowności takich działań. – Dodawanie substancji aktywnych do żywności to eksperymentowanie na ludziach – uważa dr David A. Kessler z Food and Drug Administration. Przykładem są probiotyki. Niektórzy producenci chwalą się, że ich produkty zawierają więcej dobrych bakterii. – Nie ma jednak pewności, czy w większej ilości te mikroby nie są szkodliwe – twierdzi dr Gary Huffnagel z University of Michigan, autor książki „The Probiotics Revolution".
W wypadku kwasu foliowego dodawanego do żywności, mleka z witaminą D, mąki z żelazem i fluoru w wodzie mineralnej najlepiej udowodniono jedynie to, że mało prawdopodobne jest wystąpienie skutków ubocznych. Nawet dobrze udokumentowany wpływ przeciwutleniaczy i kwasów omega-3 na spowalnianie postępów choroby Alzheimera ma mniejsze znaczenie niż dieta uboga w cukry i produkty o niskim indeksie glikemicznym, wspomagana aktywnością umysłową i fizyczną. – W zapobieganiu chorobom cywilizacyjnym najważniejsze jest stosowanie zbilansowanej diety złożonej z produktów naturalnie bogatych w składniki odżywcze, jak pieczywo z pełnego przemiału, ziarna zbóż, ryby czy warzywa. Dopiero w wypadku wystąpienia zaburzeń fizjologicznych można stosować produkty prozdrowotne, ale tylko z zalecenia lekarza i jako uzupełnienie zrównoważonej diety i aktywnego trybu życia – mówi Aneta Czerwonogrodzka. Taką dietę miał na myśli noblista Carl Linus Pauling, gdy przekonywał, że właściwe odżywianie będzie medycyną jutra.
1. Soki, pieczywo, jogurty wzbogacone witaminami
Zagrożenie: zbyt duże spożycie witamin. Błędny jest powszechny pogląd, że im więcej witamin, tym lepiej. W produktach świeżych i nieprzetworzonych witaminy i składniki mineralne występują w sposób naturalny i w wystarczających ilościach, prawidłowo skomponowana dieta nie wymaga więc uzupełnień.
2. Mleczne napoje i desery wzbogacane wapniem
Zagrożenie: takie produkty zawierają dużo cukru i tłuszczu, mają wysoką wartość energetyczną. Spożywanie ich przyczynia się m.in. do otyłości, cukrzycy i chorób serca. W niektórych produktach znajduje się mniej wapnia niż w wielu naturalnych przetworach mlecznych.
3. Płatki śniadaniowe z błonnikiem i witaminami
Zagrożenie: zawierają dużo cukrów prostych: sacharozy, fruktozy i glukozy. Energia dostarczana organizmowi z cukrów powinna być ograniczana do 10 proc. bilansu kalorycznego. W niektórych przetworach zbożowych znajduje się utwardzony tłuszcz roślinny, który jest źródłem niekorzystnych dla zdrowia nasyconych kwasów tłuszczowych i izomerów trans.
Monika Florek-Moskal, dziennikarka działu Nauka i Zdrowie
www.o2.pl | Niedziela [26.04.2009, 14:46] 1 źródło
WSPANIAŁA SOJA? NIEKONIECZNIE.
Rośnie lista dowodów, że może bardziej szkodzić niż pomagać.
Eksperci z uniwersytetów w Edynburgu i St. Andrews wskazują, że zawierające soję produkty zmniejszają poziom testosteronu u mężczyzn, zakłócają pracę tarczycy, powodują przyrost masy tłuszczowej i naruszają balans hormonalny - donosi gazeta.
Pod różnymi postaciami soja trafia do ponad 60 proc. przetworzonej żywności.
Płatki śniadaniowe, herbatniki, serki, serniki, produkty mleczne, sosy, makarony, wypieki, zupy, kiełbaski, sosy i wszelkie smarowidła zawierają soję - informuje "The Daily Mail".
Soja zawiera dużą ilość fitoestrogenów które w działaniu przypominają endogenny estrogen. 100 gram tofu zawiera prawie 13 miligramów fitoestrogenów, 100 gram mleka sojowego zawiera jeden miligram mniej. Choć znacznie słabszy niż naturalny estrogen i zbawienny dla zdrowia kobiet (szczególnie w średnim wieku), fitoestrogen może szkodzić - czytamy w "DM".
W najnowszym numerze "Journal of Nutrition" opisano przykład szkodliwego działania dziecięcej mieszanki na bazie soi. Problemy po jej podaniu pojawiły się u noworodków płci męskiej. Małp, co prawda, ale efekt na ludziach powinien być, wedle naukowców z Edynburga, taki sam.
Dorośli mężczyźni częściej mogą mieć problemy z potencją i płodnością. Dodatkowe badania w Japonii wskazały na zły wpływ soi na pracę tarczycy - tłumaczy gazeta. | JS