http://ksiazki.wp.pl/gid,16980108,tytul ... leria.htmlJak wyglądały kontakty Herberta ze Służbą Bezpieczeństwa?
Pierwsze rozmowy SB z Herbertem były prowadzone pod tzw. przykryciem, czyli pisarz nie wiedział, że rozmawia z esbekami. Były to spotkania związane z chęcią Herberta odbycia podróży na Zachód i koniecznością uzyskania paszportu, bo trzeba przypomnieć, zwłaszcza młodszym osobom, że w PRL nikt paszportu nie miał ot tak po prostu w domu. Ten paszport trzeba było dostać, potem przedłużyć, co umożliwiało bezpiece prowadzenie na ten temat długich rozmów i uzyskiwanie informacji.
Funkcjonariusze wywiadu SB - był to Wydział VIII Departamentu I MSW przeznaczony do walki ze środowiskiem emigracyjnym - rozmawiając z Herbertem przedstawiali mu się jako urzędnicy MSZ. Z listów Herberta do państwa Czajkowskich wynika, że on bardzo mocno te rozmowy przeżywał. Nazywał je "bojami i potyczkami paszportowymi". Tymczasem zupełnie inaczej przedstawiali to w swoich sprawozdaniach esbecy, którzy dostrzegali w Herbercie chęć opowiadania o sprawach dotyczących polskiej emigracji. Tyle tylko, że do takich relacji SB należy podchodzić z dystansem i weryfikować je również w innych źródłach.
Po tym, jak Herbert w końcu dowiedział się, z kim ma do czynienia, że to jednak nie urzędnicy MSZ z nim rozmawiają, ale esbecy, natychmiast o tym informował swoje otoczenie. Pisał o próbie werbunku m.in. do Czesława Miłosza, mówił o tym także swoim znajomym, co już z góry przekreślało go jako tajnego współpracownika. W 1970 roku SB ostatecznie rezygnuje z werbunku pisarza, a w kolejnych latach próbuje go, jako literata popierającego opozycję, kompromitować. Zbigniew Herbert był niewygodny dla władzy. Był patriotą i człowiekiem niezłomnym w swych przekonaniach, w swojej działalności antykomunistycznej. Bardzo intensywnie działał dla opozycji demokratycznej.
Warto, by młodzi ludzie zdawali sobie dziś sprawę, że stosunki ze służbami wywiadu wewnętrznego czy zewnętrznego czy to w PRL czy w jakichkolwiek innych warunkach czy państwach, to nie są typowe stosunki z jakimkolwiek urzędem. Rozmowy werbunkowe były prowadzone w kontekstach towarzyskich, a delikwent często na końcu się dowiadywał, że rozmawia z SB. Albo nigdy o tym nie dowiadywał. Tak jest zresztą i dzisiaj, dlatego warto uważać o czym się z kim rozmawia i co deklaruje.
Nie ma żadnych dowodów, by Violetta Villas bardzo intensywnie werbowana przez SB komukolwiek zaszkodziła swoim działaniem, wynikającym z tej w sumie fikcyjno - kamuflażowej współpracy.
Nigdy nie dał się w nic wciągnąć Zbigniew Herbert, co z pewnością wywoływało ataki wściekłości bezpieki, która zainwestowała w niego spore zaangażowanie.
Nawet Lidia Korsakówna pisząca na zamówienie SB quasi psychologiczne opinie o koleżankach z teatru trudno powiedzieć by im w jakiś sposób zaszkodziła.
Rok 1989 stał się w Polsce pewną cezurą, granicą, po której można było dalej funkcjonować w Polsce albo akceptując byłych esbeków i ich metody, albo wchodząc w gąszcz niemożności w każdej dziedzinie w którą się wkraczało. Wyjątkiem była działalność za granicą. Tam łapy SB i współczesnych służb nie sięgały do wszystkich Polaków, a jedynie do "wybranych", stąd wrażenie na Zachodzie, że tam ludzie są wolni, a w Polsce niekoniecznie. No bo to tak wciąż trochę jest.
A takich ludzi jak Herbert, czy Villas, należało opluć i ośmieszyć, ewentualnie zabić, aby nie sypali tego, co niechcący się dowiedzieli lub nie daj Boże, po przemyśleniu, zrozumieli.
Aby zrozumieć Polskę roku 2014 warto prześledzić losy Rumunii od roku 1989 po dziś dzień.
Wszystko się zgadza, Europa, Wspólnota, tra la la la...
Tylko tam zaczęło się od zabijania przywódców państwa do roku 1989, potem już bez kamer telewizyjnych odbyło się zabijanie rewolucjonistów i ich zastępowanie po cichu.
Polska w wyniku umowy Okrągłego Stołu, chyba ominęła etap jawnego uśmiercania kogokolwiek.
Na wszelki wypadek tylko - dla ostrzeżenia - zamordowano w roku 1989 kilku księży katolickich, po czym nigdy nie wykryto sprawców ani motywów tych morderstw.
Poza tymi księżmi, których trupy stoją w drzwiach do naszej "wolności", ludzie niewygodni najwyżej tylko popełniają samobójstwa. No ale to przecież na własne życzenie, prawda?
Tylko dlaczego ten tak straszliwie skundlony kraj, jest wciąż pełen ujadających kundli?
Ciągle nowych, młodych kundli.
Dlaczego?