Re: Wewnętrzna walka

1
Co to znaczy zaburzenia kompulsywno-obsesyjne? Ja wiem, jednak chciałabym nigdy nawet nie słyszeć tej nazwy.
A słyszałam ją i sama nawet dowiedziałam się, co oznacza. To było kilka lat temu jednak piętno nerwicy natręctw ciągnie się za mną od tamtego momentu. Nieprzerwanie.
I będzie nadążać za mną krok w krok. Aż do końca.
Pamiętam kiedy to wszystko się zaczęło, chociaż chciałabym wydrzeć te kilka lat z mojego życia. Już od małego byłam uważana za córeczkę mamusi. Zawsze byłam przy niej a ona przy mnie. Nie wyobrażałam sobie życia bez niej. Kiedy byłam mała płakałam gdy nie było mamy. Jednak potem przyszło coś gorszego. Zauważyłam że w mojej głowie zaczynają tworzyć się obrazy martwej mamy. Cały czas wyobrażałam sobie różne wypadki, które mogą przytrafić się mojej mamie, gdy mnie przy niej nie będzie. Zauważyłam jednak że spokój przynosi mi "rytuał", który odprawiałam. Przedpokój, domofon, okno, drzwi. Przedpokój, domofon, okno, drzwi. Zawsze tak samo. Najpierw szłam do przedpokoju i wpatrywałam się w domofon wyobrażając sobie że mama wraca cała i zdrowa. Potem szłam do okna i stałam przez pewien czas spokojnie licząc. Potem wracałam do drzwi i z taką samą siłą naciskałam klamkę wszystkimi palcami. Musiałam IDEALNIE nacisnąć w tym samym momencie z taką samą siłą. Potrafiłam tak stać godzinę a gdy ktoś mi przerwał lub
rozproszył moje myśli musiałam zaczynać od nowa. Potrafiłam płakać stojąc przy tych drzwiach czy oknie, jednak musiałam to robić. To było silniejsze ode mnie. Później dodałam do tego wszystkiego liczby tylko parzyste. Panicznie bałam się liczb nieparzystych. Wszystko co przeczytałam, musiało mieć parzystą liczbę liter. Później czytałam tytuły książek, układałam je tak, by nie było widać żadnego smutnego tytułu. Tylko te szczęśliwe. Potem przyszło kolejne zagrożenie. Usłyszałam że mój wujek umiera na
raka. Całymi nocami i dniami wsłuchiwałam się w swoje ciało będąc pewną że ja również mam raka i umrę. Bałam się zasnąć, myśląc że już się nie obudzę. Bałam się panicznie śmierci. Nie wiedziałam co mi jest. Wieczorami zamykałam się w łazience i płakałam. Płakałam w łóżku, płakałam gdy nikt mnie nie widział. Często patrzyłam się tępo w ścianę, spałam godzinami i odprawiałam swoje rytuały. Dzień zaczynał się płaczem i strachem. Później nadchodziły rytuały i znów strach. Wieczorem płacz i strach.
Bałam się, myślałam że oszalałam. A co najgorsze, byłam sama. I sama zaczęłam z tym walczyć. Przeczytałam książkę poświęconą dziewczynie z nerwicą natręctw i poczułam do niej niezwykłą sympatię. Zaczęłam powoli. Było trudno. Często płakałam z bezsilności i chciałam skończyć z tym wszystkim raz na zawsze. Jednak udało mi sie odbić od dna. Teraz nazywam ich "tyranami". Ich, czyli mój mózg. Mózg, który jest odpowiedzialny za moją nerwicę natręctw. Tam są moi tyrani, którzy karzą mi robić te różne
dziwactwa. Jednak teraz potrafię im powiedzieć nie. Nie zawsze, ale jest lepiej. Wiem, że nigdy nie wydostanę się z tej pustki w której utknęłam ale jednak mam nadzieję. Nadzieję że kiedyś będę mogła wspominać tamte zdarzenia ze śmiechem. Znów się śmiać i odczuwać jakiekolwiek emocje oprócz strachu i smutku. Mam nadzieję i wiem że mi
się uda. Walczę ponad 5 lat. Niedługo będę mieć 18 lat. Za miesiąc. 5 lat wyjętych z najpiękniejszego okresu życia. Nie chcę ich wspominać. Ostatnio znów miałam problemy, dlatego potrzebowałam ciszy i spokoju. Są lepsze i gorsze dni. Czasem mam nadzieję że to wszystko to był tylko zły sen. Jednak rzeczywistość jest brutalna. Walczę. I będę walczyć. Mam jeszcze siły stawić czoła moim "tyranom" w głowie. I wiem że kiedyś mi się uda. Uda się nam wszystkim. Bo dopóki jest nadzieja istnieje szansa, że wszystko będzie dobrze.
Ostatnio zmieniony 22 cze 2010, 18:51 przez Chinatsa, łącznie zmieniany 2 razy.
" Tym który umarł tamtego dnia, tak naprawdę byłem ja.
Moje życie było fałszywe.
Tak naprawdę mnie tam nie było"
The saddest
[img]http://www.roll-of-honour.com/Overseas/ ... imated.gif[/img]

Re: Wewnętrzna walka

2
Jesteś bardzo dzielna :moj: Jak to dobrze, że masz w sobie wolę walki i chcesz pracować nad tym. To już bardzo wiele. :) Będę trzymać kciuki za to, żeby tyrani polegli w ostatecznej walce. Jak będziesz chciała zdawać relacje z postępu i będzie Cię to motywowało to pisz śmiało.
Ostatnio zmieniony 22 cze 2010, 19:08 przez lufestre, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Wewnętrzna walka

3
Mój szwagier ma nerwice natręctw. Gdzieś wyczytałem że grzybki z rodziny psylo coś tam, te halucynogenne leczą tą przypadłość dość skutecznie, tylko nie znam dawkowania. Można też puścić wszystko i nie kontrolować czyli dać wszystkim wolność, rozwinąć akceptacje a przede wszystkim życie.
Ostatnio zmieniony 22 cze 2010, 20:31 przez Ja?!, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Wewnętrzna walka

4
Tego się nie powinno leczyć chemią, bo ona tylko blokuje skutki, a nie likwiduje przyczyny(psychiatrzy niestety wciąż uważają inaczej)- więc Ja?!, niech ten szwagier będzie ostrożny...A nawet i grzybki, mimo że ''naturalne'',to jednak dla mózgu tak do końca naturalne nie są- one potęgują odczucia, więc możliwe że jeszcze bardzo mu odwali, gdy zażyje.
Chinatsa, :pociesz: wiem dobrze, co masz na myśli, mówiąc o kilku straconych latach...ja nigdy nie byłam nastolatką i dobrze wiem co to znaczy- dlatego może nadal mnie rajcują jakieś imprezy, czy dyskoteki, hektolitry piwa, bo ja tego nie miałam wtedy, kiedy inni to mieli.
A ta książka to ''Całując klamki''?
Ostatnio zmieniony 23 cze 2010, 10:59 przez lapicaroda, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Wewnętrzna walka

5
Chinatsa-jestes dzielna i mądrą kobietą ....Już walka z tym ,to pierwszy kro do wyleczenia się ..... Życze Ci duzo wiary i siły ....Bardzo dużo :) :calus:

Lapi -zaintrygowałas mnie ....tym zdaniem ..

.ja nigdy nie byłam nastolatką i dobrze wiem co to znaczy- dlatego może nadal mnie rajcują jakieś imprezy, czy dyskoteki, hektolitry piwa, bo ja tego nie miałam wtedy, kiedy inni to mieli.

Czyli jeżeli teraz chodzisz na dyskoteki ,imprezy,gdzie hektolitrami leję sie piwo , czujesz sie lepiej ??? czy jeżeli tego nie miałas wczesniej ,musisz miec teraz ???? :)
Ostatnio zmieniony 23 cze 2010, 11:13 przez Dorcik, łącznie zmieniany 2 razy.
''..Szukam Ciebie wariatko radosna,Z gniazdem ptasim w dłoniach,Jeszcze w Tobie cień nadziei,Na zgłupienie wspólne, śmiech z niczego,I taniec w deszczu... '':) :)

Re: Wewnętrzna walka

6
Nie no, teoretycznie nie muszę- i w sumie to tylko taki rok miałam ostatnio- teraz już nie mam za bardzo ochoty...ale w praktyce jak się raz tego dotknie, to strasznie wciąga... :) Po prostu, nie wierzę w to, że jeśli ktoś się nie ''wyszumiał'', to nie wróci to do niego. Moja siostra do 30 roku życia siedziała z nosem w książkach i teraz to nadrabia, zachowując się gorzej ode mnie...Ale to inna historia i nie na ten temat, bo to temat Chinatsy w końcu. :)
Nie robię tego jakoś non stop- uważam życie takimi rzeczami za totalnie puste- od lokalu do lokalu...nuda po jakimś czasie, jak 20 weekend z rzędu jesteś w tym samym miejscu. Często słyszę: ''Ja JUŻ nie chodzę na takie imprezy''...gdzie jest to magiczne ''JUŻ''?
Ale raz na parę tygodni muszę zarzucić sobie reset. I chyba bym żałowała, że przegapiam jakiś etap ewolucji, hahaha- gdybym nie doszła do clubbingu.
Ostatnio zmieniony 23 cze 2010, 11:22 przez lapicaroda, łącznie zmieniany 2 razy.

Re: Wewnętrzna walka

7
Co innego jak sobie człek odmawia czegoś latami przez nauke czy inne względy a co innego gdy do tego wogóle nie ciągnie. Byłem na dyskotekach może z 2 razy w życiu i to były dość spore dyskoteki, mnie się nie podobało, muzyka za głośna, dźwięk zniekształcony, nie dawał przyjemności tylko huk było słychać i suchy lód który jak zobaczyłem to miałem dość tego syfu. Bardziej mi to pachniało destrukcją i piekłem niż harmonią i pięknem.
Ostatnio zmieniony 23 cze 2010, 16:20 przez Ja?!, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Wewnętrzna walka

8
Tak, tak, dokładnie "całując klamki" :) Bardzo mi pomogła :)
Dziękuję za wszystkie miłe słowa, to naprawdę miłe że ktoś nie wyśmiewa się z tego wszystkiego a niestety często się tak zdarza.
Ostatnio zmieniony 23 cze 2010, 19:04 przez Chinatsa, łącznie zmieniany 1 raz.
" Tym który umarł tamtego dnia, tak naprawdę byłem ja.
Moje życie było fałszywe.
Tak naprawdę mnie tam nie było"
The saddest
[img]http://www.roll-of-honour.com/Overseas/ ... imated.gif[/img]

Re: Wewnętrzna walka

9
Chinatsa wiem jak Ci trudno jest walczyć z tym. Ale uważam, że dasz radę. Bo najważniejsze jest znaleźć w sobie siłę do walki. Siłę by temu sprostać. Widać, że chcesz z tym walczyć, a to najważniejsze. Trzymam za Ciebie kciuki :moj:
Ostatnio zmieniony 23 cze 2010, 19:48 przez Bujaczek, łącznie zmieniany 1 raz.
„Spróbuj choć raz odsłonić twarz i spojrzeć prosto w słońce...
Zachwycić się po prostu tak i wzruszyć jak najmocniej...”

http://zapatrzonawksiazki.blogspot.com/ <--- mój Blog o Książkach :D
ZAPRASZAM!!

Re: Wewnętrzna walka

10
W sumie takie rytuały są jak hipnotyzowanie samego siebie. Wpada się w inny stan świadomości jak dawniej gdy się prosiło bogów o deszcz w plemionach różnych rejonów ziemi. Takie rytuały sprawiały iluzje że się ma wpływ na coś, że poprzez takie rytuały wyprosi się to czego się pragnie. Chyba każdy to miał lub ma choćby w śladowych ilościach i nie ma się co śmiać. Są tego różne formy.
Ostatnio zmieniony 23 cze 2010, 20:46 przez Ja?!, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Wewnętrzna walka

11
Na Boga dziewczyno dlaczego walczysz z tymi natręctwami sama!!! Gdzie są Twoi najbliżsi? Piszesz że bardzo kochasz swoją mamę to dlaczego nic jej nie powiesz!Może razem wyjdziecie z tej sytuacji!Mama częściej będzie dzwonić do Ciebie,napewno nie zostawi Ciebie samej z tym problemem-bo to jest pierwszy stopień do obłędu.Rozmowa dużo daje.Radzę CI przestań patrzeć na swoje ciało jako obiekt wszelkich chorób Powinnaś mieć jakieś hobby więcej dodatkowych zajęć aby nie myśleć o złych rzeczachMasz przeciesz 18 lat może gdy się zakochasz będziesz miała dla kogo żyć Zobaczysz świat będzie inaczej wyglądał nawet w twojej głowie Teraz tylko od Ciebie będzie zależało jak je ułożysz a wszelkie natręctwa same przejdą
Ostatnio zmieniony 04 lip 2010, 14:31 przez babka cukrowa, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Wewnętrzna walka

12
Hmm może zacznę od tego dlaczego walczę sama. Sama, ponieważ w moim życiu tak poukładały się sprawy że nauczyłam się polegać tylko na sobie z resztą nigdy nie lubiłam mówić o swoich problemach a o czymś takim to już w ogóle. Bałam się że uznają mnie za wariatkę. Z mamą mieszkam więc nie musimy do siebie dzwonić :P
I napisałam że wygrałam na razie bitwę, bo wojnę toczy się już całe życie :)
Ostatnio zmieniony 04 lip 2010, 23:22 przez Chinatsa, łącznie zmieniany 1 raz.
" Tym który umarł tamtego dnia, tak naprawdę byłem ja.
Moje życie było fałszywe.
Tak naprawdę mnie tam nie było"
The saddest
[img]http://www.roll-of-honour.com/Overseas/ ... imated.gif[/img]

Re: Wewnętrzna walka

13
Chinatsa - chwała Tobie :)
Przyjmij ode mnie wyrazy szacunku i uznania :)
Ostatnio zmieniony 05 lip 2010, 1:43 przez Abesnai, łącznie zmieniany 1 raz.
Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie, wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoją opowieść. Porównując się z innymi, możesz stać się próżny i zgorzkniały, zawsze bowiem znajdziesz lepszych i gorszych od siebie.

Re: Wewnętrzna walka

14
Babka cukrowa -są ludzie ,którzy musza miec kogos przy sobie jak jest źle ,jak zaczynają się zawirowania w ich zyciu ,jak zaczynaja sie schody .Ale są tacy ,którzy potrzebuja byc ze swoimi problemami sami ,sami chca się z tym uporac ,sami przez to przejśc .....
Ja mam tak samo jak Chinatsa ,i nie chodzi o to ,że wszystkich moich najblizszych nie kocham i ich nie potrzebuję ,bo to nie jest tak .... Tylko u mnie jest tak ,że To Ja sama musze się z moim bólem ,lękiem uporac ,musze go przezwycięzyc ....Bo jeżeli zacznę ''pragnąc'' miec koło siebie kogos bliskiego ,to dla mnie ,dla mnie samej jest to ''załamka ''Poddam się !!!
Ja walczę z moimi demonami od 6 lat :( Z różnymi konsekwencjami dla mnie samej ,ale walczę i jak na razie jest dobrze .... Ale to wszystko zależy i zalezec będzie ode mnie .... Ale tą walkę muszę prowadzic sama ...
Ostatnio zmieniony 06 lip 2010, 15:34 przez Dorcik, łącznie zmieniany 1 raz.
''..Szukam Ciebie wariatko radosna,Z gniazdem ptasim w dłoniach,Jeszcze w Tobie cień nadziei,Na zgłupienie wspólne, śmiech z niczego,I taniec w deszczu... '':) :)

Re: Wewnętrzna walka

15
Dorocik!Każdy na swój własny sposób przeżywa i walczy ze swoimi demonami i problemami!Jedni sami drudzy potrzebują innej osoby!Myślałam że potrzebujesz z kimś pogadać!To wielka sztuka walczyć sam ze swoimi lękami Ja bym tak nie mogła!Walcz nadal i wygraj wreszcie tą wewnętrzną walkę ! "Strach jest naszym cieniem.Malejącym,kiedy słońce jest w zenicie,powiększającym się przed wieczorem.Strach jak cień znika na długie chwile,raptem się pojawia niewiadomo skąd i kiedy.Strach idzie przed nami przez całe życie.Miejmy nadzieję że nie dalej" Tadeusz Konwicki
Ostatnio zmieniony 08 lip 2010, 7:00 przez babka cukrowa, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Wewnętrzna walka

16
Strasznie podoba mi się ten cytat. Jest cholernie prawdziwy.
Strach jest cieniem naszej duszy. On nie pojawia się w słoneczne dni. Pojawia się kiedy człowiek upada na kolana pod osłoną nocy. I właśnie to jest najstraszniejsze. Leżysz w łóżku, dookoła ciemność, cisza, słyszysz tylko swój oddech. A w głowie pojawiają się najgorsze myśli. I nawet kiedy zaciśniesz powieki, przykryjesz głowę kołdrą i zakryjesz uszy dłońmi, one nadal pozostaną. Coraz straszniejsze.
Ostatnio zmieniony 15 cze 2011, 11:31 przez Chinatsa, łącznie zmieniany 1 raz.
" Tym który umarł tamtego dnia, tak naprawdę byłem ja.
Moje życie było fałszywe.
Tak naprawdę mnie tam nie było"
The saddest
[img]http://www.roll-of-honour.com/Overseas/ ... imated.gif[/img]

Re: Wewnętrzna walka

17
Przeczytałem choć długie to to.
Sam niepokój o ukochaną osobę ni jest jeszcze niczym złym.
Niemniej tak spotęgowany już jest.
Nigdy nie miałem do czynienia z nerwicą natręctw.
Niemniej wnioskuję, że tutaj przyczyna jest właśnie w tym niepokoju o mamę.
Psychiatrzy czy psycholodzy pewnie rozważaliby nad powrotem do momentu kiedy ten strach nastał i zmierzenia się z tym.
Mama zapewne jest i dorosła i zaradna..pomyśl, że da radę, uwierz w nią, poza tym chyba nie mieszkacie w jakimś szczególnie niebezpiecznym miejscu?
Twoja mama gdyby wiedziała to też by się zaczęła martwić, tylko, że o Ciebie.
Może postaraj się nie myśleć o tym, że mama jest ciągle zagrożona.
Pozwól sobie na normalne życie.
Może dobrym rozwiązaniem byłoby jakieś zajęcie, jakaś pasja, praca, szkoła..cokolwiek by nie myśleć.
Mój ojciec co prawda nie zmarł, ale wiem co to znaczy mieć jednego rodzica przez wiele lat.
Niemniej nigdy w takims tanie jaki opisałaś nie byłem.
Raz jak sms się spóźnił to się denerwowałem, zacząłęm wysyłać przerażone treści i pytania.
Lecz nerwicy natręctw się nie nabawiłem.
Więc widocznie musiałas przeżyć coś na prawdę strasznego, co niemal zaprogramowało Twój mózg na strach o mamę.
I do tego jeszcze ta śmierć ojca..
Podziwiam Cię i wierzę, że wygrasz walkę ze swoimi demonami.
Ponieważ jesteś mądra i dzielna.
A jakbyś powiedziała mamie to może by pomogła i nie byłoby aż tak trudno?
I z tego co piszesz to już jakiś postęp jest.
Ostatnio zmieniony 15 cze 2011, 15:40 przez Nebogipfel, łącznie zmieniany 1 raz.
Trzeba iść do przodu nie oglądając się za siebie.
ps. w Tym wpisie jest o alkoholu i seksie.

Re: Wewnętrzna walka

18
Postęp zawsze jakiś jest :)
Życie to życie. Jeden ma z górki a drugi pod górkę, nie ma co narzekać tylko brać się do roboty by potem, podczas śmierci uśmiechnąć się i powiedzieć " Życie - kopałeś mnie w dupe, ale i tak dałam rade! "
Nie powiem mamie.
Po pierwsze i najważniejsze: ma swoje problemy, nie chce jej zawracać głowy.
Chociaż czasem chciałabym poczuć czyjąś silną dłoń i wtulić się w kogoś.
Po drugie: Nauczyłam się tłumić wszystko w sobie i sama sobie radzić. Forum to co innego. Tu nie patrzysz nikomu w oczy.
Ostatnio zmieniony 15 cze 2011, 21:25 przez Chinatsa, łącznie zmieniany 1 raz.
" Tym który umarł tamtego dnia, tak naprawdę byłem ja.
Moje życie było fałszywe.
Tak naprawdę mnie tam nie było"
The saddest
[img]http://www.roll-of-honour.com/Overseas/ ... imated.gif[/img]

Re: Wewnętrzna walka

19
Nie trzeba koniecznie patrzeć, mozna anpsiać na kartce i ją dać.
To może pomyśl o tym, że mama chciałaby byś była szczęśliwa..
Gdybym mógł to bym przytulił.
Ostatnio zmieniony 15 cze 2011, 21:28 przez Nebogipfel, łącznie zmieniany 1 raz.
Trzeba iść do przodu nie oglądając się za siebie.
ps. w Tym wpisie jest o alkoholu i seksie.

Re: Wewnętrzna walka

20
Nie zwróciłem dotychczas uwagi na ten temat. Mam jednak dla Ciebie China myślę że dobrą wiadomość. Kiedy byłem małym chłopcem, takim w Twoim wieku, miałem podobne problemy. Tyle tylko, że ja panicznie bałem się śmierci. Własnej. Setki, żeby nie powiedzieć tysiące razy umierałem ze strachu przed ... umieraniem. A problem był o tyle trudniejszy, że było to jednak kilka lat temu i instytucje psychologów czy psychiatrów znane były ogółowi społeczeństwa raczej z telewizji i książek. Wiedza tematyczne była równie "dostępna". Nie wspominając o jakiejkolwiek terapii. I co? Ano nic. Męczyłem się z tym, jak pamiętam, do około 20 roku życia. Potem, nie wiedzieć czemu, samo poszło, zniknęło i jak na razie nie wróciło. Widać wiek (każdy) ma jakieś swoje dziwactwa. Teraz mam inne :-)
Życzę Tobie, aby i Ciebie wreszcie zostawiło w spokoju. Jak mawiał pewien facet:"nawet najdłuższa żmija kiedyś przemija".
Pozdrawiam.
Ostatnio zmieniony 15 cze 2011, 22:00 przez PiotrRosa, łącznie zmieniany 1 raz.
Dla ludzi z kraju tego, gdzie kruszynę chleba ... nie warto się męczyć.

Re: Wewnętrzna walka

21
Ostatnio "tyrani" siedzą cicho. :)
Tzn są. Wiem, że są ale siedzą cicho i śpią.
Mimo wszystko nie powiem, że jestem "wyleczona". Do tej pory nie mogę się przemóc, żeby nie robić większości rzeczy parzystą ilość razy. Głupie to, ale jednak prawdziwe.
Aczkolwiek jest lepiej, dużo lepiej niż było.
O tym co było powiedziałam tylko najlepszej przyjaciółce. Tzn, powiedziałam "mimochodem", że miałam coś takiego jak nerwica natręctw.
Ale tak opowiedzieć wszystko komuś bliskiemu? Nie. Po prostu boję się reakcji.
Ostatnio zmieniony 18 wrz 2011, 0:32 przez Chinatsa, łącznie zmieniany 2 razy.
" Tym który umarł tamtego dnia, tak naprawdę byłem ja.
Moje życie było fałszywe.
Tak naprawdę mnie tam nie było"
The saddest
[img]http://www.roll-of-honour.com/Overseas/ ... imated.gif[/img]

Re: Wewnętrzna walka

24
Chinku, nie bede sie madrzyc, wiesz co Ci jest- a to bardzo wazne, podjelas walke, wiec wygrasz. Wlasciwie juz wygralas. Ale zastanowily mnie Twoje slowa,,tlumie w sobie''...czy to nie sa Twoje demony wlasnie, te emocje, mysli ktore chowasz w sobie, nie pozwalajac im odejsc? Moze gdybys zamiast walczyc z nimi, ze smutkiem, niepokojem, chowajac go sprzed oczu gleboko w sobie- zaakceptowala to co przyszlo- jesli przyszlo, to i pojdzie sobie, nie byloby tych demonow ktorym nie dajesz odejsc?
Ostatnio zmieniony 16 paź 2011, 1:55 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Wewnętrzna walka

25
Akceptacja to pogodzenie się.. Chyba najlepsze rozwiązanie.
Na przeszłość wpływu już nie mamy, na dziś i przyszłość mamy.
Nawet jeśli zaczęliśmy kiepsko to możemy resztę życia przeżyć lepiej.
Co znaczy lepiej? By niczego nie żałować, by spełniać się w swoich rolach jakie przyjdzie nam grać na scenie życia, odnaleźć spokój i szczęście.
W dość dużej mierze zależy to od nas samych.
Ostatnio zmieniony 16 paź 2011, 4:04 przez Nebogipfel, łącznie zmieniany 1 raz.
Trzeba iść do przodu nie oglądając się za siebie.
ps. w Tym wpisie jest o alkoholu i seksie.

Re: Wewnętrzna walka

26
Chinatsa pisze:Co to znaczy zaburzenia kompulsywno-obsesyjne? Ja wiem, jednak chciałabym nigdy nawet nie słyszeć tej nazwy.
A słyszałam ją i sama nawet dowiedziałam się, co oznacza. To było kilka lat temu jednak piętno nerwicy natręctw ciągnie się za mną od tamtego momentu. Nieprzerwanie.
I będzie nadążać za mną krok w krok. Aż do końca.
Pamiętam kiedy to wszystko się zaczęło, chociaż chciałabym wydrzeć te kilka lat z mojego życia. Już od małego byłam uważana za córeczkę mamusi. Zawsze byłam przy niej a ona przy mnie. Nie wyobrażałam sobie życia bez niej. Kiedy byłam mała płakałam gdy nie było mamy. Jednak potem przyszło coś gorszego. Zauważyłam że w mojej głowie zaczynają tworzyć się obrazy martwej mamy. Cały czas wyobrażałam sobie różne wypadki, które mogą przytrafić się mojej mamie, gdy mnie przy niej nie będzie. Zauważyłam jednak że spokój przynosi mi "rytuał", który odprawiałam. Przedpokój, domofon, okno, drzwi. Przedpokój, domofon, okno, drzwi. Zawsze tak samo. Najpierw szłam do przedpokoju i wpatrywałam się w domofon wyobrażając sobie że mama wraca cała i zdrowa. Potem szłam do okna i stałam przez pewien czas spokojnie licząc. Potem wracałam do drzwi i z taką samą siłą naciskałam klamkę wszystkimi palcami. Musiałam IDEALNIE nacisnąć w tym samym momencie z taką samą siłą. Potrafiłam tak stać godzinę a gdy ktoś mi przerwał lub
rozproszył moje myśli musiałam zaczynać od nowa. Potrafiłam płakać stojąc przy tych drzwiach czy oknie, jednak musiałam to robić. To było silniejsze ode mnie. Później dodałam do tego wszystkiego liczby tylko parzyste. Panicznie bałam się liczb nieparzystych. Wszystko co przeczytałam, musiało mieć parzystą liczbę liter. Później czytałam tytuły książek, układałam je tak, by nie było widać żadnego smutnego tytułu. Tylko te szczęśliwe. Potem przyszło kolejne zagrożenie. Usłyszałam że mój wujek umiera na
raka. Całymi nocami i dniami wsłuchiwałam się w swoje ciało będąc pewną że ja również mam raka i umrę. Bałam się zasnąć, myśląc że już się nie obudzę. Bałam się panicznie śmierci. Nie wiedziałam co mi jest. Wieczorami zamykałam się w łazience i płakałam. Płakałam w łóżku, płakałam gdy nikt mnie nie widział. Często patrzyłam się tępo w ścianę, spałam godzinami i odprawiałam swoje rytuały. Dzień zaczynał się płaczem i strachem. Później nadchodziły rytuały i znów strach. Wieczorem płacz i strach.
Bałam się, myślałam że oszalałam. A co najgorsze, byłam sama. I sama zaczęłam z tym walczyć. Przeczytałam książkę poświęconą dziewczynie z nerwicą natręctw i poczułam do niej niezwykłą sympatię. Zaczęłam powoli. Było trudno. Często płakałam z bezsilności i chciałam skończyć z tym wszystkim raz na zawsze. Jednak udało mi sie odbić od dna. Teraz nazywam ich "tyranami". Ich, czyli mój mózg. Mózg, który jest odpowiedzialny za moją nerwicę natręctw. Tam są moi tyrani, którzy karzą mi robić te różne
dziwactwa. Jednak teraz potrafię im powiedzieć nie. Nie zawsze, ale jest lepiej. Wiem, że nigdy nie wydostanę się z tej pustki w której utknęłam ale jednak mam nadzieję. Nadzieję że kiedyś będę mogła wspominać tamte zdarzenia ze śmiechem. Znów się śmiać i odczuwać jakiekolwiek emocje oprócz strachu i smutku. Mam nadzieję i wiem że mi
się uda. Walczę ponad 5 lat. Niedługo będę mieć 18 lat. Za miesiąc. 5 lat wyjętych z najpiękniejszego okresu życia. Nie chcę ich wspominać. Ostatnio znów miałam problemy, dlatego potrzebowałam ciszy i spokoju. Są lepsze i gorsze dni. Czasem mam nadzieję że to wszystko to był tylko zły sen. Jednak rzeczywistość jest brutalna. Walczę. I będę walczyć. Mam jeszcze siły stawić czoła moim "tyranom" w głowie. I wiem że kiedyś mi się uda. Uda się nam wszystkim. Bo dopóki jest nadzieja istnieje szansa, że wszystko będzie dobrze.
Smutno mi, że dopiero teraz przeczytałem ten temat. Ale cóż, może tak miało być?
To bardzo dobrze, że walczysz, takie rzeczy wydają się niczym góra, która Cię przerasta i miażdży Ci rozsądek ale kto powiedział o rozsądnych metodach? Walcz jak umiesz, na dziwactwa dziwne metody :) pamiętam jak walczyłem z lękiem, że umre na zawał, jeszcze mi to wraca...ale ja to po prostu olewam :) i mózg przestaje mnie szantażować. To taki w sumie szantaż nie? Musisz pokazać, że Twoja wola jest silna - a JEST - wiem to bo ja nie raz myślałem, że jest słaba i ulegałem lękom...skręcając się ze strachu na łóżku w demonicznym lęku...ale to da się pokonać, nie łatwo ale da się...pamiętaj jak z czymś nie dajesz rady to napisz tu lub jeśli chcesz to do mnie na PW. Może się na coś przydam :) Zauważyłem, że dużo ludzi w tym wieku ma takie różne problemy tylko nikt o nich nie mówi tak jak Ty właśnie - głupi wstyd...ale rozumiem - też się wstydziłem i wstydzę często swoich dziwadeł we łbie...Walcz jak wściekła Wilczyca przyparta do muru i jak wojownik, który gardzi śmiercią, a jednocześnie śmiej się z boku z siebie - to mi zawsze pomagało - takie spojrzenie z boku na siebie i powiedzenie sobie - przecież nie umrę, wiem to kurde.
Ostatnio zmieniony 16 paź 2011, 11:30 przez Nassanael Rhamzess, łącznie zmieniany 1 raz.
"Artyści kłamią, aby pokazać prawdę, a politycy, aby ją ukryć."
"Pod tą maską kryje się idea, panie Creedy, a idee są kuloodporne."
V jak Vendetta

Re: Wewnętrzna walka

27
Ostatnio rzadziej wchodzę, widac to wyraźnie i tu bardzo chciałbym przeprosic za zaniedbywanie z mojej strony ale ostatnio dużo z TAMTYCH rzeczy powróciło i skutecznie mi to przeszkadza w dłuższym siedzeniu na forum.
Ale próbuję wyganiac tych tyranów.
Skoro udało mi się wtedy, uda mi się i teraz.
Ostatnio zmieniony 07 sty 2012, 1:31 przez Chinatsa, łącznie zmieniany 1 raz.
" Tym który umarł tamtego dnia, tak naprawdę byłem ja.
Moje życie było fałszywe.
Tak naprawdę mnie tam nie było"
The saddest
[img]http://www.roll-of-honour.com/Overseas/ ... imated.gif[/img]

Re: Wewnętrzna walka

28
Chinku, pewnie ze sie uda, jeszcze by nie. Ale wiesz, wyganianie nic nie da, wroca bocznymi drzwiami,a Ty przez caly czas bedziesz zyc swiadoma tego ze czaja sie w poblizu czyhajac na chwile slabosci. Moze lepiej byloby oswoic ich...tylko aby oswoic musisz poznac. Udawanie na dluzsza mete nic nie daje. Trzymam kciuki, uda Ci sie
ODPOWIEDZ

Wróć do „Historie napisane przez życie”

cron