Re: Najpiękniejszy dzień waszego życia

33
nie jestem pewna czy istnieje cos takiego jak,, najpiekniejszy dzien w zyciu''- to mozna byloby ocenic na lozu smierci dopiero...jedni widza go w przeszlosci, inni oczekuja na ten przyszly najpiekniejszy dzien. A zycie to chwile, one bywaja , piekne lub nie, one bywaja szare, kolorowe, chwile w ktorych unosimy sie do nieba, i te gdy przygniata nas do ziemi. Dobre chwile przeplataja sie z tymi smutnymi...ale kazda z nich jest wazna, kazda cenna, to one tworza zycie- jego piekno, jego kolory. O ile umiemy dostrzec te kolory. I od nas zalezy kolor kazdej z nich, od tego jaka bedzie...jaka jest
Ostatnio zmieniony 24 paź 2011, 20:03 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Najpiękniejszy dzień waszego życia

38
Najpiękniejszy dzień do tej pory? Jeden. Ciężko podjąć decyzję, musiałbym pamiętać wszystkie dni. Niestety nie potrafię tego wykonać. Mogę natomiast wskazać dni (czy też chwile) wyjątkowe dla mnie: narodziny, pierwszy szczerzy uśmiech skierowany do mnie, pierwsze poczucie bycia kochanym i potrzebnym, pierwszy sukces, pierwsze poczucie dumy, pierwszy pocałunek, pierwsze poczucie miłości (albo zakochania bardziej), pierwsza przyjaźń. Dużo było momentów radosnych, patrząc tak wstecz...
Miły temat :-)
Ostatnio zmieniony 05 sie 2012, 4:19 przez Reiv, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Najpiękniejszy dzień waszego życia

39
Pewnie - beato, że bywają. Zawsze mi się marzyło jechać gdzieś i zobaczyć wreszcie czyste morze, a w nim błękitno-zielono-granatową wodę. I nareście to marzenie mi się spełniło. Widzałam takie morze,a w nim taką właśnie wodę.... na Chorwacji.... Dokładnie widziałam dno,nawet kilkanaście kroków od brzegu. Byłam w wielu miejscach,ale tak czystego morza jak na Chorwacji nie widziałam.No w Egipcie i w tamtych rejonach też tak pewnie jest,ale tam nie dotarłam i pewnie nigdy tego nie zrobię.hi hi hi. Pozdrowionka.
Ostatnio zmieniony 05 wrz 2012, 14:12 przez gorczyca, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Najpiękniejszy dzień waszego życia

40
Można znaleźć szczęśliwe momenty, czy dni... ale myślę, że jeszcze wiele takich będzie, a każdy kolejny będzie przyćmiewał poprzedni :)
Ostatnio zmieniony 05 wrz 2012, 16:34 przez BasmaW, łącznie zmieniany 1 raz.
Nie powinniśmy się wstydzić przyjmowania prawdy, bez względu na to, z jakiego źródła do nas przychodzi, nawet jeżeli przynoszą ją nam dawne pokolenia i obce ludy. Dla tego, kto poszukuje wiedzy, nic nie jest bardziej wartościowe, niż wiedza jako taka. (Al-Kindi)

Re: Najpiękniejszy dzień waszego życia

41
Sam nie wiem jak interpretować nazwę tematu.

Jakkolwiek to nie zabrzmi, dla mnie każdy dzień jest na swój własny sposób równie piękny, co poprzedni. Dlatego nie potrafię wymienić konkretnego przykładu. Dzisiaj, wczoraj – nieważne jak spędzone, każda chwila niesie ze sobą unikalne przeżycia i doświadczenia... a jakie? Zależą już tylko od własnego, prywatnego wyboru.
Właśnie to kocham w każdej przeżytej chwili, że zależna była przede wszystkim ode mnie. Za to jak ją przeżyłem, mogę chwalić lub winić jedną osobę.
To jak potoczy się najbliższe piętnaście minut jest tylko w moich rękach i mogę z nimi zrobić wszystko. Obrócić w najpiękniejszy moment w życiu lub w najgorszy koszmar.
Ta przejmująca wolność to coś, co kocham najbardziej i właśnie przez nią nie ma dnia, którego bym nie kochał bardziej od drugiego.
Są jednak takie momenty, które odciskają swoje piętno znacznie mocniej i wyraźniej niż inne - zdarzają się takie, które wpływają tak głęboko, że chyba nie ważne co by się stało, nie dałoby się ich wyrzucić z pamięci.
Mam na myśli te, które sprawiają, że życie jako metaforyczny pociąg może się wykoleić lub zmienić totalnie tor, jakim poruszało się do tej pory. W takich momentach myślę, że nie nie 'tylko' 'motorniczy' ma wpływ na całą sytuację, ale walić już głębokie dywagację, bo jeszcze niepotrzebnie za bardzo zmądrzeję. ;p W każdym razie puenta jest taka, że chcę przedstawić właśnie takie przykłady ze swojego życia, które totalnie zmieniły wszystko i były całkowitym punktem zwrotnym.
Co prawda ujawniając je i opisując czuję się bardziej nagi, niż podczas biegania po mieście bez bielizny, ale tak właściwie... To co mi szkodzi?

Pierwsza sytuacja miała miejsce całkiem niedawno.
Jechałem jak co dzień, w miejsce gdzie spełniałem szare obowiązki codzienności. Czułem się tam jak w klatce, ale wtedy jeszcze nie zdawałem sobie z tego tak bardzo sprawy. Traktowałem to jako coś, czego nie mogę zmienić. Spędzałem tam chore godziny i o tyle, o ile wstawałem niemal z samego rana, tak wracałem przeważnie już późnym wieczorem. Zawsze wmawiałem sobie, że to słuszne.
W tej atmosferze upływało mi coraz więcej czasu, a ja pogrążałem się coraz dalej w melancholii. Po paru latach nastał dzień, który wyglądał jak każdy inny. Wstałem o niesamowicie wczesnej godzinie, śniadanie, szybka kąpiel, a potem prosto do pociągu.
Nic nie zapowiadało tak nagłej zmiany.
Gdy jechałem pociągiem w pewnym momencie zobaczyłem hordę dzieci w drodze na wycieczkę. Od razu uderzyło mnie ich szczęście i beztroska. Widać było, że są zupełnie nieświadome otaczającej ich rzeczywistości. Zupełnie nieskrępowane przez jakiekolwiek toksyczne środowisko, myśli i wydarzenia.
Zacząłem się zastanawiać. Tamta podróż to był punkt zwrotny w moim życiu. Oczywiście ciężko, żeby konkretne zmiany mogły zostać wprowadzone pod wpływem tak krótkiego impulsu i przemyśleń, jakie wywołało to spotkanie. W zasadzie stało się znacznie więcej, ale tego nie opiszę. Nie dlatego, że nie chcę, raczej dlatego, że nie potrafię.
Tamtego dnia nigdy nie dotarłem tam gdzie co dzień. Później też.
Od tamtego momentu czuję, że dopiero zaczęło się moje życie.


Odnośnie drugiego przykładu... Pamiętam jak wracałem do domu w niesamowitym pośpiechu. Tuż obok stał zaparkowany wielki tir. Byłem mocno spóźniony, więc zaryzykowałem i nie zwracałem uwagi na fakt, że nie widzę ruchu za tym samochodem. Po paru krokach usłyszałem znajomego gdzieś daleko w tyle. Gdybym się nie zawahał na sekundę, odruchowo szukając go wzrokiem, to nie pisałbym nigdy tego posta. W twarz uderzył mnie pęd powietrza. Czułem się jak we śnie.
Dosłownie centymetry ode mnie przejechał samochód z prędkością jakiej nie powstydziłaby się kometa.

Trzecia sytuacja... Wszystko zaczęło się od tego, że pokłóciłem się z dziewczyną. Mieszkała trochę daleko, bo miałem do niej nieco ponad pół dnia jazdy pociągiem. Mieszkała na drugim końcu Polski. :D
Tak jak teraz patrzę, to była naprawdę toksyczna znajomość.
Rozstaliśmy się podczas wielkiej kłótni, w której oboje obrzucaliśmy się błotem. Pamiętam, że piętnaście minut po tym, jak wyszedłem z Jej mieszkania, wiedziałem, że to już koniec.
O tyle, o ile powinienem czuć się źle, winny... Nie wiem, cokolwiek, bo za większość wydarzeń, które doprowadziło do tej chwili odpowiadałem tylko i wyłącznie ja.
Cóż. Prawdę mówiąc nigdy nie byłem bardziej szczęśliwy.
Od tamtego momentu, gdy tylko opuściłem budynek w którym mieszkała, wydarzyło się mnóstwo szczęśliwych rzeczy, zbyt wiele by opisać wszystkie naraz. Po raz pierwszy od dawna czułem się naprawdę wolny i szczęśliwy.
Tuż po powrocie, wstałem z samego rana. Nie zjadłem śniadania. Nic. Po prostu zarzuciłem na siebie strój do treningu i zacząłem biec. Trwało to do południa. Pierwszy raz przebiegłem odległość maratonu. Biegłem tak długo, aż nie wyczerpały mi się baterie w słuchawkach. Nie wiem czy znajdę słowa, by opisać to, co mnie do tego popchnęło i to, co wtedy czułem. Chyba bym nie potrafił. Od tamtego momentu odkryłem największą pasję w moim życiu, dzięki której stres jaki niesie życie, spływa po mnie jak woda po kaczce. :)

Kolejny przykład w zasadzie nie dotyczy do końca mnie, ale kogoś zupełnie innego. Sam nie wiem w zasadzie jak mam to interpretować.
Myślę jednak, że i tak fajnie będzie to tu napisać.
Kiedyś, naprawdę dawno temu nauczycielka zadała wszystkim pracę domową. Trzeba było napisać na jakiś naprawdę poważny temat i ciągnąć go przez parę stron. Pamiętam, że pracę kończyłem na ostatnią chwilę w drodze do szkoły i szczerze mówiąc napisałem trochę nie tak, jak było w ogólnym poleceniu. Nie do końca pamiętam, jak ono w zasadzie brzmiało.
Nie miałem czasu więc działałem pod wpływem weny. :) Napisałem o tym jak postrzegam sens życia, o tym jak ludzie marnują czas robiąc rzeczy, których tak naprawdę nie chcą i marnują na to życie. Pisałem całkowicie od serca, nie zważając na sztywne ograniczenia i ramy, których powinien się trzymać.
Pierwszy raz w roku dostałem 6. Nie wiem czy to przypadek, ale nauczycielka miesiąc później rzuciła szkołę. :D

Bystrzy ludzie w tych wydarzeniach od razu dostrzegą pewną ironie.
Ostatnio zmieniony 14 wrz 2012, 9:57 przez Rise, łącznie zmieniany 1 raz.
"Jeśli chcesz uniknąć krytyki, nic nie rób, nic nie mów, bądź nikim."- Elbert Hubbard

"Co jest lepsze, urodzić się dobrym, czy przezwyciężyć złą naturę, poprzez wielki wysiłek?" - Autor, którego nie znam.

Re: Najpiękniejszy dzień waszego życia

42
Ale ładnie piszesz, Rise... :). Przez Twoje słowa przebija bardzo świeża energia radości i świadomości. Myślę, że jak przeczyta to ktoś, kto pogrąża sam siebie, pozostając w kręgu 'niemocy' (z powodu braku świadomości, że sam jest odpowiedzialny za kształt swojego życia i może decydować o zmianach w nim tego, co mu nie pasuje), mogłoby to mu dać takiego dobrego 'kopniaka' na rozpęd... ;).

Ale czy da? No, nie mamy wpływu na wybory innych ludzi, sami o sobie decydują.

Fajnie, że odkryłeś, na czym polega wolność i wyzwoliłeś z kieratu tego, co Cię 'zniewalało'. Wygląda na to, że jesteś uważny na życie i nie przegapiasz tego, co istotne.

Przykład drugi z głosem kolegi i samochodem, bardziej wygląda na opiekę 'drugiej strony', bo 'nie Twój czas i pora'. Super, że słyszysz to (tu w postaci głosu znajomego, to nie przypadek, że akurat w tym momencie zwrócił Twoją uwagę ;)).

Co do pani nauczycielki, faktycznie nie dowiemy się, na ile jej decyzja była podyktowana Twoją pracą, a na ile czymś innym. Jedno dla mnie tu jest pewne: jeśli pisałeś 'od serca', Twoje słowa trafiały 'do serca', nawet nie trzeba być tego świadomym, tak się po prostu dzieje, można zauważyć na każdym kroku: szczerość budzi szczerość, nieszczerość - nieufność.

A jak się do tego dołoży wiedzę na temat człowieka od strony duchowej, łatwo wysnuć wniosek, że jesteśmy naprawdę ze sobą powiązani. Raz ktoś Tobie pomoże zauważyć to, co 'zagubiłeś' (albo nie odkryłeś), raz Ty komuś pokażesz to samo. I tak to się plecie w życiu człowieka. Okoliczności do 'obudzenia się' spod wpływu wartości 'ego' i dojrzenia wartości prawdziwych mamy na co dzień całe mnóstwo. Trzeba tylko chcieć z nich korzystać ;)

Miło mi Cię poznać, Rise :).
Ostatnio zmieniony 14 wrz 2012, 10:26 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Najpiękniejszy dzień waszego życia

43
Ale ładnie piszesz, Rise... img/smilies/smile. Przez Twoje słowa przebija bardzo świeża energia radości i świadomości. Myślę, że jak przeczyta to ktoś, kto pogrąża sam siebie, pozostając w kręgu 'niemocy' (z powodu braku świadomości, że sam jest odpowiedzialny za kształt swojego życia i może decydować o zmianach w nim tego, co mu nie pasuje), mogłoby to mu dać takiego dobrego 'kopniaka' na rozpęd... img/smilies/wink.

Ale czy da? No, nie mamy wpływu na wybory innych ludzi, sami o sobie decydują.
Dziękuję, ale trafiłem na dobrą konkurencję, bo Ty też naprawdę ładnie piszesz. :) Nic nie cenię tak bardzo jak klarowności w wypowiedziach, bo tego mi brakuję.
Naprawdę bardzo pomogło mi to forum. Odkąd tu trafiłem, zacząłem stawiać sobie poważne pytania. Odpowiedź na nie doprowadziła mnie do niesamowitych wniosków. A te do efektów, które w krótkim czasie wywróciły moje życie do góry nogami. Pierwszy raz używam tego zwrotu w pozytywnym znaczeniu. ;)

Naprawdę chciałbym, żeby ktoś mógł poczuć się podobnie, dzięki temu co piszę.
Przykład drugi z głosem kolegi i samochodem, bardziej wygląda na opiekę 'drugiej strony', bo 'nie Twój czas i pora'. Super, że słyszysz to (tu w postaci głosu znajomego, to nie przypadek, że akurat w tym momencie zwrócił Twoją uwagę img/smilies/wink).
Interpretuję to w ten sam sposób. :) Szkoda tylko, że straciłem kontakt z tą osobą. Należymy teraz do dwóch zupełnie innych światów, a wszystko przez zmianę otoczenia. Niestety obaj nie mieliśmy na nią większego wpływu, choć byliśmy jak lustrzane odbicia.
Co do pani nauczycielki, faktycznie nie dowiemy się, na ile jej decyzja była podyktowana Twoją pracą, a na ile czymś innym. Jedno dla mnie tu jest pewne: jeśli pisałeś 'od serca', Twoje słowa trafiały 'do serca', nawet nie trzeba być tego świadomym, tak się po prostu dzieje, można zauważyć na każdym kroku: szczerość budzi szczerość, nieszczerość - nieufność.
Myślę, że to co napisałem w dużej mierze pomogło jej w podjęciu decyzji. Sprawiała wrażenie osoby, która nie wie, co tu robi i widać było, że nie czuję się z tym dobrze. Jeśli to, co napisałem, pchnęło ją do podjęcia tej decyzji, to wiem, że na pewno nie będzie jej żałować. Była zbyt młoda, żeby męczyć się z tak wrednymi uczniami. :)
A jak się do tego dołoży wiedzę na temat człowieka od strony duchowej, łatwo wysnuć wniosek, że jesteśmy naprawdę ze sobą powiązani. Raz ktoś Tobie pomoże zauważyć to, co 'zagubiłeś' (albo nie odkryłeś), raz Ty komuś pokażesz to samo. I tak to się plecie w życiu człowieka. Okoliczności do 'obudzenia się' spod wpływu wartości 'ego' i dojrzenia wartości prawdziwych mamy na co dzień całe mnóstwo. Trzeba tylko chcieć z nich korzystać img/smilies/wink
Szczerze mówiąc, jeśli miałbym ocenić na ile to możliwe z obiektywizmem, przebieg swojego życia do tej pory, to jestem szczęśliwy, że przybrało taki obrót. Nieważne ile bólu ostatecznie mnie to kosztowało. Pomogło mi on stać się bardziej 'kompletnym' człowiekiem.
Nie do końca wiem, czy potrafię znaleźć właściwe słowa, by opisać to konkretniej... Po prostu czuję, że moje życie 'stoi' na trwalszych fundamentach. Bo dzięki pytaniom i doświadczeniom w końcu wiem, co je od zawsze stanowiło. Kiedyś brakowało mi tej wiedzy. Pomimo tego i tak kiedyś byłem szczęśliwy i zarażałem nim ludzi. Myślę, że życie przybrało tak bolesny obrót, bym sobie uświadomił, co nimi tak właściwie od zawsze było.
Teraz wiem, że to wiem, a świadomość tego rozpiera mnie szczęściem.
Używam metafor, bo prawdę mówiąc nie wiem, czy powinienem poruszać niektóre sprawy w tak otwartym gronie. Jak kogoś ciekawi, co mam na myśli, to chętnie opowiem na PW. :)

Miło mi również miło Cię poznać. :)
Ostatnio zmieniony 16 wrz 2012, 23:14 przez Rise, łącznie zmieniany 1 raz.
"Jeśli chcesz uniknąć krytyki, nic nie rób, nic nie mów, bądź nikim."- Elbert Hubbard

"Co jest lepsze, urodzić się dobrym, czy przezwyciężyć złą naturę, poprzez wielki wysiłek?" - Autor, którego nie znam.

Re: Najpiękniejszy dzień waszego życia

44
Nie da się edytować postów, prawda? Czasem zmęczeniem przypłacam paroma błędami. :)
"Jeśli chcesz uniknąć krytyki, nic nie rób, nic nie mów, bądź nikim."- Elbert Hubbard

"Co jest lepsze, urodzić się dobrym, czy przezwyciężyć złą naturę, poprzez wielki wysiłek?" - Autor, którego nie znam.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Historie napisane przez życie”

cron