Re: 5 minut bohaterszczyzny,życie odmienione.

1
Tutaj kolekcjonuję opowiadania z życie wzięte, Wasza pomoc, której udzieliliście kiedykolwiek innemu człowiekowi, zwierzęciu, roślinie.
Pomoc na granicy ryzyka, na granicy śmiechu, na granicy łez, na granicy absurdu i głupoty..
Temat nie do popisywania się, jest to temat aby dać szansę na opowiedzenie historii autentycznych, i przegonić myśli,że takie coś zdarza się tylko w książkach.

Widząc poziom Ludzi na forum, wiem,że jak zechce Wam się odkryć serce-to mam szansę zebrać w tym temacie masę historii zabawnych, wzruszających, i zapierających dech w piersiach.
Nie oszczędzajcie okna dialogowego, to lektura ważna, dla każdego kto to przeczyta.
Ważna-bo da odwagę do działania innym.
Ważna-bo pozwoli zobaczyć autentyczną osobę po drugiej stronie.
Ważna-bo to JEST ważne.
W dobie tego, gdzie świat stanął na głowie i wieści z „Pudelka”, czy z TVN są ważniejsze...ja twierdzę,że nie.
Ważniejsze są fakty, nie te bzdury jakimi się nas częstuje na śniadanie,obiad,i kolację.
Widząc poziom Ludzi na forum, byłabym głupkiem, gdybym nie chciała abyście się podzielili chwilami, w których przynieśliście innym ulgę..poprzez zatrzymanie się na moment, daliście ulgę w autentycznych tarapatach, cierpieniach, i pomieszaniu-innej istocie.

Będę wdzięczna za poświęcenie chwili tutaj, i zaznaczam, nie ma ograniczeń w ilości znaków, ani w formie wypowiedzi, im treściwsza-tym łatwiej nam będzie znaleźć się z Tobą tam, gdzie byłeś wtedy. Chronologia też nie ma znaczenia, dowolność historii w czasie i przestrzeni... :)

Wypada więc zacząć od siebie.

Zwykły człowiek kontra...bezgraniczna głupota

Wychodziłam z centrum handlowego. Mijałam ludzi w zapchanym wyjściu, z boku-na zewnątrz stał piesek „kieszonkowy”, wryty pazurkami w chodnik, a jego pani(blondynka, tipsy, przekasa z niej kapała),szarpała go na siłę smyczą , aby to stworzenie weszło w końcu w ten tłum.
W końcu zniecierpliwiona uniosła psiaka na smyczy, i jak tobół go wlecze. Ten dynda za szyję uciśnięty obrożą, i tak go ten babol niesie. Nikt nie reaguje, cóż-padło na mnie.
Stanęłam na przeciwko i mówię:
-proszę postawić psa.
Babol na to:
-nie twoja sprawa.....i chce mnie ominąć.
Przesuwam się z nią razem, powtarzając prośbę....pies wisi..
Ona mi wrzaskiem:
-NIE TWOJA SPRAWAAA!!
Zbliżyłam się do niej(palić mi się już chce od 2 h) i mówię szeptem:
-blonda, moja sprawa odkąd psy latają. Postaw psa, bo zrobię ci krzywdę. Przysięgam.
(jestem mały człek, ale „wariat”-to pomaga czasem, wiecie? ;) )

Panna popatrzyła na mnie, autentycznie przestraszona postawiła psa, który przypadł brzuchem do wykładziny w wejściu , dygocze,i ani rusz.
Patrzy panna na mnie, i wkurzona zdrowo mówi:
-i co mam zrobić z nim teraz, co!?
Mówię spokojnie:
-schyl się, weź psa na rękę, idź na zakupy, na górze jest zoologiczny-kup torbę do noszenie takich małych psów-w miejscach gdzie mogą być stratowane, i boją się.
Ułatwi wam to obojgu życie.
Miłego dnia życzę.

Zaniemówiła, schyliła się, podniosła psa na rękach i poszła...
Wyszłam , odpaliłam papierosa, i sama do siebie: NO ! :) I pogalopowałam dalej w świat.
Ostatnio zmieniony 03 sty 2011, 19:18 przez Przybieżeli, łącznie zmieniany 2 razy.

Re: 5 minut bohaterszczyzny,życie odmienione.

2
Zooro został zdemotywowany...
To teraz zupełnie z innej beczki... słoneczny poranek, koleiny dzień w pracy. Jedziemy z kolegą na wezwanie (kolejny raz w to samo miejsce i nic) zepsuta czujka inicjuje alarm co ok.30 min. Jedziemy bez pośpiechu zwłaszcza ze to wstęp do "godzin szczytu". Dojeżdżamy do ruchliwego skrzyzowania i kolega siedzący za fajera klepie mnie w ramię, gestem wskazuje na powichrowany rower i biały samochodzik z rozbitym reflektorem.
Zatrzymujemy się na chodniku. Kolega przez radio powiadamia dyzurnego ten pogotowie i policję. Wkrótce okaze się że pomimo tego że wypadek miał miejsce jakieś trzy cztery min. wcześniej nasze zgłoszenie jest pierwsze. Podbiegam do faceta siedzącego na krawężniku... krwawi z bani jak cholera a zastygajaca krew tworzy z włosami i piachem cos w rodzaju hełmu. Klękam przy nim i zaczynam rozmowę wpatrując się w jego oczy... gość się trzyma ale jest w szoku. Kierowca samochody też. Dopiero kolega budzi go z transu i wysyła z trójkatem. Przemywam facetowi głowę.., woda mineralną bo jak na złość apteczka jest nieuzupełniona a to jedyna "czysta" ciecz pod ręka. Kolega z patrolu unieruchamia w tym czasie przedramię rowerzysty robiąc łupki z... tonf (pałki wielofunkcyjne). Kiedy przybywa policja zdajemy relację czuwając jednocześnie nad gościem żeby przypadkiem nie odleciał. Ratowniczka pogotowia które też juz przybyło na miejsce jest pod wrażeniem.
Możemy wracać do swojej roboty i podczas najbliższej interwencji zostać nazwani przez jakiegoś lumpa CIECIAMI!!!
Ostatnio zmieniony 03 sty 2011, 19:38 przez Jatagan, łącznie zmieniany 1 raz.
Historia jest pisana przez ludzi, którzy wieszają bohaterów.
Robert Bruce (Waleczne serce)

Re: 5 minut bohaterszczyzny,życie odmienione.

4
Nikt nie chce poopowiadać jak zajmował się ofiarami, to sama sobie, w swoim topiku wrzucę następną historyjkę...i se poczytam :)

Jeżyk :)

Późno jak diabli, odprowadzam kumpelę na pociąg, od siebie-do centrum.
Ja tam się nie boję, co ma się kobieta bać iść sama.
Chłopa w domu właśnie nie ma(bo dobrze służy do takich sytuacji ;) )
nic to, idę sama z nią, sama będę wracała.
Stoimy, gadamy, ciepła noc. Dalej, w grupce stoi 5 chłopców, około 16 lat.
Tylko my, i tylko oni na przystanku.
Lekko zawiani-widać to, wygłupianki, przepychanki, szarpanie się wzajemne, typowe zachowania dla chłopaków w tym wieku. Ten tamtemu czapkę zerwał-rzucił na drzewo, ten temu kuksańca.
Normalka.

W pewnej chwili, zza skrzyni(takiej co chyba żwir w niej jest-nie wiem do końca po co?)
Wychodzi dreptając, jeżyk.
Idzie, zatrzymuje się, niucha, znowu drepta.
Chodząca słodkość :)
Mieszkam w dzielnicy gdzie tak zielono,że latem, aby zamknąć okno-odsuwam liście gałęzi,
które sięgają okna.
Idzie więc jeżyk, rozgląda się co jakiś czas....został wypatrzony przez młodzieńców.

Podbiegli, wzięli go w półkole, zaczynają gadać, przyglądać się, jeden kucnął i szturchnął jeżyka palcem...nie wiem jakim cudem ten się nie zwinął(oswojony,chory-nie mam bladego)
Stoją, debatują. Patrzę na nich, kumpela też. Pomysły mają coraz ciekawsze i coraz
mniej mi się to podoba. Trwa już i tak za długo-jakieś 5 minut.
Młodzieńcy podjęli jakąś decyzję, jeden już szturchał jeżyka butem.
Gdy podnieśli głowy, ja stałam między nimi -zamykając krąg, uśmiechnięta od ucha do ucha,
i zapytałam czy podoba się im MÓJ jeżyk ? :D

Chłopcy, na tą nieoczekiwaną zmianę miejsc, zaczęli wychwalać „mojego” jeżyka.
Jaki ładny, jaki słodki, i powoli odeszli. Ja podziękowałam za komplementy, posłałam uśmiech
(pamiętajcie-chłopcy napili się gdzieś winka za kieszonkowe) i stoję dalej przy jeżyku..

I tu coś, co moja kupela skomentowała po czasie-”kurcze, to chyba naprawdę twój jeż??”
Zaczęłam powoli odchodzić,jeżyk przy bucie.
Ja krok, jeżyk przy bucie cztery kroczki.
Ja zatrzymuję się, jeżyk też.
I tak odprowadziłam go do skrzyni, przeszedł pod płotem-sobie znaną dziurą,
i zaszeleścił gdzieś tylko trawą i gałązkami.
Śmiałyśmy się zdrowo obie :D

Wracałam do mieszkania, oglądając się za siebie...czy jeżyk nie drepta za mną hehehe :)

Po tym długo miałam na forach i komunikatorach jeża w avatarze :)
Ostatnio zmieniony 08 sty 2011, 11:52 przez Przybieżeli, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: 5 minut bohaterszczyzny,życie odmienione.

6
Wątek usechł, wraz z końcem mody na niewidzialną rękę. Mnie nadal z łatwością rzuca się w oczy, osoba, której trudno spakować zakupy, czy donieście je do domu. Może warto to opisywać, zamiast toczyć spory bezduszne, wcale nie duchowe, które często świadczą o narcystycznych skłonnościach i kreowaniu się na misjonarzy dowolnej sprawy? Na wszystko wystarczyłoby miejsca ale tu chyba niewidzialne ręce nie znajdują zainteresowania. Mistycy się duszą we własnym sosie. Duszno i starzy userzy tylko zaglądają od czasu do czasu. A może temat się wyczerpał i :len: plaża.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Historie napisane przez życie”

cron