Strona 1 z 5

Re: Szczęście...

: 13 mar 2010, 11:20
autor: Krzysztof K
Artur pisze:
Krzysztof K pisze:Czym jest wiec szczescie?
Czy jest to cos, co mozna zdobyc?
Moze kazdy juz to ma, tylko jeszcze o tym nie wie?
Szczęście? Ale jakie szczęście? Które?
Szczęście...
Nie ma chyba na tym świecie niczego, co byłoby dla człowieka ważniejsze.
Miliardy ludzi żyje, pracuje, zakłada rodziny, wyznacza sobie cele do zrealizowania, kieując się dążeniem do osiągnięcia szczęścia.
Właściwie, większość z nas, żyje napędzana nadzieją na jego zdobycie..
Sny i marzenia o szczęściu są czymś, za co ludzie oddają nawet swoje życie.

Wydaje się, że tak fundamentalne dla naszej egzystencji pojęcie, powinno być dla wszystkich zrozumiałe.
Każdy przecież wie; czym jest szczęście i co musi być spełnione, by móc o nim mówić.
Wiedzę na ten temat zaczynamy zdobywać już w pierwszych latach naszego życia.
Nie powinno być tu więc niejasności i problemów.
Cóż...
W praktyce jest chyba jednak inaczej.

Czy to nie paradoks, że wszyscy doskonale wiemy; czym jest szczęście, a tak niewielu ludzi znajduje do niego drogę?
Gdzieś tkwi więc problem, który dotyczy większości z nas.
Coś jest nie tak jak być powinno.

By to zrozumieć, należy odpowiedzieć sobie na pytanie; czym właściwie jest szczęście?
Co można nazwać tym imieniem?

Chyba w pamięci każdeg z nas, można znaleźś głęboko wyryte zapisy ulotnych chwil, gdy byliśmy szczęśliwi.
Te mgniena oka były często bardzo krótkie i zwiewne.
Wspomnienia, które po nich pozostały, są dla nas jednak jak skarby, które przechowujemy przez całe życie.
Co było wnich takiego, że właśnie tak się stało?
Czemu wspomnienia tych chwil, tak zapadły w naszą pamięć?

Z fotograficyną dokładnością pamiętam pewną scenę, która rozegrała się wiele lat temu.
Był wieczór ciepłego, wiosennego dnia.
Wraz z grupą przyjaciół byłem ponownie w górach.
Siedzieliśmy właśnie na opadającej w dolinę drodze.
Przed nami rozciągała się panorama pewnej wioski.
W bezwietrznym, spokojnym, pełnym blasku zachodzącego słońca powietrzu, słychać było dalekie szczekanie psa... śpiew ptaków... gęganie gęsi...
Swiat zamarł wtedy na krótką chwilę i trwał w zadziwieniu...

Hmmm...
Nigdy tego nie zapomne.
Choć minęły już lata, wszystko jest nadal czyste, jasne i klarowne.
To uczucie szczęścia, prawdziwego szczęścia, którego wtedy dostąpiłem, zawsze będzie mi już towarzyszyć.
Niczego wtedy nie pragnąłem i nie chciałem.
Nie myślałem o tym; co będzie za rok, za dzień, czy za pięć minut.
Nie planowałem, nie pożądałem, nie myślałem...
Liczyła się jedynie, ta zawieszona w czasie chwila.
Tylko to i nic więcej.
Wszystko pozostałe było gdzieś daleko i nie miało władzy nad moim życiem...

Czy wiecie o czym mówię?
Czy znacie to uczucie?

Myślę, że tak, bo chwil prawdziwego szczęścia nie da się zapomnieć.
To w nich uryty jest właśnie klucz, otwierający bramy do szczęścia.

Niczego nie pragnąć i nie pożądać.
Zadowalać się tym co jest i nie chcieć niczego więcej.
Zyć dniem dzisiejszym, a nie snem o przyszłości.
Być tu i teraz, a nie gdzieś i kiedyś.
Nie planować, bo życie ma przecież własne plany.
Nie marzyć o tym; co będzie jak..., bo nikt nie wie, czy to będzie.

Liczy się tylko tu i teraz.
Można stracić swoje życie planując własną przyszłość.
Sniąc sen o przyszłości, można się nigdy nie obudzić.

Szczęście to stan duszy, a nie coś materialnego.
To dwa odrębne światy i nie da się ich połączyć.
Chcesz być szczęśliwy, to musisz zacząć szukać w swoim wnętrzu, a nie w otaczającym nas świecie.
W materialnym świecie nigdy go nie znajdziesz.
To niewykonalne...

Szkoda, że tak niewielu ludzi potrafi to zrozumieć.

Re: Szczęście...

: 13 mar 2010, 16:13
autor: Lidka
Pięknie to napisałeś: "zawieszona w czasie chwila"...

Wiesz, co to było? Dotknąłeś Boskości, że się tak wyrażę... Oderwałeś się od iluzji świata materialnego po to, żeby "musnąć" tego, co musiałeś zapomnieć, przybierając postać ludzką... To "muśnięcie" dało Ci odczuć prawdziwą wartość... Kto raz tego zazna, zazna smaku prawdziwego szczęścia...

Fakt, człowiek jest istotą "przynależną" do swojego świata i czasami tak zakorzenioną w nim, że wydaje jej się, iż szczęście jest w tym świecie. Nie ma, są tylko jego namiastki (też cenne!). A największym szczęściem dla człowieka jest chyba odkrycie, że jest ono W NIM SAMYM. Nie w świecie zewnętrznym, nie uwarunkowane niczym, nie związane z wartościami materialnymi... Ludziom wydaje się, że szczęście da im coś, czego nie mają. Ale jak już to uzyskają, okazuje się, że bańka mydlana prysła, "szczęście" skończyło się wraz z z realizacją "marzenia o nim"...

Chwytajmy drobne chwile, błyski szczęścia, może któregoś dnia uda się nam też "zawiesić w czasie" jedną z nich?...:kocham:

Re: Szczęście...

: 13 mar 2010, 16:14
autor: Artur
A w wymiarze filozoficznym? :)

Re: Szczęście...

: 13 mar 2010, 16:21
autor: Krzysztof K
Lidka pisze:Pięknie to napisałeś: "zawieszona w czasie chwila"...

Wiesz, co to było? Dotknąłeś Boskości, że się tak wyrażę... Oderwałeś się od iluzji świata materialnego po to, żeby "musnąć" tego, co musiałeś zapomnieć, przybierając postać ludzką... To "muśnięcie" dało Ci odczuć prawdziwą wartość... Kto raz tego zazna, zazna smaku prawdziwego szczęścia...

Fakt, człowiek jest istotą "przynależną" do swojego świata i czasami tak zakorzenioną w nim, że wydaje jej się, iż szczęście jest w tym świecie. Nie ma, są tylko jego namiastki (też cenne!). A największym szczęściem dla człowieka jest chyba odkrycie, że jest ono W NIM SAMYM. Nie w świecie zewnętrznym, nie uwarunkowane niczym, nie związane z wartościami materialnymi... Ludziom wydaje się, że szczęście da im coś, czego nie mają. Ale jak już to uzyskają, okazuje się, że bańka mydlana prysła, "szczęście" skończyło się wraz z z realizacją "marzenia o nim"...

Chwytajmy drobne chwile, błyski szczęścia, może któregoś dnia uda się nam też "zawiesić w czasie" jedną z nich?...:kocham:
Sztuka bycia szczęśliwym polega na umiejętności wydłużenia takiej chwili w nieskończoność.
Również w wymiarze filozoficznym, Arturze.

Re: Szczęście...

: 13 mar 2010, 18:41
autor: kszynka
A ja tu swoje maleńkie 3 grosze wtrącę "Szczęście to takie pierzaste stworzenie, które gnieździ się w duszy".
To taki ulotny stan, który bez naszego pielęgnowania odchodzi i nie pamiętamy nawet, że był.
To wielka sztuka być szczęśliwym, codziennie odnajdywać szczęście w rzeczach prostych i budować to odczucie każdego dnia na nowo.

Re: Szczęście...

: 13 mar 2010, 18:45
autor: Artur
Krzysztof K pisze:Sztuka bycia szczęśliwym polega na umiejętności wydłużenia takiej chwili w nieskończoność.
Również w wymiarze filozoficznym, Arturze.
Mylisz pojęcia Krzysztofie. 'Szczęście' w filozoficznym wymiarze nie jest tożsame z 'byciem szczęśliwym' :)

Re: Szczęście...

: 13 mar 2010, 18:47
autor: kszynka
Artur pisze:Mylisz pojęcia Krzysztofie. 'Szczęście' w filozoficznym wymiarze nie jest tożsame z 'byciem szczęśliwym' :)
A czy tak naprawdę filozoficzny wymiar szczęścia jest ważny, czy poczucie szczęścia? :)

Re: Szczęście...

: 13 mar 2010, 18:56
autor: Artur
Dość istotne jest określenie definicji. Inaczej mogłoby się okazać, że szczęście to pół litra, paczka fajek i seks przed snem.

Re: Szczęście...

: 13 mar 2010, 19:09
autor: kszynka
Uważasz Arurze, że definicja jest tu ważna? Do czego i komu jest potzrebna? Żeby swoje tak ulotne i często trudne do nazwania odczucia dopasowywać do jakiegoś filozoficznego "wzorca" i dojść do wniosku, że nigdy nie było się szczęśliwym?
Swoją drogą, zazdroszczę trochę ludziom, dla których "szczęście to pół litra, paczka fajek i seks przed snem" :)

Re: Szczęście...

: 13 mar 2010, 19:11
autor: Lidka
kszynka pisze:A ja tu swoje maleńkie 3 grosze wtrącę "Szczęście to takie pierzaste stworzenie, które gnieździ się w duszy".
To taki ulotny stan, który bez naszego pielęgnowania odchodzi i nie pamiętamy nawet, że był.
To wielka sztuka być szczęśliwym, codziennie odnajdywać szczęście w rzeczach prostych i budować to odczucie każdego dnia na nowo.
Krzyneczko, dzięki! :tuli: Nie mogło tak być, żeby zabrakło Twojego "pierzastego stworzenia", pięknie to wyraziłaś i wszystko się we mnie znów uśmiecha...:kocham:

Artur, prawdziwe szczęście umyka wszelkim definicjom i życzę Ci tej "zawieszonej w czasie chwili", żebyś mógł się o tym sam przekonać.

A pół litra, paczka fajek i seks przed snem mogą wydawać się szczęściem dla niektórych nawet dość długo. Ale i tak przychodzi czas, kiedy do człowieka dociera, że to nie to... Że to prawdziwe jest głębiej, dużo głębiej i nie dotyczy "ciała"... Bywa, że człowiek chwyta tę myśl w ostatnich minutach swojego życia, ale CHWYTA...

Re: Szczęście...

: 13 mar 2010, 19:15
autor: Krystek
Ja wiem- powinno sie dojsc do porozumienia na temat definicji szczescia. Kazdy wtedy sie wyrazi filozoficznie, teologicznie, materialnie, duchowo, poetycko czy przyziemnie...

Jak wielu z nas zastanawia sie na codzien nad szczesciem wynikajacym z wiary? Nad szczesciem wynikajacym ze znalezienia swej drogi? Ja nie mowie, ze to nie jest wazne! Ale tego chyba nie robi sie na codzien.

Na codzien kazdy moze przypomniec sobie jakis moment...

Mialam 16 lat i bylam na obozie w Tatrach. Przez tydzien T. i ja przygladalismy sie sobie z daleka. Przy stole w czasie obiadu "przypadkiem" dotykalismy swych rak.
Jednego dnia cala grupa wracala z Zakopanego - i nie bylo miejsca w autobusie na ostatni odcinek podrozy. Wszyscy zaczeli isc piechota, dzielac sie na coraz mniejsze grupy.

Zapadla noc i niebo nigdy przedtem nie mialo tylu gwiazd. Mozna ich bylo dotknac wyciagajac reke... T. i ja dotarlismy do skrzyzowania drog i zatrzymalismy sie na moment przy jednej z tych malenkich przydroznych kapliczek. Pamietam - Jezus Frasobliwy.
I bez slowa, bez ostrzezenia - pierwszy pocalunek.

Powiem wam szczerze - niewazne co przezylam w ciagu nastepnych lat. Nowe milosci, malzenstwo, szkola, kariera. Mnostwo pieknych momentow. Ale jak ktos mowi o szczesciu - ja wracam na droge do Brzegow. Szczescie - kompletne, wypelniajace cale serce - na zawsze.:wierszem:

Re: Szczęście...

: 13 mar 2010, 20:53
autor: Krzysztof K
kszynka pisze:
Artur pisze:Mylisz pojęcia Krzysztofie. 'Szczęście' w filozoficznym wymiarze nie jest tożsame z 'byciem szczęśliwym' :)
A czy tak naprawdę filozoficzny wymiar szczęścia jest ważny, czy poczucie szczęścia? :)
Dokladne.
Tendencja do unałkowienia, nadania imienia i stworzenia definicji nikomu jeszcze nie pomogła w znalezieniu szczęścia.
Podobnie jest również w wielu innych sprawach.

Re: Szczęście...

: 13 mar 2010, 20:54
autor: Artur
Niewiedza jest szczęściem? Czy może prostota?

Re: Szczęście...

: 13 mar 2010, 21:09
autor: Krzysztof K
Artur pisze:Niewiedza jest szczęściem? Czy może prostota?
Prostota to wialka cnota, jak mówią mądrzy ludzie.
Tendencja do "unaukowiania" tematów o wymiarze duchowym, nie jest najlepszą drogą do poznania ich istoty.

Gdy już udaje się ją zgłębić, to okazuje się, że wiedza przestaje mieć znaczenie.

Re: Szczęście...

: 13 mar 2010, 21:44
autor: kszynka
Artur pisze:Niewiedza jest szczęściem? Czy może prostota?
Dla jednego niewiedza będzie jednym ze źródeł szczęścia, czy nawet samym szczęściem (bo głowa "niezaśmiecona" wiedzą, to też może być powód do szczęścia). A dla innego niewiedza będzie żródłem frustracji i powodem braku szczęścia (bo nurtujące pytania mogą zaćmić całą resztę odczuć i potencjalnych źródeł szczęścia).
To samo z prostotą-cokolwiek ona właściwie oznacza.
A Ty dalej Arturze nie odpowiedziałeś na żadne z moich pytań :)

Re: Szczęście...

: 13 mar 2010, 21:47
autor: Artur
Czy sądzisz, że brak 'tak' lub brak 'nie' oznacza brak odpowiedzi? Czy pytanie nie może być odpowiedzią?

Re: Szczęście...

: 13 mar 2010, 21:48
autor: Artur
Krzysztof K pisze:
Artur pisze:Niewiedza jest szczęściem? Czy może prostota?
Prostota to wialka cnota, jak mówią mądrzy ludzie.
Tendencja do "unaukowiania" tematów o wymiarze duchowym, nie jest najlepszą drogą do poznania ich istoty.

Gdy już udaje się ją zgłębić, to okazuje się, że wiedza przestaje mieć znaczenie.
Dlaczego?

Re: Szczęście...

: 13 mar 2010, 21:52
autor: kszynka
Artur pisze:Czy sądzisz, że brak 'tak' lub brak 'nie' oznacza brak odpowiedzi? Czy pytanie nie może być odpowiedzią?
W sumie masz rację, ale mało wyczerpująca dla mnie ta odpowiedź.
A pytanie w ramach odpowiedzi, jest tylko wymijajacą odpowiedzią :)

Re: Szczęście...

: 13 mar 2010, 22:05
autor: Krzysztof K
Artur pisze:
Krzysztof K pisze:
Artur pisze:Niewiedza jest szczęściem? Czy może prostota?
Prostota to wialka cnota, jak mówią mądrzy ludzie.
Tendencja do "unaukowiania" tematów o wymiarze duchowym, nie jest najlepszą drogą do poznania ich istoty.

Gdy już udaje się ją zgłębić, to okazuje się, że wiedza przestaje mieć znaczenie.
Dlaczego?
Bo taka jest natura duchowych tematów.
Coś, co dzieje się w tej sferze, ma często niewielki związek z wiedzą.
To dwa odrębne światy.

Re: Szczęście...

: 13 mar 2010, 22:09
autor: Artur
Dlaczego wiedza i rozwój duchowy nie mogą iść w parze?

Re: Szczęście...

: 13 mar 2010, 22:14
autor: kszynka
Artur pisze:Dlaczego wiedza i rozwój duchowy nie mogą iść w parze?
A kto powiedział, że nie mogą?
Co w tym konkretnie temacie nazywasz Wiedzą?

Re: Szczęście...

: 13 mar 2010, 22:23
autor: Krzysztof K
Artur pisze:Dlaczego wiedza i rozwój duchowy nie mogą iść w parze?
Mogą i zwykle idą.
Przychodzi jednak moment, w którym wiedza przestaje mieć już znaczenie.
Takie są prawa duchowego rozwoju.

Re: Szczęście...

: 13 mar 2010, 23:32
autor: Artur
Doszliśmy od szczęścia do jedynej rzeczy, która w 'rozwoju duchowym' kuleje; do tego to mianowicie, iż w pewnym momencie sugeruje się fanom owego rozwoju 'Pożegnanie z rozumem'. Być może od takiego pożegnania od poczucia szczęścia daleko nie jest, ale na pewno nie jest to szczęśliwe zrządzenie losu.

Re: Szczęście...

: 14 mar 2010, 7:26
autor: Lidka
Artur pisze:Doszliśmy od szczęścia do jedynej rzeczy, która w 'rozwoju duchowym' kuleje; do tego to mianowicie, iż w pewnym momencie sugeruje się fanom owego rozwoju 'Pożegnanie z rozumem'. Być może od takiego pożegnania od poczucia szczęścia daleko nie jest, ale na pewno nie jest to szczęśliwe zrządzenie losu.
Artur, to "pożegnanie z rozumem" przejawia się tylko w jeden sposób: ROZUMIESZ, że rozum tego nie ogarnia i akceptujesz to, bo WIESZ (CZUJESZ) Prawdę, której nie potrafisz wypowiedzieć słowami...

To nie przechodzi na tzw. życie jako "hamulec" dla rozumu, powiedziałabym, że wprost przeciwnie: rozumuje się jak dawniej, ale ma się więcej akceptacji dla życia i drugiego człowieka. "Dotykając" wartości wyższej, przestaje się odczuwać tak bardzo wagę wartości związanych z życiem materialnym, przestają one nami "rządzić".

Re: Szczęście...

: 14 mar 2010, 9:35
autor: Artur
Dogmatyzm.

Ps. Jak już kiedyś pisałem. Po LSD także WIESZ i CZUJESZ PRAWDĘ, której nie da się wyrazić słowami :)

Re: Szczęście...

: 14 mar 2010, 9:59
autor: kszynka
Artur pisze:Doszliśmy od szczęścia do jedynej rzeczy, która w 'rozwoju duchowym' kuleje; do tego to mianowicie, iż w pewnym momencie sugeruje się fanom owego rozwoju 'Pożegnanie z rozumem'. Być może od takiego pożegnania od poczucia szczęścia daleko nie jest, ale na pewno nie jest to szczęśliwe zrządzenie losu.
Ja myślę, że to ewentualne "pożegnanie z rozumem" jest zwykłą konsekwencja poczucia szczęścia jeśli już i jest raczej chwilowe, to dwa. Zrozumienie szczęścia przychodzi z czasem. Zacząć trzeba nie od jego zdefiniowania, a właśnie od jego poczucia. Im więcej razy je czujemy, tym łatwiej będziemy w stanie-w swoim rozumie-usciślić coś, co można nazwać definicją. W tym przypadku, podobnie jak w przypadku miłości na przykład-trzeba coś przeżyć, żeby móc to w słowa ubierać.

Re: Szczęście...

: 14 mar 2010, 10:26
autor: Lidka
Artur pisze:Dogmatyzm.

Ps. Jak już kiedyś pisałem. Po LSD także WIESZ i CZUJESZ PRAWDĘ, której nie da się wyrazić słowami :)
A jaką ona ma wartość, jeśli pochodzi od sztucznie "zaburzonego" umysłu i świadomości?

Re: Szczęście...

: 14 mar 2010, 11:08
autor: Artur
A jakie to ma znaczenie co jest przyczyną tego, iż nie jesteś się w stanie wysłowić pławiąc się w szczęściu, którego nie chciałaś zdefiniować? :) Skoro wszystkie chwyty i metody są dozwolone by być szczęśliwym (cokolwiek to znaczy) to ... sio mi z wyrzutami sumienia ;)

Re: Szczęście...

: 14 mar 2010, 13:05
autor: Lidka
Artur pisze:A jakie to ma znaczenie co jest przyczyną tego, iż nie jesteś się w stanie wysłowić pławiąc się w szczęściu, którego nie chciałaś zdefiniować? :) Skoro wszystkie chwyty i metody są dozwolone by być szczęśliwym (cokolwiek to znaczy) to ... sio mi z wyrzutami sumienia ;)
Ma takie znaczenie, jak jesteś w stanie wrócić po tym pławieniu się do życia, do jakiego zostałeś stworzony...

Jedynie naturalne metody dotarcia do szczęścia dają "gwarancję" powrotu bez "chorych" konsekwencji. I wpływają na człowieka jako takiego, pozwalają mu w tym codziennym życiu być "pełniejszym", żyć pełniej, więcej z tego życia brać i dawać innym. Czyli ewoluować skutecznie.

"Sztuczne" metody ewolucję hamują, dają "chwile błogości", ale nie te "zatrzymane w czasie"... Ta druga opcja działa na człowieka i go ubogaca. Ta pierwsza daje złudzenie.

(a wyrzuty sumienia, fakt, energia wyjątkowo paskudna, negatywna, człowiek niepotrzebnie się nią "zatruwa"...;) ale to tak na marginesie i ogólnie, nie względem brania narkotyków)

Re: Szczęście...

: 14 mar 2010, 13:47
autor: Artur
Naturalne metody :) Czyli wystarczy zastąpić LSD konopiami indyjskimi i jest GIT :) Trzeba było tak od razu ;)