Reiv, ale tu będę dyskutować... Bo nie możemy wiedzieć, co dla kogoś jest 'dobre'... Nie jesteśmy tą osobą, oceniamy tylko względem samego siebie.
Nie możemy wiedzieć co jest dla kogoś dobre, tylko w takim kontekście, że nie wiemy czy w przyszłości splot wydarzeń ułoży to to w taki sposób, że wyjdzie to na dobre tej osobie, czy nie. Czy to znaczy, że nie wolno nam się mieszać w cudze życie?
Fajnie się skupiać na sobie - spoko. Skupiam się, bo chociażbym nie wiem jak się zapierał działam przecież we własnym ciele, na własnym duchu, na własne korzyści, na własny rozwój. Jednak skupianie się na sobie nie wyklucza spojrzenia na kogoś. Jak ktoś tego nie potrafi - jego sprawa.
Ja miałem na myśli co innego. Kalkulację, którą dokonałem, tego co mogę zrobić w danej sytuacji, a mogę niewiele zrobić. Nie mogę też odpuścić. To ograniczone pole manewru, więc podejrzewając co druga osoba ode mnie oczekuje, jakie mam wyjścia - dobrałem takie, które wydaje się być optymalne, tak by pomóc jak najwięcej, jednocześnie samemu na tym nie tracąc. W innym wypadku mogę trafić na zdarzenie, gdzie będę "walił głową w mur" nikomu nie pomagając. Trzeba dobrać środki do sytuacji. A sytuacja sytuacji nierówna, uwierz, że w innych okolicznościach moje rozważania byłyby inne. Trudno będzie Ci to uzmysłowić sobie jak sytuacja jest zawiła, gdy nie podam Ci przykładu konkretnego. A nie mogę Ci podać. Jednak nic nie jest przesądzone. Nie wiem co mam na ten temat myśleć, ale w razie czego... coś w tej materii zostało już obmyślone. Szczerze to ciężko cokolwiek napisać więcej, chodzi o "zrobienie obojętnie jak, byle by było dobrze". To nie miało zabrzmieć jak przechwałka. To jest dostosowanie się do sytuacji i zrobienie co w swojej mocy. Bliżej tu do desperacji, aniżeli stwierdzenia, że ma się nad czymś kontrolę.
Jako przykład podam osobę uzależnioną od narkotyków. Ona cierpi, bo jest 'na głodzie'. I wierzy święcie, że jej problem się rozwiąże, jak dostarczy sobie kolejną dawkę. Bo jak ja dostanie, będzie się dobrze czuła. Takie jest więc jej oczekiwanie względem przyjaciół, że jej ulżą, bo zrozumieją, jak ta osoba źle się czuje. Ty jesteś jednym z nich. Spełnisz to oczekiwanie?...
Spełnię oczekiwanie takie, że osoba ujrzy we mnie przyjaciela a nie wroga. Będę starał się dobrać siłę argumentu do wagi zdarzenia, aby przypadkiem pomocy tej, którą planuje - nie zabić. Jednocześnie nie zgadzając się na proponowane wyjście z sytuacji ze strony np. narkomana. Pomoc nie polegałaby na przyzwoleniu, czy zakazie, ale umiejętnej ocenie i dokonania wyboru optymalnego dla pomocy osoby, która tego potrzebuje. Żadna pomoc nie będzie skuteczna, gdy sam "pacjent" tego co piszesz - nie zrozumie, lecz nie zawsze jest miejsce i czas na tłumaczenie, bo to zwyczajnie nie dotrze do tego kogoś. Z pewnością nie można namawiać do brania narkotyków, ale trzeba też wykazać się sprytem, bo metoda wstrząsowa - wykładanie wszystkiego "kawę na ławę" nie zawsze jest skuteczna. Jeśli jest skuteczna ta metoda - to problem nie był wielki i skomplikowany, bo to akurat najprostsze wyjście.
Taka, która da szansę tej osobie na zrozumienie, że oczekiwania nie są 'dobre', że nie w nich jest prawda, że najlepszym rozwiązaniem problemu jest zrozumienie, iż on jest w nas i nas dotyczy, nie osób i sytuacji w naszym życiu.
No właśnie, Trzeba dać szansę na zrozumienie, ale to zrozumienie przychodzi z czasem. Najgorzej jak tego czasu się nie ma. Wtedy trzeba działać na bardzo zawężonym polu, wiele wysiłku włożyć i mieć nadzieję, że się uda. Wiara w kogoś i w swoje możliwości.