poli jak by tu Ci rzec...
- kiedyś:
alkohol - nawet sporawo, od win pisanych patykiem przez samogony i czystą, aż po wiskacze
papierosy - kilkanaście lat minimum paczka dziennie, a bywały akcje, że i herbate z liśćmi sie jarało (jak się znalazło suche liscie pod drzewami), jak źle obliczało się ilośc zasobów na jakims wypadzie w lesie
kawa, 1, 2 dziennie
z narkotyków to trawka i haszysz, sporadycznie, mozna powiedzieć, że to incydentalne przypadki
mieszałem to wszystko zazwyczaj na jakichs wypadach pod namiot, czy do domków, wypadało się z okien, dobrze ze parter był zazwyczaj, ale i tak powrót do środka zajmował długie chwile, gadało się z drzewami, drugi dzień pewnie był by koszmarny, ale zaczynało sie od kilku browców, albo i sety, wiec, nie było czasu na chorowanie, zazwyczaj przy tych wypadach pamiętałem początek i koniec, choć szczerze mówiąc, nie zawsze dokładnie, bo zdrzało się już nieraz podczas jazdy do celu zaliczyć kilka padów systemu, oczywiście miałem i kulturalniejsze wypady, ale kiedys było więcej tych mniej
co dziwne, powrót do siebie po takich nazwijmy to wysiłkowych maratonach nie zajmował jakoś duzo czasu, by nie powiedzieć, że jakoś nie było syndromu dnia nastepnego, może kilka dni pod rząd zabawy załatwia problem kaca? nie wiem :]
- dziś
fajki rzuciłem z dnia na dzień, z narkotykami nie miałem zarzyłych stosunków, więc tu nie było i co rzucać
alkohol, sporadycznie piwko wyłacznie z małych browarów (kormoran, ciechan i takie tam, poszedłem w smak, a nie ilość), czysta czasem przy okazji
kawa 1 dziennie albo i nie
btw, o sexie nie piszę, bo dla mnie to nie używka