70
autor: lapicaroda
Dopóki robi się coś regularnie, ale dla przyjemności, to jest ta rzecz przyjemnością. Uzależnienie i nazywanie tej rzeczy używką zaczyna się tam, gdzie myślimy o tej rzeczy z podnieceniem, że nam to definitywnie poprawi humor, skacze nam adrenalina i musimy codziennie, ew. kilka razy w tygodniu.
Wiecie, jak najprościej jest sprawdzić, od czego jesteście najbardziej uzależnieni?
O czym myślisz, gdy niedługo wpłynie ci na konto dużo kasy, co jest twoim marzeniem, żeby z tą kasą zrobić w pierwszej kolejności, że jak tylko o tym pomyślisz, od razu banan na gębie?
Przykład mniej materialistyczny: co robisz po zakończeniu ciężkiego dnia pracy? (pomijając potrzeby fizjologiczne, typu żarcie czy mycie)
Mi wychodzi, że jest to u mnie nie piwo, nie gry komputerowe, nie seks, tylko... JEDZENIE.
Zdałam sobie sprawę, że nawet mi się śni po nocach, lubię jeść, fantazjować o tym co zjem, a rano niczego nie zacznę na pusty żołądek. W dodatku już nawet nie rajcują mnie normalne rzeczy- nie przy kasie, mogę zjeść spaghetti czy parówkę, ale gdy pieniądze są, od razu cannelloni ze szpinakiem i ciastka orkiszowe idą w ruch! Czerpię z jedzenia nienormalną przyjemność, najlepsze że nie jem jakoś wielkich porcji, do grubych też nie należę (coś ponad 50 kg przy wzroście 172), ale żarcie naprawdę uwielbiam, testowanie nowych smaków, etc. Albo rano Nass mnie dziś poganiał żebym mu pomogła sprzątać, a ja sobie gotuję w kuchni makaron z bazylią, bo pierwsza rzecz jaką robię po wstaniu, to żarcie. A pierwsza rzecz o jakiej marzę po wypłacie, to nie nowy sweterek, ale żeby iść na obiad do Chinola, albo ugotować w domu porządny rosół...
Ostatnio zmieniony 17 gru 2011, 17:28 przez
lapicaroda, łącznie zmieniany 2 razy.